Opowiadanie stewardesy

Grzegorz Pełczyński

Opowiadanie stewardesy

– W mojej niemal trzydziestoletniej karierze stewardesy był to chyba najtrudniejszy lot. Ledwie samolot wzbił się w górę, przyszła przez radio wiadomość, że żona pilota zaczęła rodzić, ale są jakieś komplikacje. Ponieważ chciał on być przy niej, poprosił mnie, bym poprowadziła samolot, sam zaś wziął spadochron i wyskoczył.

Gdy usadowiłam się na jego miejscu, zawiadomiłam przez głośnik pasażerów, że podczas tego lotu napoje i posiłki serwowane nie będą.

Niedługo potem do kabiny pilota wkroczyło kilka osób, domagając się jedzenia, za które przecież zapłacili. Próbowałam im wytłumaczyć, że nie mogę jednocześnie kierować samolotem i przygotowywać żarcia. Oni jednak pozostawali głusi na me tłumaczenia. Na szczęście wśród nich była jedna kobieta, której syn interesował się lotnictwem i, jak twierdziła, mógłby mnie tu zastąpić.

Rzeczywiście, okazało się, że chłopiec, choć tylko dwunastoletni, znakomicie zna się na samolotach. Bez obawy zostawiłam go w kabinie. Sama zaś poszłam do kuchni gotować zupę jarzynową, w czym pomagało mi kilku ochotników.

Kiedy już wszystkim rozdałam jedzenie, chłopiec wezwał mnie przez głośnik. Zaraz do niego poszłam. Stwierdził, że według niego zbliżamy się do celu, a on nie umie lądować. Ja tego też nie potrafiłam.

Porozumiałam się natychmiast z lotniskiem i poinformowałam o naszych kłopotach.

Na razie kazali nam latać nad lotniskiem. Sami natomiast wysłali mały samolot ratunkowy, który do nas podleciał. Następnie wyszedł z niego licencjonowany pilot i spuścił się po linie do naszego samolotu. Za chwilę pukał do naszych drzwi, a ja mu otworzyłam…

Szkic drzewa oliwnego. Ma gruby konar. Dwie główne rozchodzące się gałęzie i drobne liście.