Wielowarstwowa panorama regionu
Mirosława Szott, Poezja lubuska w perspektywie geopoetyki, Seria Historia Literatury Pogranicza – Czytanie miejsca, Część siódma, Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego, Pro Libris – Wydawnictwo Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Cypriana Norwida, Zielona Góra 2021, 262 s.
Nakładem dwóch wydawnictw: Oficyny Wydawniczej Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz Pro Libris Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Cypriana Norwida ukazała się w ubiegłym roku ważna pozycja historyczno-krytycznoliteracka Mirosławy Szott pt. Poezja lubuska w perspektywie geopolityki. Mam poczucie, że trzeba mi koniecznie dać czytelnicze świadectwo jej odbioru. Ważna jest z punktu widzenia naukowej analizy (której nigdy za dużo) dokonań poezji lubuskiej, jako obrazu miejsca w literaturze twórców, ale też ważna dla samego rozumienia poszczególnych zjawisk lokalnej twórczości. Może być zarazem bardzo pomocna i użyteczna w szkolnej dydaktyce. Jest to siódma pozycja w serii Historia Literatury Pogranicza. Składa się z dwóch części. W Części I autorka zajmuje się rozważaniami ogólnymi, dotyczącymi kwestii regionalizmu kulturowego, przywołuje więc możliwe do uwzględnienia różne stanowiska i kryteria, odnoszące się do istoty zagadnień tej materii. Te zagadnienia dotyczą przynależności kulturowej tudzież odpowiedzi na ważne pytania, a mianowicie owo „gdzie jestem?”, „co mnie łączy z miejscem?”.
Ma rację Szott, że niejeden autor pragnie dookolną „przestrzeń wypełnić jej historią, refleksją, pamięcią, poetycką mityzacją”. Niejeden pragnie i niejeden tego dokonuje. Niekoniecznie podejmując się opisania jakichś wyróżników lokalnych, regionalnych w swoich dziele. Rzecz przecież w tym, że o swoistości realiów, które literacko autor uwzględnia, decyduje właśnie konkretne miejsce jego życia, otoczenie społeczne, perspektywa czasowa, rozległa historycznie lub odnosząca się do bieżącego „teraz”. To wszystko ma wpływ oczywisty na barwę i kształt przedstawionego dookolnego krajobrazu, który jest szeroką wielowarstwową panoramą regionu, tutaj lubuskiego, lub jedynie dosyć cząstkową, więc fragmentaryczną odsłoną, sprowadzoną nawet tylko do przedstawienia psychicznej sfery prywatności jednostki, co samo w sobie nie deprecjonuje rangi literackiego znaczenia. Poetyckie i wnikliwe przedstawienie przez Mirosławę Szott (wcześniej w zbiorze Anna) całej sfery obrazu realnego, przedmiotowego i imaginowanego, życia poetki Anny Tokarskiej, która na świat patrzyła z okna na piętrze-poddaszu domu przy placu Słowiańskim, też było opisaniem miejsca prywatnego, a poniekąd i lubuskiego, nawet gdyby udało się dopatrzyć w nim jedynie uniwersalnej wszechświatowości. Będzie zawsze dotyczyło wymiaru realnego, konkretnego życia „tutaj” i losu „tutaj”. Dlatego stanowisko Kazimierza Brakonieckiego, jego rozumienie lokalności może być wzięte pod uwagę jako kryterium naukowej kwalifikacji w opisie. W końcu lokalność, cała jej specyfika, zwłaszcza we współczesnym świecie, gdzie media kształtują masowo światopoglądowe relacje międzyludzkie i dosyć skutecznie wszystko profilują, przez co każda lokalność jest już bytem dalece zunifikowanym. Można i warto lokalność obecnie traktować nowocześnie jako „połączenie wszechświatowości z tym, co prywatne” (Brakoniecki). To dobre wyjście. W innym przypadku doszlibyśmy do opisywania skansenu, którego nie ma. Są natomiast naprawdę wszędzie jakieś „małe ojczyzny”, którymi poeci także się zajmują. Ich opisy przynosi Część II. Jest małe miasto Sulechów, w którego realiach i obrazach żyje i je ocenia w swoich wierszach Małgorzata Stachowiak: „Małe miasteczka robią nas na szaro”. Jest wieś nadodrzańska Laski Odrzańskie, w której urodził się i mieszkał do końca życia Mieczysław Warszawski. Opisy o dużym walorze poetyckim tamtego kręgu społecznego oraz natury znajdziemy w wielu jego zbiorach. Zostały po nim jako nieusuwalne ślady obecności i świadectwa. Mówiłem o tym nad jego grobem. To była jego „mała ojczyzna”. Jej kształt został nakreślony z podmiotowego punktu widzenia. Tym samym, jakby jedynym miejscem, w którym czuł swoje zakorzenienie, a raczej osobisty mentalny związek z każdym drzewem, kamieniem, fasadą kamienicy, były dla Janusza Werstlera Żary, odwiedzane przeze mnie dosyć często, zwłaszcza jego (poety) Antykwariat. Dodam tylko, że głównie Żary są prezentowane w wierszach poety Pożegnanie jabłoni. Piękne to wiersze i o bliskich mu ludziach. Oczywiście dla dobrego porządku chcę zauważyć, że analizę poetyckich miejsc otwiera świetny opis przejmującej poezji cygańskiej poetki Bronisławy Wajs – Papuszy, której strofy odnoszą się do miejsca lubuskiego, tyleż stałego, co wędrownego w taborach. Zauważa słusznie Mirosława Szott, że „przyroda-las należy do sfery sacrum”. Papusza – to rozległy, wielowątkowy, pełen tajemnic i zagadek temat. Choćby wyjątkowa rola Jerzego Ficowskiego. Warto z uwagą ten pierwszy rozdział przedmiotowych analiz przeczytać, bo Papusza „widziała i czuła las” całą sobą, oczami duszy. Nie zamierzam w tej recenzji przywoływać opisanej szczegółowo przez autorkę materii poetyckiej kilku innych poetów, bo przecież niczego więcej nawet nie dodam, poza tym, co sama autorka wnikliwie i pieczołowicie swoim opisem zademonstrowała. Jednak gwoli ścisłości zauważę, że zajęła się także przedstawieniami miejsca (lubuskiego) w poezjach Andrzeja K. Waśkiewicza, Ireny Dowgielewicz, Wojciecha Śmigielskiego, Eugeniusza Kurzawy, Agnieszki Leśniewskiej i innych autorów, wybierając ten skład według własnego wartościującego klucza i smaku. Czymś szczególnym we wszystkich analizach M. Szott jest nie tylko cenna wnikliwość intelektualna, docieranie do podszewki znaczeń, ale jakaś osobista pasja, bez której nie byłoby możliwe prawdziwe czucie poezji różnych przecież poetyk i różnych problematyk. Na koniec. Odbieram tę książkę, zwłaszcza jej Część II, jako nie tylko naukowe, ale po prostu czytelnicze ocalanie kilku zjawisk poetyckich lubuskiego regionu.