Poeci z Żar

Ewa Mielaczerk

Poeci z Żar

 

Poza stołecznymi miastami lubuskimi, Zieloną Górą i Gorzowem Wielkopolskim, Żary wydają się dość prężnym środowiskiem literackim, zwłaszcza poetyckim. Pierwotnie środowisko literackie w Żarach skupiała działająca w latach 1957-1962 Grupa Literacka Młodych, następnie Grupa Poetycka „Dziewin” (1962-1972), grupa poetycka „Dziewin-Młodzi” (powstała w 1980). Głównym motorem i inicjatorem tych wcześniejszych działań oraz niekwestionowanym liderem żarskich literatów był Janusz Werstler. To właśnie Werstler jako pierwszy wyszedł ze swoją poezją poza lokalność, manifestując własne poetyckie możliwości, z uzyskaniem najwyższej nagrody lubuskiej włącznie (Lubuski Wawrzyn Literacki za tomik Ocalone w słowie, 2002).

Równie ważny dla miejscowej kultury literackiej był fakt spotkań autorskich inicjowanych przez Janusza Koniusza z twórcami najwyższych lotów, jak Julian Przyboś, Władysław Broniewski czy Melchior Wańkowicz.

Warto przypomnieć nazwiska poetów, którzy tu tworzyli, jednak literacko nie wyszli z cienia: Edward Górski, Waldemar Kajzer, Andrzej Patrzykont, Helena Skarbińska, Leszek Rafał Werstler, Bernard Bartoszek, Henryk Lebiedź czy Danuta Rombalska.

Wypada dostrzec sprzyjające lokalne możliwości wydawnicze, w tym Dom Wydawniczy Soravia (seria tomików poetyckich Zostawić ślad) oraz konsekwentnie realizującą od lat 90. ubiegłego wieku ambicje wydawnicze Miejską Bibliotekę Publiczną w Żarach. To właśnie wtedy zauważalne stało się przyspieszenie wydawnicze w regionie. Książki autorskie wydali wówczas niemal wszyscy uczestnicy żarskiego środowiska literackiego, w tym Jolanta Baworowska, Janina E. Lorenc, Grażyna Rozwadowska-Bar, Andrzej Zychla. Ponadto żarscy autorzy uzyskali możliwość publikacji literackich na łamach „Kroniki Ziemi Żarskiej”.

W ubiegłym roku debiutancki, ciekawy zbiorek opublikował żaranin Roman Krzywotulski (Po drugiej stronie granicy, Pro Libris, Zielona Góra 2022). Udaną promocję tomiku zorganizowała Miejska Biblioteka Publiczna w Żarach. Odbyła się ważna rozmowa (moderowana przez Czesława Sobkowiaka), sala była wypełniona po brzegi, nieskończenie wiele pytań kierowano do autora, aktywnie zaznaczona została obecność władz samorządowych (burmistrz Danuta Madej). To unikalna sytuacja. Co spowodowało taką frekwencję i zainteresowanie? Czyżby to głód poezji? Czy charyzma, osobowość autora? A może to efekt starań sprawnego organizatora? Myślę, że to wszystko pospołu, a przede wszystkim faktem jest, że w Żarach kult słowa nie zagasł…

Kolejny tomik przygotowuje do druku Grażyna Rozwadowska-Bar. Działa Klub Literacki, który podtrzymuje tradycję twórczą grupy „Dziewin”. Dobry to znak.

Tyle o korzeniach żarskiej twórczości literackiej, która z biegiem czasu wzbogaca się o nowe nazwiska poetyckie i prozatorskie. Obecnie środowisko literackie tę tradycję potwierdza i kontynuuje, czego dowodem jest publikacja poezji na łamach „Pro Libris”.

Roman Krzywotulski

 

sen Alicji

 

miałam sen

nie pamiętam czy kolorowy

siedzi pan w fotelu

w pierwszym rzędzie

nic nie mówi

uśmiecha się tajemniczo

w kierunku haftowanej złotem kurtyny

woła mnie zachrypniętym głosem

 

klaszczą na stojąco

kurtyna rozwija skrzydła i odlatuje

gestami twarzy rysuję gniew i radość

szalona podskakuję w zachwycie

miotam się w upiornym gniewie

jestem Fedrą i Ofelią

 

w pierwszym rzędzie

pan siedzi w fotelu

uśmiecha się

pisze

pisze wiersz o mnie

o wszystkich dziewczynach i kobietach

zagubionych w dramatach i scenach teatru

 

 

Janina Lenart

 

Już się nie da umyć

rosą bosych stóp

garścią czerpać wodę

ze strumienia

Nie słychać

ptasich treli

Nie ma kwiatów

pszczół i trzmieli

Przyszła jesień

                                                                         

 

 

Grażyna Rozwadowska-Bar

                    pamięci mojego taty

 

najtrudniej zatrzymać człowieka

tak szybko znika

jakby nie miał czasu

na życie

 

ledwie muśnie ciszę a już w niej tonie

między jednym a drugim oddechem

ostatnim wysiłkiem zdejmuje ból i cierpienie

 

i wtulony jak dawniej

w aksamitną matczyną dłoń

zaczyna od nowa

już nie od początku

nie po raz pierwszy

ani ostatni

stawiać pierwsze kroki

na drodze

która nie prowadzi donikąd.

 

 

Alicja Stambulska-Góra

 

Nie do wiary jak śpieszą się daty.

W ciszy przemijania,

więdnie czas

 

Odpłynął staw w którym,

kąpały się dzieci i kaczki.

Strach na miedzy,

z którego kpiły wróble.

Zawieruszył się gdzieś

rozgwizdany wiatr.

Czas dzieciństwa

powraca do wspomnień:

lalką z gałganków,

kromką chleba z miodem,

kleksem w zeszycie,

chybotliwą lampą nad stołem.

Kąkolem, jaskrem, chabrem,

matką schyloną nad zagonem.

Nadia Myszlennik

 

Dzisiaj na bazarze chłopak krzyczał:

„Cena za anioła – tylko dziesięć złotych!”

 

Dycha – i masz stróża, w sercu dzwonki grają…

– Chłopcze, a za ile kupię miejsce w niebie?

 

Barbara Grotkiewicz

 

Dałeś mi słowo

Wiatr je porwał

i zginęło w przestworzach

Dałeś słowo

Wiatr je uniósł

Rozbłysło

Wróciło kroplami deszczu

 

Roman Ryś

 

Nieodkryty ląd

 

Śni się dom

ze strzechą z gontem

ląd nieodkryty w sennej dali

tlący się w odchodzącym słońcu

pejzażem malowanym sadem

dziką gruszą na miedzy

upstrzonym kwieciem na błoniach

drogą polną hen piaszczystą

wygrzaną w lipcowym upale

ze starą wierzbę z dziuplą pójdźki

„puuijć” „puuijć”

 

Już nie skaleczę bosych stóp

na krótko przystrzyżonym rżysku

nie zobaczę śmiejących się garnków

na sztachetach szczerbatego płotu

kota co się rozleniwia pośród malw

migocących światłocieni topól

na ścianach pobielonych wapnem

nie usłyszę żabiego chorału

w ruczaju przy lipie stryja Pawła

nie dotknę dziecięcej beztroski

i drzwi sękatych już nie otworzę

zamykanych na noc na haczyk

Dobre bogi sprawcie

abym jeszcze raz tam dopłynął

zanurzył się w nim

i pozostał

na zawsze

 

     Żary, marzec 2020

 

Jadwiga Rupieta

 

Na polanie miłość naruszyła spokój traw

Drzemiących dzwonków za okrycie służyły

Złote promienie słońca i tańczące muśnięcia

Wiatru na złotej skórze usta nie zapomniały

O drżących poziomkowych pocałunkach

 

Zapach uczuć mieszał się z aromatem lasu

Niecierpliwie szeptane słowa rozpierzchły się

Wprawiły w zażenowanie Jutrzenkę a nieme

Pytanie zawisło na rzęsach z niepokojem

Oczekując na odpowiedź

  

Halina Borowiec

 

Na peronie

 

Obeszła budynek dworca wokoło

Na rozmowy z nikim chęci

Nie miała usiadła z dala

Peronowa ławka była azylem

 

Nakarmiła dworcowego kota

Wiedziała że ma swego pana lub panią

Sierść jego gładka i lśniąca

Lecz nie było jej lżej

 

Wciąż czuła ucisk w sercu

Przyglądała się podróżnym

Wychodzącym z pociągu

Mijali ją zainteresowani sobą

 

Nie chciała słuchać strzępów

Rozmów bywalców peronu

Pochłonięta swoim bólem

Pogrążała się w rozpaczy

 

Miauczenie małego kotka

Na chwilę pozwoliło ból zapomnieć

Lecz nie mogła mu pomóc

Potrzebował mleka