Poznanie zmysłowe
z perspektywy językoznawcy
Z prof. Piotrem Kładocznym rozmawia Mirosława Szott
Ile mamy tak naprawdę zmysłów?
Ile mamy zmysłów, jest pytaniem przede wszystkim do nauk biologicznych i psychologii poznawczej. Od starożytności uważano, że człowiek ma pięć zmysłów: wzrok, słuch, dotyk, węch i smak. Jednak od jakiegoś czasu wspomina się także o kilku dodatkowych zmysłach, do których należą ból (nocycepcja), napięcie mięśniowe (in. propriocepcja dotycząca świadomości ciała i położenia jego części) oraz równowaga i orientacja w przestrzeni. Ponadto rozwijana jest wiedza o szeroko pojętym dotyku, który nie odnosi się wyłącznie do prostego kontaktu z ludzkim ciałem, lecz wskazuje na wiele złożonych czynników. Możemy zatem mówić o odczuciu wilgoci, temperatury czy ciężaru. Gdyby policzyć wszystko można byłoby mówić nawet o 11 zmysłach, ale sprawa jest złożona, bo wiele odczuć łączy się, nakłada się na siebie lub funkcjonuje zamiennie. Przykładem może być ból, który bardzo często jest wywoływany intensywnym dotykiem, lub percepcja kształtu poznawanego zazwyczaj wzrokiem, ale również dotykiem. Można także podać przykład ognia, który daje odczucie zarówno ciepła, jak i jasności, czyli łączy doznania temperatury i wzroku.
A intuicja?
Intuicja określana jako szósty (dodatkowy) zmysł i przypisywana pewnym osobom to interpretacja kulturowa dodatkowej, raczej niecodziennej wiedzy człowieka, przeczucia, które sprawdza się częściej niż u innych ludzi. Nie ma nic wspólnego ze zmysłami „cielesnymi”.
Które z wrażeń zmysłowych są według Pana najtrudniejsze do wyrażenia?
Nie zawsze to, co postrzegamy, jest łatwe do wyrażenia w języku. Mechanizm powstawania słów jest zwykle taki, że człowiek nazywa to, co dla niego ważne i dobrze rozpoznane (konceptualizowane).
W związku z tym, obserwując ślady zmysłów w języku, można określić, które z nich człowiek uruchamia, a dokładniej, które i jak poddaje refleksji językowej. Biorąc pod uwagę, że wiele osób nie opisuje swoich doznań, a inni mogą je kreować, trzeba traktować opis językowy oraz poczynione na jego postawie refleksje jako przybliżoną wiedzę na temat ludzkiego poznania zmysłowego. Nazywamy ją językowym obrazem ludzkich zmysłów – tym zajmuje się językoznawstwo. Właściwie poza doznaniami wzrokowymi, słuchowymi i szeroko rozumianym dotykowymi wszystkie pozostałe wrażenia zmysłowe spotyka się o wiele rzadziej i na tej podstawie można sądzić, że dla człowieka są one trudniejsze do wyrażenia. Jednak w szczegółach bywa inaczej, bo każdy ma swoje indywidualne preferencje i dyspozycje, a ponadto niektórymi wrażeniami zmysłowymi zajmujemy się w określonych sytuacjach, np. o smakach mówimy przy degustacjach i spożywaniu posiłków, o węchu – gdy jakaś woń zrobi na nas wrażenie, ból staje się przedmiotem opisu chorób, wypadków lub walk. Można byłoby wyciągnąć wniosek, że rzadziej opisywane wrażenia zmysłowe są dla człowieka trudniejsze w rozpoznaniu, co może się wiązać z budową ciała ludzkiego lub preferencjami mózgu, bądź też są one dla człowieka mniej ważne. Być może tak jest, bo większość naszych doznań opiera się na wzroku i słuchu, ale łatwo wskazać przykłady, w których poszczególni autorzy swobodnie wyrażają się o zapachach czy smakach. Weźmy pod uwagę np. powieść Patricka Süskinda Pachnidło czy opisy smaków win sommelierów – one w ogromnej większości zostały poświęcone jednemu niedominującemu powszechnie zmysłowi. Zazwyczaj łatwo rozpoznajemy, że coś nas boli, wyczuwamy przyjemną woń lub dokuczliwy fetor i potrafimy to wyartykułować, ale nie zawsze o tym mówimy. Na przykład o równowadze zwykle się nie wspomina do czasu, gdy jest ona zaburzona (np. przejście przez bardzo wąską kładkę, upojenie alkoholowe, problemy z błędnikiem). Moje dotychczasowe badania wskazują, że dla opisu wrażeń wzrokowych i słuchowych mamy największą liczbę słów, co potwierdza łatwość wypowiadania się na ten temat (daje to szerokość i głębokość opisu). Z kolei wysoka frekwencja słownictwa tych zmysłów pozwala twierdzić, że są one dla człowieka najbardziej istotne z punktu widzenia rozpatrywanego przekazu, są po prostu aktywne cały czas, szczególnie wzrok, i to one sterują naszymi postrzeżeniami.
Czy zauważył Pan jakieś różnice w opisie wrażeń zmysłowych ze względu na płeć? Istnieją takie stereotypy, że mężczyźni są wzrokowcami, a kobiety – słuchowcami. Czy podobnie to wygląda w tworzonej przez nich literaturze?
Nie znam odpowiedzi na to pytanie, bo nie prowadziłem aż tylu badań w tym kierunku. Jakiekolwiek pełne obserwacje dotyczące nawet jednej osoby są bardzo pracochłonne i nie sądzę, by w zakresie językoznawstwa udało się je szybko uzyskać. Z dotychczasowych wyników można wnioskować, że każda osoba ma swoje preferencje co do hierarchii zmysłów. Dodatkowo koncentracja określonego zmysłu w konkretnym przekazie zależy od jego tematu. W twórczości Jerzego Pilcha można zaobserwować, że w późniejszych utworach znacznie więcej uwagi poświęcał wrażeniom dotykowym, pisał także o równowadze, co wiązało się z podejmowaniem wątków choroby Parkinsona.
Dlaczego zainteresował się Pan jako językoznawca konceptualizacją zmysłów w twórczości różnych pisarzy i pisarek?
Zmysły zainteresowały mnie, gdy po napisaniu książki o polskim słownictwie dźwiękowym (Semantyka nazw dźwięków w języku polskim) szukałem kolejnej inspiracji do badań. Znalazłem metodę językoznawczego opisu jednego zmysłu i zacząłem ją przenosić na kolejne.
Na czym polega ta metoda?
Metoda służy przedstawieniu konceptualizacji zmysłów. Jest oparta na ramie semantycznej (zwanej też interpretacyjną) Charlesa Fillmore’a. Opisuje się w niej wybrane doświadczenia w określonych kategoriach ogólnych, charakterystycznych dla tego doświadczenia. Aby dokonać pełnego opisu, należy prześledzić wypowiedzi na dany temat, wskazać wszystkie kategorie, które bywają użyte, a następnie wypełnić je słownictwem. Między innymi z tego powodu mówi się raczej o rekonstrukcji poszczególnych ram niż o ich ustalaniu. Dla przykładu, o percepcji słuchowej mówimy w kategoriach źródła dźwięku (szerzej zdarzenia powodującego powstanie dźwięku), osoby percypującej (słyszącego), percepcji (słyszenia), obiektu percepcji (dźwięku) oraz cech obiektu percepcji (głośność, wysokość, barwa, długość, struktura). Wiele kategorii ma swoje podkategorie, a wypełnia je skromne lub całkiem liczne słownictwo. Weźmy pod uwagę choćby liczbę nazw dźwięków – jest ich kilkaset w postaci rzeczownikowej, a jeśli dodamy czasowniki i wykrzykniki onomatopeiczne, to uzyskamy kilka tysięcy słów w jednej kategorii. Tak można postąpić z każdą odmianą percepcji. Aby uzyskać w miarę pełny obraz konceptualizacji danego zmysłu, trzeba przebadać sporo materiału. Łatwiej o cząstkowe opracowania na podstawie wybranych tekstów czy twórczości wybranych autorów.
Czym się Pan kieruje, wybierając materiał do swoich badań?
Zainteresowanie twórczością poszczególnych twórców wynika z łatwości dostępu do materiału, ale dobór był raczej przypadkowy. W tej chwili poszukuję autorów, którzy ukierunkowują swój opis na zmysły o mniejszej randze. Szukam też przekazów osób niewidomych lub niesłyszących. Ich preferencje zmysłowe są dla mnie zagadką, którą chciałbym poznać lepiej.
Czy brał Pan pod uwagę twórczość Michała Kaziowa?
O Michale Kaziowie powiedziała mi koleżanka z pracy, przy okazji pożyczyła jego książkę autobiograficzną Gdy moim oczom. Przeczytałem ją i jeszcze drugą książkę biograficzną tego autora o innym wybitnym polskim ociemniałym Kazimierzu Dolańskim i obie opracowałem pod kątem konceptualizacji zmysłowej u tego autora. W warstwie treściowej są to niezwykłe historie osób, które w wyniku tragicznych okoliczności utraciły wzrok i przeżyły osobisty dramat. Jednak pomimo wielu przeciwności dzięki własnemu talentowi, ogromnej determinacji i pomocy innych ludzi udało im się ukończyć szkołę, zrobić studia, a nawet napisać doktorat. Wydawało się pierwotnie, że skoro utracili oni wzrok, to zmysł ten nie będzie dominował w opowiadaniu o życiu obu bohaterów, a większy udział będą miały inne, choćby słuch czy dotyk. Przecież w nocy, kiedy niewiele widać, wyostrzamy słuch i staramy się pomagać sobie dotykiem. Rzeczywiście pewne kwestie dotyczące osób ociemniałych zostały w tych tekstach wyeksponowane, np. wrażliwość słuchowa na głos ludzi i rozpoznawanie ich nastroju, dotyk pisma brajlowskiego i innych dotykowych pomocy dydaktycznych, ponadto potknięcia i obicia o sprzęty domowe, a także odczucia powiewu wiatru i umiejętność utrzymania równowagi na wąskich kładkach. Jednak biograficzne historie ludzi nawet tych niewidomych, to historie ich edukacji, problemów życiowych, urzędów, pracy itd. W tym wypadku ciągle napotykamy na korespondencje, dokumenty, starania o rozwiązanie kolejnych życiowych spraw. To wszystko opiera się na opisie obiektów wzrokowych. Niebagatelną rolę w życiu ociemniałych odgrywa Związek Niewidomych, który pomaga, wspiera, organizuje spotkania i decyduje o życiu swoich członków. Niewidomi, ociemniali ciągle poruszają wątek utraty wzroku i eksponują swój stan, więc tematyka wzrokowa jest tu obecna wciąż, nawet uzyskuje większą tematyczną uwagę. Ponadto utrata wzroku u osób, którzy mieli ten zmysł rozwinięty w pełni, sprawia, że potrzebują oni kogoś (lektorów, opiekunów, przyjaciół), kto im ten wzrokowy niedostatek zrekompensuje. To się wiąże z częstym opowiadaniem tego, co widać, by niewidomy mógł sobie to wyobrazić. Ponadto niewidomi dużo wspominają i bardzo lubią sny, bo tam ich wzrok wykreowany działa bez zakłóceń, jest kolorowo, choć czasem mają koszmary senne. Należy także wspomnieć, że życie wśród ludzi widzących, dla których wzrok jest dominujący, wymaga dopasowania do komunikacji i języka tych przedstawicieli społeczności, co pociąga za sobą stosowanie leksyki związanej z widzeniem.
A jak to wygląda w przypadku osób, które urodziły się niewidome lub utraciły wzrok bardzo wcześnie?
Może się okazać, że w ich przypadku zmysł wzroku przedstawia się inaczej. Jest to jednak praca badawcza, którą dopiero zamierzam podjąć.
Czy opisy doznań zmysłowych są współcześnie bogatsze czy raczej uboższe w porównaniu do opisów poprzednich pokoleń twórców?
To zależy, jak się podejdzie do zagadnienia. Współcześnie mamy dostęp do mnóstwa tekstów w wielu mediach, więc znajdziemy potwierdzenie wszystkich wrażeń zmysłowych ludzi interesujących się każdym tematem. Dawniej publikowano znacznie mniej, więc mamy dostęp głównie do literatury, a tam w zależności od preferencji autora i kreacji literackiej bywa różnie. Gdyby wziąć pod uwagę np. Stefana Żeromskiego, to należałoby powiedzieć, że był on bardzo wrażliwy na wszelkie zmysły. Słownik języka polskiego pod redakcją Witolda Doroszewskiego bardzo często dokumentuje dane słowo zmysłowe cytatem właśnie z Żeromskiego i wiele z tych słów to nienotowane wcześniej przykłady. Twórczość Adama Mickiewicza również jest bogata w słownictwo zmysłowe, choć ten autor nie tworzył neologizmów. Trzeba pamiętać, że słownictwo zmysłowe należy do bardzo podstawowego w języku, więc trudno, by dawniej ludzie go nie znali i nie używali. Małe dzieci uczy się mówić przy wykorzystaniu onomatopei. Czym innym jest zastosowanie tego w literaturze. Tu dawniej przeważnie dominowały wrażenia wzrokowe i słuchowe.
Jak często spotyka się Pan w swoich badaniach ze zjawiskiem synestezji?
Każdy, kto interesuje się zmysłami, napotyka na synestezję. Zmysły się mieszają, łączą, inspirują wzajemnie. Duża część doznań zmysłowych jest dla człowieka bardzo podstawowa i bezpośrednio dostępna, stąd staje się podstawą różnych porównań i odniesień obserwowanych w metaforach synestezyjnych. Łatwo to dostrzec choćby w odniesieniu do wzrokowego postrzegania jasności, która bardzo często służy do wyrażania wiedzy (jasny wywód, wyjaśnić co komu, wszystko jasne, światły człowiek, oświecony umysł, oświecenie), czasem synestezja łączy różne zmysły, jak w wyrażeniach: nuta smaku, barwa dźwięku, słodki zapach czy ostry/tępy ból. Według moich jeszcze nieukończonych obserwacji metaforyzacja obejmuje 5-10 procent wszystkich użyć leksyki zmysłowej. Nie jest to tylko efekt artystycznego wyrazu pisarzy, a znacznie częściej sposób na wyrażenie myśli przez zwykłych użytkowników języka.