Wierszoterapie jako filozofia życia? Patrycja Purgał, Wierszoterapie

Wierszoterapie jako filozofia życia?

Patrycja Purgał, Wierszoterapie, Wydawnictwo Eperons-Ostrogi, Wrocław 2024, 46 s.

Poezja Patrycji Purgał charakteryzuje się tym, że choć silnie opiera się na jej osobistych doświadczeniach, porusza tematy uniwersalne. Na pierwszy rzut oka jest to poezja opisująca doświadczenia wkraczających w wiek dojrzały millenialsów (albo to moja projekcja, od której spróbuję się odbić poniżej): powrót do małych ojczyzn, konieczność odnalezienia się w mieście z jednym teatrem, gdy wcześniej miało się do dyspozycji sceny metropolii. Trudne wybory, pierwsze ćwiczenia z utraty, pożegnania, ale i nowe początki. Zwijanie i rozwijanie się.

Dominujące jest tu poczucie niesprawiedliwości pojawiające się w kontakcie ze światem. Alergia na zło. Psychosomatyczna reakcja na cierpienie i niesprawiedliwość, którą współodczuwamy jako czytelnicy. Życie w obliczu pewnej konieczności, która zawraca cię z pewnych – jak się wydawało – na trwałe wytyczonych torów. Konieczność ta konfrontuje cię z twoją przeszłością i pochodzeniem, ale – co przecież banalne, a prowadzi do niebanalnych konkluzji – patrzysz na to wszystko już innymi oczami. Zmęczonymi i pozbawionymi złudzeń, ale też wyposażonymi w ironię. Wierszoterapie ściskają za gardło, ale często zamiast antycypowanego szlochu (który też się pojawia, ściele się gęsto jak trup w kryminałach) wydobywa się śmiech: śmiech ratujący życie. Ironia jako koło ratunkowe. Opisując cierpienie, Patrycja Purgał potrafi być ironiczna jak Ewa Lipska. Kiedy czytelniczce robi się już naprawdę bardzo smutno, poetka przychodzi z odsieczą w postaci poczucia humoru (Pokrzywka idio(pa)tyczna). „Co miesiąc będzie pani przyjeżdżać na oddział na wlewy dożylne immunoglobulin z wściekłego chomika, które obniżą pani przeciwciała wrażliwości”.

Podstawowym środkiem zaradczym jest pisanie: pisanie, żeby żyć i pisanie mimo dziejącego się życia. „Gdybym miała odwagę, zajmowałabym się tylko pisaniem” (We śnie). Nie sposób nie skojarzyć tego z tym, jak w dziennikach i listach przedstawiał siebie Franz Kafka: „Nie jestem niczym innym jak tylko literaturą, niczym innym być nie mogę i nie chcę”.

Autorka pisze też o tych bardziej dosłownych kołach ratunkowych, których świat nie rzucił tonącym dzieciom. Mówi o swojej nietolerancji na zło, o tym, że nawet przewlekła choroba (ból kręgosłupa, drżenie rąk) nie wykańcza jej tak, jak świadomość istnienia zła w świecie i pewna związana z tym bezradność: „[…] palce mrowieją, pisanie sprawia trudność” (Koniec lata) albo „W pracy uciekam od pracy. W domu uciekam do poezji. W poezji brakuje odpowiedzi. Nie ma mnie ani tu ani tam” (Koniec lata).

W wierszu Zimowy poranek Purgał pisze o poczuciu niesprawiedliwości, skrzywdzonych dzieciach, obozach śmierci, wojnie, łodzi ratunkowej, która jest złudzeniem, oraz rzece, w której nie przybywa dobra: „W pustym pokoju o świcie zarys poduszki na łóżku przypomina łódź ratunkową. Złudzenie trwa tylko moment, gdy oczy dotknięte światłem lampki jeszcze poddają się grze szarości i pozorów. Przez pusty zimny pokój przepływa wysychająca rzeka”.

Muszę tu napisać o skojarzeniu z Poszukiwaczami zła Anne Sexton. „Rodzimy się i to powinno wystarczyć, od tego momentu powinniśmy już sobie radzić, ale trzeba nauczyć się, czym jest zło, czym jest nieludzki człowiek, zobaczyć, jak krew tryska niczym krzyk, trzeba ujrzeć noc zanim zrozumie się, czym jest dzień, trzeba wsłuchać się w zwierzęcy głos i przejść się po krawędzi dachu jak lunatyk, i rzucić jakąś część swojego ciała na pożarcie diabłu” (tłum. Adam Buszek).

Patrycja Purgał często podkreśla, że długo wierzyła w to, że żyjemy i będziemy nadal żyć w czasach „powojennych”, i że ta wiara okazuje się być złudna. W wierszu Światy odzyskane (poemat o pamięci) podnosi dręczącą filozofki i filozofów kwestię, że tego, co jest, mogłoby właściwie nie być, co jest nieuniknioną konsekwencją zadawania

filozoficznego pytania „dlaczego istnieje raczej coś niż nic?” (metafizyczny problem Leibniza). „Czasy kultury Zachodu wiszą na włosku zakrzywionego zegara – jeśli będzie wojna jądrowa nie zdążymy nawet zapłakać. Wyobraźcie sobie, nie będzie ani dymu, ani ognia, tylko jak chciał Buñuel, spojrzenie czyste”.

Światach odzyskanych uwidacznia charakterystyczne dla takich twórczyń jak choćby Julia Hartwig przywiązanie do pewnej ciągłości, trwałości kultury, spuścizny, o którą trzeba się troszczyć, znaków i symboli służących nam do komunikacji. Klasycyzm. Pobrzmiewają tu echa Odwiedzin Hartwig, poematu z 1946 roku opisującego zniszczoną Warszawę, a w szerszym ujęciu – kruchość i monumentalność tego, co stworzył człowiek, to jak niewiele potrzeba, by zawalił się świat. Purgał pisze o wojnie jądrowej, a Hartwig o „pyle ognistym bomby atomowej”. Przerażająca przestroga.

Jedną z reakcji na życie w takiej niepewności jest choroba, często autoimmunologiczna. W Parametrach życiowych podmiot liryczny, osoba zdrowa i względnie młoda, czuje się źle: „Parametry życiowe są w normie, mimo to powtarzam badanie./ Brak odporności wywołany długotrwałym stresem”. To samo znajdujemy w Grze w sapera oraz Trasie turystycznej: trudy życia z chorobą, wykańczający psychicznie brak przewidywalności. Czasem pozostaje nam już tylko to obśmiać. Ironia, autoironia, hiperbola, teatr absurdu. Wierszoterapia pokazuje udrękę, jaką stały się wszechobecne i wszech-od-nas -wymagane afirmacje, które w istocie prowadzą do coraz większego zwątpienia i frustracji, zwłaszcza w świecie targanym konfliktami, który zmusza nas do życia w nieznośnej niepewności. „Jesteś silna, dasz radę. Ale ja nie mogę… To weź się powieś!”

Wierszoterapiach widoczna jest rozciągnięta w czasie narracja, pewne od-do. Wraz z Patrycją Purgał idziemy przez kolejne pory roku, zmierzch lata, jesień, chłód zimy, by potem z ciemności przejść ku coraz większej jasności. Towarzyszymy poetce w bardzo osobistych doświadczeniach życiowych (choroba, śmierć bliskich, narodziny dziecka, stawanie się matką, przeprowadzka), a jednocześnie widzimy w tym siebie. Przeprowadzka opisuje dialektykę zmiany: najpierw zakorzenienie (z dala od domu rodzinnego) – wykorzenienie (z nowego domu) – ponowne zakorzenienie (w tym, co kiedyś było domem). „Zaczynam nowe życie, opuszczam wielkie miasto, robię krok nad przepaścią”. Ziemie, na które wraca poetka, to ziemie odzyskane. Odzyskane podwójnie, bo i w kontekście historycznym, który czyni je bardzo specyficznymi w zestawieniu ze stolicą, a drugi raz przez przeprowadzkę, która radykalnie zmienia perspektywę. Mamy tu swoiste doświadczenie Guliwera w Krainie Liliputów, redefiniowanie siebie, zwątpienie, akceptację, etc. „Wracam z długiej podróży z wielkiego miasta do domu w mieście z jednym teatrem”. […] „Biorę oddech, wracam do siebie”.

„Ty też możesz stworzyć nowy świat!” (Nowy świat (Kapitan Ameryka)). Czujemy się pokrzepieni, możemy zrobić pewne analogie do swoich doświadczeń i lepiej zrozumieć siebie i otaczający nas świat, który bardzo broni się przed byciem zrozumianym. Stąd też pozwoliłam sobie odczytać Wierszoterapie filozoficznie – a co! – jako pewną filozofię życia.

Filozofia życia widzi rozdźwięk między człowiekiem a światem i w tej szczelinie dopatruje się tego, co definiuje nasz los. Człowiek nie ma już niezmiennej istoty, jak chcieli tzw. starzy filozofowie, ma historię, doświadczenia, narracje, dramaty. W Wierszoterapiach – jak w filozofii autobiografii – to, co autobiograficzne, okazuje się powszechne. Człowiek ukazuje się przez pewne obiektywizacje, w czasie, w przemijaniu, przedstawia się w swojej historyczności i tylko tak możemy go zrozumieć, a nie jako coś danego raz na zawsze i niezmiennego. Wilhelm Dilthey mówił o Selbstbesinnung, namyśle nad samym sobą, stanowiącym wstęp do autobiografii, która opisując relację ja-świat, staje się ogólniejszą refleksją nad życiem. Być może bliższy Autorce okaże się J.W. Goethe, który w autobiografii Aus meinem Leben. Dichtung und Wahrheit chciał przedstawić swoje życie jako rozwijające się etap po etapie, zgodnie z prawami, jakie obserwujemy w metamorfozie roślin. Łącząc role historyka i artysty, autor przedstawiał warunki życia swojej epoki, analizując relacje między nimi a jednostką. W procesie twórczym wybierał i przekształcał fakty, nadając im artystyczny wymiar. W rezultacie, autobiografia stała się nie tylko zapisem życia, ale przede wszystkim dziełem sztuki.

Patrycja Purgał stawia pytanie godne teodycei: unde malum? (skąd zło?) – pytanie św. Augustyna, Leibniza, Różewicza i odpowiadającego mu Miłosza (którego zresztą poetka przywołuje w wierszu Światy odzyskane (poemat o pamięci)) i wielu innych, którym nie dawało ono spokoju. Jak wyjaśnić zło? Jak wytłumaczyć jego pochodzenie i czy mamy prawo nadawać mu sens? Czy może, jak pisała Hannah Arendt, zło jest banalne? Czy można je usprawiedliwić? Czy to brak dobra? Rak dobra? Wolność jako źródło zła w najlepszym z możliwych światów? Zły człowiek versus dobra natura? Czy może jednak człowiek jest zdolny tak do dobra, jak i zła?

Wierszoterapie to debiutancki tomik, ale nie dajmy się zwieść; Patrycja Purgał jest dojrzałą poetką. Gdybym miała się poważyć na pewną kategoryzację, zaproponowałabym określenie „poetka zmagająca się” i do takiego grona bym ją zaliczyła, wraz z Anną Świrszczyńską walczącą w powstaniu warszawskim, Julią Hartwig studiującą w okupowanej Warszawie, Sylvią Plath i Anne Sexton, które zmagały się z chorobami i wieloma innymi, dla których życie w świecie było wyzwaniem. Widać wyraźnie, jakie wpływy ją ukształtowały. Mamy tu choćby wiersz dedykowany Krystynie Miłobędzkiej, Zapisuję poetkę, który nabiera nowych znaczeń z uwagi na jej niedawną śmierć. Autorka mówi o niej: „Była jedną z moich największych inspiracji do skreślania słów”.

Poezja Patrycji Purgał, w której można odnaleźć elementy charakterystyczne dla twórczości wyżej wymienionych poetek, posiada jednocześnie własny, niepowtarzalny charakter. Wierszoterapie są w mojej ocenie również pewnym narzędziem poznawczym, służącym do przyjrzenia się światu takim, jaki on jest, bez z góry zadanej tezy. Mimo pesymizmu, poetka nie popada w katastrofizm. Ba! Widzimy wręcz niekiedy spore pokłady optymizmu. Nie jest to jednak optymizm naiwny, abstrahujący od wstrząsających faktów. Jest to optymizm, który jest zarazem obowiązkiem moralnym, pewnym etycznym postulatem i tylko czekać, jak Patrycja Purgał zrealizuje go w dalszej twórczości.

Sonia Kamińska-Tarkowska