Żeby rodzina nie zgasła… – o hybrydowym dramacie Jolanty Fainstein Balony

Obrazek przedstawia napis Recenzje i omówienia

Żeby rodzina nie zgasła…

– o hybrydowym dramacie Jolanty Fainstein Balony

Jolanta Fainstein, Balony, Książnica Podlaska im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku, Białystok 2025, [68] s.

Zwyczajny dzień, poranek, czułe rozmowy, żarty, śniadanie i wymarsz do codziennych obowiązków – taki jest początek. Łagodny, mruga jak iskierka do czytelnika, któremu chce opowiedzieć bajkę…

Zgrana drużyna

Poznajemy rodzinę. Mama – promotorka zdrowego odżywiania i ćwiczeń, z ozdobną spinką w kształcie pawiego ogona we włosach marzy o fermie pawi. Tata ubrany w koszulę w cyfry, liczy, oblicza, odmierza, musztruje: „Ogłaszam zbiórkę przy drzwiach. Do dwóch odlicz!”[1]. Dziecko, około 10 lat, pieszczotliwie nazywane „Żabcią”, doświadcza w relacjach z rodzicami rozmów, śmiechu, czułych gestów, takich jak próby pocałowania jego stópek, łaskotki czy przytulenie. Rodzina wspólnie spędza czas, uczy się, gra w gry ruchowe, układa puzzle. Rodzice i dziecko tworzą zgraną drużynę – wspólnotę, połączoną bezpieczną, stabilną więzią. Panują tu charakterystyczne zasady i komunikacja. Czas przyjrzeć się im bliżej.

„Kłótniny”, czyli o komunikacji

Dialogi rodziców zbudowane zostały tak, aby uchwycić sztampy, odtwarzane bez większego namysłu schematy. Dominują w nich komunikaty „ty”, nadmierne uogólnienia poprzez formy typu „zawsze”, „nigdy”, wzajemne obwinianie się, krzywdzące porównania i oceny. Dzięki refrenom, powtórzeniom, powstaje efekt echa. Rozmowy są właściwie bez treści, konkretnego tematu, oparte na wzajemnych pretensjach zamiast mówienia o potrzebach i uczuciach, skoncentrowane na szukaniu winnego, a nie rozwiązań.

Towarzyszy im charakterystyczna komunikacja niewerbalna, ujęta w didaskaliach: wymachiwanie rękami, nerwowe chodzenie po pokoju. Kroki i gesty dziecko widzi jako poruszające się cienie, odbijające się na ścianach, słyszy też podniesione głosy. I to wszystko kładzie się cieniem… „Kłótniny” – nazwa z wymownym przyrostkiem – kłębią się w głowie dziecka, które wierszuje:

Kłótnie, kłótniny,
Znów to samo…
Pyk! I nie ma rodziny…

Chciałoby się westchnąć: „Cyt, iskierka zgasła…”. Jednak na szczęście kurtyna w tym momencie nie opada i kiedy lęki zostają oswojone, a szczere, ale spokojne rozmowy o uczuciach podjęte, znowu można grać w Twistera. I nie trzeba czekać na wybuch, a z balona emocji i dystansu można bez hałasu spuścić powietrze i znowu być razem, blisko.

Zabałaganieni czy sensoryczni?

Zanim nadejdzie happy end, emocje czynią w głowie – i nie tylko – spore zamieszanie. Dziecko ma poczucie winy, boi się, że rodzice kłócą się z jego powodu. „Balonowy” dystans, nadęcie, naburmuszenie rodziców nie pozwalają im zachować porządku, spokoju: „Tylko przewracacie rzeczy, robicie bałagan w domu i w mojej głowie”; „Macie dłonie, ale ich nie używacie. Nie macie dotyku”. Rodzice, między którymi powstaje atmosfera napięcia, przestają przytulać dziecko, układać z nim puzzle. Napompowani nie potrafią być sensoryczni.

Gdy rodzice się kłócą, dziecko cierpi z powodu bólu brzucha, mamę boli głowa, tatę serce. Przeciwwagą dla takiej somatyzacji stają się szczerość i płacz dziecka, które uwalniają smutek, złość i emocjonalną „opuchliznę”. Rodzina odzyskuje sprawność, dotyk, ruch i radość życia, a szare myśli i mrok nocy zamieniają się w kolory jak w dziecięcej rymowance o pawiu:

[…]
Czy pióra twe rozświetlą ukrytą drogę w mroku?
Czy oczka na twych piórkach ujrzą prawdę świata?
Czy miłość, co uskrzydla – u pawi jest skrzydlata?

Wmyślanie się w dziecko i dorosłych

Jak zauważają znawczyni teatru Marzanna Wiśniewska oraz badacz antropologii literatury i dzieciństwa Maciej Wróblewski:

[…] widowisko teatralne niesie w sobie kulturową i psychospołeczną energię pomocną w kiełznaniu lęków, interpersonalnych konfliktów, burzących psychofizyczną równowagę wewnętrznych napięć. Oczywiście, teatr nie jest remedium na ponowoczesne bolączki dzieci i dorosłych, ale na pewno pomaga uporządkować rozchwianą rzeczywistość i choć na chwilę nadać „płynnej ponowoczesności” formę przejrzystej struktury[2].

Autorka Balonów mentalizuje uczucia zarówno dziecka, jak i – dzięki wspomnianym już np. sztampowym kłótniom – rodziców. Potrafi „wmyślać się” w te postacie, empatycznie i rozumiejąco rozpisuje świat ludzkich emocji na sceny. Ten przekaz wspomagają koncepcje scenograficzna i muzyczna, odpowiadające wydarzeniom, np. kolorystyka czy „łagodna kakofonia dźwięków wydawanych przez ryby, koniki morskie, fale, bąbelki powietrza unoszące się ku powierzchni”. W ten sposób:

[…] sztuka teatralna pozwala uczestnikowi widowiska na uchwycenie prawd niekiedy ledwie przeczuwalnych. Nieprzypadkowo starożytna idea katharsis zasadzała się na rozpoznaniu między sytuacją sceniczną a własną, na prowadzącej od uczucia lęku i trwogi identyfikacji z bohaterem, a ostatecznie na oczyszczaniu się z negatywnych emocji[3].

Dramat hybrydowy

Jolanta Fainstein sięga po estetykę hybrydową. Łączy w Balonach plan żywy i plan lalkowy, realistyczną przestrzeń domową i abstrakcyjną przestrzeń wodną. Problemy realne i bliskie młodemu człowiekowi zestawione zostały ze światem baśni i przyrody.

Gdy pewnej nocy dziecko wpada do kałuży swoich łez, spotyka postacie, które uosabiają problemy, ale też znajdują ich rozwiązania. Strach na wróble czuje się fizycznie i emocjonalnie odrzucony przez tych, którzy się go boją. Uczuciowa chmura miewa w sobie dużo złości. Meduza cierpi z powodu poczucia winy. Brzydkie Kaczątko mówi o swoim przeżywaniu opuszczenia, samotności. Następuje tu wymiana – świat realny i abstrakcyjny wzajemnie sobie pomagają. Ten drugi podpowiada: poznać, oswoić swoje uczucia, nie obwiniać się, rozmawiać: „Szczerość to podstawa”, uwalniać emocje jak… krople deszczu.

Hybrydowy charakter dramatu odzwierciedla się także w dziecięcej kreatywności – w wierszykach, które występują obok fragmentów nierymowanych, choć również rytmicznych. Ta „mowa wierszowana, zrytmizowana zdaje się być swoistym znakiem umowności zdarzeń, co zresztą przypisuje się w ogóle sztuce teatralnej”[4].

*

Ilustrowany przez Katarzynę Śmigielską i wydany przez Książnicę Podlaską im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku utwór z serii „Bajkowa Książniczka” był już prezentowany w formie czytania performatywnego w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Zielonej Górze. Twórczyni Balonów jest też autorką dramatów dla dorosłych: Mama ma szorstkie ręce, Dybuki Zjem babie lato. Wyróżniana w konkursach, publikuje również wiersze i nie tylko.

Tym razem adresatem dramatu jest przede wszystkim młodsza część widowni, choć odnajdą się w nim zapewne także dorośli. Tekst można czytać wspólnie, rodzinnie, z podziałem na role. Ważną funkcję w koncepcji dramatu pełnią lalki, które są częstym elementem polskich spektakli dla dzieci i młodzieży. Co ciekawe:

Teoria teatru adresowanego do dziecka nawiązuje do różnych dziedzin: pedagogiki, psychologii, socjologii sztuki czy teorii teatru w ogóle, ale ostatecznie nie stworzono jeszcze jakichś zwartych koncepcji, które mogłyby być odniesieniem dla twórców teatru dla dzieci, jego krytyków, teoretyków, a także samych odbiorców. Istotnym bowiem wyróżnikiem jest tu adresat artystycznych działań, czyli dziecko[5].

Katarzyna Krysińska

 


[1]  Wszystkie cytaty z omawianego utworu Jolanty Fainstein pochodzą z wydania: J. Fainstein, Balony, Białystok 2025.

[2]  M. Wiśniewska, M. Wróblewski, Teatr dla małego i młodego widza. Zarys problematyki, [w:] Teatr i dramat dla dzieci i młodzieży, pod red. M. Wróblewskiego, Toruń 2016, s. 16-17.

[3]  J. Kaniewski, Zapomniany język? O roli wypowiedzi teatralnej w dyskursie tożsamościowym. Na materiale projektu „Laboratorium Teatralne”, [w:] Teatr i dramat…, s. 53.

[4]  K. Koziołek, M. Wójcik-Dudek, Dziecko w teatrze, [w:] Literatura dla dzieci i młodzieży (po roku 1980), t. 2, red. K. Heska-Kwaśniewicz, Katowice 2009, s. 19, cyt. za: V. Wróblewska, Dramat dla dzieci folklorem podszyty, [w:] Teatr i dramat…, s. 2018.

[5]  E. Tomaszewska, Odnaleźć siebie. O teatrze dla dzieci i młodzieży, [w:] Teatr i dramat…, s. 24.