Marcin Radwański
Leila. Jestem uchodźcą
(fragment powieści)
Z nieba siąpił jesienny deszcz. Miała przemoczone ubranie, które kleiło się do ciała. Jej letnie sandały tak przesiąkły wodą, że czuła się, jakby szła na bosaka. Nie wiedziała, jak daleką drogę ma przed sobą. Nie mogła o to zapytać, bo nie znała języka. Wcześniej tłumaczka z urzędu mówiła jej, że to od przystanku autobusowego zaledwie kawałek drogi.
Kawałek to ile? Kilometr, dwa, a może jeszcze więcej? Czy dam radę tam dojść? Już nie mam sił – myślała z zaciśniętymi z bezradności ustami.
Przed sobą widziała tylko skręcającą co chwilę jezdnię i rosnące wzdłuż niej drzewa. Poruszała się wąskim poboczem, zwracając uwagę na jadące z szaloną prędkością samochody. Na ramieniu miała przewieszoną sportową torbę ze swoimi rzeczami. Jej cały dobytek to zaledwie kilka ubrań i sto euro, schowane w majtkach. Zdawała sobie sprawę, że to niewiele, ale przecież była uchodźcą w obcym kraju.
Po godzinie wędrówki na horyzoncie pojawiły się niskie zabudowania. Czuła, że jest blisko celu. Na ten widok przyspieszyła kroku, choć już opadała z sił. Kilkaset metrów dalej ujrzała płot i napis w języku angielskim. Wiedziała, że jest już na miejscu.
Z dyżurki wyjrzał wąsaty portier. Wstał i wyszedł ze swojej budki. Stanął jej na drodze.
– Dzień dobry, poproszę o dokumenty – odezwał się po polsku, podnosząc rękę do góry na znak, aby się zatrzymała.
Nie zrozumiała, ale domyślała się, co powiedział. Wyciągnęła z bocznej kieszeni torby zwitek kartek, które dostała w urzędzie. Podała mężczyźnie, który starannie je przejrzał. Następnie zamruczał i wskazał ręką na oddalony od dyżurki budynek z napisem „Rejestracja”.
– Zgłoś się do rejestracji. To ten budynek – mówił przyjaźnie, oddając jej dokumenty.
Pokiwała głową ze zrozumieniem i ruszyła w tym kierunku. Po chwili znalazła się w ciasnym pomieszczeniu, ze ścianami pomalowanymi na zielono. Przy dużym, drewnianym biurku siedziała dojrzała, otyła kobieta, która miała na sobie wielobarwny szal.
– Witaj, rozumiesz angielski? – odezwała się, wstając z miejsca, gdy tylko ją spostrzegła.
Leila przytaknęła głową. Znała trochę słówek i kilka zwrotów, więc myślała, że to na razie wystarczy.
Rejestratorka wzięła od niej papiery otrzymane z warszawskiego urzędu, przeczytała je dość pobieżnie, po czym zaczęła przygotowywać formularze, które trzeba było wypełnić.
Leila odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że większość z nich jest przetłumaczona na język arabski. Wzięła do ręki długopis i zaczęła skrupulatnie je wypełniać. Chciała zrobić to jak najszybciej, ponieważ marzyła jej się ciepła kąpiel i łóżko. Nie wiedziała, jakie warunki panują w ośrodku, ale było już jej wszystko jedno. Chcę tylko położyć się w ciepłym łóżku i zasnąć – myślała, skreślając kolejne punkty formularza.
Formalności trwały przeszło godzinę. Później pojawiła się kolejna kobieta, kierowniczka ośrodka, która zwracała się do niej po imieniu. Ta energiczna, szczupła kobieta trochę znała arabski.
– Mam na imię Ewa i tak do mnie mów – powiedziała bez ogródek. – Jeśli będziesz miała jakiś problem, od razu zwróć się do mnie – powtarzała.
Leila słuchała tego z uwagą i wciąż przytakiwała ze zrozumieniem.
– Tutaj jest kuchnia, możesz ugotować coś sobie, jeśli nie chcesz jeść na stołówce, tam są łazienki i stołówka – mówiła Ewa, wskazując miejsca rękoma. Oprowadziła Leilę po całym budynku, pomijając część dla mężczyzn.
W końcu zatrzymały się przy niewielkim pokoju, z którego dochodziły odgłosy bawiących się dzieci.
– Mamy zbyt mało miejsca, więc na razie musisz spać tutaj – oznajmiła Ewa, pokazując jej otwarte drzwi do pomieszczenia.
Leila westchnęła głęboko. Nie tego się spodziewała. Chciała odetchnąć w spokoju choćby kilka godzin, ale we wspólnym pokoju z gromadką dzieci na to się nie zapowiadało. Mimo wszystko podziękowała Ewie.
Weszła do pomieszczenia, a dzieci na jej widok uspokoiły się, zwracając na nią uwagę. W kącie pomieszczenia zauważyła młodą kobietę, która przy stoliku piła herbatę. Po obu stronach pokoju stały piętrowe łóżka. Jedno z nich było wolne.
– Jestem Leila i jestem strasznie zmęczona. Muszę iść spać – oznajmiła, po czym nie zdejmując ubrania, położyła się i zamknęła oczy. Usnęła w ciągu kilku chwil, nie zdając sobie sprawy, co dzieje się w jej nowym pokoju.
Śniła o Syrii, swoim nieżyjącym mężu i dzieciach, które zginęły w zamachu bombowym. To tam był jej dom i wspomnienia. Co czekało ją teraz, w tym obcym kraju? Te sny nie były spokojne.
Obudziła się w nocy. Spojrzała przez okno, gdzie panowały ciemności, ale dokładnie nie wiedziała, która była godzina. Zresztą, nie miało to znaczenia.
Poczuła ból kręgosłupa, którego przyczyną była niewygodna pozycja spania. Powoli podniosła się i usiadła. Czuła ciężkość swego zmęczonego fizycznie i psychicznie ciała. Spuściła głowę i zamknęła oczy. Szybko wróciły do niej obrazy wojny.
– Nie, nie, tylko nie to – zamruczała i otworzyła oczy.
Wiedziała, że musi się teraz przebudzić i spróbować zasnąć. Poczuła suchość w gardle i postanowiła poszukać wody. Wstała, ale nie mogła znaleźć swoich sandałów, które wypadły jej w łóżku. Wyszła więc na korytarz boso, zachowując ciszę. Próbowała przypomnieć sobie, które drzwi prowadzą do łazienki. Rozglądała się uważnie, aż doszła do końca korytarza. Tak, to na pewno tutaj – pomyślała, choć na drzwiach widniał jedynie napis po polsku.
Weszła do środka i włączyła oświetlenie. Z jaskrawych świetlówek wydobyło się światło, które w pierwszym momencie ją oślepiło. Przymknęła oczy i podparła się ręką o ścianę. Trwała tak dłuższą chwilę.
Spojrzała w lustro zawieszone nad umywalkami. Była przerażona widokiem. Jej włosy wyglądały jak strąki, czoło i policzki pokrywał brud, a ubranie zwisało z wychudzonego ciała.
Odkręciła wodę i przemyła twarz. Pomyślała, że mogłaby wziąć prysznic, ale musiała wrócić do pokoju po ubranie. Zrobiła to szybko, nie budząc nikogo. Cały budynek zatopiony był we śnie, słychać było tylko oddechy leżących w łóżkach ludzi.
Pod kojącym strumieniem ciepłej wody spędziła ponad kwadrans. Była teraz zupełnie innym człowiekiem. Stać ją było nawet na uśmiech do swego odbicia. Włożyła ciepłe leginsy i skarpety z zamiarem powrotu do łóżka. Przemknęła się do pokoju niczym cień. Nakryła się kołdrą, wtuliła w poduszkę i starała myśleć o samych pozytywnych rzeczach. Jest mi ciepło, jutro na pewno dostanę ciepłe śniadanie, wszystko będzie dobrze – powtarzała sobie w myślach.
Przebudziła się kolejny raz, gdy dotarł do niej odgłos wrzeszczących po arabsku dzieci. Otworzyła oczy, po czym podniosła głowę. Miała ochotę je skarcić, ale zabrakło jej odwagi. Zresztą kilka sekund później pobiegły bawić się na korytarzu.
Podniosła się wolno i ociężale. Za oknem było już jasno. Nie miała pojęcia, jak długo pogrążona była we śnie. Czuła się jednak dość dobrze.
Odnalazła swoje klapki i nasunęła je na stopy. Miała zamiar odnaleźć Ewę i poprosić o coś do jedzenia.
– Przyniosłam ci jedzenie – usłyszała nagle zdanie, które dotarło do niej z ciemnego zakątka pokoju.
Spojrzała w tym kierunku, gdzie na niewielkim stołku siedziała ubrana w hidżab kobieta. Zdała sobie dopiero teraz sprawę, że nie jest tutaj sama. Ostrożnie zrobiła kilka kroków w stronę kobiety.
– Jestem Fatima. To jedzenie jest dla ciebie. Ewa na to zezwoliła – mówiła osłonięta postać, wyciągając do niej talerz z chlebem.
Leila sięgnęła po niego, po czym z powrotem usiadła na swoim łóżku. Była tak głodna, że miała ochotę pochłonąć śniadanie natychmiast. Powstrzymała się tylko ze względu na tę kobietę.
– Mam na imię Leila – wymamrotała. Cieszyła się w duchu, że Ewa przydzieliła ją do pokoju, gdzie mogła porozumieć się po arabsku. Nie miała jednak ochoty od razu o sobie opowiadać. Była nieufna i ostrożna wobec obcych.
– Jedz spokojnie, pewnie jesteś głodna – odezwała się Fatima, po czym odwróciła wzrok w stronę okna, gdzie konary drzew uginały się pod naporem silnego wiatru.
Leila szybko i chciwie połykała chleb z wędliną. Nie zaznała sytości, a w brzuchu nadal czuła głód. Chciało jej się pić, ale nie zamierzała o to pytać współlokatorkę. Wzięła talerz i wyszła na korytarz, gdzie przechadzało się mnóstwo dzieci i dorosłych. Skierowała się do łazienki, gdzie umyła naczynie i napiła się wody. Muszę odnaleźć Ewę i z nią porozmawiać – pomyślała, wychodząc z pomieszczenia.
Miała zamiar udać się do stołówki i zapytać, w jakich godzinach podawane są posiłki, aby nie spóźnić się na obiad. Schodziła ostrożnie ze schodów, trzymając się poręczy, gdy wyrosła przed nią postać Ewy.
– Leila, właśnie cię szukałam. Nie było cię na śniadaniu. Jadłaś już coś? – odezwała się kobieta, zatrzymując się.
– Jadłam, Fatima zostawiła mi kanapki. W jakich godzinach są wydawane posiłki? Nie chciałabym się ponownie spóźnić.
Ewa zachowywała kamienną twarz. Objęła spojrzeniem całą postać swojej podopiecznej, a następnie wyjaśniła, że śniadania wydawane są o siódmej, obiady o dwunastej, a kolacje o siedemnastej.
Leila starała się zapamiętać, bo w tym momencie wydawało się jej to najważniejsze. Stała przed Ewą, siląc się na uśmiech.
– Najlepiej, jakbyś zapisała się na naukę polskiego, to pomoże ci w komunikacji ze światem zewnętrznym i jest mile widziane przy udzielaniu statusu uchodźcy. Co ty na to? – spytała kierowniczka.
– Tak, chcę się zapisać – odezwała się niezbyt przekonująco.
Ewa wciąż się jej przyglądała, chcąc wyczuć, z kim właściwie ma do czynienia. Ta drobna kobieta wydawała się jej taka niewinna.
– W takim razie przyjdź jutro do sali 112 na pierwszym piętrze. Dzisiaj rozejrzyj się sama po ośrodku, wyśpij się i najedz, żebyś miała siły na naukę. Jeżeli czegoś będziesz potrzebowała, to zgłoś się do mnie bądź Romana. To ten wysoki, wąsaty mężczyzna, zna trochę arabski i jest miły, nie bój się go. Zrozumiałaś wszystko, co powiedziałam?
Leila przytaknęła, nie odzywając się słowem. Pożegnała się, po czym poszła poszukać stołówki, którą wczoraj pokazywała jej Ewa.