Wiersze [Najpopularniejszy, Zimowy spacer, Okno, Pamięć po wuju Jerzym]

Michał Kaczmarek

 

Najpopularniejszy

 

dziewczyna skacze z dziesiątego piętra

jeansy

jasny sweter

biało-czarne sportowe buty

włosy proste

zadbane

 

tyle widzę

na amatorskim nagraniu

 

inny obraz głębokiego smutku

kiedy załatwia się do łóżka

nie dba o higienę

gapi na ścianę

 

dzień zwykły

śniadanie

delikatny makijaż

audycja w radiu

 

mężczyzna który ważył kapustę

zmienia papier w kasie fiskalnej

kobietę której mówiła dzień dobry

ochlapał autobus

 

skok niepewny

Dominik pomóż

nie utrzymam

 

wisi na zewnątrz budynku

wdrapuje się

opada

wdrapuje znowu

puszcza

spada na dach przedsionka

 

filmik urywa się

krzykiem

niewyraźnym obrazem

 

przesyłany między komputerami

w pustym mieszkaniu

przy słabym świetle

trzynastoletni chłopiec

dotyka zimna

 

 

Zimowy spacer

 

mało śniegu

sanki szły po oblodzonej ulicy

trawnik wypalony mrozem

 

w drewnianym domku

zabawki ubrudzone piaskiem i błotem

próba ich ożywienia

potrząsanie zmarłym

 

szarówka

chłód kłuje w twarz

szybki powrót do domu

który zostawiłaś

 

z sali w której leżysz

nie wrócisz tylko ty

ze oknem gaśnie neon

sklep z narzędziami

 

 

Okno

 

dla domu w którym się wychowałem

charakterystyczny był wujek

z kuchni na pierwszym piętrze

rzucał mięsne odpadki kotom

 

koty długo czekały

nawet gdy wychylał się

tylko po to by zapalić

 

mało interesujące zjawisko

dokarmianie bezpańskich zwierząt

lecz jeśli się zastanowić

nikt w całym bloku

a być może na całym osiedlu

nie robił tego w ten sposób

 

pięćdziesięcioletni mężczyzna

pali papierosa przez lufkę

pije zimną przesłodzoną herbatę

na kilka może kilkanaście lat

przed śmiercią która dla mnie była pierwszą

 

 

 

Pamięć po wuju Jerzym

 

twoja śmierć wyrównuje różnice

ohydne kłamstwo

w które nie wierzą księża

wygłaszają mowy

z nadmiaru woskowiny

czują świąd mikrofony

 

dwóch mężczyzn wypala trawy

ogień unosi pięści

wygraża

odkształca się ciepłem na skórze

scena śmierci powietrza

mijasz ją

jak machających rękami

o topniejących ciałach

 

pokój nie oddycha

nie chcesz otworzyć oczu

promień słoneczny oplata nadgarstki

tamuje krew

masz lat sześćdziesiąt jeden

za ścianą matka wrasta w materac

pogłębia odleżyny

ratujesz się

pierwszą stroną książki

programem dyskusyjnym

odbyło się

co najważniejsze

rozbłysło jak błyskawica

ty

znikający punkt

rozbrajasz ładunek wybuchowy

budzika

nie budź się

nie budź