O wierszach „podszytych chwilą”. Tomasz Jastrun, Epoka wymierania

O wierszach „podszytych chwilą”

Tomasz Jastrun, Epoka wymierania, Wydawnictwo Austeria, Kraków – Budapeszt – Syrakuzy, 145 s.

Ascetyczna okładka ze skamieliną w centrum: Epoka wymierania[1]. Czas, w którym świat pustoszeje, wyludnia się. Z życia zostają szczątki organizmu, ślady aktywności – jakaś wewnętrzna, ważna warstwa istnienia (i nieistnienia?), szkielet, na którym opierało się to, co zewnętrzne, wręcz cielesne.

 

Ciało istnienia – przemijanie

Ludzkie ciało w poezji Tomasza Jastruna przedstawione jest z perspektywy „epoki wymierania”. Dzieci szybko dorastają, młodość naturalnie przechodzi w starość. Przemijanie obrazują tu więdnące kwiaty, dziewczęta, kobiety, żółknące książki, pożółkłe dłonie, pochylone grzbiety, zwijanie się płonącej kartki, ruiny, gasnąca uroda, ciemniejące oczy:

[…]
Brwi już nie fruną
Przycupnęły
Jak zmęczone ptaki
[…]
(Pociąg)

Młodość to zmysłowość, przed którą podmiot liryczny na wszelki wypadek „zasłania okno powieką” (Iskry), i pełnia (Do przychodzącej). To także piękno (Do przychodzącej) i słodycz (Daktyl), ulotność (Nieznajoma w słońcu).

Ważne są dłonie – to one dotykają czoła w gorączce (Dłonie), niosą dzieciom miseczki z mlekiem i miodem (Miseczki), pozwalają trzymać się życia (Oburącz). Za młodu chłodne, można z nich pić źródlaną wodę (Ręce), po latach ze starczymi plamami, jak „dwie stare jaszczurki” (Dłonie). Dwa różne wymiary ma także 

wiotkość. W młodości jest synonimem m.in. delikatności i kruchości (Jabłko), jak „Ta śliczna wiotka panienka/ Utkana z deszczu i słońca” (Po latach), w starości – oznaką słabości, jak zwiotczałe, „obwisłe” mięśnie (Szkatułka), a po śmierci – już tylko określeniem dla pozostałej w worku niebieskiej sukienki (Szafa po zmarłej).

Przemijanie ciała jest nieuchronne jak przemijanie istnienia, życia: „wszystko przepadło” (Planeta), pozostały „niewykorzystane okazje” (Przegapione). Czas – niemal jak pająk (bohater dwóch wierszy) tkający pajęczynę – plecie sieć:

[…]
Ucichła muzyka
I stałem w wielkiej ciszy
Na scenie autobusu
Siwy jak gołąb
Zaplątany w sieć
Którą uplótł czas
(Dyrygent)

Ten upływ czasu widoczny jest także na twarzy, w „obliczu starego człowieka” (Maska) – w „sieci zmarszczek” (W sieci):

[…]
Ten czas się jednak porusza
Pustoszy nas
Kruszy mury
I mchem porasta kamienie
(Łysina)

Wraz z upływem czasu ciało kurczy się, przygotowuje do odejścia, zniknięcia:

[…]
Przenosili góry i rzeki
A teraz do jednej małej walizki
Pakują swoje podwójne życie
I szykują się na nieistnienie
(Stare małżeństwo)

Na koniec życie mieści się w „małej ramce” (Kobiety) – nekrologu albo w „przelotnej myśli” (Wiadomość) – jak wiadomość o śmierci.

Nieistnienie – doskonałość czy pustka?

Śmierć jest granicą dla poznania. Podmiot liryczny stosuje określenia, takie jak ściana, szyba, szklana tafla. Jak mucha stuka w nie „szeptem i słowem” (Szyba), chcąc dostać się na drugą stronę. Za granicą istnienia próbuje rozpoznać doskonałość lub pustkę.

W strofach Wielkanocy niepokoi deklaracja niewiary i zaskakuje „nowe” credo:

Nie wierzę w zmartwychwstanie
Ileż rozpaczy w tej wierze
Wierzę w doskonałość nieistnienia
Nic nazwano bogiem
Bo lepiej gdy niepojęte ma imię
[…]

Ta „doskonałość” okazuje się jednak pustką, zapomnieniem, w którym „pusto i przestrzennie” (Iskry), a poprzedza ją „absurd jak graniczny słup” (Spotkanie po latach), „groza” i „bezsens istnienia” (Na sedesie). Umieranie staje się równoznaczne ze znikaniem, jak w drugim wierszu o tytule Iskry: „Zostają okulary/ I buty/ Które wiele przeszły”.

Życie ludzkie (i nie tylko ludzkie) ma wymiar skończoności – „Wystarczy westchnąć/ I znika bez śladu” (W oknie), jest jak spektakl odgrywany na scenie, choreografia ze wstępem i zakończeniem, taniec pająka-baletnicy:

[…]
Nie zabiję go
Na scenie życia
Każdy ma prawo odtańczyć
Swój taniec
Od początku do końca
(Pająk drugi)

Początkiem i końcem jest tu nicość (Łzy). Nieistnienie kojarzy się z głębokością i nieobecnością (Owady), cmentarzem:

Zmarli mają już wszystko z głowy
Żadnych zmartwień i niepokojów
Są doskonali w swoim nieistnieniu
[…]
(Cmentarz)

To połączenie przeciwieństw, zestawienie doskonałości i pustki obrazują także stare fotografie:

Na starych fotografiach
Jesteśmy cali po brzegi
Wypełnieni czernią i bielą
Wymownie milczący
Zamknięci jak kamienie
Jak kamienie głodni słów
Doskonali w nieobecności
(Fotografie)

Chwila jako szkielet

Zdjęcia są w pewnym sensie uchwyceniem przemijającej chwili, rodzajem granicy między istnieniem a nieistnieniem, podobnie jak pudełka wspomnień (Szczęśliwa chwila). Podmiot liryczny chciałby chwile przemijające zatrzymać, odzyskać:

[…]
Gdybym wiedział
Że moja młodość
Potrwa tylko chwilę
Mocniej bym ją trzymał
W zębach
Jak mięsną kość
(Kość)

Chwile jednak mijają nieuchronnie (Łzy, Niedawno). Poeta próbuje ocalić je uważnością, uchwycić, jak w wierszu Po deszczu:

Deszcz spadł
I suszy się
Na chodnikach
Mam sześć lat
Pachnie mi świat
Przyszłość
Prześwietlona słońcem
Na wylot.

Dzięki skupieniu na teraźniejszości w jakimś sensie przed przemijaniem ocalona zostaje miłość, zwłaszcza przywoływana wielokrotnie więź z synem (Planeta, Wahadło, Szept) – choć zmienia ona w czasie swój kształt:

[…]
Zaraz przestaniesz być dzieckiem
Więc trzymam mocno chwilę
Niech trwa zanim odfrunie
(Szept)

I to trzymanie chwili jest jak trzymanie chłopczyka za rękę przez ojca, jak próba zatrzymania nie tyle czasu, co miłości właśnie:

[…]
A przecież wiem
Że zawsze jest zawsze
Podszyte chwilą
(Planeta)

Jest w tych słowach wiersza niedowierzanie „zawsze”, nieufność wobec trwania, ale także nadzieja ukryta w chwili. Właśnie chwila może być warstwą życia, do której zbliżanie się jest odkrywaniem istoty rzeczy, „kości istnienia” (Kość), szkieletu, skamieliną, która pozostaje.

Chwil szczególnie cennych podmiot liryczny dotyka ostrożnie. Związane są one z miłością do dzieci[2] – na różnych etapach ich życia. Wiersze Jastruna są szukaniem złotego środka, jak nie przegapić tych momentów, które tworzą więź, nie roztrwonić, ale „donieść” jak naczynia z mlekiem i miodem, nie rozlewając, wycofując się w porę z nadmiaru opieki, rozpoznając zmienne potrzeby i nieostre granice między dzieciństwem a dorosłością (Miseczki). Miłość nie daje się objąć ani zagarnąć, istnienie wymyka się schematom. Poeta zdaje się przechadzać po przenikających się czasoprzestrzeniach: młodości i starości, przeszłości i przyszłości, wiosny i zimy, początku i końca, życia i śmierci, domu i ruin. Zmarli i żywi oraz ożywiona i martwa natura spotykają się w jakimś pośrednim wymiarze: w oczach syna odbijają się oczy ojca, a w nim oczy jego matki, i dalej – kolejnych przodków (Iskra), obok drzewa spadają jego suche liście (Udar), w chłopcu mieszka już starzec, w świeżym owocu czarne jabłko (Dwa jabłka), to co żywe, bujne, pierwsze jest zarazem zwiastunem nadchodzącego usychania, znikania. Przenikają się także bliskość i oddalenie, jak wzbieranie i opadanie wody, uczucia przeżywane są z różną intensywnością.

Oddech wierszy

Andrzej Walter w recenzji tomu Epoka wymierania koncentruje się na właściwościach kojących, „zamyślających”, uspokajających wierszy Tomasza Jastruna[3]. Ten wymiar łączy się z klimatem łagodności, stonowania, rodzaju nieinwazyjnego przepływu, który przywołują skojarzenia akwatyczne (jezioro, rzeki, morze, deszcz, zanurzanie się, przepływanie żaglowca) i związane z żywiołem powietrza (wiatr, ciemność, cisza, podmuch, oddech). Łagodność przemijania ujawnia się także w powtarzalności[4], która staje się jego potwierdzeniem, rejestracją, objawem – jak zanikająca i powracająca pamięć, myśli przefiltrowane przez upływ czasu.

W zbiorze Tomasza Jastruna „szemrze” (to słowo pojawia się też w wierszu Wielkanoc) przemijanie, znikają „iskry” (Iskry). Życie i trwanie nie są oczywiste, ale podmiot liryczny ufa chwili i ma nadzieję: „Przetrwać choćby w przypisie/ W książce o zatartym tytule/ W bibliotece bez kresu” (Co po mnie zostanie). W tytułowym wierszu poeta napisze:

Najpierw wymarły
Trylobity i amonity
[…]
A teraz wymierają
Moi znajomi
[…]
Znikają w błękicie
(Epoka wymierania)

Życie może wydawać się nietaktem (Nietakt). Jest jednak w takim odchodzeniu spokój i naturalny bieg rzeczy. Co innego w wierszu Ku granicom, jedynym, który został opatrzony wymowną datą: „Luty 2022 rok”:

Każda wojna
Jest blisko granicy
Na której stoisz
[…]
Wyjdziesz z tego cało
Ale zostaną w tobie
Na zawsze
Ranni i zabici
[…]

Zostanie także poezja, która granic dotyka (Szyba) i dotyka też cierpienia (Kamień). I rodzi się w ciszy: „słychać jak pracują/ serca wierszy”, i tą ciszą oddycha:

Tylko jeśli między słowami
Mieszka cisza
Wiersze oddychają
Jak dzieci wiosną
Jak jabłka jabłonią
Jak ryby błękitem wody
(Wiersze)

Katarzyna Krysińska

 


[1]  Z tego tomu pochodzą wszystkie cytowane w omówieniu fragmenty.
[2]  Zwraca na nią uwagę także Agnieszka Kostuch: Sen zamiast recenzji, htttps://e-elewator.org/e-e-10-agnieszka-kostuch [dostęp: 3.03.2025].
[3]  A. Walter, Poezja w wymiarze kojącym, https://pisarze.pl/2024/06/25/andrzej-walter-poezja-w-wymiarze-kojacym/ [dostęp: 3.03.2025].
[4]  O powtarzalności koncepcji pisania o przemijaniu zob. A. Kostuch, Sen zamiast recenzji, htttps://e-elewator.org/e-e-10-agnieszka-kostuch [dostęp: 3.03.2025].