Gorzki nektar słów Bartosz Konopnicki, Zapisy promieniowania

Gorzki nektar słów

Bartosz Konopnicki, Zapisy promieniowania, Wydawnictwo Anagram, Warszawa 2024, 66 s.

Kilka tysięcy razy na minutę. Tak często macha skrzydłami fruczak gołąbek, zwany polskim kolibrem. Tyle razy zapewne myślimy o sprawach nieistotnych, a czasem to „nieistotne” kryje w sobie gryzącą esencję. Gdzieś w tym cichym trzepocie myśli kryje się ta niewygodna prawda o codzienności. Zapisy promieniowania – najnowszy tomik poezji Bartosza Konopnickiego przynosi takich prawd brutalną ilość, podaną jednak z subtelnością kolibra spijającego kropla po kropli nektar z gorzkich kwiatów.

Okładkę tomiku zdobi czarno-białe zdjęcie schodów. Być może jest to przejście podziemne, być może prowadzą one do dworca. Dwie postaci, które widzimy tylko od wysokości połowy tułowia, idą w górę – w mrok – rozdzielone metalową poręczą jak granicą. To dość wymowny obraz, a do tego intrygujący tytuł. Słowo „promieniowanie” kojarzy się przecież zarówno z radioaktywnością, jak i z bólem, który od jednego miejsca rozciąga się na inne, infekując je nieprzyjemnym odczuciem. I rzeczywiście, będzie się ono odbijało echem raz po raz, promieniując na odbiorcę refleksjami. Te strzępki chwil ilustrują tu także wykonane przez autora czarno-białe fotografie, których kilka kadrów znajdziemy załączonych niejako „między wierszami”.

Wejście w poetycki świat tego tomiku nie jest lekkie. Dominantą jest tu przemijanie, konfrontacje z trudnymi chwilami, zawiedzione nadzieje oraz chęć powrotu do przeszłości. Szarość i „zwyczajność” przeplata się tu z intensywnością wspomnień i aktualnych doświadczeń (jak w wierszu Nie wiesz, gdzie czytamy: „Dziś było pogodnie/ szare latawce przecinały niebo […]/ niedaleko ziemia pije krople krwi […]/ gdy chwilę z Tobą rozmawiałem/ byłeś przytłoczony/ jak nadłamane drzewo”). Autor serwuje czytelnikowi bezkompromisową wizję świata, bez znieczulenia i pocieszenia. Rzeczywistość wyzierająca z wierszy Konopnickiego zdaje się kąsać. Z pozoru lekko, ale gdy dzieje się to regularnie, nie tylko nie przyzwyczajamy się do bólu, ale jest nam w tych słowach coraz mniej wygodnie.

Czy to znaczy, że czytanie tej poezji jest bolesne? To nie tak. To bardzo dobrze napisany tom, z wyraźną świadomością słowa i odpowiedzialnością za przekaz. Nie ma tu miejsca na bezrefleksyjny, czytelniczy „przelot” przez wersy. W każdym z utworów okaże się, że jakiś okruch będzie nas lekko uwierał, a czasem nawet wiercił dziurę w pamięci, nie pozwalał na obojętność i zamiecenie sprawy pod przysłowiowy dywan. Czy w związku z tym to tomik, który mówi o rzeczach tak ważkich, że cała ludzkość zostaje rozliczona ze swoich zbrodni? Nie. To poezja codzienności – jej szarych odcieni, które, niby to drobnostkami, ale budują ją i kształtują nas jako osoby. To zbiór opowiadający o tym, jak przemijamy, jak się zaplątujemy w schematy, ale także o tym, o czym milczymy, płacząc bezgłośnie do wewnątrz z bezsilności. To „cisza rozsypanych emocji” – jak czytamy w poruszającym utworze Fujka.

Mimo iż jest tu często niewygodnie, ogarnia niepokój, gdy okaże się, że choć „wypowiadasz/ sierść słów/ z dobrą dykcją/ nikt cię nie słucha/ mówisz prawdę” (Gdy mówisz) lub że „teraz po tylu latach/ znów jesteś dzieckiem/ i nie możesz/ mówić” (Koło), to można się w tych wierszach odnaleźć poprzez zbieżność doświadczeń podmiotu lirycznego i czytelnika. To natomiast może 

przynieść ulgę, ponieważ czytając o podobnych odczuciach, możemy doznać katartycznego wymiaru tej poezji. W tym zakresie szczególnie mogą odnaleźć się czytelniczki, gdyż perspektywa kobieca występuje tu bardzo często. Ma to miejsce choćby w jednym z moich faworytów, jakim są opowiadające o wierze w słowa Inne bajki, gdzie słyszymy podmiot liryczny mówiący: „Miało być inaczej/ sprzedałeś mi słowa/ a ja uwierzyłam […]/ pojawiałeś się coraz rzadziej/ z coraz bardziej wymyślnymi konstrukcjami słów/ a ja gryzłam każdą sekundę”. Bartosz Konopnicki jest bowiem jednym z poetów obdarzonych wyjątkową wrażliwością i empatią, za którymi idzie umiejętność poprowadzenia wiarygodnej narracji kobiecym głosem.

Zapisy promieniowania to kolejny już tomik autorstwa Bartosza Konopnickiego, będący potwierdzeniem jego twórczej dojrzałości i wypracowanego warsztatu. Zdecydowanie warto sięgnąć po ten wykwintny, choć nieraz gorzki nektar słów.

Agata Kostrzewska