O wierszach malowanych światłem
Czesław Sobkowiak, Kartka na stole, Akwedukt – Oficyna Wydawnicza Klubu Muzyki i Literatury we Wrocławiu, Wrocław 2024, 84 s.
Najnowszy tomik poetycki Czesława Sobkowiaka rozświetlają obrazy Adama Bagińskiego. Malarzem jest tu jednak także poeta, który – podobnie jak autor akwareli – właśnie maluje swoje wiersze światłem. Synestezje przenikają Kartkę na stole, przeplatają się doświadczenia różnych zmysłów. Słowa nabierają kolorów i kształtów, łączą się z zapachem, dotykiem. Metafizyka, a nawet „refleksy mistyczne”[1] oraz światło i rozświetlenia cechują twórczość obu wspomnianych artystów i o twórczości każdego z nich dałoby się powiedzieć:
Są dziwnym zamyśleniem bez jednej skargi barw
Każda jest inna bo zajęta bardzo różnie obłokami
Nieustannym wołaniem piękna na szorstkim papierze
(Bagiński)
Temu światłu towarzyszą oddziałujące na zmysł wzroku blask, lśnienie, iskrzenie się, a przede wszystkim kolory.
Pory roku – czytanie kolorów
Zima to księga, baśnie, leśny krajobraz, oszronione drzewa, mroźne powietrze na policzkach. To też decyzja, by tej zimy zakosztować:
Wyjdę na śnieg i popatrzę jak biało się odmienia
[…]
Przeczytam tę biel co napisała do mnie płatkami”
(Napisała zima)
Wiosna wyłania się dyskretnie: w kwitnących kasztanach, trawie, ptasim świergocie, kwiecie akacji. Najbujniej reprezentowane są lato i jesień. Lato jest niebieskie (Południe), to duszne powietrze, burze, żniwne pola, czerwiec i tętniący lipiec, wakacje, bławatki, motyle. Akcentami jesieni są urodzaje ziemi, krągłe dynie, cienie, „liście na śmierć podeptane” (Akcent), rozsypane ich barwy. Właśnie dyni poeta poświęca cały wiersz. Jak zauważa Mirosława Szott we wstępie do zbioru: „Wystarczy popatrzeć i ujrzeć jej prostotę, uczyć się od niej czerpania z natury: promieni, cieni, wody. I brać przykład z miąższu, pestek oraz twardej skóry”. Sobkowiak maluje ten owoc ziemi tak:
[…]
Dynia to jest ze snu prostota idąca do ludzi
Nikomu nie odmawia zbioru wysokiego światła
Trwania blasku pośród ciężarów i przeciwieństw
Ten blask czytamy i opowiadamy bez obawy
[…]
(Dynia)
I choć nie wszystkie kolory są w poezji autora bezpośrednio nazwane, nie sposób nie widzieć tu barw urodzaju i przemijających pór roku. Tomik otwiera wiersz Czerwień i ten wyrazisty kolor sam w sobie „jest światłem i buduje światło” (Czerwień). Poeta docenia jednak także barwy subtelne, również pełne światła, jak błękit w utworze Bagiński:
Twoje znaki potwierdzają światło i ile może być nieba
Swoimi znakami nie jedynie świat ustalasz ale i nadzieję
Nie dla siebie zostawiasz adres tego błękitu na sztaludze.
Ogród kontemplacji – szukanie głosu i milczenia
Trochę to wiersz, w którym poeta obiecuje:
[…]
Będziemy rozmawiać
O zwykłych sprawach, kolorach
Osobach zdarzeniach drzewach
Patrzeć na ogród
[…]
I tak się dzieje. Jednak zbiór wierszy jest także „próbą medytacji”[2], można by nazwać go ogrodem kontemplacji. Intensywności patrzenia towarzyszą intensywność rozmyślania i słuchania. Podmiot liryczny czeka na takie momenty: „I znowu cisza będzie ze mną rozmawiać/ A ja wsłucham się nocą w jej dobre szepty” (O nic więcej). Szukając głosu – szuka zarazem milczenia, i odwrotnie, podobnie jak w Norwidowskiej refleksji: „cisza jest głosów zbieraniem”[3]. W Zdaniu z wnętrza z milczenia rodzi się „wspólne zdanie”, a w innym utworze: „Mamy do powiedzenia te same niewielkie rzeczy/ Które rosną obok odkrywane małymi krokami” (Mamy do powiedzenia) – niczym właśnie rośliny w ogrodzie myśli, z których z kolei wyrastają słowa.
Osoba mówiąca próbuje dotrzeć do istoty poezji, szuka poetyckiego głosu: „Nie wiem co robić żeby głos mógł być nowy i wielki/ A zwyczajny dzień nie zmieniał się w czegoś brak” (Nowi). Następnie idzie drogą ciszy jeszcze dalej:
[…]
Zbieram słowa do modlitwy
Co się da jeszcze wyszeptać
I niekoniecznie usłyszeć odpowiedzi
W jaką stronę wiedzie milczenie
(Akcent)
„Pojedyncze krople”
Nazwa techniki malarskiej i wykonywanych nią obrazów – „akwarela”, wywodzi się z francuskiego słowa „aquarelle” – „wodnisty” i łacińskiego „aqua” – woda. Dla akwareli charakterystyczny jest delikatny efekt, pewna przezroczystość, która uwydatnia fakturę papieru. Uzyskiwany jest on właśnie przez dodawanie wody.
W Kartce na stole wodą m a l u j e także Sobkowiak. Woda jest tu niezbędna do wzrostu owoców ziemi, pozwala „obmyć ciało z potu i kurzu” (Inny to czas), ukryta w deszczu, blasku kałuży, w szklance na stole, wilgotnej ziemi. W niej podmiot liryczny ogląda niebo, znajduje kamienie (Zeszyt). Docenia zarówno jej nieskończoność, tajemnicę, jak i „pojedyncze krople” (Można), jak w tytule jednego z wierszy ufa, że „wystarczy kropla”:
Cały drży w niej poranek
Promień na liściu jak opowieść
Dowiesz się tego samego
Co wyświadcza ocean światła
I więcej się dowiesz
(Wystarczy kropla)
Uwagę zwraca też ostatni wiersz-akwarela: Rzeka, dedykowany Odrze. Malarskość opisu łączy się tu z poetyckością wody, podmiot liryczny przystaje „nad jej poezją” – w zdziwieniu, skupieniu, zapatrzeniu…
Niepokój kartki
„Poezja to próba absolutnego, wyczerpującego przeżycia, doświadczenia świata i siebie w tym świecie. W każdym jego ludzkim wymiarze”[4] – zauważa we wstępie do tomiku Mirosława Szott; „Niczego nie ominiesz/ Jeśli ma być poezja” (Nie ominiesz) – czytamy w wierszu. Jest tu więc także miejsce na niepokój. To doświadczenie związane jest z tytułowym stołem, przy którym siada podmiot liryczny i z leżącą na nim kartką. Jakie niepokoje na niej zapisuje?
W Czerwieni może to być niemożność uchwycenia wszystkiego: „[…] nie policzę ani zanotuję do końca/ Nie zmierzę swoją miarą wielkiego obszaru”. W utworze O ludzką biedą jest podobna niemoc określenia wieczności, która „odsłania się i nie odsłania”. Podmiot liryczny przyznaje się do swoich „kłopotów w poetyckiej sferze” (Duszno), gdy siada przy biurku, niepokój „przebija go” (Tętni lipiec). Praca przed komputerem (Duszno), próba „ocalania poezji w nocy” (Późno), zapisywanie zeszytu (Zeszyt), wysłanie do kogoś kilku słów mailem (Napisała zima), skreślenia (Nad) i „rozmowa o zwykłościach” układają się w całość jak elementy twórczego procesu i prowadzą do poetyckiego Credo:
Napisać
Tak żeby ktoś
Kto nie zna miary poezji
Zatrzymał kroki
I patrzył zdumiony
Żyć
W każdej sytuacji
Nie jak ociężali
Ale z wiedzą
Że nie można krzywdzić.
W poezji Sobkowiaka jest też miejsce na niespokojną refleksję o „nowych młodych”, którzy „śmieją się w twarz” (Nowi) z tego, co dawniej było poważane, i o tych, którzy „mylą się”:
[…]
Miejsce chcą mieć puste
W pustce stawiają domy
A także mylą się
Że można bez miłości
(Mylą się)
Może to m.in. do nich kierowany jest apel z utworu Nie:
Nie zabierajcie blasku łące topolom strumykowi
Który darń karmi i światło oddaje kamieniom
Nie zaciemniajcie widoków ziemi ani snów
Nie zamyka się drzwi do własnego domu
Ktoś kiedyś przyjdzie i o to będzie pytał
Racja liścia zapachu lawendy ma być
A nie obojętnienie na kolor szelest i dotyk
Czemu życie ma się wyzbywać życia
Nie liczcie godzin jakbyście pili piołun
Choć i piołun potwierdza że jest prawdziwy.
Zbiór Kartka na stole to także rejestracja ciężaru, bezradności, cieni (Ciału ciężko), zagubienia, trudu, bezsenności, bólu (Kartka na stole). A jednak ciągle jest tu nadzieja malowana światłem: „Jeszcze zaczerpnąć i nieść daleko w walizkach/ Pogubione światła z każdej litery wyszarpane”.
Katarzyna Krysińska
[1] C. Sobkowiak, O akwarelach Adama W. Bagińskiego, [w:] tegoż, Kartka na stole, Wrocław 2024, s. 77.
[2] M. Szott, Trzy próby medytacji, [w:] C. Sobkowiak, dz. cyt., s. 5-10.
[3] C. K. Norwid, Laur dojrzały, [w:] tegoż, Vade-mecum i pozostałe wiersze z lat 1865-1883, wybór i oprac. J. F. Fert, Warszawa 2022, s. 95.
[4] M. Szott, dz. cyt., s. 6.