Wiersze [Nic, Najdłuższa noc, Ü, Dromadery]

Iza Smolarek

 

Nic

nie masz w sobie tylu ograniczeń żeby mówić mi
co mam pisać co znaleźć wewnątrz bladego kamienia
co widzę kiedy zasłaniam ramieniem ekran telefonu
zapominam numer który sprawdza się u ciebie I dzwoni

kiedy mi w głowie chmury I siano kiedy odgarniam
nieprzytomne osy topione w dwóch wersach po słowie
nie lubię kiedy wspominasz o jej udach o piersiach
o winie rocznik 1996 zapomnijmy o sobie może do tej

strony kiedy odkryję że nic nie działa gorzej nic
bardziej nie prosi się o rytm o kilka lepkich cichych słów
niż –

 

Najdłuższa noc

nie ma miłości, linorytu, słonecznej pogody, góry
z dołem, podpatrywanej od dołu. nie ma serca,
miejsca i jasnej po nim dziury. wiem, jesteś
w stanie kupić mi farby i zamalować wartość

kiedy oglądam twoje rodzinne zdjęcia
w kotach, ptakach, złotkach i chlebkach
z numerem domu na czole, z dumą
gratuluję sobie

że nie ma takich farb

 

Ü

rozdarłeś mnie na papier na kredę i kamień
otwartą dłonią która spadła z lustra wprost
w moje oczy w kilka chwil od niczego

może mój akord był fałszem być może
zgubiłam ścieżkę i cień może przerosły mnie
gamy pasaże pełne usterek być może zabolała
myśl o kobietach które mogłyby zostać
moją biologiczną żoną a szły przeklinając
historię silną jak biodra

być może twoja mama gdzie była wtedy
w pobliżu kiedy kopałeś to zwierzę
dobrze ułożone
w znak zapytania w liść rododendronu
w paprotkę i umlaut

 

Dromadery

z ust mi to wyjmij i ustaw się na straży
mojego akcentu, kiedy będę mówiła o nas miękko
z twardym es zet, z otwartym ogrodem na zimę
schowam się bez psa, który skamle i dziecka
z ziemią między zębami, kiedy mnie przedstawisz –

nawet nie jestem stąd, ani z Walii, ani z Liverpool
mam obce biodra

i sama nie wiem, gdzie mogę przyłożyć swój język
żeby nie zamarzł albo nie zakwitł nagle ostrokrzewem
w którym boksie mam zasnąć i co przeżuć przed snem
a następnie: jakie obrazy mogę wziąć między palce
rozmazać je na szybie, między złotymi reliefami
ze śliny, z ognia