Tu jest Polska! Ale wszystko niemieckie (Świat na nowo Barbary Wysoczańskiej)

Tu jest Polska! Ale wszystko niemieckie

Barbara Wysoczańska, Świat na nowo, Wydawnictwo Filia, Poznań 2022, 608 s.

Miejscem akcji Świata na nowo Barbary Wysoczańskiej jest Nowa Sól tuż po drugiej wojnie światowej. To okres wielkich zmian na obszarze tak zwanych Ziem Odzyskanych, do ich przedwojennej przeszłości nie ma już powrotu. Jak to jest, gdy całe życie trzeba zaczynać od początku, walcząc przy tym o miłość i dokonując trudnych wyborów?

To już trzecia powieść Barbary Wysoczańskiej. Tym razem autorka poświęca utwór swojemu rodzinnemu miastu, gdzie urodziła się w 1980 roku. Wcześniej zadebiutowała znakomicie przyjętym utworem Narzeczona nazisty (Wydawnictwo Filia, 2021), na uwagę zasługuje także Siła kobiet (Wydawnictwo Filia, 2022).

Przywołana w książce historia Nowej Soli wpisuje się w szerszy kontekst dramatu Ziem Zachodnich, które doświadczyły po drugiej wojnie światowej ruchu ludności: wyjechali lub zostali stamtąd wypędzeni Niemcy oraz autochtoni, a na ich miejsce przyjechali nowi mieszkańcy, Polacy, będący w przeważającej części przesiedleńcami z Kresów Wschodnich. Z punktu widzenia socjologii, na tych terenach doszło do zerwania i zaburzenia przekazu międzypokoleniowego. Okres po drugiej wojnie światowej to pierwsze miesiące i lata powstawania nowego społeczeństwa – z różnych grup, o różnej historii i tożsamości.

Jest lipiec 1945 roku. Poznajemy rodzinę Malczewskich z Drohobycza. Nie mają wyboru i muszą opuścić swoje rodzinne miasto. Pożegnanie jest traumatyczne i bolesne: zostawiają za sobą na zawsze nie tylko całe swoje dotychczasowe życie: majątek i rzeczy osobiste, ale także groby bliskich. Los zaprowadził ich do Nowej Soli – po powojennej zmianie granic miasta na Zachodzie Polski.

Początkowe fragmenty powieści są zdecydowanie najlepsze. Wiele emocji budzą sceny rozstania z rodzinnymi stronami Malczewskich oraz ich trudna podróż pociągiem na nowe miejsce zamieszkania. Towarzyszy temu wielkie poczucie niepewności. „Jak to możliwe, że kiedyś byliśmy ludźmi – mieliśmy normalne domy, codzienność, obowiązki, pracę i naukę – a teraz jesteśmy istotami bez przyszłości, za cały majątek mając garstkę rzeczy osobistych i wspomnienia”, zastanawia się główna bohaterka, dwudziestokilkuletnia Lidia Malczewska. Ale jest i nadzieja: „Będzie dobrze […]. Najważniejsze, że wciąż żyjemy. Tylko to się liczy. Reszta się ułoży”, pociesza Lidię jej siostra.

I rzeczywiście, zaczyna się układać, i to nadspodziewanie szybko. Lidia wpada w oko Szczepanowi Andryszkowi, wysoko postawionemu wojskowemu, który w mieście czuwa nad bezpieczeństwem i porządkiem. 

Okładka książki. Przedstawia kobiece ręce trzymające walizkę, na której napisane jest Świat na nowo

Jest on przedstawicielem Ministerstwa Ziem Odzyskanych, nadzorującym przyjmowanie repatriantów ze Wschodu. W jednej z pierwszych scen powieści wita nowo przybyłych na stacji kolejowej w imieniu władz i burmistrza miasta Bronisława Klaczyńskiego. W mieście, rzecz jasna, stacjonują także oddziały Armii Czerwonej, „którym wszyscyśmy winni wdzięczność i szacunek za uratowanie z rąk okupanta i wyzwolenie tych ziem […] To wasi bracia!”, poucza Andryszek nowo przybyłych i mobilizuje ich, aby pokazali, że „ocalała z rąk niemieckich piastowska ojcowizna” jest warta Polaka.

Postać Szczepana Andryszka skupia w sobie doświadczenia i biografie, a przede wszystkim dramaty wielu żołnierzy, którzy wstępowali do formowanych na terenie Związku Sowieckiego dwóch armii Wojska Polskiego. On sam miał świadomość, jaka jest cena podźwignięcia z gruzów Polski, ale, jak czytamy w powieści: „nie miał ani kompetencji, ani odwagi, żeby sprzeciwić się panującym nastrojom”. Wybrzmiewa tu także gorycz: „[…] skoro Zachód odwrócił się od umęczonej Polski, to musieli przyjąć, co dawał Stalin. Dla Szczepana i setek innych Polaków była to jedyna droga do wolności”.

Lidia znajduje zatrudnienie jako pielęgniarka w sowieckim szpitalu wojskowym, pensję będzie mieć wypłacaną w rublach. Trafia do nowego miejsca nie bez obaw – tak trudno jest zapomnieć o brutalności sowieckich żołnierzy i działaniach NKWD tam, gdzie mieszkała wcześniej. Czy tutaj będzie inaczej? W gabinecie dyrektora szpitala wisi portret Stalina. Malczewskiej trudno zrozumieć, że skoro Polska jest już wolna, to dlaczego panoszą się tu czerwonoarmiści… Ma też żal, że to przecież Sowieci wyrzucili z domu ją wraz z rodziną. Ich obraz w powieści nie jest pozytywny i odpowiada negatywnym stereotypom przypisywanym radzieckim żołnierzom.

Wysoczańska kreśli też obraz odradzającej się Nowej Soli. Miasto zaludnia się z tygodnia na tydzień, wznawiana jest praca zakładów przemysłowych, uruchamiane są sklepy, punkty usługowe i szkoły. Działa port rzeczny i stocznia, gdzie próbuje się odbudować barki, wcześniej zatopione w wyniku działań wojennych. Niestety, władze miasta mają też spory kłopot – trzeba wysłać materiał do odbudowy stolicy, którego w mieście brakuje.

Świecie na nowo mamy czytelne nawiązania do ówczesnej polityki nowych władz, aby „oczyścić przedpole” z wrogich bądź niepewnych politycznie osób (wątek sąsiada Malczewskich, Bogusławskiego). Wszystko musiało iść zgodnie z linią przyjętą przez Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej… Było to ważne zwłaszcza przed referendum w czerwcu 1946 roku (trzy razy „tak”) oraz późniejszymi wyborami do Sejmu w styczniu następnego roku. W obu tych wydarzeniach aparat bezpieczeństwa usilnie pracował nad sfałszowaniem wyników i nie ustawał w werbowaniu osób, pomocnych w „zaprowadzaniu porządku”. Po stronie „przekonanych” znalazł się między innymi jeden z członków rodziny Lidii. Ale wśród wielu mieszkańców panuje poczucie tymczasowości i przekonanie, że Niemcy jeszcze tu wrócą…

Kim byli ludzie, którzy mieszkali wcześniej na Ziemiach Odzyskanych, także w Nowej Soli? Zostały po nich domy i mieszkania, a w nich ubrania oraz sprzęty gospodarstwa domowego. Tworzyły ich życie. Na ten temat reporterską książkę Poniemieckie (Wydawnictwo Czarne, 2019) jakiś czas temu opublikowała Karolina Kuszyk. W tym kontekście na uwagę zasługuje w Świecie na nowo dramatyczny wątek Grety Schwarz. Szkoda jednak, że nie został zaznaczony w książce wyraźniej. Ale i tak rodzą się wokół niego etyczne pytania, związane z postawami członków rodziny Malczewskich.

Świat na nowo nie jest oczywiście dokumentem historycznym, ale można się w fabule doszukać wielu ciekawych scen pokazujących, jak ówcześnie wyglądały nowe porządki na Ziemiach Odzyskanych. „Tu jest Polska!”, deklarował Szczepan Andryszek, witający repatriantów. „Ale wszystko niemieckie!”, krzyczał ktoś w tłumie przyjezdnych.

Ta powieść to przede wszystkim romans – i jeśli wziąć pod uwagę to kryterium, książka spełnia oczekiwania. Pewnego dnia do sowieckiego szpitala zostaje przywieziony ciężko ranny partyzant, Janek Zieliński. Wymaga szczególnej opieki – i nic dziwnego, że między nim a Lidią, jego opiekunką, rodzi się także głęboka więź. Czy romans odmieni życie obojga? Niestety, sprawy wydają się o wiele bardziej skomplikowane. Główna bohaterka staje przed życiowymi dylematami, a jej wybory naznaczone są dramatem. W tamtych czasach porywy serca miały również zabarwienie polityczne, czego dowodzi ostateczna konfrontacja pomiędzy dwoma mężczyznami, darzącymi uczuciem Lidię. Jak zostanie oceniona postawa jednego z nich, który miał wszelką możliwość, aby zniszczyć „tego drugiego”? Epilog jest także symboliczny i wymowny, wskazuje bowiem, że mężczyzna ten nie zaprzedał całej swojej duszy nowej władzy. Wcześniej też jesteśmy świadkami przeżywanych przez niego coraz większych wątpliwości dotyczących podejmowanych decyzji.

Świat na nowo ma, niestety, trochę słabszych stron. Na pewno warto byłoby ponownie przejrzeć tekst pod kątem ewentualnych nieścisłości oraz błędów językowych (pojawia się fraza „ubrała odświętną sukienkę”). Zbyt często pojawia się mało fortunny zwrot „ledwo dycha”. Być może fabuła nie zawsze ma też odpowiednią głębię, zwłaszcza pod koniec. Co więcej, trudno mi się też pogodzić z tym, że tak wiele elementów akcji, pełnych ciekawych i dramatycznych niuansów (na przykład dalsza historia Szczepana i pewnego raportu), znalazło się zaledwie w epilogu. Ma on niecałe trzydzieści stron, ale stanowiłby solidny zadatek, kto wie, czy nie na kolejny tom tej historii? Budzi to niedosyt, tym bardziej że finał miejscami sprawia wrażenie skleconego naprędce i sztucznego.

Powieść broni się tym, że widać w niej czytelny zamysł autorki, aby sportretować pierwsze lata Polski Ludowej w swoim rodzinnym mieście. Barbara Wysoczańska pisze sprawnie, obrazowo i żywo, umiejętnie rozmieszczając dramatyczne akcenty. Lektura nie nuży i budzi emocje. Będzie z pewnością interesująca nie tylko dla potomków repatriantów ze Wschodu, osiedlających się po wojnie na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych, w nowej polsko-sowiecko-niemieckiej rzeczywistości. Z pewnością wielu z nich powtarzało sobie, że „reszta się ułoży”. Z perspektywy czasu dostrzegamy, że ułożenie sobie tego tytułowego „świata na nowo”, choć przyszło trudno i miało swoją cenę, nie było dla ówczesnego pokolenia niemożliwe. Dzięki temu mogło zaistnieć tutaj życie przyszłych pokoleń, które jednak muszą być świadome przeszłości.

Trzeba podkreślić, że Barbara Wysoczańska to kolejna świetna autorka związana z Ziemią Lubuską, która portretuje losy kobiet na tle trudnej historii zachodnich terenów Polski. Ten kontekst znakomicie uchwyciła też Zofia Mąkosa, zwłaszcza w dwóch pierwszych tomach swojej trylogii Wendyjska winnica: Cierpkie grona (Wydawnictwo Książnica, 2017) oraz Winne miasto (Wydawnictwo Książnica, 2019). Warto zwrócić uwagę, że obie pisarki są z wykształcenia historyczkami. Tak zwane Ziemie Odzyskane są terytoriami, które mają swoją osobną, bolesną przeszłość, o której, jak się wydaje, stosunkowo od niedawna udaje się mówić bez przemilczeń i uprzedzeń. Bardzo cieszy, że wątki te zaczynają być obecne również w literaturze popularnej, wykraczającej poza regionalny obieg.

Joanna Kapica-Curzytek