Bartosz Konopnicki
A oni ciągle
Przychodzili regularnie z wielkim bukietem kwiatów
noc w noc nie pozwalając ci spokojnie
za każdym razem zmieniał się kolor
nocne ptaki krzyczały coraz bardziej
nie mówili kiedy i czy
w ogóle nie mówili
a jednak sierść słów wisiała
choć możliwe że nie były to tylko słowa
o poranku mówiłaś że widziałaś
a on nie wierzył
odsłaniał okna i zabijał noc
prześwietlonym słońcem
teraz już nic
nie mówisz
postanowiłaś
sprawdzić
sierść słów
A jednak
Wiesz
posadziłem magnolię
zawsze chciałem
drzewo
a już myślałem
że nie
że tak musi
być
dalej patrzę dalej
rysuję niemożliwe
obrazy okien
rokrocznie takie same
a jednak
posadziłem ją
pod powłoką twojej skóry
czeka niemożliwe
Aby nie
Ta zielona szafa z rdzewiejącą klamką
która nie pasuje do pozostałych mebli
z rodowodem lodowca jostedalsbreen
jako jedyna jest z zamkiem
masz klucz
używasz go regularnie
w środku
sukienki po babci
których już nie założysz
ale ciągle się łudzisz
że czas to taki wybryk natury
i gdy jerzyki wrócą
to może
stare fotografie na jednej z półek
utopione w czerni i bieli
przeglądasz
aby nie zapomnieć