„[…] ukryty rozwlekałbym chwile”… Przemijanie w wierszach Łukasza Nicpana z tomu Apel wieczorny Łukasz Nicpan, Apel wieczorny

„[…] ukryty rozwlekałbym chwile”…
Przemijanie w wierszach Łukasza Nicpana
z tomu Apel wieczorny

Łukasz Nicpan, Apel wieczorny, Nova Veda, Warszawa 2024, 90 s.

Jeśli „głowa starego człowieka to strych” (jak czytamy w Mysim psalmie Łukasza Nicpana z tomu Apel wieczorny[1]), to z czym porównać głowę poety? Może z kuchnią albo restauracją, w której „dania jak metafory” nasycają „zmysł piękna” (Szef kuchni)? Choć – jak twierdzi poeta w wywiadzie z Elżbietą Isakiewicz[2] – „W poezji metaforą może być nawet oschłość, zderytmizowany prozaizm, bo poezja cała jest metaforą jako forma przybierająca rozmaite formy, jako nastawienie, skupienie na języku, podejście do języka”[3].

Ukrycie, dyskrecja bibułki 

Może jednak przestrzenią, w której kiełkuje poezja, byłaby piaskowa plaża w słońcu, jak w wierszu Plażowe kosze? Podmiot liryczny wspomina tu siebie przesiadującego jako dziecko w plecionych koszach. Ówczesna tęsknota za dorosłością wydaje się po latach błędem, którego dojrzały człowiek już by nie popełnił. Raczej liczyłby na to, że czas ominie jego kryjówkę:

siedziałbym w koszu jak myszka pod miotłą
i tak ukryty rozwlekałbym chwile
w godziny długie jak leniwe fale.

Próbie ukrycia się przed czasem, znalezienia schronienia przed jego upływem towarzyszy paradoksalnie schowanie się w czasie, zrośnięcie się z nim w nieuchronnym przemijaniu, które przenika m.in. wiersz Starość:

[…] tak w ciebie wrosła wcieliła się cała
że kiedy idziesz idzie stary człowiek
a kiedy siadasz stary człowiek siada

i tak już będzie po kres waszych dni
twoich i jej, starości twej rodzonej.

Takie zespolenie się w jedno z upływającym czasem przynosi atmosferę ciszy, spokoju. A dopełnia się w równie łagodnej śmierci, zobrazowanej w wierszu Bibułka:

[…] po śmieci chciałbym zlecieć jak ptak
albo jak zlatuje lotnia

osiąść na morzu wśród błękitnych fal
i zatonąć jak tonie bibułka
cicho dyskretnie roztopić się w wodzie
bez szmeru bez plusku bez buntu.

Przemijanie i śmierć wybrzmiewają w tomiku w sposób subtelny, bez intensywnych, dramatycznych uczuć. Szczególną rejestracją tego spokoju mogą być postacie grabarzy, którzy „są ludźmi pracy nie ludźmi rozpaczy” (Grabarze). Jak zauważają Mirosława Szott i Józef Baran w rozmowie na temat wiersza Grabarze, utwór ten mówi „o przemijaniu, ale bez przemijania”[4], „neutralizuje grozę śmierci i pogrzebu, a także przywraca rzeczowość”[5]. To „obejście tematu, zajrzenie za kulisy”[6].

Rozwlekanie chwili

Poeta znajduje także inne sposoby na negocjacje z czasem – „rozwlekanie chwil”, rozciąganie ich. Dzieje się to poprzez uważność i wrażliwość na drobiazgi: zapachy i smaki grzybów, ryb, ziół, serów, warzyw – na codzienne „zwykłe rzeczy wysiane na długiej wstędze” (Szef kuchni) jak produkty wystawione na „targu” życia.

Wydłużanie czasu dokonuje się poprzez zdjęcia – utrwalony w takiej formie moment uruchamia całą historię, która się za nim kryje. Przykładem mogą być wiersze Fotografia rodu czy Rusz się – utwór o miłości, przemijaniu, ruchu, bezruchu, tonięciu, z wymownym fragmentem:

[…] porusz się przecież
ta chwila nie stała
jak wmurowana.

Autor przywołuje także wspomnienia i wydarzenia historyczne czy z rodzinnej kroniki (Rodzinna kronika, Niebieskie ptaki, Stacja Bobry, Apel wieczorny, Ma famille, Duch w serdaku itp.). Przykładem koncentracji na detalu i plastycznego ujęcia jest fragment wiersza Sopot:

[…] ospały obłok
potrącony przez mewę zwinął się jak ślimak
schowałby się do muszli jeśliby ją miał.

Wydłuża się nie tylko czas przeszły, ale także teraźniejszy – przez przywoływanie i obrazowanie sytuacji aktualnych, takich jak pandemia (Dziady w pierwszym roku pandemii, Ewakuacja) czy wojna na Ukrainie (Inwazja, Do tego wiersza, Wolontariuszka, Tyłem do okna).

Rozwlekaniu chwili sprzyja również skupienie się na dylematach, możliwościach, różnych wersjach, scenariuszach życia – jak w wierszu K2:

Wspinam się od osiemnastu lat – mówi młoda kobieta
[…]
ale chcę być matką, czy to się da pogodzić?

Jeszcze inną odpowiedź na pytanie, jak opierać się upływowi czasu – słowu „wtedy”, które „długą igłę wbija” (Płonąca ćma) – przynosi wiersz Rozejrzyj się:

rozejrzyj się
po to jest życie
rozejrzyj się
przed odejściem.

Dom i Kosmos

Rozglądanie się dotyczy zarówno tego co, blisko, jak i tego, co odległe. Podmiot liryczny obserwuje i rejestruje elementy przyrody, np. drzewa (Zgodnie), ćmę (Płonąca ćma), tarsjusza (Tarsjusz), mysz (Mysi psalm) czy tytułowy Widok Tatr z Turbacza zimą.

Poeta przygląda się także domowi i jego elementom. Uwagę zwraca strych – „zagracony” i „pachnący słonecznym kurzem czy rozsypaną wiązką listów pajęczyną” (Strych) lub „przeszyty słońca strzałą” (Mysi psalm), ale też szpary okien (Dziady), kwiaty w oknach (Kwiaty w oknach) czy schody, podłogi (Druga starość). Dom wydaje się zrośnięty z człowiekiem, jak on podlegający prawom przemijania: „Starzejemy się razem z domem” (Druga starość). W wierszu Powieść jest też np. „pokój dziecinny z lękami” i okno jako otwarcie się na świat.

Charakterystyczna jest tu wielość podejmowanych motywów, ich niejednorodność. Jak zauważa Józef Baran w laudacji na temat innego tomiku Łukasza Nicpana – Do czytającej list[7], autor Apelu wieczornego jest „poetą natury i kultury”[8]. Cechuje go także „dwu-optyczność”: „spojrzenie z wysokości planety i motylka”[9]. Skupienie się na drobiazgach łączy się w najnowszym zbiorze z podjęciem „pytań egzystencjalnych i eschatologicznych związanych z naturą człowieka, świata, Kosmosu”[10].

Przekłada się to na różnorodność bohaterów. Są nimi – co ciekawe – zarówno piłka do siatkówki na bezludnej wyspie (Wilson), jak i sam Bóg, a może nie-Bóg czy Bóg, którego nie ma (Pamięć, Wiersz wielkanocny), o którym mowa w wywiadzie z Łukaszem Nicpanem w „Nowych Książkach”[11]. Może to być także po prostu Bóg ukryty i nieuchwytny, jak w wierszu A w grobie same tylko płótna:

Nagle ujrzymy samej prawdy twarz

tę, która znika gdy się ją poznaje.

Wieczór, ostatni guzik

Tomik Apel wieczorny odsyła do wiersza o tym samym tytule, w którym wspominane po latach zbiórki w dwuszeregu na wędrownych obozach „otwierały noc i całe późniejsze życie”. Wieczór staje się tu synonimem otwierania nowych perspektyw, nowych jakości. Taka optyka koresponduje z patrzeniem na przemijanie i starość jak na pełnię, dojrzałość i szczęście. Zatem liryka senioralna Łukasza Nicpana to nie tylko obrazy świata, który gaśnie (Pies na pomoście, Wdowy), słabości (Niemoc starcza, Mumifikacja), samotności (Ciemne włoski), kruchości i niepogody (Tyłem do okna), ale także nadal „szczenięcej radości” (Laureat), trwałej miłości (Żonie, Szczęście), zachwytu (Epilog). Wieczór nie jest tu brakiem światła, lecz dojrzałością, jak w wierszu Wypalony:

[…]
wypalony jako mężczyzna nigdy nie byłem dojrzalszy

teraz mogę cię przyjąć wielka nocy rozlana na wszechświat
jak się powinno przyjmować tak znakomitego gościa.

Apel wieczorny to „ostatni guzik” (Do greckiego posągu), na który zapina się życie. To epilog istnienia pachnący kawą, stygnącą na ogrodowym stole. Przed zmrokiem na krzaku dzikiej róży błyszczą krople, błyszczą także minuty, „gdy się jest szczęśliwym mimo schyłku lat” (Dzika róża).

Wieczór życia to także zachód słońca, w którym się można rozmiłować – i o tym także ten zbiór wierszy jest… pieśnią (Pieśń o zachodzie słońca).

 

Katarzyna Krysińska

 


[1]  Ł. Nicpan, Apel wieczorny, Warszawa 2024.
[2]  Najpierw pojawia się rytm. Z Łukaszem Nicpanem rozmawia Elżbieta Isakiewicz, „Nowe Książki” 2024, nr 9.
[3]  Tamże, s. 8.
[4]  J. Baran, M. Szott, Czytelnia jednego wiersza: Nicpan. Z Józefem Baranem rozmawia Mirosława Szott, „Śląsk” 2024, nr 12, s. 28.
[5]  Tamże.
[6]  Tamże.
[7]  Ł. Nicpan, Do czytającej list, Warszawa 2013.
[8]  Z fragmentu laudacji Józefa Barana na uroczystości wręczenia Nagrody Poetyckiej im. Krystyny i Czesława Bednarczyków za najlepszy tom wierszy roku 2013.
[9]  Z listu Józefa Barana do Łukasza Nicpana, po lekturze jego tomu wierszy Domowa księga rodzaju. „Migotania. Gazeta Literacka” 2017, nr 1.
[10]  Z fragmentu laudacji…
[11]  Najpierw pojawia się rytm…, s. 6.