„Zanim przyjdzie ukojenie”
Zmagania w wierszach Anety Długołęckiej z tomu Pierwszy tatuaż
Aneta Długołęcka, Pierwszy tatuaż, Związek Literatów Polskich Oddział w Gorzowie Wielkopolskim, Gorzów Wielkopolski 2024, 56 s.
Świat zamknął się tu w chorobie… Pierwszy tatuaż[1] Anety Długołęckiej wpisuje się w nurt współczesnej poezji kobiet dotykającej tego niepoetyckiego tematu. Nawiązują do niego w zróżnicowany sposób – by wspomnieć tylko kilka wyrazistych przykładów – Anna Świrszczyńska, Halina Poświatowska, Ewa Lipska, a także autorka lubuska: Beata Patrycja Klary-Stachowiak, redaktorka tomiku[2]. Artystycznym świadectwem zmagań z nowotworem jest też zbiór poznańskiej twórczyni Emilii Waśniowskiej Nie obrażam się na Boga[3], której inny z tomików zwraca uwagę znaczącym tytułem Oswajam strach[4].
U Anety Długołęckiej oswajanie strachu przekształca się – jak zauważa sama autorka – w „oswajanie raka”: „rozmawiam z nim po nocach/ trzeba się poznać” (mówi się o oswajaniu strachu). Nowotwór staje się upersonifikowanym bohaterem wierszy: nie tylko dwuznacznie „złośliwy”, ale też „wzburzony” (mówi się o oswajaniu strachu), zachłanny: „jak fala chce zabrać wszystko” (mówi się o oswajaniu strachu), rywalizujący z człowiekiem w wyścigu z nierównego startu i bez ustalonych reguł (gotowi?), zjadający marzenia (wyhodowałam pasożyta).
Relacja z nowotworem to jeden z wielu aspektów szczególnego funkcjonowania podmiotu lirycznego, który doświadcza choroby. Oprócz figury pacjenta ważna jest tu charakterystyczna przestrzeń i „medyczne” sytuacje.
„Z tykającą bombą”
Chora ujawnia swoje relacje z rakiem – „tykającą bombą”, ale także z Bogiem, bliskimi (mamą i tatą), innymi ludźmi, których spotyka, z medycznym personelem oraz z samą sobą. „Wybawicielem” jest tu raczej lekarz (np. saper – chirurg), nie Bóg, z którym „już […] nie po drodze”. Pacjentka przyznaje się do niewiary (na pogrzeby chodzę częściej), jednak element nadziei wnoszą choćby pielęgniarki – kobiety, które łączy z podmiotem lirycznym „chemia silna jak niejedno uczucie” (p. Agnieszka). Niemożność modlitwy, ale także początkowa trudność w proszeniu o pomoc czy o zrozumienie innych ludzi wydają się raczej wyrokiem niż wyborem, podsumowanym gorzkimi słowami: „zdrowy chorego nie zrozumie/ tego nawet chory nie rozumie” (nie jestem terrorystką).
Podmiot liryczny „krzyczy do wewnątrz” (krzyczę do wewnątrz), nie wierzy w zrozumienie, nie chce pocieszenia. Samej sobie zdaje się odmawiać czułości i zgody na strach, żal, złość czy smutek, a przynajmniej próbuje ukryć je przed wzrokiem bliskich (nie będę przy tobie płakać) – „za ciemnymi okularami” (krzyczę do wewnątrz) kryje „smutek w oczach” (szybkie golenie u fryzjera) i huśtawkę emocji, w obawie przed oceną (humor ciągle skacze). Wraz z urodzinowym tortem „przełyka gorzkie myśli” (kolejny rok zaliczony).
Dojmujący jest tu ból, który każe „zaciskać zęby” (czekam na wyrok) i pięści. To „ból brzucha” (dwie chemie), „ból całego ciała/ jakby ciężka grypa” (po zmianie menu) – fizyczny, dosłowny, silny, paradoksalnie przypominający: „żyję” (ból przypomina). To także promieniujący ból wspomnień – „może fantom/ jak po obcięciu ręki” (nie ma już nic). Pomimo „bólu powszedniego” (skończyło się życie w biegu) chora chce żyć, choć nie jest to raczej pragnienie płynące z akceptacji, lecz buntu. Przed walką z rakiem i osaczającym strachem podmiot liryczny uzbraja się w szorstkość: „Człowiek to tylko głupie zwierzę” (skończyło się życie w biegu), „pseudo-kobieta”, „jeszcze bardziej płaska” (znowu odwiedziła mnie) i „obca” (rano wstaję ze słowami) – wyrazi poetka dręczący niepokój. Tylko nieśmiało przebija nadzieja na przyjmujące spojrzenie na siebie: „może kiedyś spojrzę w lustro/ i nie ucieknę” (rysuje dwa kółka) i subtelna obietnica: „przyjdzie ukojenie” (szybkie golenie u fryzjera), jak w wierszu już niedługo spadnie:
już niedługo spadnie
kamień z serca
przestanie uwierać przy leżeniu
nie mieścić się w staniku
silikon wypełni dziurę
pierś będzie miękka
prawie normalna
tylko w lustrze
powracać będą wspomnienia.
„Sterylne otoczenie”
Drugim ważnym wątkiem poezji Anety Długołęckiej z debiutanckiego tomiku jest charakterystyczna przestrzeń, w której dokonuje się chorowanie: szpital i pomieszczenia lekarskie oraz dom. Miejsca te znajdują się w opozycji do tego, co zewnętrzne, żywe, pełne zieleni:
marzę o ławce
pod oknem
wystawionej na promienie
z widokiem na wiosnę
zieleń zalecana na uspokojenie
marzę o ruchu
nogi rower auto
wszystko pożądane
byle przed siebie
do przodu
w końcu ruch to zdrowie
(marzę o ławce).
Z zielenią natury kontrastuje tu „sterylność”, bezbarwność: „białe ściany przesiąknięte bólem/ strachem oczekiwań” (białe ściany przesiąknięte).
Okazuje się, że istnieje przestrzeń charakterystyczna dla choroby – „nowe ścieżki” (jedna chwila), nowe miejsca, inne niż w marzeniach (wyhodowałam pasożyta). Jest wśród nich szpital, są sale i korytarze z wyszorowaną podłogą, „wypełnione pomocnymi dłońmi (białe ściany przesiąknięte bólem), w tym Oddział Chirurgii Onkologicznej (pierwszy dzień na OCO* leniwy). Zarówno w szpitalu, jak i w domu szczególną rolę odgrywa łóżko, w którym „poduszka elektryczna to najlepszy przyjaciel” (po zmianie menu). Sen jest tu zaburzony, noce nieprzespane. Choroba panoszy się też w łazience, „która musi być pod ręką” (po zmianie menu), daje o sobie znać w lustrze: obcością (rano wstaję ze słowami; rysuje dwa kółka), niepokojem, smutkiem (szybkie golenie u fryzjera).
Przestrzenią chorowania jest także droga: „wożenie” przez tatę, zapewne np. na badania lekarskie (nie będę przy tobie płakać), wizyty u fryzjera (szybkie golenie u fryzjera), przejazdy na radioterapię:
[…]
z punktu A do punktu B
pierwszy to miejsce azylu
i codziennych zmagań
drugi daje szansę na jutro
razi promieniami porakowy stan
[…]
(ostatnio specjalizuję się w przejazdach).
Ważną cechą wierszy Długołęckiej jest poczucie wyobcowania:
miał być czepek
do ochrony włosów
koronawirus zabrał możliwość
jedyne towarzystwo przy chemii
to maseczka i rękawiczki
uśmiech widoczny tylko w oczach
z nikim się nie spotykam
trzeba siedzieć w domu lub szpitalu
zasłużony obiad w restauracji
nie jest możliwy
ani ciastko na pocieszenie w kawiarni
(miał być czepek).
Jak zauważa Joanna Grądziel-Wójcik: „Wiersze szpitalne rysują zwykle przestrzeń otwarcie nieprzyjazną i wyobcowującą […]. Równocześnie – nacechowaną, nieobojętną, zmuszającą bohaterki do przewartościowań własnego życia i stawiania pytań o wciąż umykający, nieczytelny sens, nawet jeśli miałyby pozostać bez odpowiedzi […]”[5]. Co więcej: „Wchodząc w świat wierszy szpitalnych, wkraczamy nieuchronnie w strefę przejściową – dosłownie i metaforycznie – między życiem a śmiercią, bytem a nieistnieniem, codziennością a jej zaprzeczeniem, psyche a somą, indywidualnym a uniwersalnym, lecz także między życiem a literaturą, przeżyciem (bólu, strachu, samotności) a jego wyrażalnością, chwilowością a utrwalającym ją zapisem”[6]. Przyglądając się przestrzeni w wierszach Anety Długołęckiej, warto także powtórzyć za badaczką doświadczenia szpitala w kobiecej twórczości, że: „Do szczególnie naznaczonych […] miejsc w szpitalu, wpisujących w doświadczenia osobiste poetek i prowokujących do pytań o sens i tożsamość, należą z pewnością szpitalne korytarze i okna, a także sala operacyjna, prowadząca w głąb ciała”[7].
„Pierwsza runda”
Trzeci motyw wierszy Anety Długołęckiej to zmagania z rakiem, walka, charakterystyczne sytuacje, badania, zabiegi medyczne. Poetka przywołuje pobieranie krwi z „bawiących się w chowanego” żył (połowa cyklu) i wkłucia, kroplówki, wlewy chemii, skoki leukocytów, huśtawkę nastrojów, wypadanie i golenie włosów, ból brzucha, leczenie bakterii, mdłości, zgagę, ból całego ciała, badania USG, rezonans magnetyczny, radioterapię. Mowa tu także o zdjęciach i malowaniu „kropkowych tatuaży”. Podmiot liryczny przyznaje:
[…]
lepiej się czuję jako obserwator
teraz leżę
i pozwalam naciskać spust
dobrze że uśmiech niepotrzebny
na zawołanie słabo wychodzi
aparat strzela w jedną stronę
na okaleczoną pierś
nikt nie patrzy
na zastygłą twarz
(w ciągu ostatnich dni).
Ważnym elementem walki z rakiem jest w tomiku „rozcinanie” i „naprawianie” na bloku operacyjnym Oddziału Chirurgii Onkologicznej. Jego wyobrażenie przynosi już wiersz na piersi noszę ładunek:
[…]
saper umówiony
pewny swej wiedzy i umiejętności
potnie klatkę
wyciągnie
zostanie pustka ziejąca strachem.
Wątek operacji, zabiegu pełni szczególną funkcję. „Sytuacja fizyczna na stole operacyjnym okazuje się egzystencjalną, czasem też metafizyczną lub religijną”[8]. Podobnemu celowi służą w wierszach lubuskiej debiutantki metafory tekstylne i poetyckie wykorzystanie właściwości ubioru: „w białej koszuli jak suknia panny młodej” (od rana gulgocze pusty brzuch), „zmienić białą sukienkę/ na codzienne ciuchy” (ból przypomina). Pisze o tym Grażyna Bokszańska, według której: „Ubiór […] posiada zdolność przenoszenia uwagi […] w świat idei, wartości, stanów emocjonalnych, przeżyć i poglądów. Staje się znakiem i na tej zasadzie odsyła do przedmiotów i stanów innych niż on sam”[9].
Ważne także, że: „W geście otwarcia ciała, dokonującym się często za pomocą specjalistycznego języka, zostaje przywołana opozycja między tym, co zewnętrzne i powierzchowne, a odsłoniętym (ponieważ pozbawionym kulturowej osłony) wnętrzem, uznanym za bardziej wartościowe i autentyczne”[10]. Mastektomii towarzyszy w tomiku Długołęckiej rekonstrukcja usuniętego gruczołu. Związany z protezą – sztuczną, silikonową piersią tytułowy „tatuaż” zarazem coś odsłania i zakrywa. Jest znakiem, który odsyła do historii choroby, do przeżytego doświadczenia. W wierszach lubuskiej poetki jest „rysunkiem straty”, a zatem formą zmiany ciała, ale także formą osobistej ekspresji i elementem kulturowym, pewnego rodzaju wyrazem przynależności do określonej grupy społecznej: kobiet, które doświadczyły choroby nowotworowej, zwłaszcza raka piersi. W ten sposób „pierwszy tatuaż” staje się znakiem „pierwszej rundy”, walki, zmagań i pytań o sens, a także niepokoju i wciąż żywej pamięci – „zanim przyjdzie ukojenie”…
Katarzyna Krysińska
[1] A. Długołęcka, Pierwszy tatuaż, Gorzów Wielkopolski 2024.
[2] Te oraz wiele innych nazwisk przywołuje Joanna Grądziel-Wójcik w artykule „Na stole operacyjnym”. Doświadczenie szpitala we współczesnej polskiej poezji kobiet, „Anafora” 2016, t. 3, nr 1, s. 39-60.
[3] E. Waśniowska, Nie obrażam się na Boga, Poznań 2004.
[4] Taż, Oswajam strach, Poznań 2001.
[5] J. Grądziel-Wójcik, dz. cyt., s. 45.
[6] Tamże, s. 41.
[7] Tamże, s. 46.
[8] Tamże, s. 51.
[9] G. Bokszańska, Ubiór w teatrze życia społecznego, Łódź 2004, s. 56.
[10] J. Grądziel-Wójcik, Wiersze „podszyte ciałem” w najnowszej poezji kobiet. Appendix, [w:] tejże, Przymiarki do istnienia. Wątki i tematy poezji kobiet XX i XXI wieku, Poznań 2016, s. 50.