Ryszard Jasiński
deski na burtę, ale
cegły na wieżę B.
- Nie idź za mną. Nigdy. Nigdzie.
- Powieść, której za nic nie chciałbyś przeczytać, jest tą, którą za wszystko pragnę napisać.
- Nie wiem, kto bohaterką, lecz ona to moja absolutna biel na tle nieubłaganej ciemności.
- Kiedyś siedziała na niewidzialnej górze. Miała naszyjnik z liter. Ubrana była w mroczną przeźroczystą suknię. A gdzie okładka, gdzie kartki, gdzie tytuł, gdzie szpalery słów? Aż szedł sobie autor. I mówi do niego: „Idź tędy”. To rzekłszy, zaraz znikła. Ale nie umiał pisać. Ale nie umiał czytać. Ale był ślepy. Ale był głuchy. Ale nie miał rąk. Ale nie miał nóg. Ale go nie było. Zabawne, pomyślał autor, nie ma mnie, a mam o niej pisać.
- Oczywiście, akcja nonsensowna, odstręczająca. Poszatkowana. Nic z niczym się nie splata. Opcja: ciurkiem.
- Gdyby książka miała być zwierciadłem rzeczywistości, najpierw jej autor powinien oślepnąć i ogłuchnąć.
- Narracja to wężowaty myśliwy polujący na autora.
- Wyrzekam się własnego genomu, lecz nie podporządkowuję się sumieniu kolektywnemu.
- Patrzę w oko pustki… więc akcja niech skowyczy z nieistniejącej książki na nieistniejący świat.
- Żadnego przesłania, żadnej gnozy. Morał? Nauka? Nie i nie. Koślawa estetyka.
- Czytania nie porównuj z włóczęgą czy podróżą, raczej utożsamiaj je z nocnym wpatrywaniem się w siebie dwóch drzew, z których jedno przylaszczką.
- Nie zakładam maski kronikarza ani protokolanta. Gardzę faktami. Pomiatam autopsją. Prycham na realizm i surrealizm. Pierzcham od prokuratorskich czy detektywistycznych metod. Patrzę na jej pragnienie.
- Pisarz jest dla paru (jako kwiatuszek we flakonie).
- Fikcja to inaczej realizm odwrócony na właściwą stronę.
- Pisząc się tak łapczywie, powieść własne istnienie odczuwa identycznie jak wymyślony przez nią autor.
machina
Gdy sierpień zwoływał ulęgałki do podołka, es stawał na wprost machiny, która zdejmowała koła, ażeby nie odjechać. Korba rozjuszała silnik, śmigający pas transmisyjny rozbrykiwał bęben młócący, który porykiwał: „Mummu, mmłłłłłuu”. Stodoła wyrzucała snopy. Widły ważyły ich ciężar. Nóż rznął powrósło. Źdźbła kładły się równo na blacie, pohukujący wał z bolcami wyłuskiwał ziarna. Czule przyjmowały je worki. Puste kłosy chłonął pazerny brzuch machiny. Podajniki przesuwały wymiętoszoną słomę ku rozdziawionemu otworowi, plewy i kurz napełniały ogłuszone powietrze. Powrósła niecierpliwiły się, zgarniały słomę. Worki ze zbożem po drabinie wspinały się na strych. Skrzynia przyjmowała ziarno.
Żwawy nóż rozsmarowywał masło. Plastry kiełbasy kładły się na pajdy. Pomidory cięły się na ćwiartki, wędzonka – na cieniutkie paski. Patelnia smażyła jajecznicę. Czajnik gotował wodę na herbatę. Szklanki i kubki mościły się obok talerzy. Es ryknął, sapnął, zamilkł, pas sunął coraz wolniej, młockarnia zamarła. Trześnie paćkały się kurzem. Pot kapał z nosów. Woda myła ręce. Szklanki z herbatą przymilały się do dłoni. Maszyna odzyskiwała koła, ciągnięta przez szparkiego siwka sunęła do następnej stodoły. Wytargane snopy wracały do sąsieka. Wieczór podczołgiwał się do chat, rozochocone gwiazdy ufnie wsiąkały w poszarpane obłoki.
0000
Za podestem z kości albo czach, lecz trochę przed (określanie relacji przestrzennych zależy od koloru i kąta oświetlenia, które coraz szybciej przemieszczają między oczami) tkwią w jednym cielę.
– Ciele, nie cielę, a ciele, w jednym i tym samym różnym ciele.
– Widzę, że cielę.
– My nie widzimy.
– Dlaczego? Jak to? – Jestem chętna założyć się o swoją głowę, że są niekompletni. Moje oczy postrzegają, jak trzeba, pokazują właściwe informacje o rzeczywistości. Do tego je przeznaczono.
– Nie raczymy odpowiadać za twoje niedorzeczne pytania. Niepotrzebnie doradzamy, zanim zabierze się pani za uporządkowanie własnej głowy, prosimy poczytać neurofizjologów. Na początek Pamięć nieświadomości. Będzie nielekko. Samych opracowań na temat kontekstu oddziałującego asocjacyjnie na mózg wydano na kilka tysięcy lat studiowania.
– Z raportów analityków, którzy wsiąkali w twoje pokręcone, nieskładne i jałowe życie, wynika, że jesteś niezsynchronizowana ze swoimi zmysłami, chociaż masz klepki i na dodatek dubeltowe.
– Dlaczego nie było cię tu w roku 1410, ściśle 15 lipca?
– Urodziłam się dopiero w 2002 roku.
– Zapisać, oskarżona i tym samym skazana nie stawiła się w wyznaczonym terminie.
– Przecież wtedy jeszcze nie byłam…
– Zaprotokołować, skazana i tym samym ścięta potwierdza, że nie była w czasie, jaki jej określono.
Hipotetycznie to realny świat. Czas się rozprężył, wskazówki robiły, co chciały, nikt za nic nie odpowiadał, wszystko szło bez trybu, a ludzi mieli za nic. Komunikacja zastępcza. Przy ruinie cegielni pusty zegar nadal oczekiwał na peronie, który zlikwidowano na przełomie stulecia, choć w zgodzie z faktami kominy nie produkują lokomotyw.