Czesław Sobkowiak
Nocne wtajemniczenie
Poezja Anny Tokarskiej zaprzecza potocznemu twierdzeniu, że wraz ze śmiercią ustaje zainteresowanie dziełem autora. Dowodem na to jest pośmiertne wydanie jej wierszy oraz inne lokalne fakty literackie. Dla zrozumienia tej poezji warto poddać analizie jej wiersz Noc, którym poetka debiutowała w „Nadodrzu” w 1964 roku. Taki zabieg da odpowiedź, co było na początku.
Przede wszystkim imponuje ten utwór prostotą, która sygnalizuje dojrzałość duchową i artystyczną. Nie trąci przy tym debiutanckim wielosłowiem, jakimś naiwnym i sentymentalnym lub jeszcze nieuporządkowanym stylem. Zauważmy, że bardzo lekka jest jego forma, nie ma żadnego nadmiaru leksykalnego, przymiotnikowego, żadnego natłoku metaforycznego. I co też jest nie bez znaczenia – jego treść ma wykładnię wertykalną. Ten wiersz jest obrazem wysokich emocji kobiety, która by ocalić miłość lub jej dostąpić, zmaga się z samą sobą i ze światem. Wyznacza pole podmiotowej realności, identyfikuje różne sprawy, a także określa sferę swojego ideału duchowego. Potwierdzeniem tegoż może być także biografia.
Cóż się dzieje? W realnej nocy poetka dokonuje ważnego rozrachunku z samą sobą, szczerze i odważnie, i uczciwie spojrzenie kieruje w lustro, czyli w siebie. Tego domaga się miłość.
Sprawy osobiste widać wtedy po prostu jaśniej – w nocy, w samotności, w miłości. W wierszu Noc od pierwszej linijki ten trop zostaje wyznaczony. Czytamy zaskakujące, mocne słowa: „Wysypuję was”. Są odważne i uzasadnione. To jest czyn. Bo stawka jest wysoka. Można byłoby spodziewać się użycia tkliwej retoryki i sensu tkliwego, a jest inaczej. Chodzi o czyn, który da zgodę z samą sobą i nie zaprzeczy temu, co tkwi we wnętrzu jako fundamentalne pragnienie.
Mamy do czynienia z nocnym rozpoznaniem i wtajemniczeniem. Co „miałkie / niepotrzebne” zostaje decyzją poetki odrzucone, skutecznie wyzbyte, by wyższej miary sens uchronić przed degradacją. „Miałkie” nie ma mocy zanurzenia się w głębię np. psychiki podmiotu, „miałkie” samo w sobie niczego nie zawiera. Jest więc „niepotrzebne”. Są więc odrzucone takie słowa jako zbędne, przeszkadzające treściom osobistego wyznania, ale i zbędne w budowaniu poetyckiego świata.
Kolejne odrzucenie, obecne w następnych linijkach, też jest bardzo ważne. Już nie dotyczy determinant rozpoznanych i tożsamych z „miałkością” werbalną bądź pozornością realności, ale immanentnie odnosi się do samej poetki. Podmiot wiersza, tak to określę, w gruncie rzeczy poetka, musi się uporać z psychicznym balastem.
Tenże po prostu przykleja się do twarzy. Naznacza. Uwiera jak maska. I zostawia na twarzy swoje znaki i ślady, czyli „ślady spojrzeń”. Cały wiersz jest napisany przeciw tej masce i „śladom”. Ich obecność jest dokuczliwa i rodzi dyskomfort. „Ślady spojrzeń” są „nieproszonymi” czyimiś ingerencjami. Wywierają presję, wnikają do wnętrza podmiotu i stale o sobie negatywnie przypominają. W miłości nie może być dla nich miejsca.
Co w tej sytuacji czyni poetka? Czyni to, co poniekąd każdy człowiek, pragnący odnowienia i oczyszczenia. Pragnący autentyczności. Obmywa się, myje twarz z degradujących ją myśli i urazów, z tego, co obce i cudze. Noc to umożliwia i sprawdza.
Wyznaje: „ścieram z twarzy”. W jaki sposób, tego do końca nie wiemy. W każdym razie zapisuje, że zostały usunięte. Zniknęły. Są skutecznie odrzucone, też „wysypane”. Dokonała tego tak naprawdę miłość, tajemna moc, czyniąca cuda.
Teraz dopiero można mówić i można zauważyć, że otwiera się przed podmiotem czysta przestrzeń, wolność duchowa i poetyckie piękno. Konsekwencją tego dokonania, tego osiągnięcia, jest swoista błogość, odetchnienie psychiczne i mentalne, które pozwala po dwakroć w kolejnych linijkach wiersza Noc sformułować potwierdzającą się pewność: „teraz mogę”, „teraz mogę”. Nikt i nic już niczego nie zabroni. Jest w tym powtórzeniu obecny znak osiągniętej radości, że po przejściu różnorakich trudów i zapłaceniu tylko sobie znanej ceny psychicznej i życiowej w zasięgu podmiotu znalazła się miłość.
Nie definiuje Anna Tokarska w debiutanckim wierszu tejże miłości, nie mówi łatwego „kocham”, ale zwyczajnie zaznacza, że teraz może „rozplatać i splatać / warkocz Bereniki”. To ma jakby magicznie zapewnić powrót wędrującego gdzieś daleko, jak w micie o Berenice, bliskiego jej sercu mężczyzny.
Podmiot z daleka sprawuje swoistą opiekę, chroni go swoją miłością.
Czyni to „z pamięci”, czyli z całej siebie. Ta pamięć jest piękna, niesamowicie piękna, nie tylko poetycko, ale i po ludzku. W jej blasku mężczyzna, ukochany, też jest piękny, idealizowany, a więc „piękniejszy o odległość”.
Można rzec, że zadanie poetycko-ludzkie zostaje wypełnione, przeszkody i trudy są pokonane. Przestrzeń uczucia wolna jest od zakłóceń. Drzwi do arkadii zostały otwarte. Można pokusić się o konkluzję, że zarówno pisanie poezji, jak i zachowanie miłości wymaga spełnienia pewnych ważnych warunków.
Taki oto wiersz skomplikowany emocjonalnie, choć od strony formy bardzo prosty, był pierwszym krokiem na poetyckiej drodze Anny Tokarskiej. Możemy powiedzieć, że w jego obszarze uobecniona została wykładnia liryczno-tematyczna i zarysowany krąg rzeczywistości, który we wszystkich późniejszych dokonaniach stale o sobie dawał znać.