Lubuski Warzyn Literacki 2023 w kategorii „poezja” dla Konrada Wojtyły za książkę „Scherzofrenia”

Małgorzata Mikołajczak

Lubuski Wawrzyn Literacki 2023 w kategorii „poezja” dla Konrada Wojtyły za książkę Scherzofrenia

(laudacja)

„Nie znajdziesz tu nic dobrego” (Szukanie) – zapowiada poeta, nie można jednak brać na serio pierwszych słów tej książki. I nie należy się obawiać, że nas przytłoczy jej poważna tematyka – śmiertelnie poważna. „Umarła mi, bo nie wiedziałem, że jest to możliwe” (Fantazmat), „Jesień w tym roku taka piękna, a ty taka brzydko umarła” (Hidżra), „Gdybyś była mi umarła wcześniej, np. w słowie, dałoby się/ to jakoś znieść, nazwać, złożyć w epos…” (Bodźce nieistniejące).

Ile już słów i wierszy napisano o śmierci – śmierci matki, bo o niej tu mowa, a przecież, jak zauważa autor, „Wciąż trenujemy treny i budujemy dalej” (Z desek i pali). Także ów tom jest owocem takiego treningu. W jego tonach rozbrzmiewają echa znanych wierszy pożegnalnych, rezonują rozmaite tanatyczne wątki. Zatem jak to się dzieje, że rozmowa z umarłą nie staje się tu żałobnym lamentem, a wiersz o odejściu nie wpada w koleinę schematu? Najwyżej „trochę łez, co psują wiersz” (Letarg), „Kostki soli w rany, trochę scherza dla serca” (Burza).

Kluczowy jest język. „Kulka żalu toczy się i dotyka języka […] Ciało obraca się w proch. Pustka/ w psotkę” (Pustka po psotce). Stąd „blaskfemia” (Blaskfemia) i „spowieść” (Spowieść), „Nadto zbytki i apostazje, pęd kilku martwych słów, co zechcą zbiec poza słownik w niepisane liturgie znaczeń” (Zła godzenie). Niezwykłe rzeczy dzieją się tutaj z językiem. „Wszystko/ skrzypi, i szkli się, i iskrzy – szkwał słów” (Szkli się, iskrzy). „Skrzywiony skrzydłokwiat i skrzydłokist, co skisł./ I choroby liści, i planet – lecą na nas/ te wszystkie gwiazdy i gwizdy” (Dekapitacja). W tę śmierć wciągnięty został cały świat, kosmos i ciało, a ona i tak rozgrywa się w słowie, artykułuje się przez zaskakujące skojarzenia, nieoczekiwane zbitki, paronomazje, aliteracje i enumeracje, chiazmatyczne koncepty, barokowe paradoksy. Ostatecznie nie śmierć, ale słowo tworzy tu ramę interpretacyjną, wyznacza układ odniesienia: „Mogła żyć, a nie żyje – różnica jak między/ cyjankiem i cynamonem. Usta brudzą słowo,/ język brodzi pełen rozpaczy” (Szarża).

„Nie znajdziesz tu nic dobrego” (Szukanie), a jednak nie można było zrobić tego lepiej. Bo tylko tak, ożywiając konwencję, można wskrzeszać martwe, kruszyć skamielinę żalu i rozedrgać, rozkołysać, roztańczyć obolałe serce rytmem słów, który porywa i wciąga w funeralne frenetyczno scherzo – w „scherzofrenię”.