Maria Jolanta Fraszewska
Przedwiośnie nad Odrą
cisza usnęła otulona
gdzie mieszka taka cisza
spokojna na obrzeżach
zaborcza w chwilowej niszy
wsi spokojnej ziemi rozłoga
zielona czarna słomiana mnoga
rozległa z nagła bezruchem spełniona
czasami przerywana
ruchem skrzydeł nadlatujących ptaków
bezwolnie odnawiana jak wiatr
modlitwy sennej dźwiękiem bezmiaru
jak ciiiiiiii jak szaaaaaaaaa
szara myszka rozlanej ziemi
przerywana rzędami czasu
upływa płynie przepływa przez palce
schronione przed upałem wypełnienia
ruchoma cisza wśród szperających w sitowiu
kolorowych łódeczek kaczek
i bocianów osiadających obok
na zielonych nabrzmiałych polach
u progu przesuwającego się horyzontu
za śladem słońca smakującego obłok
białe nieruchome kulki
jak owoce śnieguliczki przyciągające
drogi i błądzące ścieżki
wśród nadgryzionych wierzb
w dziuplach schowana przyszłość
powiewem pszczelej zachłanności
wzrokiem odprowadzana
aż zniknie z pola widzenia
***
pokój w którym mieszkam od lat
zestarzał się i nie ma już wspomnień
niewiele też widzi osłonięty ścianami
on jeden zna tajemnice mojej nagości
zwisająca skóra tapet klei się do świtu
obraz piersi drżących od dotyku
nieco się przekrzywił w ramach ramion
w kącikach ust mały haczyk
wciąż do połknięcia
motyle wyfrunęły z brzucha
a w otwartych oknach
zielone twarze kameleonów
z zasłon garściami rozsypały się papierowe ptaki
zagarniając przestrzeń
i wypuszczając korzenie na wolność