Iluzja

Grzegorz Pełczyński

Iluzja

W kabarecie wieczorem występowali artyści. Między innymi bardzo zdolny iluzjonista Vaclav.

– Panie i panowie – mówił – jeśli brakuje wam pieniędzy, to po prostu je rozmnóżcie. Wystarczy dwie monety, różnej płci, położyć obok siebie. – Miał takowe w dłoniach i umieścił je na stoliku, po czym nakrył białą chustą. Muzycy stojący za nim zagrali tusz.

Po chwili zdjął chustę, zaś na blacie były nie dwie monety, lecz kilkanaście. Tyle, ile niepostrzeżenie wysunął z rękawa. Publiczność zaczęła bić brawo, Vaclav ukłonił się szarmancko.

Wtem zauważył, że bilonu jest znacznie więcej. I że wciąż go przybywa… Coraz więcej sztuk spadało na ziemię.

Iluzjonista ukłonił się niezgrabnie. Ludzie natomiast dostrzegli niezwykłą płodność pieniędzy. A gdy te dochodziły do ich stolików, podnosili i wkładali do kieszeni.

Vaclav nie wiedział, co robić. Był jednak pewien, że musi zatrzymać to niespodziewane rozmnażanie.

Zagłębił dłonie w stosie monet na stoliku i wyciągnął spośród nich te dwie pierwsze. Kiedy oddzielił je od siebie, przestały rodzić nowe.

– Drodzy państwo – odezwał się znowu. – Tych pieniążków zabierać nie warto. Są one złudzeniem. Gdy wrócicie do domu, okaże się, że w waszych kieszeniach ich nie ma.

Wszyscy mu uwierzyli. Zresztą on sam był przekonany, iż niechcący udało mu się wywołać niezwykle trwałą iluzję, która musiała w końcu minąć.

Nazajutrz rano sprzątaczka ze zdziwieniem zmiatała monety, walające się po podłodze. W każdym razie dzięki nim kilka tygodni później zrealizowała największe marzenie swojego życia: szerokoekranowy, stereofoniczny odbiornik telewizyjny.

Szkic drzewa oliwnego. Jedna odnoga mocno odchyla się w bok. Ma drobne liście i rozłożystą koronę.