Pisane sercem Hanna Bilińska-Stecyszyn, Wbrew pozorom (Hanna Bilińska-Stecyszyn, Wbrew pozorom)

Pisane sercem

Hanna Bilińska-Stecyszyn, Wbrew pozorom, Oficyna Wydawnicza Silver, Warszawa 2021, 384 s.

1 marca 2023 roku odbyła się trzydziesta gala Lubuskich Wawrzynów. Dyplomem honorowym za całokształt twórczości została wyróżniona Hanna Bilińska-Stecyszyn. Jej nazwisko w historii tej najbardziej prestiżowej nagrody na Ziemi Lubuskiej pojawia się nie po raz pierwszy. W 2019 roku opowieść biograficzna o jej matce pt. Pelunia (wyd. Związek Literatów Polskich, Oddział w Zielonej Górze, 2019) została nominowana do Lubuskiego Wawrzynu Literackiego.

Dwa lata później przyszedł czas na debiut powieściowy. Wbrew pozorom okazało się początkiem długofalowej współpracy z Wydawnictwem Silver, a twórczość autorki podbiła serca i zaskarbiła sobie sympatię wielu czytelniczek i czytelników w całej Polsce. Było to widać na odbywających się w marcu 2024 roku Targach Książki w Poznaniu. Wiele osób przyszło na stoisko Wydawnictwa Silver po autograf i chwilę rozmowy z Hanną Bilińską-Stecyszyn, która właśnie wydała swoją trzecią powieść.

Autorka mówi o sobie: „swoje marzenie w pisaniu zaczęłam w pełni realizować jako emerytka”. Jednak gdy spojrzy się na drogę do tego debiutu – widać, że 

to spełnione marzenie nie jest tylko i wyłącznie szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Na sukces trzeba zapracować, a szczęściu – wydatnie pomagać, i tak właśnie było u Hanny Bilińskiej-Stecyszyn.

W 2013 roku rozpoczęła pisanie bloga „Kobieta domowa”[1], brała udział w konkursach literackich, publikowała w antologiach. W międzyczasie też próbowała zainteresować swoją twórczością licznych wydawców.

Formę pisarską szlifowała przez lata… jako polonistka, poprawiając i redagując wypracowania swoich uczniów. Tak oto była nauczycielka języka polskiego zamieniła się w nauczycielkę życia… Ta rola często jest przypisywana autorom i autorkom powieści obyczajowych, którzy o wszystkich barwach życia wydają się wiedzieć więcej niż inni. Nieobce są im żadne życiowe zakręty, a książkowym postaciom każą zmagać się z przeciwnościami losu. Po lekturę tego rodzaju książek czytelnicy sięgają dla zaspokojenia ciekawości: jakie życie mają inni? Co ich spotyka po drodze i jak sobie z tym radzą? Również po to, by znaleźć ukojenie, nadzieję i otuchę, że z każdej życiowej opresji da się wyjść, zły los się odmieni, karta się odwróci i wszystko ułoży się tak, jak powinno.

Panuje przekonanie, że wszyscy znają się na życiu i jeśli tylko nie ma się wstrętu do pióra (czy dokładniej: do komputerowej klawiatury), każdy może o tym pisać. Nic dziwnego, że powieści obyczajowych ukazuje się u nas bardzo dużo, także w przekładach z innych języków. Z racji ich masowej obecności (nadobecności?) na rynku książki, ich poziom zarówno językowy, jak i literacki często pozostawia wiele do życzenia.

Na tym tle Wbrew pozorom wyróżnia się bardzo pozytywnie dobrym, potoczystym stylem, naturalnością dialogów i przemyślaną, nieprzesadzoną fabułą. Poznajemy Kasię, mężatkę z kilkuletnim stażem. Oboje z mężem Markiem żyją bez większych trosk materialnych, nie mają (jeszcze) dzieci, ale wielkim zmartwieniem żony jest teściowa Eleonora. Relacje matki z synem są toksyczne, kobieta nadmiernie ingeruje w życie młodego małżeństwa, a posłuszny syn nie potrafi postawić granic. „Mamuśka” wykorzystuje wszystkie możliwe chwyty, aby nie dać o sobie zapomnieć. Młodzi żyją na krótkiej smyczy i nietrudno się domyślić, że narastające napięcie musi doprowadzić do konfrontacji. Kiedy i z jakim skutkiem, dowiemy się z lektury.

Równolegle do wątku Kasi i Tomka toczy się – w innej perspektywie czasowej – opowieść o Adamie. Długo nie wiemy, co – i czy w ogóle coś – łączy go z młodymi małżonkami. To mocno intryguje i zmusza do uważnego czytania oraz wyłapywania szczegółów, które być może pomogą w odpowiedzi na to pytanie. O wszystkim dowiadujemy się we właściwym czasie. Historia Adama budzi wiele emocji: jest on trzymającym się na uboczu, przyzwoitym człowiekiem. Niezasłużenie dla siebie poznaje gorycz uczucia bez wzajemności, co mocno zaważyło na jego dalszym życiu. A w wieku dojrzałym znów doświadcza odrzucenia. To jednak nie koniec świata, ale nowe otwarcie… W życiowych perypetiach Adama pobrzmiewają echa popularnego serialu Daleko od szosy. Można doszukać się pewnych analogii, choć wyraźnie trzeba zastrzec, że absolutnie nie jest to żaden rodzaj plagiatu. Niektóre motywy powieściowe mogą przypominać film, ale nie są identyczne.

Można by rzec: wszystko już było, ale czy właśnie wiedza o tym nie jest dla czytelników źródłem otuchy? Hanna Bilińska-Stecyszyn chce nas w tym przekonaniu utwierdzić, nawiązując do biografii Adama Mickiewicza (zwróćmy uwagę na podobieństwo imion). Nasz wieszcz również „dostał kosza” od kobiety, w której był zakochany i, jak wiemy z jego biografii, mocno to przeżywał.

To niejedyny „polonistyczny” trop w powieści. Można też uznać, że postać Eleonory z Wbrew pozorom – przy zachowaniu proporcji, bo jej postać nie jest aż tak tragiczna – wykazuje pewne podobieństwo do zgorzkniałej i rozczarowanej życiem Róży Żabczyńskiej z Cudzoziemki Marii Kuncewiczowej. Dzisiaj kobiety o takim usposobieniu nazywamy toksycznymi, a ich postępowanie oceniamy jednoznacznie, choć być może warto byłoby się zastanowić, czy nie są to osoby potrzebujące pomocy i wsparcia, aby mogły wyjść z destrukcyjnych dla siebie i innych schematów zachowań.

Portret Eleonory jest jednak bardzo wielowymiarowy i gdy spojrzymy pod odpowiednim kątem, zaczynamy rozumieć, że Hanna Bilińska-Stecyszyn zdecydowała się ją obronić, co może wydawać się zaskakujące. Nie zmienia to faktu, że kontakty z takimi osobami, pełnymi pretensji do świata, okazują się nad wyraz trudne. Dowodem tego jest postać syna Eleonory, Marka, człowieka bez wątpienia biernego, ustępującego „dla świętego spokoju” i unikającego bezpośredniej konfrontacji, co jednak nie pomaga w utrzymaniu zdrowych małżeńskich relacji.

Kilka zdań komentarza na temat obecnej w książce pewnej choroby. Eleonora – jak Emilia Korczyńska z Nad Niemnem Orzeszkowej – często ucieka w migrenę, swoją dolegliwością utrudnia życie innym, by nie rzec – terroryzuje otoczenie. To pewne, że Hanna Bilińska-Stecyszyn nie miała złych intencji, wykorzystując ten motyw do zbudowania swojej postaci. Szkoda jednak, że niepotrzebnie utrwalają się tu negatywne stereotypy związane z tą chorobą. Rzadko kiedy się ją rozumie, o czym świadczy ironiczne powiedzenie, że migrenowe bóle głowy – jak świetnie wie każdy, kto ich nie miał – są wymyślone[2]. Tymczasem chorujący na migrenę to nie toksyczni histerycy ani hipochondrycy, jak powszechnie się uważa. W nawiązaniu do powieści pozwolę sobie na prozdrowotny komentarz: zamiast ulegać migrenikom, tak jak Marek wobec swojej matki, zbierzmy się na odwagę i po prostu zaprowadźmy do neurologa, bo migrenę daje się już dzisiaj skutecznie leczyć, a nowoczesne, przełomowe terapie są dostępne również u nas.

U Hanny Bilińskiej-Stecyszyn fabuła nie jest zbyt mocno osadzona w konkretnym czasie – dopiero wtedy, gdy powieść na dobre się rozwinie, dostajemy wyraźny sygnał, że czytamy o pokoleniu wchodzącym w dorosłość w późnych latach 70. XX wieku. Budzi to lekki niedosyt – zarysowana mocniej czasowa perspektywa mogłaby dodać książce jeszcze więcej specyficznego klimatu, wywołać u osób z tego samego pokolenia wspomnienia z młodości i nostalgię. Autorka kreuje tutaj na przykład jedyną w swoim rodzaju atmosferę wczasów nad jeziorem w zakładowym ośrodku…

Jeśli chodzi o osadzenie fabuły powieści w czasie, jest tu tylko jedna drobna wzmianka o czasach rządów Gierka, stanie wojennym oraz także o smutnej konieczności żegnania przyjaciół emigrujących na stałe z Polski – bodaj każdy z nas miał w rodzinie lub w kręgu znajomych osoby, które w tamtym okresie wyjeżdżały. Dzisiaj, w dobie otwartych granic, telefonów komórkowych i Skype’a to trudne do wyobrażenia, ale wtedy była to droga w jedną stronę, wyjazd bez powrotu i przeważnie bez wieści od siebie nawzajem przez dłuższy czas.

Ale nie odbiera to w istotny sposób przyjemności lektury, ponieważ na pierwszym planie są niezmiennie ciekawie ujęte życiowe dylematy bohaterek i bohaterów, zawiłości uczuć, refleksje przy podejmowaniu decyzji. Także te natury etycznej; tu warto zaznaczyć, że nigdzie nie znajdziemy nachalnego dydaktyzmu i moralizowania. W pełni widać, że dokonywane wybory nieraz decydują o całym dalszym życiu, w istotny sposób wpływają na jego kształt. Hanna Bilińska-Stecyszyn kreuje fabułę z wielką życiową mądrością, ale i empatią wobec bohaterów, z dużą dozą inteligencji emocjonalnej. To pozwala nam, czytającym skonfrontować się także ze swoimi uczuciami wobec bliskich i samych siebie. Priorytetem autorki, jak sama mówi, jest „pisanie sercem” – i to w jej utworze jest bardzo dostrzegalne.

Nie chcę wytykać autorce „srebrnego” wieku, ale to, że Hanna Bilińska-Stecyszyn została powieściopisarką po przejściu na emeryturę, uznaję za mocny atut. Nie chodzi tylko o ogromne walory autoterapeutyczne twórczości literackiej. Dojrzałość ma mnóstwo pozytywnych stron i można wtedy dzielić się z innymi bagażem doświadczeń, życiową mądrością, równowagą i dystansem do życiowych dramatów, wnieść poczucie humoru. Wszystko to we Wbrew pozorom jest jak najbardziej obecne. W pewnym wieku zmienia się podejście do twórczej aktywności i oznacza: „mogę, nie muszę”. Zamiast presji na odniesienie sukcesu jest: „nic na siłę, jeśli się uda, to dobrze”. W przypadku Wbrew pozorom Hanny Bilińskiej-Stecyszyn udało się, i to ze znakomitym efektem, ta powieść obyczajowa jest wartościową lekcją życia[3].

Joanna Kapica-Curzytek

 


[1]  https://kobietadomowa.wordpress.com/ [dostęp: 2.04.2024].
[2]  Por. J. Didion, W łóżku, [w:] Biały album, przeł J. Maksymowicz-Hamann, Relacja 2022, s. 200-205. Polecam ten świetny esej wybitnej dziennikarki, która opisała w nim prawdziwą naturę migreny i doświadczenia w zmaganiu się z nią.
[3]  Podczas pisania tekstu wykorzystałam wywiad Marzeny Michałek z Hanną Bilińską-Stecyszyn, https://cam.waw.pl/pokolenia/artykul/niespieszne-dzialania-okololiterackie-pokolenia-32/ [dostęp: 2.04.2024].