Anna Mochalska
Pół roku w nowej pracy. Pisanie z braku laku
Już jakieś sześć miesięcy pracuję w nowym miejscu.
Mój mąż też znalazł pracę. Czyli wszystko do przodu.
Wychodzimy na miasto, planujemy wakacje,
słowem: istna sielanka. Da się wreszcie odetchnąć.
Teraz szukamy opcji na wydawanie kasy:
mowa o przeprowadzce, może samochód w leasing.
Czy ktoś z zewnątrz potwierdzi, że idzie ku lepszemu?
Czy stawanie na nogach mierzy się w dniach, miesiącach?
Atmosfera gęstnieje, taka cisza przed burzą.
Sześć stabilnych miesięcy. Pożera mnie niepokój.
Kluczem na południe, w poszukiwaniu lepszego
Może to były strachy na wyrost. Złe dni, ot tak,
zmieniły się w lepsze. Wszystko (jakby) w porządku.
Wszystko (zdaje się) w normie. Strach jest jak ogr – ma warstwy.
Zdejmuję je do wiersza, zakładam przed śniadaniem.
Cały dzień obierania; wieczorem masz mnie sauté.
Jeśli nie chciałeś – trudno, nie ma innego menu.
Pod tym wszystkim jest wydra, spłoszona sarna, brodziec.
(Zwierząt się nie dokarmia, zwierząt się nie oswaja.)
Ptaki się obrączkuje i wypuszcza na wolność.
To kółko to przysięga, że stracimy się w locie.
Nie chce mi się już kłócić, nie chce mi się już mówić
Niepostrzeżenie mijają kolejne dni, tygodnie.
Nie mogę się doliczyć miesięcy ani sylab.
Wszystko sprawdzam dwa razy, ale i tak nie ręczę
za siebie, za swój osąd, za dokonany wybór.
Jak się powiedziało „a”, „b” odbija się czkawką.
Nie chcę w ogóle myśleć, co z resztą alfabetu.
Nawet litery giną w tym ogólnym bezładzie.
Skleić je w całość wiersza? To mnie niemal przerasta.
Dokumentacja stanu ciągłego niedostatku
jest na równi o hajsie, percepcji i zmęczeniu.
Dostawa naczyń z Włocławka. Gniew znajduje ujście
Marzę o Wielkiej Kłótni. Marzę o niej po cichu.
Może na razie chociaż mała sprzeczka? Dysonans?
Chciałam zderzania cząstek, nie oszczędzania prądu.
Ile będzie kosztować nieuchronna eksplozja?
Mamy małe mieszkanie. Nie mieści moich lęków,
chociaż wszystko jest schowkiem, szafy pełne po korek.
Sprawdzałam, jak tłucze się fajans. (Talerz i spodek.)
Dobrze się tłucze, ładnie. (No, jeszcze filiżanka.)
Skorupki ostre, kruche. Ranią palce i usta.
Zrobiłam to specjalnie? Nie, to wypadek przy pracy.