Wiersze [Tuż przed, Koi no Yokan]

Marcin Lenartowicz

 

 

Tuż przed

 

Gdzieś tam na zewnątrz, wciąż pali mróz.

Rzeki zmieniają się w skały, podobne klatkom,

choć od środka trawi je magma,

pragnienie by słowo w końcu stało się ciałem.

By mogły opleść twój oddech,

gdzieś u fundamentu piersi,

kiedy wspominasz o mnie, niby przypadkiem,

bez specjalnego zaangażowania,

paląc papierosa na balkonie,

kiedy ja zbieram okruchy z podłogi twojego mieszkania.

Odwracasz się do mnie,

uśmiechasz,

a ja błagam o jeszcze ułamek sekundy.

O kilka dni zwłoki, zanim sam zmienię się w obłok,

który wciągniesz do płuc, a potem wypowiesz.

 

Koi no Yokan

 

Właściwy czas, to tylko ćwierć kroku.

Tyle żeby wybudzić do lotu motyle,

rozgrzebać ptaki z bezpiecznych gniazd i gałęzi.

Niech rozlecą się na wszelkie tęsknoty,

które drapią nas, niedostępne.

Niech staną się w końcu deszczem, który

osiedli się gdzieś na pustkowiu, powodując wilgotność,

a ta z czasem stanie się miejscem.

Już się stała, skoro się spotkaliśmy.