Potrzebne jest wnętrze

Czesław Sobkowiak

Potrzebne jest wnętrze

Na przełomie roku

Budzimy się, znowu i na nowo. Kolejna próba ocalenia ładu życia. Jest historyczna zima dla przywrócenia piękna, odwagi i uczciwości. Jeszcze raz budziny ducha, bo dalej tak żyć nie można. Gnić w bezprawiu. Ludzie w Polsce to wiedzą. Dzwon czasu uderza – co jest racja, a co krzywda. Jeśli nie teraz, to kiedy? Jutro lub pojutrze będzie za późno. Zabrniemy w samotność. W pozorowanie zmian. Chaos. Prawda gasła, ale nie zagasła. Widzimy, słyszymy, nie możemy zostać sami w środku Europy.

Pierwsze dni

Pierwsze dni kolejnego, narodzonego dopiero co roku podążają. Gdzie by się nie obejrzeć – a mam trochę więcej czasu i czytam, i słucham – tam problemy większe, cięższe w każdej dziedzinie życia. Przekracza świat w szybkim tempie wszelkie magiczne linie graniczne. Rozglądam się i dookoła narastają problemy, które zagrażają istnieniu cywilizacji czy nawet istnieniu świata. Eskalują, mnożą się w każdej dziedzinie. Już gdyby tylko wziąć pod uwagę moralność. Jesteśmy świadkami jej upadku. Zdaje się, że egotyzm, także w poezji to widać, przybiera kosmiczne rozmiary. Wyzwalamy się z tego, co obowiązywało przez setki lat. I cóż, autorytety, zasady, wartości zostały skutecznie podważone, tradycje zarzucono, relatywizm wszedł na salony. Uczciwość wykpiono. Pokorę wykpiono. Pycha ma się należycie wysoko. Do głosu doszły emocje, subiektywizm, oszustwo, kłamstwo, łatwizna, manipulacja, nieodpowiedzialność. Więc idą wojny, choroby, niesprawiedliwość, głód, katastrofy klimatyczne, ekologiczne, humanitarne. Czego jeszcze się spodziewać?

Zwyczajność

Jestem apologetą zwyczajności, prostoty, umiarkowania, dialogu. Szacunku dla istnienia. Uznaję, że wszystko jest ważne. Tylko taka postawa może nas uratować. I nie pozwolić przekreślić urody życia. Tak sobie wyobrażam. Wierzę, że nie jestem tego zdania sam. Podobnych ludzi jest wielu, ale nasz głos jest już mocno głosem wołających na pustyni.

Kobieta

Kobieta nie tylko daje życie, ale i je ocala swoją opieką. Nic więcej światu teraz nie jest potrzebne.

Świat

Świat przenika jedno pytanie, jedno dążenie, skomplikowane i obmyślane na setki wysoce technicznych sposobów i wojskowych, gospodarczych strategii i kombinacji – kto kogo pokona.

Zbigniew

Odwiedził mnie Zbigniew, który przyjechał z daleka. Zapaliłem żarówki w pokoju, zaświeciłem lampki na choince, postawiłem świeczkę na stole i filiżanki z herbatą. Patrzyliśmy na obrazy i rozmawialiśmy o sztuce. O znaczeniu piękna. I o polityce także. Jak to mający się za patriotów zachowywali się zupełnie nie patriotycznie. Teraz wiemy, jak egotyczne były te pseudoelity.

Dzień

Dzień szary, zimowy. Powinienem pracować, pochylać się, dodawać swoje zdania z myślą o wspólnocie. Czuję, że to zajęcie jest niezwykle potrzebne. Zwłaszcza, że wielki ruch w polityce daje tysiącom głów ekscytującą pożywkę do dyskutowania o bieżących sprawach. Tysiące głów decyduje, czyli my, powszedni zjadacze chleba, po jakiej stronie opowiemy się i pokażemy swój sprzeciw lub poparcie dla odnowy spraw w Polsce. Chcemy dobrego ładu. Czuję, że budzimy się po latach intensywnej propagandy. Poznajemy prawdę, tę ukrywaną. Budzimy się.

Jabłka

Poszedłem do altany i przyniosłem jabłka. Zimne umyłem, obrałem miejscami skórkę. Trochę jadłem, kawałek po kawałku. I miało znaczenie, że nie wyczuwałem smaku chemicznych oprysków. Nie potrafię jeść jabłek, gdy wyczuwam jakiś dodatkowy, sztuczny smak. Taki smak przenika naszą współczesność.

Dystans

Samoobronny dystans to najlepsze wyjście w rozeznawaniu rzeczywistości. Daje czas na przemyślenie, a w przemyśleniu ma szansę odsłonić się czyjeś dążenie. Jeśli ktoś jest prawdziwy, to bez wątpienia będzie chciał, by tę jego prawdę odczytać, nawet sam ją odsłoni.

Światło

Zajmowałem się światłem całe swoje życie, szukałem dla tego fenomenu słów. Zbliżałem się do blasku i oddalałem się. Nigdy nie wyzbywałem się zachwytu. Tego wszystkiego, co było w oczach ludzi, w kałuży, zachodzie słońca i księżyca, w jesiennym poranku, w kropli wody, w cieple rąk, w locie ważki i co było w myślach. A teraz? Teraz zbliżam się do ciemności, o której nic nie wiem. Brak słów.

Zapiski

Te i inne zapiski towarzyszą mi już sporo lat. Żyją tak jak ja. Lubię nawet zanurzać się w tę ich prozę. Bo prościej i poniekąd łatwiej zapisać, co przychodzi na myśl, co kojarzy się i co zauważam. Koncept poetycki jest w prozie mniej potrzebny, czasami jednak widoczny, ale większe znaczenie ma obserwacja, notowanie rzeczy i zjawisk. Czy ktoś kiedyś, po latach, będzie jednak do tych zapisów zaglądał i wydadzą się ważne? I ktoś przyzna, że potrzebną rzeczą było ocalanie klimatu chwil, refleksów światła, braku światła, szelestu deszczu, radzenia sobie z zimnem, treści rozmowy, wyglądu twarzy napotkanego człowieka itp.?

Każdego dnia

Zasnąłem późno, wstałem późno, ale czuję się w spojrzeniu na świat dobrze, chyba dlatego, że wczoraj był ciekawy wieczór. Internet działał. Foto z ciepłym światłem jaśniało, uśmiech płynął, wiersz się urodził, szło delikatne pisanie, muzyka i przyszłość docierała. To mi odpowiada, aby coś było razem, co porusza wnętrze, i było treścią wyższego rzędu, jakąś sensowną, a nie jedynie pustką, pozorem, kiepskim udawaniem, nad którym można się zastanawiać, co ono znaczy. O co chodzi. Warto takie sytuacje przemyśleć, bo każde zachowanie coś znaczy. Zazwyczaj kombinacjami są ekspozycje tajemniczości (przekonałem się), które przybierają postać dalece dziwnych, dziwacznych, niby-ekscytujących, poplątanych filozofii, infekujących chaosem, a nawet ciemnością wizji. Tak to określę. Potrafiłem od tego rodzaju mącenia duchowego stronić, dawno temu intuicyjnie, a teraz robię to świadomie. I jestem. Gdy rzecz jest niejasna, to dlaczego utrzymywana jest jako niejasna, zakryta. Gdy komuś na takim kształcie zależy, wtedy nie wiadomo, o co chodzi. W tej chwili to nieważne. Życie to jednak nie jest żart, ale problem. Podąża dzień zimowy, łagodny. Spojrzę jeszcze na wiersz, wczoraj pisany, czy jakaś mikrokorekta jest potrzebna. W poniedziałek nowe sprawy. Myślę o muzyce, która całe życie była ze mną. Snuła się cicho, nie zostawiała mnie samego. Słuchałem melodii innego świata. Teraz też. Słyszę, jak szumi komputer, poruszają się gałązki, na niebie światło, cieszę się tym światłem każdego dnia.

Mirka

Mirka napisała recenzję, niemal esej, o wydanej we Wrocławiu (w Akwedukcie) mojej książce Prozy niecodzienne, może nawet księdze wynikłej z prozaicznego życia. I posłała ją do prestiżowego pisma, które istnieje już dziesiątki lat. W zasadzie jako jedyne w Polsce (obok „Twórczości”). Myślę o „Odrze”. Potrafiła setki tekstów małej prozy, bardzo różnych tematycznie i objętościowo, rzetelnie przeczytać w niedługim czasie, a potem jeszcze zwrócić uwagę na różne opisy i refleksje. Na te, które dla jej wywodu okazały się przydatne. Mnie to podniosło na duchu. I zaciekawia. W Mirce wyczuwam istnienie niebanalnego spojrzenia na sztukę literacką. Jej zapał i smak artystyczny, i pietyzm przyczynił się do zredagowania ważnej dla środowiska literackiego antologii poezji lubuskiej pt. Znów wystawimy twarz do słońca. Ileż musiała maili napisać do poetów, ileż setek wierszy przeczytać, by zdecydować o druku zaledwie kilku utworów danego autora w antologijnej książce. A poza tym inspiruje z powodzeniem do tworzenia. Kropka.

Zima

Z dnia na dzień nocą mróz mocno ściął ziemię, polne drogi, leśne ścieżki. Utwardził grząską łąkę, wodę w garnku skuł, wiatru nie ma. Odeszły jeszcze wczoraj nisko zawieszone szare powłoki chmur, ale od rana po całym niebie rozlewa się światło słońca. Poszedłem na ogród, stawiałem buty na twardej zmarzlinie, skorupie. Wreszcie jest to, czego miało już według różnych prognoz nie być. Zima.

Zapał

Dzień mija. Zapał twórczy mizerny. Szron na dachu. Osłabły impulsy płynące z nieba. Albo raczej we mnie przygasło uzasadnienie dla poetyckiego wysiłku. Nie piszę tekstów stricte użytkowych, ale raczej zaglądające w głąb duchowego wnętrza. Mogę sobie w tej sytuacji wytłumaczyć rezygnacyjny nastrój, swoje nic nierobienie w sferze literackiej. Nie powinienem jednak do tego przyznawać się, sam przed sobą. Źle bowiem działają takie negatywne autorefleksje.

Kiedyś

Kiedyś to była misja, posłannictwo, przekonanie o wpływaniu na bieg dziejów, przekonanie, że niesione jest ludziom duchowe światło o znaczeniu epokowym, że wyznacza się sprawiedliwość światu, że „pamiętanie poety” ma wartość osądu moralnego, jest głosem prawdy, jest głosem bycia z ludźmi w ich niedoli, jest świadectwem krzywd, które niesprawiedliwie człowieka spotykają. Jakimś też sacrum. Ile tych wysokich zadań zostało? Wydaje się, że obecnie poeta staje, i powinien stawać, w obronie ostatniej barykady, bardzo potrzebnej dla określenia człowieczeństwa, a mianowicie zagrożonego powszechnie sacrum. Sacrum wnętrza. Całego jego bogactwa. Ta świadomość zdecyduje, co stanie się, jak ukształtuje się sens naszego istnienia. Naszego wspólnego widzenia codzienności. Czy w tym zadaniu, w takiej postawie, mamy jakichś sojuszników?

Poza tym

Poza tym patrzę raz po raz za okno, na świat i układam jego kształt w miarę możliwości harmonijnie i oczywiście tylko cząstkowo. Poza tym zaraz zaparzę kolejną szklankę herbaty. I będę czekał na podpowiedzi natchnienia, któremu daję wiarę. Może więc uda się.

Praca

Czytam kartkę. Przebudziłem się o czwartej w nocy. Wstałem. Pracuję. Czy wszystko jest należycie ułożone? Niektóre zdania skreślam, a inne wzruszają, jakby były pisane w jakimś wtajemniczeniu, co oczywiście poetom powinno zdarzać się. Widzę, że teksty krytycznoliterackie mogą mieć moc wzruszającą. Jednak musi przejawiać się czułość analitycznego myślenia, rozumienie, nawet bliskość. I coś jeszcze. Ważne, by rzeczy działy się naturalnie, myśli zbliżały się do czyichś myśli. Tworząc wspólnotę. Wyraża się w takiej postawie iście kobieca, wewnętrzna wrażliwość. W końcu nie pisze się, nie uprawia sztuki dla celu wyłącznie intelektualnego, ale i dla rozmowy, dla swojego i czyjegoś odbioru, czyli racji osobistych przekonań i emocji. Także tych intymnych. Zajmuję się kręgiem spraw, pisząc o literaturze, które są doznane. Nie inne. Ale wzięte z wnętrza. Więc i wszystkie przywołania i interpretacje sztuki lub literatury mogą być wyrazem spotkania. Takiego nieobojętnego spotkania rzeczy tego świata.

Otwieram

Napaliłem w piecu, patrzę na dym idący prosto w niebo z komina sąsiedniego domu. Drzwi, ciało, oddech, spojrzenie, kilka linijek, wilgoć warg, otwieram dla mistycznej bliskości wszelkich przejawów codzienności. Otwieram.

Tomasz Daiksler, Wnętrze wieży ciśnień, olej, płótno, 2019