Joanna Kuczak
Rycerz i Bestia
Bestia. Najstraszniejszy stwór, jakiego widziały ludzkie oczy. Koszmar chroniący ruin zamku, w którym w najwyższej komnacie najwyższej wieży mieszka księżniczka. Najpiękniejsza istota chodząca po ziemi. A przynajmniej tak o niej mówią rozmarzeni rycerze, próbujący od lat wyzwolić biedaczkę z łap upiornej mary.
Pewnego dnia przychodzi rycerz. Przychodzi nie po to, by uwolnić księżniczkę. Przychodzi do Bestii. Mówi, że go inspiruje. Przedstawia się z imienia. Bestia jest zdezorientowana. Bo co powinna zrobić z takim osobnikiem? Nie zabija rycerza. Zastrasza go i odchodzi. Rycerz niezrażony pojawia się kolejnego dnia. Bestia znów próbuje go zbyć. Nic z tego. Rycerz znajduje miejsce, gdzie może usiąść i zaczyna mówić. Wie, że Bestia go obserwuje. Próbuje ją pytać o motywacje jej działań. Gdy odpowiada mu cisza, zaczyna opowiadać o swoich podróżach.
I kolejnego dnia – o swoich doświadczeniach.
I kolejnego dnia – o swojej przeszłości.
Dawno temu był największym tchórzem, jakiego widział świat. Nie wkładał w nic więcej energii, niż było konieczne. Bardzo łatwo się poddawał. Słyszał już wtedy o księżniczce w zamku chronionej przez Bestię. Wtedy się z tego naigrywał, ale cała sytuacja go intrygowała. Nawet przyszedł raz pod ruiny. Przecież nie może być to takie trudne.
Wtedy nie wszedł nawet do zamku.
Krzyki go przeraziły.
Potem w tawernie słyszał nieraz o Bestii. Nie o księżniczce. O Bestii, która była celem. Księżniczka stała się legendą. Mitem. Rycerze wzięli sobie za punkt honoru pokonanie Bestii. I coraz więcej historii krążyło wokół niej. Oczywiście, że o księżniczce rycerze też marzyli. Wychodziło z nich to dopiero późno w nocy.
Któregoś dnia zaciekawiony rycerz zaczaił się przy zamku. Potrafił chować się i skradać jak niejeden złodziej. Życie tchórza nie poszło na marne. Obserwował zamek przez kilka dni. Dzień i noc. Pewnego dnia zauważył wyłaniającego się z zamku stwora. Już sam widok potwora zmroził mu krew w żyłach. Chciał przestać na niego patrzeć, ale było w nim coś hipnotyzującego. Domyślił się, że to właśnie musiała być Bestia. Obserwował ją, nawet się nie poruszając. Starał się wprowadzić swój organizm w stan niemalże całkowitej hibernacji.
Bestia zbliżyła się do fosy okalającej zamek. Zniżyła się i dotknęła swoją kończyną wody. Albo rycerzowi się zdawało, albo przeszedł ją dreszcz. Bestia patrzyła przez chwilę na taflę. Potem wzięła kilka wdechów i zaczęła powoli wchodzić do wody. Była cała spięta. Jak Bestia może być spięta? Dlaczego rycerz tak dobrze odczytywał jej emocje. W ogóle czy Bestia może mieć emocje? Był zahipnotyzowany.
Bestia na chwilę całkiem zniknęła pod wodą, po czym gwałtownie się wynurzyła, prychając i kaszląc. Wyszła z wody i zniknęła w zamku. Rycerz był schowany w krzakach jeszcze przez długi czas. Jak zaczarowany wpatrywał się w miejsce, gdzie zniknęła Bestia.
Od tego momentu rycerz jeszcze wprawniej obserwował zamek. Wiedział już, że Bestia ma swój rytm dnia. Z rana jej cień przechadzał się po murach zamku albo pojawiała się ona tu i ówdzie w oknach. Około południa zawsze przebywała w głównym holu. Była to ulubiona pora śmiałków, próbujących uwolnić księżniczkę. Zwykle potem Bestia sprzątała bałagan przez nich zrobiony. Chyba że kogoś zabijała. Teraz wiedział, że zdarzało się to niezwykle rzadko. Prawie nigdy. Tylko gdy nie było innego wyjścia. Potem zawsze szła na oczyszczającą kąpiel do rzeki. Jakby chciała się obmyć z okropieństwa tego czynu. Od kiedy rycerz zaczął ją obserwować, zrobiła tak jedynie dwa razy. Popołudniami się nie pojawiała. Dopiero pod wieczór można było ją zauważyć na murach. Późnymi wieczorami siedziała na jednym z balkonów i patrzyła w niebo rozgwieżdżone i ciemne. Wtapiała się w nie. Rycerz zrozumiał, że ona także ma uczucia. Że potrafi przeżywać. Że czuje. Zorientował się, że zaczął patrzeć na nią jak na człowieka. Pozostawało mu tylko pytanie. Dlaczego? Dlaczego od tylu lat chroni księżniczkę? I co musi czuć? Nie znajdował odpowiedzi na te pytania. Ale zaczął podziwiać jej wytrwałość i zaangażowanie. Całkowite poświęcenie i lojalność. Zdał sobie sprawę, że to jest właśnie to, czego jemu samemu brakuje.
W którymś momencie postanowił wyjechać. Spróbować zaangażować się w coś całym sercem. Spędził kilka lat, poszukując celu. Podróżował po odległych krainach. Ratował damy w opałach. Ochraniał bezbronne wioski. Walczył ze smokami. Ale wciąż mu czegoś brakowało. Teraz powrócił. Dowiedział się, że Bestii wciąż nikt nie pokonał. Postanowił więc odnaleźć odpowiedzi na pytania, które chodziły za nim przez te kilka lat.
Cisza.
Rycerz westchnął i uśmiechnął się. Wstał. Wtedy stanął przed nim cień Bestii. Potem z cienia wynurzyła się sama Bestia w pełnej okazałości. Dopiero teraz mógł jej się przyjrzeć.
– Mogę cię zabić tu i teraz – odezwał się niski przeszywający głos. Wywołał ciarki na jego plecach, odbijając się w głowie.
– Wiem o tym, ale nie zrobisz tego. – Rycerz patrzył prosto na nią. – Nie zabijesz mnie bez powodu.
Przez chwilę stali, wpatrując się w siebie.
– Jestem Percival – powiedział po chwili rycerz, skłaniając się delikatnie. – Myślę, że wypada przedstawić się raz jeszcze. – Spojrzał ponownie na Bestię. – A jak powinienem mówić na ciebie?
Bestia poruszyła się nieznacznie, słysząc to pytanie. Przez chwilę wyglądała tak, jakby miała uciec. Ale po kilku długich sekundach rycerz usłyszał głos, którego nigdy wcześniej nie słyszał. Był delikatny i melodyjny. Odbijał się echem w ruinach zamku. Wydawało mu się, jakby ktoś ze studni szepnął:
– Bella.
Gdy Bestia tylko wypowiedziała te słowa, owiała ją bryza świeżości. Jak dawno nie mówiła swojego imienia? Jak dawno pozbawiała się człowieczeństwa?
Rycerz trwał zszokowany, w miarę jak kolejne litery jej imienia grawerowały się w jego pamięci, jak widział jej oczy i delikatny uśmiech. Zobaczył jej drobny nos i opadające ramiona. Oddychała głęboko.
Nie wiedział, co widzi. Ale jednego był pewien. Instynkt go nie zawiódł. Miał rację. Bestia miała w sobie namiastkę człowieczeństwa.