Wieczór z Ewą Lipską

Maksymilian Barski, Gabriela Szejba

Wieczór z Ewą Lipską

Spotkanie autorskie to wyjątkowa sytuacja dla autora i czytelnika. To okazja, by pisarz zobaczył swoich odbiorców. To sposobność, aby czytelnik porozmawiał z poetą. Z wieczorem autorskim wiąże się też wyjątkowe napięcie. Wyobrażamy sobie przyciemnione pomieszczenia, późną porę, wierne grono pasjonatów literatury. Dla autora jest to wydarzenie o nadzwyczajnej wartości. Rangę, jaką nadają sami autorzy takim spotkaniom, wyczytać można chociażby w Przygotowaniu do wieczoru autorskiego Tadeusza Różewicza. Współcześnie spotkania autorskie pozostają jedną z najcenniejszych form interakcji między twórcą a odbiorcą literatury. Nie zaskakuje więc uczynienie z niego centrum Festiwalu Literackiego przez Wojewódzką i Miejską Bibliotekę im. Cypriana Norwida w Zielonej Górze.
Organizatorzy 13. Festiwalu Literackiego im. Anny Tokarskiej Proza Poetów przygotowali w drugiej połowie listopada wiele wydarzeń kulturalnych dla społeczności zielonogórskiej. Jednym z nich było spotkanie autorskie z Ewą Lipską. Odbyło się 23 listopada, a poprowadził je ks. prof. Andrzeja Draguła z Uniwersytetu Szczecińskiego. Rozmowa połączona była z promocją tomiku Wariacje Geldbergowskie. Nie jest to poezja, ale proza poetycka. Dlaczego autorka zdecydowała się na taki gatunek? Temat ten został poruszony podczas spotkania. Jak tłumaczyła Ewa Lipska, pisanie wierszy wymaga pewnej ascezy, przekazania treści w skondensowanej formie. Chociaż autorka nie tworzy już liryki, poetycki pierwiastek w jej tekstach pozostaje żywy.
Przed omówieniem samego spotkania autorskiego warto wspomnieć o atmosferze wydarzenia. Biblioteka w Zielonej Górze wyeksponowała wartości, które kultywuje. Przede wszystkim wyczuwalna była duma z małej ojczyzny. Wieczór autorski otworzył dyrektor biblioteki, dr Andrzej Buck, dedykując go Annie Tokarskiej, zielonogórskiej poetce. Rozmowę z Ewą Lipską poprzedziło odczytanie przez Joannę Wąż-Stasiewicz wierszy autorki Wariacji Geldbergowskich w ramach Mini Salonu Poezji. Dało się odczuć, że nie jest to deklamacja, a utwory zostały starannie odczytane i sugestywnie zinterpretowane. Atmosfera spotkania poetyckiego wydawała się tajemnicza, a nawet magiczna. Uzupełniały ją umiejętna gra światłem, wystrój oraz akustyka. Meble, na tle których prowadzona była rozmowa, należały do wyposażenia ostatniego mieszkania patronki festiwalu. Światło padało jedynie na najważniejsze w danej chwili miejsca. W trakcie Mini Salonu Poezji – na aktorkę, później na poetkę i prowadzącego spotkanie. Reszta Sali im. Janusza Koniusza tonęła w półmroku, dzięki temu udało się uzyskać niezwykły klimat. Można było odnieść wrażenie teatralizacji spotkania.
Andrzej Draguła prowadził wydarzenie swobodnie, bez zbędnego patosu, jednak adekwatnie do konwencji. Przechodził od tematu do tematu, łącząc różne wspomnienia, tytuły i momentami żartując. Poetka odpowiadała humorystycznie, z ironią, kilkoma słowami zamykała pytania lub zmieniała temat. Wyróżnić trzeba umiejętność improwizowania prowadzącego. Znajomość z poetką, ale też dogłębne obeznanie z jej tekstami, innymi twórcami i dziedzinami sztuki pozwalały utrzymać rozmowę na wysokim poziomie merytorycznym, a do tego czyniąc ją ciekawą dla wszystkich zgromadzonych. Zauważyć można było próbę scharakteryzowania Ewy Lipskiej poprzez jej dawną twórczość, poszukiwanie motywów łączących jej poezję i prozę poetycką, a nawet poprzez dyskusję nad przyszłością technologii i sztucznej inteligencji. Temat ten pojawia się w twórczości Ewy Lipskiej, ponieważ wcześniejsze tomiki poezji zatytułowane są: Czytnik linii papilarnych czy Pamięć operacyjna. Również bogata korespondencja poetki ze Stanisławem Lemem, którą znajdujemy w książce Boli tylko, gdy się śmieję…, wskazuje na zainteresowanie postępem technologicznym. Także w Wariacjch Geldbergowskich znaleźć możemy naukowe inspiracje, choćby „neologiczną teorię bezwzględności”, której źródło znaleźć można w teorii względności Alberta Einsteina. Pan Geldberg, jak wspomniała poetka, chętnie odwiedziłby Genewę, by zobaczyć Wielki Zderzacz Hadronów.
Sama postać Geldberga pozostała nie do końca rozpoznana. Instancje, przez które przemawia autorka, nie są w jej twórczości bez znaczenia. Bohater miał przecież protoplastów – pana Schmetterlinga i panią Schubert. Na pytanie o nich Lipska odpowiedziała, że bardzo często, gdy chcemy coś powiedzieć, chowamy się za kimś. Jej zdaniem, nie ma innej możliwości. Poetka przedstawiła Geldberga, balansując na granicy powagi i ironii, nazwała go swoim kolegą. Opowiedziała też o relacji, jaka łączy ją z panem Geldbergiem, który pozwala jej lepiej poznać samą siebie i zobaczyć to, czego sama nie byłaby w stanie dostrzec. Geldberg daje jej perspektywę poznawczą trzeciej osoby i pozwala, choćby w minimalnym stopniu, wyjść poza własne ograniczenia. Koncepcja tytułowego bohatera narodziła się na długo przed rozpoczęciem pracy nad Wariacjami Geldbergowskimi, gdy autorka odwiedzała Kopenhagę, w której niegdyś bywała co roku.
Intrygująca wydaje się także kwestia imienia bohatera. Andrzej Draguła zwrócił uwagę na możliwą inspirację muzycznymi Wariacjami Goldbergowskimi Bacha. Poetka przyznała jednak, że jest to jedynie odległe skojarzenie. Chociaż prawdą jest, że bardzo lubi Wariacje Goldbergowskie i często przy nich pracuje. Muzyka jest dla Lipskiej co najmniej równie ważna co słowo pisane. Poetka wyznała nawet, że chciałaby być pianistką, ponieważ muzyka to „język internacjonalny”. Taka deklaracja nie padła zresztą z jej ust po raz pierwszy, już pan Schmetterling nazywa siebie „pacjentem sal/ koncertowych”. Lipska ukazuje muzykę jako swoisty język uniwersalny, trafiający do każdego. Jest to jeszcze ciekawsze, gdy skontrastujemy te słowa z jej dorobkiem poetyckim, który dowodzi, że autorka nie tylko mistrzowsko operuje słowem, ale też niezwykle wrażliwie odczuwa jego wagę. Poza muzyką istotna jest dla poetki sztuka wizualna, co nie zaskakuje, gdy zauważy się, że w przeszłości studiowała malarstwo na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Nie sposób więc nie zwrócić uwagi na okładkę Wariacji Geldbergowskich. Spytana o jej znaczenie przez prowadzącego, przyznała się do fascynacji surrealizmem.
Chociaż spotkanie zostało poprowadzone ciekawie i merytorycznie, trudno było nie opuścić go z wrażeniem pewnego niedosytu. Niektóre tematy zasługują na pogłębienie. Jednym z nich jest kwestia gatunku tomiku. Choć wariacje Ewy Lipskiej przypominają teksty prozy poetyckiej, nie można zignorować w nich ciągle żywej liryczności. Samo graficzne rozmieszczenie tekstów, bardzo konsekwentnie wydzielonych, prawie prostokątów, wydaje się warte uwagi. Nie są one zapisane luźnym ciągiem znaków, jaki widuje się w prozie, a przypominają układ liryki, od której odcina się poetka. Pozostaje też pytanie o rolę Geldberga w nowo wydanym tomie. Czy stworzyła go Lipska dla poznania samej siebie? Być może jest on też ważną postacią w relacji autorka – tekst – czytelnicy. To pozwala na oddelegowanie pewnych treści do fikcyjnej postaci. Poetka pozostawiła te kwestie bez odpowiedzi. Nawet na te pytania, które zostały podczas spotkania autorskiego zadane, autorka Wariacji Geldbergowskich odpowiadała z ironią i konsekwentnie pozostawała za maską poetki.