Wiersze [chwila przed północą, wieczór w pustkach, pod sklepieniem drzew, preludium świtu]

Julia Kruszakin

 

chwila przed północą

 

wieczorowe bezistnienie
strukturalnie się rozrasta:
księżyc krąży nieskończenie,
łuna mży w grudniowych blaskach

wypukłości ciał niebieskich
strzępią boskich nieb sklepienia
tkają gwiezdne arabeski –
ornamentów haft zamiera

księżycowe mary bledną
między-drzewa rozproszone;
prześwitują nadaremno
szepty harf alabastrowe

 

wieczór w pustkach

wieczorowy ptasi klangor
sunie wartko przez niebiosa;
rozrzedzony śpiewem dębu
tnie ametyst niedowrzosa

bezustannie się rozrasta
dławiąc w sobie żar istnienia –
trwa potęgą wiecznej nocy
krążąc: z ducha do wcieleni

 

pod sklepieniem drzew

rozwarstwione kształty drzew
rozrosły się: obco – płynnie –
na strukturze niebios-wszech
milcząc szeptem – utopijnie

rozedrgały przestwór zim
tnąc (na ukos!) zórz-sklepienie
wplatać się zaczęły w sny –
widnokręgów smug istnienie

kontur drzew przysłania dal:
bezkres toni rozebranej – –
zarys mgieł nie niknie – trwa
przestwór nocy rozpłatanej

 

preludium świtu

matowieje niebo – spójrz!
blednie cicho w krańcach bytu –
ponad firmamentem zórz
mży zbielała pieśń przedświtu;

rozpostarty blady ton
spłowiałego poematu
wznosi pod widnokrąg dzwon
rozwidniając rdzeń zaświatów;

dnieje z wolna marzeń skra
przenikając wachlarz słońca –
to miraży widmo trwa,
skrzy się rys przestworu końca;

nieskończony senny mit
trwa w przestrzeni niepojętej;
tkany – na wzór gwiazdy – świt
śpiewa wciąż ballady święte