Minimum słów, maksimum smutku – o dwóch tomikach poetyckich Joanny Marcinkowskiej (Joanna Marcinkowska, Czarne motyle; Przebudzenia)

Minimum słów, maksimum smutku –
o dwóch tomikach poetyckich Joanny Marcinkowskiej

Joanna Marcinkowska, Czarne motyle, Ridero, [bez miejsca wyd.] 2021, 58 s.; taż, Przemilczenia,  Ridero, [bez miejsca wyd.] 2023, 81 s.

Co może nam dać porównanie dwóch tomików tej samej autorki? Jaki może być sens takiego podejścia? Taka analiza z pewnością pozwala dostrzec kształtujący się styl danej osoby. Zwłaszcza w sytuacji, gdy mamy możliwość porównania debiutu i kontynuacji drogi twórczej. W przypadku obu wydawnictw autorstwa Joanny Marcinkowskiej – Czarnych motyli oraz Przemilczeń odnajdziemy punkty styczne, ale także różnice, dzięki którym buduje ona oryginalny rys swojej twórczości. Przyjrzyjmy się im zatem bliżej.

W 2021 roku ukazał się pierwszy tomik o tytule Czarne motyle. Okładkę zdobi czarno-biała fotografia górskiej, leśnej ścieżki (autorstwa Joanny Marcinkowskiej). Głównie w takiej kolorystyce poruszamy się w świecie słów podmiotu lirycznego, co uzupełniają także zdjęcia znajdujące się wewnątrz wydawnictwa. Natkniemy się tutaj na ogrom smutku i tęsknoty za drugą osobą. Przerażający brak przekłada się tu na krajobrazy, które tracą kolory i przejmują chłodem jak w wierszu Wdech: „skuty lodem ogród/ jutro jest nieprawdopodobne/ nie pamiętam koloru nieba/ wtedy nad naszymi głowami”. Samotność jest nie do zniesienia i powoduje reakcje całego ciała: „chcesz wiedzieć więcej/ popatrz na dłonie/ one drżą” (Oczy), „płuca zwinięte w rulon/ przeklęte uczucia” (Iluzja). Jaka jest ta poezja? Dojrzała, celna, intensywnie cielesna, ale także bardzo uniwersalna w swoim ascetycznym niemal przekazie. Ten zbiór wierszy wzrusza, odsyła do tematów trudnych, wartych przepracowania, powodujących reakcje tak psychiczne, jak i fizyczne. Obcując z tymi lirykami, nie raz zdarzy się pomyśleć, że przecież już kiedyś się to przeżyło, czuło ten lęk i ogłuszający ból rozstania czy bezsilność i ciężar trosk świata.

Natomiast w 2023 roku w ręce czytelników trafił drugi tomik o tytule Przemilczenia. Na szarej okładce widnieje kolorowa grafika przedstawiająca serce (zarówno ta, jak i wszystkie wewnętrzne grafiki są autorstwa BIOSME x BROCKI). Zdaje się ona zapraszać do świata nie tak pozbawionego kolorów, jak w przypadku pierwszego zbioru. Czy tak jest rzeczywiście? Podzielone na trzy części wydawnictwo opowiada o różnych stanach wewnętrznych, ale tym razem podmiot liryczny mówi głosem zarówno kobiecym, jak i męskim – „po prostu chciałem/ żebyś była obok/ ja też” (Spojrzenia). Powstaje ciekawa opowieść, odrobinę kronika, rodzącej się więzi, pełna również tęsknoty i lęku, będąca niekiedy gorzkim podsumowaniem kolei życia, jak w utworze Islandia: „o cierpienie/ nikt nie prosi każdy dostaje/ bez sensu”. Ponownie za pomocą minimum słów wyrysowane zostają emocjonalne krajobrazy, po których czytelnik porusza się niczym w pełnej wspomnień i uniwersalnych odczuć przestrzeni. Dominującym doświadczeniem jest tu ponownie chłód, ale są także chwile, w których sytuacja zmienia się diametralnie za sprawą bliskości, jak w wierszu Wyzwanie, gdzie liryczne „ja” mówi: „jak ze snu/ wynurzamy się z siebie/ woła nas ciepło i światło”. W zbiorze tym odnajdziemy, znaną już z poprzedniego, dojrzałość spojrzenia na świat, umiejętność oddziaływania na zmysły, a także wiele wzruszających i zmuszających do refleksji wersów.

Zestawiając te dwa tomiki, możemy zauważyć bardzo wiele zbieżności, ale także subtelne różnice (chociażby w doborze szaty graficznej, będącej ilustracyjnym uzupełnieniem dla słów autorki). Zapewne na pierwszy rzut oka w drugim możemy wyczuć odrobinę mniejszy ładunek smutku niż w pierwszym. W żaden sposób nie znaczy to jednak, że nowsze wydawnictwo jest utrzymane w dużo weselszym tonie. Tematyka obu jest zbliżona, ale to nie powoduje, że otrzymujemy te same opowieści. Przekazywane treści są zróżnicowane zarówno pod względem opowiadanych historii, jak i komponowanych obrazów i wrażeń emocjonalnych. To, co się tu powtarza, to zasada minimum słów dla wyrażenia maksimum treści. Warto także zauważyć, że w przypadku obu zbiorów metodą publikacji był self-publishing, co z pewnością pozwoliło na dużo szybsze wydanie oraz całkowitą swobodę w zakresie stworzenia szaty graficznej, na co nie zawsze pozwalają wydawcy działający pod konkretnym szyldem. Podjęcie się takiego zestawienia pozwoliło zauważyć, że w przypadku Joanny Marcinkowskiej mamy do czynienia z interesującą osobowością twórczą, która zaczyna konsekwentnie konstytuować swój sposób artystycznego wyrazu.

 

Agata Kostrzewska

Okładka książki przedstawiające las.
Okładka książki przedstawiająca serce.