Pozwolić się obrać

Julia Mickiewicz

Pozwolić się obrać

Wiersz Obieranie jabłka Mieczysława J. Warszawskiego to nie tylko obraz codziennej czynności, ale także subtelna medytacja nad bliskością, intymnością i tym, co dzieje się, gdy pragniemy dotrzeć do sedna drugiego człowieka. Choć oparty na obrazie jabłka – owocu tak zwykłego, że niemal przezroczystego w swojej symbolice – tekst ten sięga głębiej, stając się metaforą poznania, miłości i odsłaniania prawdy.

Już sam tytuł sugeruje gest: obieranie, zdejmowanie czegoś z powierzchni. Warstwa po warstwie. To jabłko nie zostaje ugryzione ani przekrojone, ale właśnie obrane – z czułością, powoli, z namysłem. Jakby autor wiedział, że prawda nie leży na wierzchu. I że nie da się jej zdobyć przemocą. Trzeba podejść z szacunkiem.

Wiersz dedykowany jest Ewie – imię to nieprzypadkowo przywodzi na myśl biblijną Ewę i rajski owoc poznania. Ale tu nie chodzi o grzech. Tylko o miłość. Taką, która nie zatrzymuje się na tym, co powierzchowne. Taką, która chce poznać do końca. Nawet jeśli po drodze napotka cierpkość albo ból.

Autentyczność człowieka odsłania się dopiero wtedy, gdy dotkniemy jego wnętrza, nawet jeśli to wnętrze czasem boli. Bo to, co prawdziwe, rzadko bywa gładkie i wygodne. Pod delikatną skórką – jak pod skórką jabłka – oprócz słodyczy kryje się także cierpkość, ślady dawnych zranień, zapach wspomnień, lęki i czułości. Zbliżenie się do tej esencji drugiego człowieka to akt największej intymności – ryzykowny, bo można dotknąć czegoś kruchego. Ale właśnie tam, gdzie jest ból, zaczyna się głęboka prawda. Nie ta, którą pokazujemy światu, lecz ta, która szeptem mówi: „oto jestem”. I być może to właśnie ona najbardziej zasługuje na miłość.

Martwa natura, choć pozornie nieruchoma i zamknięta w swojej formie, w tym wierszu zyskuje nowe życie. Staje się metaforą relacji, która zatrzymała się w czasie. Jabłko na paterze to może już nie owoc miłości, lecz jej wspomnienie – piękne, ale nietknięte. Obieranie go to próba ponownego zbliżenia się do tego, co było kiedyś żywe. To gest pełen czułości, skupienia i zadumy, jakby poprzez ten codzienny rytuał chciało się na nowo dotrzeć do sedna: do miąższu uczuć, które być może nadal istnieją pod skórką obojętności. Martwa natura w tym świetle to nie tyle znak końca, co zawieszenia – moment, w którym można jeszcze wszystko przemyśleć, zanim pestki zostaną odrzucone lub zasiane na nowo.

„Obieranie jabłka” to więc cały proces. To podróż – przez smak, dotyk, zapach i wspomnienia – do najgłębszego punktu bycia razem. Do pestki. Do rdzenia. Do tego, co zostaje, gdy już wszystko inne zostanie zdjęte.

To wiersz o zaufaniu. O gotowości, by pozwolić się obrać. I o odwadze, by obierać drugiego człowieka z jego masek. Nie po to, by go ocenić, ale by naprawdę go zobaczyć. Może właśnie taka jest istota miłości: widzieć do końca i nie odwracać wzroku.