Zapiski

Czesław Sobkowiak

Zapiski

Minął

Dzień minął. Spokojny, słoneczny. Niczego nie zabrakło. Byłem w Bibliotece. Z Mirką chwilę omawiałem zarys spotkania literackiego, które już za kilka dni. Potem praca w ogrodzie. I zmęczenie. Wieczór. Łąki umajone. Czasem jeszcze udaje się mimo późnej godziny coś napisać. Ale dzisiaj akurat nic. Tyle w największym skrócie.

Czas

Jaki to jest czas, w którym żyjemy niby jak zawsze, w tym samym rytmie. Jednak jak nigdy wcześniej widać, że żyjemy w czasie dramatycznej zmiany. Wielkiej zmiany. Moce techniczne zostały w tym celu uruchomione w potężnej skali. Zjawiska społeczne nagromadzają się. Skutkują problemami. Z powodu obecnie wszczynanych wojen i tych, które zapewne są w wielu miejscach na świecie przygotowywane, masy młodych ludzi, nie tylko młodych, kierowane są na pola wojenne. I giną. Ginie cywilizacja, jaką znaliśmy, w miarę w ostatnich dekadach stabilna, uporządkowana. Mieliśmy nadzieje na budowanie, dobre budowanie cywilizacji, a nastał niepokój. Wielki w nim znak zapytania. Sztuka poddaje się jego presji, więc nie daje odpowiedzi. Albo są tylko cząstkowe, bo jakie inne mogą być? To trudne zagadnienia. Porozmawiajmy jednak o kwiatach, które są o tej porze, to zdecydowanie coś lepszego dla duszy. Idzie zapach akacji, lip, bzów. Konwalii.

Kobieta

Wcześnie rano. Gdy jeszcze pustawe ulice. Cicho. Szarawo. I pierwsze auta w ruchu. W cieniu plastikowej wiaty, na ławce przystanku autobusowego kobieta. Jej postać w cieniu. Tkwi w nim sama, samotnie. Nikogo obok. Twarz niezbyt widoczna. Ubrana bardzo powszednio. Jakaś skurczona, jakby jej myśli i ciało przenikała szarość. Zobaczyłem. I przemknął mi przez głowę jej obraz.

Boli

Boli mnie każda trudna sprawa, która zdarza się w Polsce. Tak jak obecnie, z sędzią zbiegłym na Białoruś. I inne tego typu sprawy w wewnętrznej polityce. Ktoś z premedytacją działa na rzecz wyizolowania nas ze wspólnoty europejskiej. Stawka jest wielka. W takich sytuacjach trzeba być silnym. Jeszcze bardziej wytrwałym. I odpowiedzialnym za słowa i czyny.

Michałek

Michałek nagle pyta, dlaczego dziadek lubi ogród. Dobre pytanie kilkuletniego chłopca świadczy o żywej dziecięcej obserwacji, która już nie jest wcale taka dziecięca. Bo rzeczywiście lubię ogród. Wiele mam temu Michałkowi do objaśniania ważnych rzeczy ze świata roślin. Michałek lubi rośliny oglądać.

Wiersze Ireny Dowgielewicz

Z zapałem czytam wiersze Ireny Dowgielewicz. Teraz przykładam do nich większą wagę niż sporo lat temu. I piszę kilka słów o zbiorze Milczenia słuchajcie. Już minęła północ, ciągle coś dodaję, wypisuję cytaty z wierszy. Ta poezja ma piękną wykładnię filozoficzną. Gloryfikuje zwyczajność. Jakież w niej bogactwo językowe, jaka wielość odniesień do rzeczywistości realnej, własnej biograficznej, prywatnych sytuacji, skojarzeń, refleksji egzystencjalnych, metafizycznych. Jaka piękna odsłona wnętrza podmiotu. Zgoda na przemijanie, umiejętność cenienia rzeczy drobnych, żeby nie powiedzieć znikomych, ale ważnych. Są one bowiem fundamentem życia. Dobrze, że te utwory po latach zostały przypomniane. Wszystkie razem.

Żarówki

Widzę żarówki czerwone, niebieskie i zielone. Są umocowane pod daszkiem domku na ogrodowej działce M. To poletko jest dla niej chyba małą arkadią, z codziennego zmęczenia, ale i z okropności świata, które wypełniają globalną sferę publiczną. Celem tych żarówek jest od czasu do czasu zaświecić wieczorem, dodawać klimatu, nastroju i przynajmniej po części czynić mrok bajecznym. Można w ciszy kontemplować ciszę. Zarazem więc żyć innym życiem. Co znaczy, że świat może wydać się nieco lepszy i łagodniejszy, niż jest. Tak, potrzebne są jakieś złudzenia, złagodnienia, pozytywne nastroje, gdy roją się zagrożenia, dwuznaczności i gdy wychodzą teraz na jaw niewyobrażalne wręcz rozpasane nadużycia w sferze finansów naszego kraju, których dokonywali na wielką skalę ludzie minionej władzy. Obudziłem się. Wydawało mi się, że już blisko ranek, a to dopiero regularna północ. Może i dobrze. Mam więc trochę nocnego czasu na swoje rozmyślania o tym, że coraz więcej bezładu gorliwie wprowadzają w nasze życie różne ciemne siły. Których celem jest pomnażanie lęku. Chaosu. Ale świeci na biurku żarówka w lampce. I na ekranie widzę działkę M.

Ogród

Pracuję. Praca w ogrodzie to nie zabawa. Kiedy porządkuję ziemię z zielska, z trawiastej darni i wykopuję korzenie perzu, pokrzyw lub skrzypu, to raz po raz myślę o tym, że sprawiam jakiś podstawowy kłopot nie tylko roślinom, np. mleczom, ale i różnym małym istotom. Które układały na tym obszarze odpowiednie warunki do swojego życia.

Szedłem

Szedłem od strony ulicy Wandy w stronę Biblioteki Norwida. Zatrzymałem się przed przejściem, gdyż świeciły czerwone światła. W pewnej chwili na sygnale pędziło policyjne auto, a zaraz potem mknął ciężki, masywny pojazd straży pożarnej. Dramatyczność jakiejś, przecież mi nieznanej, sytuacji przeniknęła mnie do głębi. Gdzieś ludzie znaleźli się w dużym niebezpieczeństwie. Ale jeszcze istnieje możliwość, by temu zaradzić. Dopóki tak będzie, to możemy mieć pewność, że zagrożenia zostaną opanowane.

Niebieski

Odnotowuję. Podobała mi się wystawa malarstwa Adama Bagińskiego w Pro Arte, która miała miejsce na przełomie marca i kwietnia. Niezbyt duża, ale wymowna. Pokazał artysta swoje ostatnio namalowane płótna, dużego formatu, w tonacjach wszelkiego rodzaju błękitu. Zawieszone na ścianie jeden przy drugim, nasycały przestrzeń aurą niebieskości. Gdy jeszcze salon był pusty, bo przyszedłem nieco wcześniej, to natychmiast to do mnie dotarło. Miałem wrażenie, dobre wrażenie, że oddycham niebieskim powietrzem. Jakbym znalazł się w innej rzeczywistości. Zresztą. Taka przecież jest rzeczywistość sztuki. Inna. Trochę, a nawet znacząco inna niż bieżąca, pogmatwana, niejasna realność. Zdarzył się Bagińskiemu taki niebieski okres. Wtajemniczenie po wielu latach uprawiania sztuki w bardzo rozpoznawalnym stylu, w którym zmaga się z uniwersum istnienia.