Małgorzata Mikołajczak
Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii proza
dla Alfreda Siateckiego
(laudacja)
Czytelnicy lubuskich powieści kryminalnych dobrze wiedzą o tym, że miejsce, w którym żyją, nie jest bezpieczną arkadią. Kryminał regionalny, rozwijający się w ostatnich latach, zmienił lokalną przestrzeń, naznaczył ją piętnem zbrodni. A jeśli morderca czai się za każdym rogiem i znajomą okolicę przenika aura podejrzeń, to czy zaskoczy nas jakieś przestępstwo? Przekręt w Zielonej Górze zapewne nie zrobi wrażenia, a… szwindel w Grünbergu?
Alfred Siatecki, autor Szwindla w Grünbergu i nestor lubuskiej powieści kryminalnej, tym razem zaproponował czytelnikom podróż w czasie. Sięgając po formułę kryminału retro, osadził akcję utworu w Grünbergu.
Jest rok 1922, trwają przygotowania do obchodów 700-lecia miasta. Mimo że panuje gospodarczy kryzys i z dnia na dzień przyspiesza inflacja, lokalne władze planują godnie uczcić święto i m.in. zorganizować mistrzostwa Europy w zapasach – to właśnie tych zawodów dotyczy tytułowy szwindel. Jednak ani ów przekręt, ani dwa morderstwa i jedno pobicie nie przesądzają o atrakcyjności książki. Kryminalna fabuła jest tu jedynie pretekstem, by opowiedzieć o mieście, leżącym w połowie drogi między Berlinem i Breslau, „żyjącym – jak pisze autor – z wina, sukna i Beuchelta”.
Walorem powieści jest realistyczna panorama i szczegółowo oddane topograficzno-obyczajowe realia. Razem z bohaterami przemierzamy „ocienioną koronami lip Bahnhofstrasse”, odwiedzamy hotel Schwarzer Adler, wstępujemy do kościoła Zum Garten Christi, idziemy na kolację do Wiener Café… Równie skrupulatnie zarysowane zostaje tło kulturowo-historyczne – wspomnianym wędrówkom towarzyszy podróż w głąb historii, opowieść o związanych z Grünbergiem ludziach sztuki, polityki, nauki.
Wśród tych ostatnich jest Hugo Schmidt, profesor w szkole przy Lange Gasse, który, odkąd zamieszkał w Grünbergu, pisze odkrywcze teksty o przeszłości miasta. „Nie ma lepszego badacza dziejów i przy tym popularyzatora wiedzy historycznej” – powiada o nim jeden z bohaterów, podkreślając wspaniałe pióro, dociekliwość i lekkość narracji badacza. Schmidt jest autorem tysiącstronicowego dzieła Geschichte der Stadt Grünberg, Schlesien i wątek tej kroniki, wydanej na siedemsetlecie miasta, parokrotnie powraca na kartach powieści. Wraz z nim obok zagadki kryminalnej pojawia się inna zagadka, związana z zaginionym aktem lokacyjnym.
„A jeżeli za sto lat ci, którzy będą szykowali się do świętowania ośmiu wieków miasta, zapytają, gdzie jest akt lokacyjny lub inny dokument poświadczający, że w 1922 roku mieliśmy prawo urządzić huczne obchody siedemsetlecia Günbergu […]?”. Pytanie, które zadaje jeden z bohaterów, apeluje do naszego „tu” i „teraz”, podobnie jak ukazane w powieści przygotowania do jubileuszu. Książka Alfreda Siateckiego przemawia właśnie przez tego rodzaju aktualizacje. I nie tyle straszy czytelnika, co go zaciekawia. Dlatego czytając ją, skupiamy się nie na tym, kto zabił. Znacznie ważniejsza (i ciekawsza) jest konfrontacja z miejscem i jego udane literacko ujęcie, deskrypcje topograficzne, wątki kulturowo-obyczajowe, a także – ożywające za sprawą tej lektury, organizujące wyobraźnię zbiorową – sentymenty i resentymenty. Te walory przesądziły o nagrodzeniu powieści Szwindel w Grünbergu Lubuskim Wawrzynem.