Murki, czyli niekoniecznie wyższość poetyckiej formy
nad treścią
Maria Jolanta Fraszewska, Płonące języczki/Tongues in fire, tłum. Marek Marciniak, posł. Donata Wolska, Wydawnictwo Organon, Zielona Góra 2021, 103 s.
Z końcem 2021 roku ukazał się dziewiąty zbiorek wierszy Marii Jolanty Fraszewskiej, pierwszej i bodaj jedynej poetyki lingwistycznej na Ziemi Lubuskiej. Najnowsze, dwujęzyczne dzieło nosi tytuł Płonące języczki, czyli po angielsku Tongues in fire. Znalazło się w nim 79 utworów wybranych sponad 850 jej tekstów zamieszczonych na portalu eMULTIpoetry prowadzonym od 2008 roku przez Fundację Poemat Michała Zabłockiego. W ramach europejskiego projektu Grundtvig teksty autorów biorących w nim udział były tłumaczone na język angielski i w latach 2013-2019 wyświetlane na murach kamienicy przy ul. Brackiej w Krakowie, stąd ich ogólna nazwa – „Wall”, czyli polskie „Murki”. Jednak, aby wiersze mogły trafić na fasadę, musiały spełnić formalny wymóg wersyfikacyjny – składać się z pięciu wersów, a więc posiadać krótką formę liryczną.
Teksty mają więc formę „nietypową” – pisze w Słowie wstępnym autorka, gdyż „to właśnie forma narzuca regułę”, a „Murki to krótkie wiersze związane z konkretną formą. Wiersz musi składać się z pięciu wersów, a w każdym może być co najwyżej trzydzieści znaków. […] Być może ze względu na innowacyjną formę ten krótki wiersz, złapie wiatr w skrzydła…” – dodaje poetka.
Utwory w zbiorze Fraszewskiej są zatem niekonwencjonalne – nie mają tytułów, lecz numery, każdy posiada swoją wersję w tłumaczeniu angielskim, pod każdym znajduje się data powstania i są one ułożone nie tematycznie, ale właśnie chronologicznie, od najstarszego z 2013 po ostatnie z 2019 roku. Czym są więc owe niecodzienne wiersze? We wstępie autorka już napisała, że nie są to japońskie haiku. Nie są to też fraszki, epigramaty czy aforyzmy. Czym więc są? Z pewnością murki to pentastychy lub kwintyle, wiersze stychiczne, mocno zbliżone do limeryku powstałego w XVIII wieku w Irlandii, czyli miniaturki lirycznej o skodyfikowanej strukturze.
Jak zatem zbudowane są murki-miniaturki Marii Fraszewskiej? Najprościej i bez przekłamania można powiedzieć, że różnorodnie, choć zwykle pierwszy wers stanowi tezę (aksjomat), drugi jest jej rozwinięciem, trzeci i czwarty mają charakter opisowo-refleksyjny, a piąty stanowi podsumowanie, czyli konkluzję (puentę). Inauguracyjny tekst rozpoczyna stwierdzenie: „wszystko jest Tobą”, co raczej należy odnosić do Stwórcy, bowiem w alchemiczny sposób poetka w części refleksyjnej dopowiada, a w ostatnim wersie kategorycznie stwierdza:
każdy kamień składa się
z piasku każda ziemia tworzy
słońce w zachodach i wschodach
Wiele utworów Fraszewskiej posiada ten właśnie wersyfikacyjny typ budowy, tak jest np. w utworze oznaczonym numerem 9, gdzie wers otwierający to słowo-teza (i niejako tytuł wiersza), wersy środkowe (2-4) stanowią formę opisową, po której następuje ostro zarysowana puenta w ostatnim wersie:
Horyzont
Most, który zwodzi ludzi.
Zawiesza marzenia
na szklanym sznurku.
Tylko brzaski brzęczą.
Podobny układ kompozycyjny posiada np. wiersz numer 10, w którym, zazwyczaj bezosobowy, podmiot oznajmia:
cicho dojrzewa las
wiatr namalowany
na ścianie deszczu
przytula niebo do ziemi
deszcz tylko słucha
Ale zdarzają się w tych „murkach” odmienne koncepty, w których teza jest jak zawsze na początku, ale wersy 2-3 stanowią opis, a wersy 4-5 refleksję podsumowującą utwór, jak w wierszu nr 4:
pomyśl do przodu
spójrz jak świat
jest pięknie urządzony
siedzi spokojnie
na kanapie w twoim umyśle
Lub odwrotnie, gdzie trzy pierwsze wersy są objaśnieniem (relacją, fabułą), a dwa ostatnie kontemplacją i wnioskiem niejako:
słońce podnosi się
z brzegu horyzontu
trwa słoneczny blask
wiatr wygania na ulice
samotnych żebraków spojrzenia
A także w wierszu nr 7, gdzie spotykamy jeszcze inną konstrukcję, bowiem cztery pierwsze wersy są syntetycznym obrazowaniem natury, a ostatni jest konstatacją:
wizerunek wiatru
na kształt
i podobieństwo twoje
uwieszę u szyi
jabłka wyniosę na targ
W Posłowiu do tomu Fraszewskiej autorstwa Donaty Wolskiej czytelnik może znaleźć wiele pomocnych objaśnień i wniosków. Wolska nazywa wiersze zawarte w zbiorze Płonące języczki miniaturowymi lub wręcz ascetycznymi formami poetyckimi, które „mimo oszczędności wyrazu są skarbnicą emocji, refleksji i wrażliwości” poetki, która „zagłębia się w otaczającą ją rzeczywistość, podkreśla silną więź z przyrodą, z którą obcuje w mistyczny wręcz sposób”, bowiem liryka Fraszewskiej „odzwierciedla jej nieco przekorną, kobiecą naturę”. Wiele racji ma Donata Wolska, twierdząc, że liryki zielonogórskiej poetki „przepojone są delikatną zmysłowością”, że instynktownie opisuje ona „kruchość oraz nieuchronność przemijania”, że wiersze jej łączy „wspólna myśl przewodnia, którą jest antropocentryzm” i przede wszystkim, że poetka „atrybutom przyrody nadaje ludzki wymiar”. Dlatego też w poezji Fraszewskiej częstymi motywami są zwykle ulotne atrybuty i siły natury, jak: wiatr, deszcz, krople, kałuża, upał lub żar, blask słoneczny, promienie, światło, chmury lub obłoki, bądź jesienne liście. Przeciwieństwem ich będą z kolei stabilne czy statyczne obrazy w postaci horyzontu, krajobrazu, drzew, lasu, mostu lub ciemności i ciszy, na tle których podmiot snuje liryczną opowieść.
Poetka często stosuje różne figury retoryczne od personifikacji, antropomorfizacji, animizacji po hiperbolę, synekdochę, metonimię i oksymoron, a nawet akrostych. W tej grze figur stylistycznych, metafor, wyszukanych porównań i epitetów poetka czuje się doskonale. W końcu lingwizm i zabawa słowem to jej ulubiony żywioł. W najnowszym zbiorku Fraszewskiej nie znajdziemy jednak zbyt wiele typowo lingwistycznych łamigłówek czy werbalnych szarad, prawdopodobnie z uwagi na ograniczenia strukturalne wierszy, których musiała kategorycznie przestrzegać. Do typowych utworów, w których poetka zastosowała wariant zabawy językowej i słowotwórczej, można zaliczyć ten o numerze 12:
piękna Helena
się
jak
może
troi
Lub w tekście nr 22, gdzie podmiot oznajmia:
[…] dreszcze deszczy
zalewają potoki
chórzy się
Jak też w utworze nr 63:
drzewa rosną powoli
do woli chłoną powietrze
po wietrze ociera się ptak […]
W – co trzeba przyznać – eksperymentalnych utworach lubuskiej liryczki znaleźć można też wiele ciekawych, bowiem intrygujących i warsztatowo całkiem udanych i zgrabnych maksym, zawartych zwykle w jednym lub dwóch wersach, np.: „kobieta przymknęła oczy / świat zawirował” (utwór nr 5), „wobec mężczyzn jestem bezradna / jak wobec kranów” (nr 13), „kobieta w czułości pięknieje” (nr 27), „kłamstwo krótkie ma poranki” (nr 29), „zapałka wskrzeszająca słońce” (nr 39) i „mężczyzna nadciąga jak chmura” (nr 55). W kilku miniaturach widać także wyraźne odwołania do poezji Anny Świrszczyńskiej, która dla zielonogórskiej poetki stanowi guru. Tak dzieje się w tekstach numer 32, 46, 56 i 73. W tekście nr 46 podmiot liryczny opisuje sytuację:
od lat byli parą
stali i rozmawiali
wiatr wiał im
prosto w oczy
Jednak obok poważnych tekstualnie wierszy, niekiedy filozoficznych, alegorycznych i melancholijnych w wymowie (nr 23, 34, 42, 59) oraz utworów czysto lingwistycznych (nr 21, 22, 40, 43, 63, 65, 71, 76), trafiają się teksty pełne zadziwienia i oczarowania dookolnym światem obserwowanym oczami dziewczynki (nr 8, 19, 24), miniatury bardzo ekspresyjne i emocjonalne, by nie rzec egzystencjalne, w których z kolei wybrzmiewa głos dojrzałej, doświadczonej życiem kobiety (nr 2, 5, 13, 18, 25, 27, 40, 49, 66, 75), formy sentymentalno-retrospekcyjne (nr 69 i 71), teksty quasi-patriotyczne (nr 52 i 61) czy wreszcie liryki pełne ironii, humoru i słownego dowcipu (nr 30, 44, 56, 58, 64, 72). Dowodem tego jest żartobliwa scenka z pięciowersu nr 72:
pan komputer
bardzo chory
pod pachę go biorę
i do serwisu prowadzę
w poczekalni kolejka androidów
A także satyryczny obrazek nr 64, w którym:
coraz bardziej rozczarowane
wiedźmy i czarownice
wkładają latające talerze
do zmywarek
Bogaty wachlarz tematyczny oraz istny konglomerat motywów i środków artystycznych zawartych w miniaturach Marii Fraszewskiej odbierać należy jako świetne przygotowanie warsztatowe poetki, doskonałą umiejętność operowania słowem i nade wszystko posiadanie nieprzeciętnej wyobraźni poetyckiej. Świadczy o tym choćby tekst nr 21:
w kącie ziemi
wystraszony człowiek
przybija morze
gwoździami
do brzegu
Myślę, że Maria Jolanta Fraszewska właśnie poprzez „murki”, rzucające poetom wersyfikacyjne (formalne) wymogi i ograniczenia w swobodzie literackiego przekazu, poprzez swój kunszt wykazała, że można pokonać owe bariery i wykazać się pełnią treści, czyli wypowiedzieć do końca, spełnić w poetyckiej relacji i ukazać w przekazie lirycznym własną wizję świata. Dodajmy – świata z jego smutkami, troskami i radościami, z jego delikatnością i brutalnością, naturalnością i odmiennością, mistycyzmem i realnością, przemijalnością i trwałością, przeznaczeniem i wiecznością… I co przede wszystkim ważne, udało się poetce dogłębnie wypowiedzieć zwłaszcza w kontekście kobiecym, a więc poprzez pryzmat transcendentnego i intuicyjnego odczuwania rzeczywistości, w której związek natury i człowieka jest nierozerwalny i ponadczasowy.