Zmyślone miasto i prawdziwi ludzie w poezji
Katarzyny Jarosz-Rabiej
Katarzyna Jarosz-Rabiej, Zmyślone miasto, wyd. Organon, Zielona Góra 2022, 66 s.
Z końcem października 2022 roku wyszła książka poetycka lubuskiej pisarki Katarzyny Jarosz-Rabiej, której promocja zgromadziła wiele osób w zielonogórskiej bibliotece im. Norwida. Najnowszy zbiorek wierszy zatytułowany Zmyślone miasto to już ósmy tom poetycki w dorobku pisarki, a dziesiąta książka w karierze 76-letniej autorki, wciąż jednak młodej duchem i aktywnej twórczo. Pisarka bowiem obok działalności w zielonogórskim oddziale Związku Literatów Polskich i w Stowarzyszeniu Jeszcze Żywych Poetów udziela się artystycznie w kabarecie „Monte Verde” i w amatorskim teatrze „Czego Nigdy” działających przy Zielonogórskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku.
Na zbiór liryków Zmyślone miasto złożyło się 49 tekstów, w większości opatrzonych dedykacjami członkom rodziny – matce, trzech synom i trzem siostrom, wnukom oraz wielu przyjaciołom i znajomym aktorom, literatom czy wydawcom. Znalazło się także kilka utworów poświęconych zmarłym osobom, bliskim i ważnym w życiu poetki, jak aktor Zdzisław Grudzień, historyk i germanista dr hab. Jerzy Piotr Majchrzak i poeta Mieczysław J. Warszawski.
Nowy tom zielonogórskiej poetki utrzymany jest w konwencji wspomnieniowej i melancholijno-refleksyjnej, w realistycznym obrazowaniu, w ciepłym tonie, w przyjacielskiej czy nawet rodzinnej atmosferze. W klimacie familijno-towarzyskim, w którym poetka czuje się najlepiej i lubi najbardziej, stąd, zachwycona widokiem bliskich jej sercu czytelników, nie mogła powitać ich inaczej, jak głębokim westchnieniem: „Boże, jak ja kocham ludzi!”
Książkę otwiera wiersz poświęcony matce, w którym autorka opisuje jej urodę i pracowitość, spolegliwość i cichą, spokojną kobiecą naturę. Kolejne liryki Dom, Ulica, Dawna Zielona Góra czy Dawno w Zielonej Górze nawiązują do wspomnień z okresu dzieciństwa i młodości, do lat szkolnych i czasu beztroski spędzonego na ulicy Jeleniej w Zielonej Górze, gdzie poetka się wychowała i dorastała. W wierszu Dom czytamy:
Chałupa na Jeleniej pod trzynastką
Mieściła w sobie niedostatki
Tamtych lat
[…]
Okno z widokiem
Na przydomowy ogródek
W którym ojciec hodował króliki
Często zachodziło parą
Szmer, gwar miejskich ulic i jeżdżących dorożek oraz liczne rekwizyty w postaci szafy, stołu, łoża, ławeczki, kanapy, garnków, pieca, gąsiora z winem, kotła do prania, przydomowego ogródka, hodowlanych zwierząt i wysokich drzew – orzechów i topoli wypełniają karty poetyckie Katarzyny Jarosz-Rabiej. Poetka pisze:
Pamiętam plumkające w gąsiorze wino
Wielkie łóżko ze śpiącą w nim szóstką dzieci
Szafę na ubrania i okrągły stół
Przy którym odrabiałam lekcje
Słyszę jeszcze stukot końskich kopyt
Wspominam dorożki z kimającymi na koźle
Dorożkarzami wożącymi do chrztu moje siostry i braci
Krzątającą się wokół chałupy matkę
(wiersz Dom)
Powroty do dzieciństwa i okresu lat szkolnych, wspomnienia domu, rodziców i rodzeństwa, to częsty motyw w wierszach zielonogórskiej poetki. W utworze Dawno w Zielonej Górze mówi:
Dzieciństwo beztroskie
Zawdzięczamy tobie Matko
Jeszcze na Jeleniej pod trzynastym
Po nocach ślęczałaś dłubiąc igłą
[…]
Opowiadałaś bajki na dobranoc
Klęczałaś przed świętym obrazkiem
Mówiliśmy na głos „Ojcze nasz…”
Mieliśmy spokojne sny
[…]
Byliśmy ubodzy ale z zasadami
W HONOR AMBICJĘ SKROMNOŚĆ
Wyposażył nas ojciec
Rodzinny gród Bachusa poetka wspomina jako „małe, poniemieckie miasteczko” pełne winnic i ogrodów, uliczek i podwórek. Jawi się on jej jako miejsce idylliczne, bajeczne i natchnione. Swoją Itakę w wierszu Dawna Zielona Góra wspomina następująco:
Miasto winnic
Domków wrośniętych w ziemię
Ogrodów
Uliczek i ulic po których turkotały dorożki
Podwórek
Ludzi z różnych stron kraju i świata
Kościołów sklepików sąsiadów zwierząt
W tym cudownym miejscu zaraz po wojnie
Osiedlili się moi rodzice
Ukochane, winniczne miasto to przeważnie kilka ulic, gdzie toczyło się młodzieńcze życie poetki, jak Jelenia, Krakusa, Lisia, Zamkowa, Srebrna Góra, Chopin, Aleja Niepodległości, plac Słowiański i miejsca tak bliskie jej sercu, jak deptak, winnice, stary rynek wokół ratusza. Ale miasto to nie tylko jego magiczna urbanistyka i położenie, świąteczny nastrój Winobrania, ale przede wszystkim ludzie, którzy je przez lata tworzyli, wpływając twórczo na jego klimat, rozwój i kulturę. Stąd tak wiele znanych osób przewija się przez karty poetyckie tomu Zmyślone miasto. Odnaleźć tu można wielu wybitnych i ongiś cenionych zielonogórzan, jak malarzy Klema Felchnerowskiego, Hilarego Gwizdałę i Stefana Słockiego, redaktorów miejscowej gazety Henryka Ankiewicza i Halinę Ańską, poetkę Annę Tokarską, pisarza Janusza Koniusza, muzealnika Jana Muszyńskiego, redaktora radiowego Tomasza Florkowskiego, reżysera operowego Ryszarda Peryta, proboszcza Kazimierza Michalskiego, fotografa i reżysera Wiesława Hudona, szambelana i publicystę Zdzisława Piotrowskiego czy wspomnianych wcześniej – literata Mieczysława Warszawskiego i aktora Lubuskiego Teatru Zdzisława Grudnia.
Ludzi kultury autorka wspomina, wracając pamięcią do miejsc z nimi kojarzonych, np. deptaka wokół ratusza, baru Niger czy budynku muzeum, gdzie ich często spotykała. W wierszu W jesiennej zadumie osamotniony podmiot żali się na ich brak i uskarża, że już odeszli do wieczności:
Teraz idą za mną oba za nogą
Przez ulice Zielonej Góry…
Mijamy deptak
Wleczemy się przez Podgórną
Nie wiem tylko dlaczego
Robi mi się coraz smutniej
A tusz z rzęs
Rozmazuje mi się pod oczami
Funeralno-wspomnieniowy ton pobrzmiewa jeszcze w wielu miejsca poezji Katarzyny Jarosz-Rabiej, która przywołuje pamięć babci, ojca, matki, braci czy zmarłych przyjaciół. Motyw przemijania i odchodzenia ludzi i rzeczy w niepamięć poetka chce zatrzymać jak najdłużej, stąd w jej wierszach pojawia się mnóstwo retrospektywnych wątków i reminiscencji z przeszłości. Ewokacja czasu minionego, komemoracja, wskrzeszanie zdarzeń utkwionych w pamięci wybrzmiewają echem melancholii i sentymentu, i jeśli nie mówią wprost, to zwykle są podszyte niemal w każdym tekście Zmyślonego miasta.
Obrachunek z przeszłością, tęsknota za czasem minionym, szkolną ławką i podwórkiem to również moment na przywołanie znajomych, koleżanek i kolegów z jednej klasy, ze szkoły, ze wspólnej ulicy, jak jazzowej śpiewaczki Urszuli Dudziak czy cyganologa i etnografa Adama Bartosza oraz tych, co już nie żyją – zasłużonych dla polskiej kultury artystów: Peryta i Hudona. Ale to też czas na zatrzymanie się, zastanowienie, na spojrzenie wstecz, ale i we własną przyszłość, coraz bliższą ziemskiego kresu. A sprzyjają temu nastrojowe, poetyckie obrazy nadchodzącego wieczoru, deszczu, jesiennej zadumy, zimowego spaceru, które kreśli poetka. W utworze Czwartki lubuskie poetka przywołuje literackie spotkania i pisarzy, snując żałosną myśl:
Jakoś mi smutno w ten czwartek…
Czuję przejmującą samotność
Wyczekując tych
Którzy nigdy tutaj nie przyjdą
Miejsce w którym było nam dobrze
W wierszu Pod wieczór podmiot wyznaje:
Zanim ułożę się do snu
Zmówię „zdrowaśkę” za tych
Których już nie spotkam
Na schodach
Ani w żadnym miejscu Zielonej Góry
Którą tak kocham…
Z kolei w tekście zatytułowanym Angielskie wyjście rozpamiętuje przyjaciół, z którymi razem się bawiła, śmiała, cieszyła, a teraz co kilka lat żegna kogoś, towarzysząc mu w ostatniej drodze, wyrażając zarazem nadzieję na ich „odnalezienie w lepszym świecie”. Poetka konstatuje:
Marzę by żyć jak najdłużej
Wracając z pogrzebów
Bliskich
Będę lepsza – powtarzam w duchu
Czasem się spełniają przyrzeczenia
Czasem…
Życie toczy się
Świat zaczyna się co dzień
Od nowa…
W zamykającym tom wierszu Kiedyś autorka, przeczuwając własny koniec ziemskiej peregrynacji, opisuje swoją teraźniejszość wypełnioną rozpaczliwą pustką po zmarłych, przekornie zastanawia się nad śmiercią, która nieuchronnie, lecz wcale nie złowieszczo, zbliża się co dnia:
Kiedyś może nawet niedługo
Będę musiała stąd odejść
Z tych ulic zielonych
Opuścić winne wzgórza
W niepamięć posłać
Dawnych ukochanych
Smutek znienacka
Osacza mój pokój
Pusty
Choć cały od wspomnień
[…]
Po mnie też kiedyś może
Niebo się rozpłacze
Ostatni zbiorek liryków Katarzyny Jarosz-Rabiej czyta się płynnie, poprzez nagromadzoną retrospekcję spaceruje się wraz z poetką po ulicach jej rodzinnego miasta i odszukuje bliskich jej osób lub miejsc. Język poetycki nie jest wyszukany, nie ma tu mgławic metafor, epitetów, przenośni czy niedwuznacznych symboli i odwołań. Poetka pisze dosłownie, serdecznie, od serca, realistycznie, nazywa rzeczy po imieniu. W swoim poetyckim obrazowaniu jest do bólu szczera, ale i łagodna, co zaświadcza o prawdziwości jej uczuć i intencji.
Robert Rudiak