Natalia Haczek
Legenda
Już w szkole podstawowej odkryłam, że na życiorys każdego z nas składa się odgrywanie ról mniej lub bardziej wygodnych. Byłam chyba w szóstej klasie i przechodziłam okres zaawansowanego buntu oraz serię kryzysów egzystencjalnych. Po wielu latach moje przekonanie nie zmieniło się. Tak samo nie zmienił się opis preferencji w szerokim zakresie. Pomimo prób zaprzeczeń, wyparć, wydrapań nadal jestem podobną sobie osobą.
Jednym z największych zmagań, z jakimi się mierzę, jest to, że o wiele łatwiej przyjmować mi role w sytuacjach zawodowych. Niestety w życiu prywatnym brakuje mi czasem wewnętrznego głosu przydającego odrobinę ogłady. Nic dziwnego, że tamten wieczór zakończył się tragicznie. Kobieta, z którą przeprowadziłam kosmicznie dziwny dialog, roztaczała aurę dominy, więc naturalnie weszłam w rolę podległą, chociaż nie była to rola moich marzeń.
Wieczór był perwersyjnie lepki. Wybrałam się na wernisaż prosto po pracy ze znacznym opóźnieniem. Spóźnienia nie są w moim stylu, ale miło było przybyć, gdy tłum rozpierzchnął się nieco. Potem kilka spojrzeń z oddali sprawiło, że nabrałam nadziei na rozpoczęcie tej znajomości. Właściwie już kiedyś chciałam do niej zagadać, ale brakowało okazji. Jednak w pewnym momencie musiałam się zbierać z perspektywą sobotniego dyżuru w pracy, toteż zrezygnowana ruszyłam ku wyjściu. Wtedy ona zastawiła mi drogę. Spod jedwabnej bluzki wyglądały jej władcze piersi. Uwięziła mnie zarówno wzrokiem, jak i zdecydowanym ciałem. Niektórzy być może utopiliby się przez to w chodniku, jednak nie ja. Cechowała mnie brawura, nad której przydatnością można by długo debatować. Wówczas wypaliłam z tekstem:
– Jest pani legendą mojego dzieciństwa.
Dlaczego tak? Bo w wieku lat kilku widziałam w gazecie zdjęcia z jej działań artystycznych. Było to grubo ponad dwadzieścia lat temu. Jak ja współczuję mojej rozmówczyni, że musiała udźwignąć balast tych słów. Oczywiście zmyślnie poprowadziła dialog i wyraziła chęć przeczytania mojej poezji.
Gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, zapewniam, że nic nie wyszło z tej znajomości.
Pewnego razu spotkałam ją na koncercie. Pamiętam, jak przedzierając się przez tłum, chwyciła mnie oburącz i odepchnęła. BDSM w czystej postaci. Sprawiło mi to przyjemność umiarkowaną, jednak dziką przyjemność sprawia mi tworzenie alternatywnych scenariuszy. Kiedyś doświadczyłam wizji, jak pewna artystka krząta się w porannym nieładzie, szykując śniadanie, a ja ukradkiem spozieram zza pościeli. To by było doskonałe odwrócenie ról.