PanzerFaust

Przemysław Grzesiński

PanzerFaust

 

Osoby:
PIERWSZA
DRUGA
TRZECIA
FRIEDA

 

 

PIERWSZA: Frieda…

DRUGA: Frieda…

TRZECIA: Frieda…

PIERWSZA: Obudź się…

DRUGA: Obudź się już…

TRZECIA: Nie śpij… Zobacz, co dla ciebie mamy…

DRUGA: Zobacz, co dla ciebie uszyłyśmy…

PIERWSZA: Włókno lotosu, nie jakieś tam byle co.

TRZECIA: Nie, nie byle jaka nić. Specjalna. Najlepsza.

PIERWSZA: Halka jak marzenie.

DRUGA: Haleczka jak malowanie.

PIERWSZA: Długo wybierałyśmy nici.

TRZECIA: Długo szyłyśmy.

DRUGA: Długo dopasowywałyśmy.

PIERWSZA: Specjalnie dla ciebie.

TRZECIA: Dla nikogo innego. Wyjątkowe nici, dla wyjątkowej Friedy.

PIERWSZA: Daj spokój. Nie śpij już.

DRUGA: Obudź się.

TRZECIA: Obudź się już.

FRIEDA: Gdzie… Gdzie ja jestem?

DRUGA: Jak to gdzie? Tutaj.

FRIEDA: Kto? Kto tu jest?

TRZECIA: Jak to kto?

PIERWSZA: My.

TRZECIA: Zobacz. Zobacz, co mamy dla ciebie.

DRUGA: Zobacz, co dla ciebie uszyłyśmy.

PIERWSZA: I jak? Podoba ci się?

TRZECIA: Przymierzysz?

PIERWSZA: Och! Jaka ty jesteś piękna. Jaka ona piękna.

DRUGA: Daj dotknąć. Taka… gładka.

PIERWSZA: Taka… jędrna.

TRZECIA: Taka nie taka jak my.

PIERWSZA: Nie, nie taka. Inna taka.

TRZECIA: Inna.

DRUGA: Odsuń się Uczeszę ją.

PIERWSZA: Ja… ja potrzymam ci grzebień.

TRZECIA: A ja… ja podam wstążki.

PIERWSZA: Umaluję ją!

DRUGA: Umalujesz!

TRZECIA: To ja, ja podam ci puder i pędzelek.

DRUGA: A ja… Ja podam gąbkę.

PIERWSZA: I jak?

TRZECIA: Jeszcze wisiorek. Pamiętaj o wisiorku z kamieni.

PIERWSZA: Pamiętam, pamiętam.

DRUGA: Och!

TRZECIA: Ach!

PIERWSZA: Och!

DRUGA: A zatem Friedo, opowiadaj.

FRIEDA: Opowiadać? O czym?

DRUGA: Tak pięknie wyglądasz, że musisz nam coś opowiedzieć.

TRZECIA: Tak, tak, koniecznie. Prosimy.

DRUGA: Prosimy. Starych i brzydkich nikt nie słucha, ale ciebie…

PIERWSZA: Zamieniamy się w słuch.

FRIEDA: Kiedy ja… Naprawdę nie wiem. Nie mam nic do powiedzenia.

PIERWSZA: Taka piękna i taka skromna.

DRUGA: To idzie w parze, moja kochana.

TRZECIA: Dlatego my w trójkę. Nie do pary takie.

PIERWSZA: No, dalej.

DRUGA: Nie ponaglaj jej. Widzisz przecież, że dopiero co wstała. A ty już byś wszystko chciała. Więcej cierpliwości, moja droga. A może ona jest spragniona? Pomyślałaś o tym?

PIERWSZA: Nie. Nie pomyślałam. Wybaczysz mi, Friedo? Wybaczysz, że nie pomyślałam o tym, że chcesz pić? Ale ja tak bardzo, tak bardzo już czekam na twoją opowieść.

FRIEDA: Czy to pracownia krawiecka?

PIERWSZA: Widzisz? Poznaje!

FRIEDA: Pracowania krawiecka w „Der Treudank”.

PIERWSZA: Poznaje!

DRUGA: Ani przez chwilę w nią nie wątpiłam.

TRZECIA: A co ty się tak na mnie patrzysz? Ja też. Ja też w nią nie wątpiłam.

PIERWSZA: Napij się jeszcze. Jeszcze się napij.

DRUGA: Pracowania krawiecka…

FRIEDA: Tak. Teatralna. W Olsztynie. Ale ja, ja tu byłam tak dawno temu. I tylko raz. Kiedy to było? Nie pamiętam.

PIERWSZA: Przypomnisz sobie.

TRZECIA: Jesteś taka śliczna.

FRIEDA: Burczy mi w brzuchu.

DRUGA: Słyszałyście?! Ona jest głodna!

TRZECIA: Głodna!

DRUGA: Właśnie!

TRZECIA: A my ją ubieramy, malujemy, wypytujemy. Kiedy ona głodna!

DRUGA: Na pusty żołądek ma mówić? Przepraszamy!

TRZECIA: Przepraszamy, Friedo!

PIERWSZA: Już, już się tym zajmujemy.

TRZECIA: Może…

DRUGA: Może…

PIERWSZA: Może…

DRUGA: Może ciasto!

PIERWSZA: Właśnie!

DRUGA: Upieczmy jej ciasto!

PIERWSZA: Upieczemy ci ciasto!

TRZECIA: Chcesz?

DRUGA: Pewnie, że chce, głodna jest. Nie słyszałaś?

TRZECIA: Słyszałam.

DRUGA: To co się głupio pytasz?

TRZECIA: Sama jesteś głupia.

DRUGA: A ty nie lepsza, ale gorsza. Głupia! Głupia!

PIERWSZA: Przestańcie! Frieda na was patrzy! No już. Podajcie sobie rękę na zgodę i przeproście się.

TRZECIA: Przepraszam.

DRUGA: Ja też przepraszam.

PIERWSZA: Pomożesz mi upiec ciasto dla Friedy?

DRUGA: Tak. Tak. Pomogę.

TRZECIA: I ja też. Ja też pomogę.

PIERWSZA, DRUGA, TRZECIA: „Backe, backe Kuchen, Der Bäcker hat gerufen. Wer will guten Kuchen backen, der muss haben sieben Sachen, Eier und Schmalz, Zucker und Salz, Milch und Mehl, Safran macht den Kuchen gehl! Schieb, schieb in‘n Ofen ‚nein”.

(Upiecz, upiecz ciasto, Piekarz zawołał. Kto chce upiec dobre ciasto, musi mieć siedem rzeczy, jajka i smalec, cukier i sól, mleko i mąkę, szafran sprawi, że ciasto będzie żółte! Wsuń, wsuń do pieca).

PIERWSZA: I gotowe!

DRUGA: Smakuje ci?

FRIEDA: Tak. Jest pyszne. A wy takie dobre dla mnie. To ciasto, to ciasto przypomina mi to z restauracji w leśnym dworku „Neu Wadang” Karla i Hermanna Oschinskich. Niedaleko wsi Wadąg. Tutaj, niedaleko. Wiecie, gdzie to jest?

DRUGA: Wiemy.

TRZECIA: Wiemy, wiemy.

FRIEDA: Dużo wtedy żartowaliśmy. Na tarasie w „Neu Wadang”. Z Benno Bohnem, Gretą, Albertem. Z innymi nauczycielami z naszego żeńskiego gimnazjum Luisenschule. I to ciasto drożdżowe. Takie jak teraz. Podobno, podobno, aby spróbować tego drożdżowego ciasta, ludzie przyjeżdżali aż z Wrocławia. Ale i lokalizacja dworku była piękna. Jeziora, czyste powietrze, lasy jodłowe…

DRUGA: Friedo…

TRZECIA: Nie przerywaj jej! Przecież mówi.

DRUGA: Friedo… Dlaczego przyjechałaś do Olsztyna?

FRIEDA: Dlaczego przyjechałam? Dlaczego przyjechałam? Właściwie to nie do końca był mój wybór. To był wybór pruskiej administracji. Wcześniej żyłam w Kassel, gdzie mieszkałam u siostry Elsy i jej męża. Po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych w Kassel szukałam pracy. Artystka, malarka, portrecistka, czyli ja – Frieda Strohmberg, do usług.

DRUGA: Brawo!

TRZECIA: Brawo!

FRIEDA: I chociaż nie powiem, że nie miałam zleceń, bo miałam i to całkiem sporo… Ale… Życie portrecistki, nawet docenianej, nie jest usłane różami… Dlatego zdecydowałam się zrobić kurs pedagogiczny, by móc uczyć w gimnazjum. Zawsze lubiłam dzieci. Miałam dobry kontakt z młodzieżą, więc…

DRUGA: Zostałaś nauczycielką.

TRZECIA: Nie podpowiadaj jej.

DRUGA: Nie podpowiadam.

TRZECIA: Podpowiadasz. Tak się nie liczy. Głupia.

FRIEDA: Zostałam urzędnikiem państwowym. I jako urzędnik państwowy Rzeszy Niemieckiej zostałam skierowana na wolną posadę do Prus Wschodnich – do gimnazjum w Olsztynie. To był październik 1910 roku.

PIERWSZA: I jak, podobało ci się miasto?

FRIEDA: Urodziłam się w Schweinfurcie nad Menem, a kształciłam w Monachium, Brukseli i Kessel, więc… Olsztyn nie proponował w 1910 wielu atrakcji kulturalnych… Ale byłam młoda.

DRUGA: Młoda…

PIERWSZA: My też… Też byłyśmy młode…

TRZECA: Co, co było dalej? Opowiadaj, Friedo. Opowiadaj, co było dalej, opowiadaj, co było wcześniej. Jesteśmy takie ciekawe.

DRUGA: Bardzo ciekawe.

TRZECIA: Takie wygłodniałe. Takie głodne twojej opowieści.

PIERWSZA: Jesteś jak to ciasto drożdżowe.

DRUGA: Taka wyrośnięta, pachnąca.

PIERWSZA: Taka świeża. Taka smaczna.

DRUGA: Opowiadaj…

FRIEDA: Kiedy… Nie wiem o czym… Mieszkałam w Olsztynie przy Langasse. Pracowałam w szkole. Udzielałam lekcji rysunku. Wiodłam zwykłe życie. Malowałam. A 8 lipca 1920 roku kupiłam sobie różową sukienkę w piwonie, bo w niedzielę 11 lipca był ważny dzień. Gorący poranek, słońce, delikatny wiatr. A my z Benno Bohmem poszliśmy do urn głosować w plebiscycie. Cały kraj był poruszony. Całe Niemcy.

DRUGA: Plebiscyt o przynależności Warmii i Mazur?

FRIEDA: Tak. Wielka akcja dyplomatyczna. Burmistrz Georg Zulch dwoił się i troił już kilka miesięcy wcześniej, żeby Olsztyn przypadł właśnie Niemcom. Polacy też mieli swoją akcję, ale to właśnie nam przypadły wówczas te tereny. Wszyscy byli tacy poruszeni. Dostawałam całe naręcza kwiatów. A w cztery lata później, w październiku 1924 roku August Feddersen, architekt, miał gotowy plan całego kompleksu. „Treudank-Gatstatten”. I tak powstał cały kompleks budynków – w tym teatr. „Der Treudunk” – podarunek dla mieszkańców, którzy wybrali przynależność do Rzeszy Niemieckiej. Czułam się wtedy dumna. Dumna i szczęśliwa. Czułam się…

DRUGA: Niemką?

PIERWSZA: Jeszcze wtedy była pani Niemką.

FRIEDA: Jeszcze wtedy?

DRUGA: Co było potem?

FRIEDA: Potem? Żyłam. Mieszkałam, tworzyłam. Moje obrazy trafiały na wystawy sklepowe, a później, odbyła się pierwsza premiera. 566 osób na widowni.

TRZECA: Faust.

FRIEDA: Faust Goethego. Moje prace trafiły do foyer teatru. To była ważna premiera. Nie tylko dlatego, że pierwsza. Zrobiona z rozmachem. Bankietem. Pięknymi strojami. Ernestowi Thielingowi gratulowano roli Fausta, a mnie wystawy obrazów. Czułam się ważna. No i oczywiście sam spektakl. Sam temat. Faust – filozof aspirujący do ważnej roli. Podobnie jak Olsztyn. Faust – poszukujący kamienia filozoficznego, wiedzy, Faust, który zawiera układ z Mefistofelesem i w zamian za realizację swoich życzeń oddaje duszę.

DRUGA: A później wyjechałaś.

FRIEDA: Tak. W 1927 roku do Berlina. Poznałam Alberta i wkrótce zostałam panią Jacoby. Żoną pana stomatologa.

TRZECA: Wtedy jeszcze była pani Niemką.

FRIEDA: Słucham?

DRUGA: Mów dalej, Friedo.

FRIEDA: Chodziliśmy na długie spacery. Bardzo lubimy chodzić na długie spacery. Ja i mój mąż.

PIERWSZA: Lubimy chodzić?

FRIEDA: Tak? Lubimy chodzić na długie spacery. To takie zaskakujące?

PIERWSZA: Bardzo.

DRUGA: Niestety bardzo.

FRIEDA: Jesteśmy małżeństwem, nie mamy dzieci. Może nie jest to wielka romantyczna miłość, ale na pewno się cenimy i spędzamy ze sobą sporo wolnego czasu.

TRZECIA: Nie wierzę.

PIERWSZA: To chcesz nam powiedzieć? Że chodzicie razem na spacery? Teraz?

FRIEDA: No, nie w tej chwili, ale tak.

PIERWSZA: I co jeszcze robicie razem. Teraz?

DRUGA: Rozmawiamy.

TRZECIA: Rozmawiacie.

DRUGA: Rozmawiają.

PIERWSZA: Patrz. Rozmawiają.

DRUGA: A o czym? O czym, Friedo, rozmawiacie?

FRIEDA: Na przykład o Hercie Berlin.

DRUGA: O klubie piłkarskim. O sporcie. Ona interesuje się teraz sportem.

TRZECIA: Ja też! Kupiłam sobie koszulkę Realu Madryt. Chcecie pooglądać?

DRUGA: Koniecznie.

PIERWSZA: O Hercie Berlin.

FRIEDA: Mój mąż się interesuje. Byliśmy razem na stadionie.

DRUGA: Byliście razem w czasie przeszłym?

FRIEDA: I pójdziemy w czasie przyszłym.

Cisza.

PIERWSZA: Czy wtedy pani już zrozumiała?

FRIEDA: Co takiego?

DRUGA: Że nie jest pani prawdziwą Niemką.

FRIEDA: Słucham?

TRZECIA: Głucha jesteś, szmato?

Maszyny do szycia jako maszyny do pisania.

Nazwisko?

FRIEDA: Słucham?

PIERWSZA: Przypierdol jej.

FRIEDA: Nie!

PIERWSZA: Nazwisko.

FRIEDA: Strohmberg.

PIERWSZA: Imię.

FRIEDA: Frieda.

PIERWSZA: Urodzona.

FRIEDA: Schweinfurt nad Menem.

PIERWSZA: Ojciec.

FRIEDA: Karol Strohmberg.

PIERWSZA: Matka.

FRIEDA: Amelia z domu Silberman.

PIERWSZA: Właśnie.

FRIEDA: Właśnie?

PIERWSZA: Nie było pytania.

FRIEDA: Nie?

PIERWSZA: Kim był ojciec?

FRIEDA: Bankierem.

PIERWSZA: Nie.

FRIEDA: Był bankierem.

PIERWSZA: Nie.

DRUGA: A matka?

FRIEDA: Matka. Matka zajmowała się domem. Co wy, co wy robicie? Dlaczego? Dlaczego tak się zachowujecie? Nie podoba mi się to wszystko. To ma być zabawa? Nic z tego nie rozumiem.

PIERWSZA: Bum!

FRIEDA: Co to?

PIERWSZA: Bum! Bum!

DRUGA: Wystrzały!

PIERWSZA: To panzerfaust. Niemiecki granatnik przeciwpancerny. Bum! Bum!

TRZECIA: Chować się! Strzelają z Panzerfausta!

DRUGA: Panzerfaust! Achtung! Bum! Bum!

PIERWSZA: Pakuj się!

DRUGA: Dalej, pakuj! Na co czekasz?

TRZECIA: Szybciej! Bo nie zdążysz!

FRIEDA: Już! Już! Pakuję! Gdzie ja jadę? Gdzie mam jechać?

DRUGA: Do Berlina. Do swojego męża.

TRZECIA: Będziesz chodzić do restauracji.

PIERWSZA: I na długie spacery.

DRUGA: I mecze Herty Berlin. Tylko się pospiesz.

TRZECIA: Bo ci pociąg odjedzie.

FRIEDA: Dobrze. Odjadę. Już. Wsiadam. Ale.

TRZECIA: Nie ma żadnego ale. Wsiadaj.

FRIEDA: Tu taki tłok.

TRZECIA: Wsiadaj, bo tu zostaniesz. Z nami.

DRUGA: Chcesz z nami?

FRIEDA: Nie!

DRUGA: Więc wsiadaj.

FRIEDA: Ale.

TRZECIA: Nie ma żadnego ale.

FRIEDA: Tu śmierdzi. Tu nie ma przedziałów. Jest tłok. Dlaczego tu taki tłok?

TRZECIA: Wsiadasz czy zostajesz?

FRIEDA: Nie ma innego pociągu?

PIERWSZA: Nie ma.

FRIEDA: Wsiadam.

DRUGA: Dobrze. Zamykaj.

FRIEDA: Ten pociąg. On powinien tu skręcać. Widziałam tabliczkę na Berlin. Nie jedziemy do Berlina.

TRZECIA: Nie przejmuj się.

PIERWSZA: Nie martw się. To długo nie potrwa.

FRIEDA: Co długo nie potrwa. Ta podróż. Już tyle trwa.

PIERWSZA: Później. Później będzie już szybciutko! Ziuuuu.

FRIEDA: Ziu?

DRUGA: Ziuuuuu!

TRZECIA: Ziuuu!

PIERWSZA: Ziuuuu!

TRZECIA: Ziuuuuu!

PIERWSZA: Ziuuuuu!

FRIEDA: Ja wiem. Ja wiem, co to znaczy. Wiem, co znaczy. Wiem, co znaczy ziuu. Wypuśćcie mnie. Wypuśćcie. Ja chcę stąd wysiąść. Chcę stąd wysiąść!

PIERWSZA: Kim był twój ojciec?

FRIEDA: Żydem!

PIERWSZA: Kim była matka?

FRIEDA: Żydówką!

PIERWSZA: Kim jesteś?

FRIEDA: Żydówką!

PIERWSZA: Czy już zrozumiałaś?

FRIEDA: Tak! Nie jestem prawdziwą Niemką! Wypuśćcie mnie.

PIERWSZA: Jedziesz dalej.

DRUGA: Jedziesz na mecz wyjazdowy.

TRZECIA: Hertha Berlin kontra Majdanek.

FRIEDA: Nie chcę. Błagam. Nie chcę. Ja. Ja chcę gdziekolwiek. Chcę do Belgii.

TRZECIA: Zatrzymaj pociąg. Zatrzymaj, mówię.

PIERWSZA: Czemu do Belgii.

FRIEDA: Nie wiem. Gdziekolwiek.

PIERWSZA: Gdziekolwiek, ale do Belgii.

FRIEDA: Tak. Do Belgii. Bo, bo się dało.

TRZECIA: Kiedyś? W przeszłości?

FRIEDA: Tak.

TRZECIA: Kiedy.

FRIEDA: Skończyły się spacery po Berlinie. Przyszli oni. Oni powiedzieli, że to my jesteśmy oni. I mamy się wynosić. Jeszcze zdążyliśmy. Wyjechaliśmy do Belgii. W 1936 roku.

TRZECIA: Więc nie chodzisz już na mecze Herty Berlin?

FRIEDA: Nie.

TRZECIA: I nie pójdziesz w przyszłym tygodniu?

FRIEDA: Nie.

TRZECIA: Bo za słabo grają?

DRUGA: Mogłaś sobie darować.

TRZECIA: Mogłam. Ale nie chciałam.

FRIEDA: Nie, nie dlatego, że Hertha Berlin słabo grała.

PIERWSZA: Co było dalej?

FRIEDA: Byliśmy coraz bardziej oni, a oni byli coraz bardziej my. W Belgii i na całym świecie. I przyszli też do Belgii. Chcieliśmy uciekać do Francji.

DRUGA: Ale?

FRIEDA: Ale się nie udało. Albert zginął pierwszy. W maju 1940 roku, około godziny dziesiątej rano. Ja zginęłam kilka minut po nim. Bombardowanie. Wielkie ciężkie głazy bomb.

DRUGA Tak się zastanawiam.

PIERWSZA: Nad czym?

DRUGA: Obok dworca są bardzo dobre zapiekanki. Myślicie, że mają z dowozem? Że dowiozą nam do teatru?

FRIEDA: Czy już? Czy mogę wysiąść?

PIERWSZA: Friedo, skarbeńku… Naprawdę myślisz, że to, że zginęłaś w 1940 roku, w jakikolwiek sposób cię uratuje? Że to już koniec?

DRUGA: Jedzie pociąg z daleka…

TRZECIA: Na nikogo nie czeka…

PIERWSZA: Konduktorze łaskawy…

PIERWSZA, DRUGA, TRZECIA: Byle nie do Warszawy…

FRIEDA: Nie!

PIERWSZA, DRUGA, TRZECIA: Byle nie do Warszawy!

FRIEDA: Nie!

PIERWSZA, DRUGA, TRZECIA: Byle nie do Warszawy!

FRIEDA: Wypuśćcie mnie! Błagam! Przecież ja nie żyję! Ja już zginęłam! Nie macie prawa! Nie macie! Zostawcie mnie!

PIERWSZA, DRUGA, TRZECIA: Byle nie do Warszawy!

DRUGA: Pociąg! Staaaać! Patrzcie, co znalazłam!

PIERWSZA: Czapka! Czerwonoarmisty!

TRZECIA: Masz tego więcej?

DRUGA: No nie, ta pracownia to jest jakaś skarbnica. Medal spod Lenino.

PIERWSZA: Pokaż. Autentyk.

TRZECIA: Ci to muszą mieć budżet!

PIERWSZA: Daj mi też ten mundur.

FRIEDA: Wypuśćcie mnie.

PIERWSZA: Gramofon!

Katiusza.

DRUGA: Jak zabawa, to zabawa!

FRIEDA: Zostawcie mnie! Ja nie żyję, do kurwy nędzy, już zginęłam!

PIERWSZA: A nam to nie przeszkadza!

DRUGA: Wyzwolimy cię!

TRZECIA: A potem cały pociąg!

PIERWSZA: A potem cały świat!

Pauza.

TRZECIA: Głowa mnie boli.

PIERWSZA: Mnie też.

DRUGA: Nic dziwnego. Wojna się skończyła.

TRZECIA: Wyzwolenie!

TRZECIA: Nie krzycz tak. Głowa pęka. Powachluj. Plakatem? Pierwsza premiera powojenna: Moralność pani Dulskiej.

DRUGA: O czym to było?

PIERWSZA: O kołtunach na głowie. A ja właśnie na te kołtuny na głowie coś mam. „Finezja”.

DRUGA: Jaka finezja?

PIERWSZA: Szampon „Finezja”.

DRUGA: Szampon. Rzeczywiście.

PIERWSZA: Pierwszy szampon PRL. Lata 60., XX wiek.

TRZECIA: Klasyka znaczy.

PIERWSZA: Jeszcze jaka.

DRUGA: I co z tym szamponem?

PIERWSZA: Pomyślałam, że mogłybyśmy umyć Friedzie włosy. Ma kołdun. Kołdun. I trochę już przeszła. Należy jej się trochę luksusu.

DRUGA: Zapytam jej, czy chce?

TRZECIA: Mamy taki szampon dla ciebie. Umyć ci włosy?

DRUGA: I co?

TRZECIA: Chyba się pogniewała.

DRUGA: Na kogo?

TRZECIA: Nie wiem. Nic nie mówi.

DRUGA: To może umyjmy jej te włosy.

PIERWSZA: Ładnie się pieni.

DRUGA: Nawet ładnie, rzeczywiście.

PIERWSZA: Podaj wodę. Nie za gorącą, ostudź ją trochę. Grzebień. I jak?

TRZECIA: No, mogło być lepiej.

PIERWSZA: Ale mogło być też gorzej. Słuchaj, ja ci nic nie poradzę. Dziewczynę wypieprzył pluton Armii Radzieckiej, ty się ciesz z tego, co jest. I tak nie jest źle.

DRUGA: Tylko halka się podarła.

PIERWSZA: Rzeczywiście.

TRZECIA: Halo.

PIERWSZA: Frieda.

DRUGA: I co?

PIERWSZA: Gówno co. Nic. Nie mówi.

DRUGA: Słyszę, że nie mówi.

PIERWSZA: To co się pytasz.

DRUGA: Pytam, bo pytam, nie czepiaj się.

TRZECIA: Uciszcie się! Frieda nie dokończyła swojej opowieści. Musimy jej pomóc.

DRUGA: A co my innego robimy przez cały czas?

TRZECIA: Napiszmy jej tekst.

DRUGA: Jaki tekst?

TRZECIA: Taki, który ją uruchomi. Coś optymistycznego. Na miarę naszych czasów.

DRUGA: Na miarę naszych czasów, ty siebie słyszysz?

TRZECIA: Przypierdolę jej zaraz.

DRUGA: No, już dobrze. Zgrywam się przecież. Już się tak nie denerwuj.

PIERWSZA: Mam. Wiem. Ten szampon to jest przeznaczenie.

TRZECIA: Zabierz stąd tę wariatkę.

PIERWSZA: To jest nić przeznaczenia. Frieda – premiera niemiecka Fausta – burza włosów, namiętność, piękno, pożądanie. Frieda – Moralność pani Dulskiej – Armia Radziecka i kołdun na łbie. I teraz – Frieda – kobieta naturalna, silna, wyzwolona. Kobieta, która używa szamponu dla kobiet, stworzonego przez kobiety, opracowanego przez kobiety, wymyślonego przez kobiety…

TRZECIA: Chyba najpierw wymyślonego, potem opracowanego, a potem stworzonego, co?

PIERWSZA: Będzie się teraz koleżanka czepiać każdego słówka, tak? Kierowniczka się znalazła. Posłuchajcie:
Ten szampon wybawi cię z grzechów przeszłości
Czy jesteś na diecie czy nie musisz już pościć

Brunhilda kłania się nisko.

DRUGA: 10 na 10 w skali krindż miesiąca.

PIERWSZA: Tak? To proszę. Spróbuj ty.

DRUGA:
Może dębowy, a może sosnowy
A może wykorzystasz nasz szampon brzozowy?

Bartel kłania się nisko.

PIERWSZA: Brzozowy? To chyba można wypić zamiast małpki?

TRZECIA:
Cicho. Teraz ja.
Szampon jak marzenie, jak z raju westchnienie
Wywołuje radość i cebulek drżenie
Stosuj o poranku, stosuj także w nocy
Będziesz wystrzałowa jak kamyczek z procy

Gustebalda kłania się nisko.

FRIEDA: Kamyczek.

DRUGA: Odezwała się.

FRIEDA: Kamyczek. Kamień. Kamień filozoficzny. Kamień na kamieniu nie zostanie. Kurhan.
Wiem, kim jesteście.
Wiem, kim jesteście naprawdę, baby.
Baby pruskie.
Kamienne posągi znajdowane na Warmii i Mazurach od czasów średniowiecza.
Kamienne posągi, którym przypisuje
Kamienne posągi.

TRZECIA: Nasza historia nie ma początku.

DRUGA: Nie ma końca.

PIERWSZA: Tkamy sobie.

TRZECIA: Nasza historia jest wspólna i oddzielna jednocześnie.

PIERWSZA: Pruska baba to charakter. Nie zostajesz nią po śmierci. Lecz przy narodzinach. Może po śmierci zamienisz się w kamień. Ale śmierć nie jest końcem. Opowieść trwa dalej. Twoje kamienne ciało obrasta bluszcz. Twoje kamienne ciało obmywa deszcz. Twoje kamienne ciało jest przenoszone.

DRUGA: Wystawiane na widok publiczny jak w mauzoleum.

PIERWSZA: Żyjesz dalej. Czy swoim życiem?

TRZECIA: Lubimy to miejsce.

PIERWSZA: Rupieciarnio nasza.

DRUGA: Graciarnio nasza.

PIERWSZA, DRUGA, TRZECIA:
Rekwizytornio nasza.
Pracownio krawiecka nasza.

PIERWSZA: Jesteśmy takie wspólne, jesteśmy takie samotne.

DRUGA: Zostaniesz z nami, Friedo.

TRZECIA: Babo pruska.

FRIEDA: Tak sobie myślę, że… tak gadacie te smutne kawałki, bo… bo brakuje wam jednej do brydża.

DRUGA: Będzie do nas pasować.

PIERWSZA: Zawsze pasowała.

 

KONIEC

 

 

 

Utwór wyróżniony w konkursie literackim SZPRAJSA na tekst nawiązujący do Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie.