Pierwsze Lubuskie Lato Filmowe na łamach „Nadodrza”

Radosław Domke

Pierwsze Lubuskie Lato Filmowe na łamach „Nadodrza”

 

Cennym uzupełnieniem oficjalnych informacji na temat Lubuskiego Lata Filmowego, oprócz relacji publikowanych w „Gazecie Zielonogórskiej”, były artykuły zamieszczane na łamach dwutygodnika „Nadodrze”. Pierwszy festiwal z 1969 roku znalazł tam odbicie w trzech obszernych tekstach, które ukazały się w miesiącach lipiec-sierpień. Były to artykuły o charakterze przekrojowym, wypełniające za „Gazetą Zielonogórską” pewną lukę w postaci głębszej analizy kulturowej i filmoznawczej. W artykule pt. Dorobek nie tylko minionego sezonu, który znalazł się na samej górze pierwszej strony wydania czerwcowo-lipcowego, możemy znaleźć informacje o charakterze wprowadzającym. Czytelnik dowiadywał się, że festiwal odbędzie się w dniach 29 czerwca – 6 lipca w Łagowie Lubuskim i że będzie to pierwsza tak wielka impreza tego typu w całej powojennej historii Polski. Lubuskie „Lato Filmowe – Łagów 1969” odbywało się pod protektoratem Szefa Polskiej Kinematografii, wiceministra Kultury i Sztuki Czesława Wiśniewskiego, z inicjatywy działaczy i pracowników kultury Ziemi Lubuskiej. Celem Lubuskiego Lata Filmowego była, jak to określano w jego regulaminie: „popularyzacja polskich filmów fabularnych, wyprodukowanych od 1 stycznia 1968 do 30 czerwca 1969 r., zbliżenie filmów do odbiorców różnych środowisk, ukazanie związków filmu z literaturą, teatrem i muzyką oraz jego znaczenia w życiu społecznym i politycznym kraju”[1].

Nadzieje i wyzwania, czyli trzy artykuły Wiesława Nodzyńskiego

Autor artykułu, Wiesław Nodzyński[2], wyraził przypuszczenie, że patrząc chociażby na listę zaproszonych gwiazd, można z dużym prawdopodobieństwem podejrzewać, iż znaczenie LLF wykroczy znacznie poza te skromne w deklaracji założenia. Zdaniem autora tekstu ciągłość polskiej powojennej tradycji filmowej symbolizować mają pokazane na początku przeglądu Zakazane piosenki, zaś prezentowana w tym przeglądzie twórczość takich reżyserów, jak Wajda, Kawalerowicz, Has czy Passendorfer przywodzi czasy najwybitniejszych osiągnięć „szkoły polskiej” (tzw. drugiego kina polskiego) oraz to, co jego zdaniem można nazwać stylem „trzeciego kina polskiego”, które ma ambicje, jak to autor ujął, „penetracji złożonych treści naszej współczesności”[3].

Dalej autor sugerował, że czekamy na taki film współczesny, który powinien formować postawę czynną, walczącą, kształtując sylwetkę bohatera, który walczy już nie z bronią w ręku i którego można uznać za swoistego everymana spośród współczesnych Polaków. Film taki miałby za zadanie, zdaniem autora, przekazać widzom w sposób obiektywny otaczającą nas rzeczywistość, w swym ostatecznym wyrazie optymistyczną oraz odpowiadającą ogromnym przemianom o charakterze zarówno społeczno-gospodarczym, jak i obyczajowym. Swój potężny akapit propagandowych rozważań autor konstatuje następującym zdaniem: „Takiej afirmacji ludzkich postaw której towarzyszy refleksja, zaduma nad ludzkim losem, bogactwo myśli i emocji niezbędne każdej prawdziwej sztuce, oczekuje masowy polski widz, jak to mogliśmy sprawdzić już niejednokrotnie przy okazji Czterech pancernych i psa[4].

W dalszej części artykułu autor podąża ideologicznie tropem owych poszukiwań i zgodnie z duchem czasu przywołuje naradę z kwietnia 1969 roku w Warszawie, która odbyła się z udziałem sekretarza KC Stefana Olszowskiego, reżyserów, scenarzystów i krytyków, a na której to wiceminister Wiśniewski skonstatował, że sytuacja polskiego filmu jest obecnie podobna do tej z połowy lat 50. XX wieku, kiedy to nastąpiło ożywienie polskiej twórczości filmowej i pokładał nadzieję w tym, żeby PRL spełniał warunki, aby powstał w nim nowy, ideologicznie zaangażowany obraz, prezentujący obecne przemiany
i w ten sposób mogący sprostać oczekiwaniom współczesności. Po przywołaniu słów ministra, Nodzyński wyraził nadzieję, że łagowskie filmy spełnią właśnie takie zadania i upowszechnią socjalistyczną kulturę filmową pośród szerokich mas społecznych.

Cóż, czytając te słowa, nie sposób nie odnieść wrażenia, że „Nadodrze” było w owym czasie pismem zaangażowanym w budowanie socjalistycznej wizji społeczeństwa polskiego, które oficjalnie nie mogło (a może nie chciało?) kontestować otaczającej dziennikarzy rzeczywistości. Poprzez powyższe rozważania autora wpisywało się idealnie w wąski gorset ideologiczny promowany wówczas przez PZPR, nie wychylając się z niego ani na milimetr[5].

Na sam koniec owych rozważań autor prezentuje czytelnikom „Nadodrza” konkretne tytuły dwunastu filmów, wraz z dokładnymi dniami ich wyświetlania, które prezentowane były wówczas na I LLF. Poniżej owej listy konstatuje, że są to produkcje zarówno popularne, jak i mniej znane, chociaż również interesujące. Równocześnie z projekcjami mają odbywać się intrygujące spotkania z ludźmi polskiego filmu. Ponadto Nodzyński informuje, że podczas trwania przeglądu obradować będzie jury nagród KKF SDP, które to zadecyduje o przyznaniu nagrody „Syreny Warszawskiej”  za najlepszy film polski i zagraniczny. Ogłoszenie wyników i wręczenie nagród odbędzie się 6 lipca w Łagowie. Także wtedy rozdane będą nagrody w plebiscytowym konkursie na najpopularniejszą aktorkę i najpopularniejszego aktora filmowego, którzy to zwycięzcy mieli otrzymać nową nagrodę – „Złote Grono”. Publiczność, która odda głos w owym plebiscycie, miała wziąć udział w losowaniu atrakcyjnych nagród.

Redaktor „Nadodrza” nie omieszkał również wspomnieć, że przy okazji LLF odbędzie się też w Łagowie seminarium KKF SDP z okazji Tygodnia Polskiej Krytyki Filmowej, z udziałem jury konkursu oraz przedstawicieli lubuskich środowisk twórczych. Wszystko to, zdaniem autora, miało podnieść rangę łagowskiego festiwalu. Na zakończenie Wiesław Nodzyński wspomniał, że łagowska impreza odbywa się zaraz po krakowskim festiwalu filmów krótkometrażowych, a tuż przed moskiewskim festiwalem filmowym, i wyraził nadzieję, że stanie się doniosłym wydarzeniem kulturalnym nie tylko w regionie, lecz w skali ogólnokrajowej[6].

Co ciekawe, w następnym numerze dwutygodnika nie znajdujemy żadnego artykułu na temat Łagowa. Jest to o tyle dziwne, że wydanie obejmuje dokładnie te dwa tygodnie, w których zakończył się festiwal, a zatem redaktorzy mogli „na gorąco” spróbować przygotować dokładną relację z jego zakończenia. Zamiast tego znajdujemy w numerze materiały o innym festiwalu, mianowicie V Festiwalu Piosenki Radzieckiej, na temat Frontu Jedności Narodowej oraz poświęcone problematyce teatru lalkowego[7]. Dopiero następny, lipcowy numer – 15 (182) z 1969 roku, przynosi nam kolejną porcję informacji. Niestety, jest to zaledwie skromna wzmianka pt. Lubuskie Lato Filmowe na 11 stronie w cyklu: „Lubuski Przegląd Wydarzeń”. Zapowiedziano w niej kolejną relację (w następnym numerze) redaktora Wiesława Nodzyńskiego, który pełnił na festiwalu rolę wysłannika gazety. W ramce umieszczono jednak najważniejsze fakty dotyczące wyników łagowskiej imprezy. Poinformowano, że nagrodę „Syreny Warszawskiej” za najlepszy film otrzymało Wszystko na sprzedaż Andrzeja Wajdy, którego kontrkandydatem był Żywot Mateusza Witolda Leszczyńskiego. W kategorii filmów zagranicznych nagrodę otrzymał film radziecki Twój wspólny Juliusza Rajzmana oraz przyznano trzy wyróżnienia, które otrzymały: Bitwa o Algierię (produkcja włosko-algierska), Gwiazdy na mapach (Węgry) oraz Powiększenie (Anglia). Natomiast w plebiscycie na najpopularniejszych aktorów sezonu „Złote Grono” otrzymała para filmowa z Pana Wołodyjowskiego, czyli Tadeusz Łomnicki i Magdalena Zawadzka. Poinformowano czytelników „Nadodrza”, iż festiwal łagowski zakończył się premierą nowej polskiej komedii pt. Rzeczpospolita babska. Ponadto w trakcie trwania imprezy wyświetlono jedyny film kręcony w Łagowie (przed 15 laty), mianowicie Godziny nadziei[8].

Cykl informacji o I LLF zamykał ostatni artykuł Wiesława Nodzyńskiego na ten temat, zatytułowany po prostu Filmowe lato. Najpierw autor zauważył, że imprezie towarzyszyła nie tylko piękna lipcowa pogoda, lecz również wysoka frekwencja widzów. Dalej podkreślił, że inicjatywa ta zrodziła się w gronie samych Lubuszan, działaczy i pracowników kultury. W dalszej części pojawiły się kolejne akcenty propagandowe, znane już czytelnikowi z poprzedniego artykułu redaktora Nodzyńskiego na temat LLF. Redaktor pisał: „niewielu jest takich, którzy by […] nie dostrzegali jego [filmu – przyp. RD] olbrzymiej i nieprzemijającej roli w rozwoju i kształtowaniu nowej socjalistycznie rozumianej świadomości narodowej, społecznej i estetycznej Polaków, zwłaszcza tutaj, na Ziemiach Zachodnich, gdzie kształtowanie owej nowej świadomości należało i należy do najważniejszych procesów integracji”[9].

W dalszej części tekstu pozostawił otwartym pytanie, czy Łagów w sposób właściwy i w pełni spełnił swe zadanie. Przypomniał też regulamin imprezy, mówiący o tym, jakie filmy mają zostać wyświetlone i oceniane. Odnosząc się do jego fragmentu, skonstatował, że łagowski festiwal odbiegał od regulaminowych założeń, albowiem jego zasięg był ograniczony środowiskowo i społecznie. „Należałoby więc – pisał Nodzyński – już w przyszłym roku w koncepcji LLF szerzej i śmielej uwzględnić moment społecznej konfrontacji spotkań widzów, zwłaszcza widzów robotniczych z najnowszym dorobkiem polskiej kinematografii pokazywanym na ekranie, ale też z twórcami poszczególnych dzieł filmowych, pośród których liczniej niż w tym roku obecni byliby aktorzy, zwłaszcza reżyserzy [sic!], również operatorzy filmów, jednym słowem tzw. ludzie filmu”. Dalej wyraził konieczność ewokowania przez specjalistów dyskusji, która byłaby wówczas bogatsza i cenniejsza w odbiorze. Przypomniał, że o potrzebie takiej dyskusji mówili również krytycy na odbytym w Łagowie seminarium z okazji Tygodnia Polskiej Krytyki Filmowej. Nodzyński wyraził konieczność obecności na przyszłych edycjach łagowskiej imprezy lokalnych środowisk twórczych, związków zawodowych oraz organizacji młodzieżowych[10].

Niezwykle ważną uwagą krytyczną jest dalsze spostrzeżenie redaktora „Nadodrza”, że cenniejszym wydawałoby się pokazanie wszystkich 30 produkcji z ostatniego sezonu, a nie tylko 12, wyselekcjonowanych przez krytyków filmowych. Przy lekturze tego fragmentu rodzi się pytanie, którego nie zadaje wprost Nodzyński: czy selekcji dokonali jedynie krytycy, czy również (a może przede wszystkim?) wpływ na nią miały inne czynniki partyjno-państwowe? Autor zaznaczył ponadto, że warto byłoby wyświetlić na festiwalu również filmy zagraniczne, które pretendowały do nagrody. Zwrócił też uwagę na fakt, że kino „Świteź” było w godzinach przedpołudniowych właściwie niewykorzystywane, dodając w nawiasie, że inne miejsca, pomimo świeżego remontu, nie spełniały należytych standardów, ze względu na skrzypiące krzesła[11].

Dalszą część tekstu poświęcił redaktor założeniom ideowym i artystycznym wyświetlania filmów, w których, jego zdaniem, nie osiągnięto należytego porozumienia, a Polska wciąż czeka na ambitny, zaangażowany społecznie film swoich czasów. Patrząc na repertuar wyświetlony wtedy w Łagowie, nie sposób nie przyznać Nodzyńskiemu racji. Najbliżej tego postulatu znalazł się jedynie film Wajdy Polowanie na muchy, który ograniczał się jednak do ukazania polskiej inteligencji, nie zaś większości społeczeństwa polskiego[12]. Inne produkcje, oprócz filmów kostiumowych (Hrabina Cosel, Kierunek Berlin),
faktycznie nie były zbyt „społecznie zaangażowane”. Nodzyński wzmacniał swój argument tym, że przecież takie filmy kręci się gdzie indziej, podając przykład tegorocznego Festiwalu w Cannes[13]. Dalej redaktor niejako w obronie wyświetlonego repertuaru przyznał, że „w imię podobnych racji” zrealizowane zostały Wszystko na sprzedaż oraz Żywot Mateusza. Zaliczył te filmy – obok Gry oraz Ruchomych piasków – do repertuaru tzw. nurtu osobistego, który wywołał najwięcej kontrowersyjnych dyskusji podczas wspomnianego seminarium KKF oraz w innych festiwalowych rozmowach. Dodał jednak, że jego zdaniem nie zostały one należycie docenione przez widzów festiwalu. Redaktor jako przyczynę takiego zjawiska zasugerował fakt, że były to produkcje odbiegające od realiów polskiego życia (Gra) lub ograniczone do jednego hermetycznego środowiska (jak było w przypadku filmu Wszystko na sprzedaż). Ponadto skonfrontował je z Nocą Michelangelo Antonioniego oraz Osiem i pół Federico Felliniego, które, jego zdaniem, przedstawiały „bogatą, niekłamaną panoramę społeczną współczesnych Włoch”, wiele mówiąc o tym kraju[14].

Apelował o konieczność produkcji filmów, które będą odpowiadać na pewnego rodzaju społeczne zamówienie i spełnią również rolę edukacyjną. Niestety, ten cenny i interesujący wywód psuje Nodzyński swoją konstatacją o charakterze propagandowym: „[…] batalia o kształtowanie postaw, wzorców ideowych i moralnych odpowiadających sensowi naszego ustroju nie została jeszcze […] wygrana”[15].

W kolejnym akapicie redaktor prezentuje swój zawód względem dwóch komedii (Polowanie na muchy oraz Rzeczpospolita babska), wyrażając niezwykle krzywdzącą z perspektywy czasu opinię, iż obie te produkcje nie wniosły nowych wartości w istniejący dorobek polskiego filmu. Swój polemiczny i momentami kontrowersyjny artykuł Nodzyński kończy fragmentem refrenu krytyka filmowego – Stanisława Grzeleckiego, zawierającym życzenie, aby film polski szerzej czerpał z życia i jeszcze aktywniej nawiązywał dialog ze społeczeństwem, oraz żeby skuteczniej bronił swych koncepcji artystycznych.

Pomimo różnych zastrzeżeń o elementy propagandowe oraz zbyt krytyczne podejście do wybitnych z dzisiejszej perspektywy dzieł polskiej kinematografii, należy ocenić tekst redaktora pozytywnie. Włączył się on bowiem aktywnie do dyskusji o charakterze filmoznawczym, wywołując przy okazji przegląd filmów. A taki był niewątpliwie jeden z celów łagowskiego festiwalu. Można się spierać i polemizować z Nodzyńskim, nie sposób jednak odmówić mu głębokości myśli, znacznie ciekawszej niż w poprzednim artykule opublikowanym na łamach dwutygodnika. W ten sposób lokalny czytelnik otrzymał najcenniejszy pod względem filmoznawczym tekst, jaki został opublikowany we wszystkich lubuskich periodykach przy okazji I Lubuskiego Lata Filmowego. Materiał o wiele głębszy i bogatszy niż sprawozdawcze teksty, publikowane równolegle na łamach „Gazety Zielonogórskiej”. Podkreślony w ten sposób został zupełnie inny charakter artykułów publikowanych na łamach „Nadodrza”, które skierowane były do bardziej sprofilowanego czytelnika o preferencjach inteligenckich i w pewnym stopniu już zaznajomionego z polską kulturą.

Na koniec

Na przestrzeni 1969 roku opublikowano zaledwie trzy materiały dotyczące LLF, jednak były to teksty, które w znacznej mierze wyczerpywały temat. Przyniosły czytelnikom nie tylko „suchy” faktograficzny materiał dotyczący łagowskiego festiwalu, lecz podjęły się również cennej analizy filmoznawczej i społecznej tej pierwszej imprezy kulturalnej związanej z dziesiątą muzą na Ziemiach Zachodnich[16]. Można jedynie wyrazić życzenie, że cennym byłoby, gdyby redakcja „Nadodrza” pozwoliła również na publikację artykułu polemicznego względem relacji redaktora Nodzyńskiego, którego interesująca narracja pozostawała, bądź co bądź, jednostronna.

 

 


[1]  W. Nodzyński, Dorobek nie tylko minionego sezonu, „Nadodrze”, 21 czerwca – 4 lipca 1969, s. 1.
[2]  Wiesław Nodzyński (1930-2006) był wieloletnim dziennikarzem „Nadodrza”, od 1959 roku pełniącym funkcję sekretarza czasopisma. Publikował w dwutygodniku na tematy szeroko pojętej kultury. W 1982 roku wydał też monografię Ćwierć wieku z Nadodrzem.
[3]  W. Nodzyński, Dorobek nie tylko minionego sezonu…
[4]  Tamże, s. 4.
[5]  Tamże.
[6]  Tamże.
[7]  Zob. szerzej „Nadodrze” 5 lipca – 18 lipca 1969 r., s. 1-12.
[8]  [ba], Lubuskie Lato Filmowe, „Nadodrze”, 19 lipca – 1 sierpnia 1969 r., s. 11. O filmie Godziny nadziei piszę szerzej w: R. Domke, J. Szymala, Dolny Śląsk i ziemie lubuska w filmach polskich po 1945 roku, Kraków – Wrocław – Zielona Góra 2020, s. 109-110. Z fabuły filmu w sposób oczywisty wcale nie wnika, że akcja dzieje się w Łagowie czy nawet w ogóle na szeroko pojętych terytoriach Ziem Odzyskanych.
[9]  W. Nodzyński, Filmowe lato, „Nadodrze”, 2-15 sierpnia 1969 r., s. 1.
[10] Tamże, s. 4.
[11] Tamże.
[12] Zob. szerzej w: R. Domke, Obraz intelektualisty we współczesnym dyskursie filmowym lat 1968-1990, „Dzieje Najnowsze” 2020, nr 2, s. 155-181.
[13] W. Nodzyński, Filmowe lato…, s. 4.
[14] Można z Wiesławem Nodzyńskim polemizować co do arcydzieła Felliniego, albowiem również prezentował on wąskie środowisko, jakim był świat reżyserów filmowych, nota bene w znacznej mierze autobiograficzny i subiektywny względem samego reżysera. Por. Z. Kałużyński, Kanon królewski: jego 50 ulubionych filmów, Warszawa 2005.
[15] W. Nodzyński, Filmowe lato…, s. 4.
[16] Należy pamiętać, że pierwszy festiwal poświęcony polskim filmom (konkretnie krótkometrażowym) odbywał się już od paru lat w Krakowie.