Wiersze [***wchodzą ostrożnie…, ***wysupłać kapryśne metafory…]

Roman Krzywotulski

 

***

wchodzą ostrożnie
wdychają cztery strony
aromatów pracowni
pożądliwy język
usta szeroko otwarte
gapią się na moje
waleczne piersi
ramiona i miecz
gotowy do ciosu
ognisty smok okala
moje włosy
wnikam w ich nieśmiałe oczy
zawstydzoną głowę
mój mężczyzna
filuternie uśmiecha się
opowiada stare dowcipy
tańczy pędzlem
po parkiecie obrazów
muska moje policzki
zasłonięty ramą brzuch
i muskularne uda
turyści umykają w pośpiechu
do swoich domów
w nocy otwierają marzenia
na kolorowe łąki
nasycone tańczącymi aniołami
na kobiety kochane i niekochane

 

***

Ewie

wysupłać kapryśne metafory
przecedzić rzęsisty deszcz i błyskawicę
lupą sprawdzić strumień myśl
ile przecinków i pytań
mnożę i odejmuję
rozkapryszone słowa skaczą
po kartkach monitora kłócą się
tulą w namiętnych pocałunkach
lub gryząc moje ciepłe oczy
ulatują w chmurę
inne niepostrzeżenie zeskakują
na blat biurka
napinam bicepsy wyobraźni
i jednym oddechem
porządkuję lingwistyczny bałagan
ekran monitora
pokornie promieniuje wierszem
jeszcze tylko maszyny drukarskie

wieczorem pod parasolem
uśmiechniętego księżyca
przekraczam na rowerze
metę domu
za którą czeka z utęsknieniem
wyrozumiały fotel
otoczony drzemiącymi wieżowcami
powieści i tomów poezji
kuszącymi podróżami w nieznane