Czy to żart? (fragment)

Kamila Sadlak

Czy to żart?

(fragment)

[…] Wiersz skłania do naszkicowania następującego obrazu: Ziemia to planeta, która daje schronienie ludziom. Ci z kolei, dzięki swojemu zaangażowaniu, przyczyniają się do tego, że Ziemia staje się dziedzictwem dla zwierząt, które odnajdują tu bezpieczeństwo i opiekę. Ponadto zwraca się uwagę na inne aspekty istnienia owej planety – dzięki korzystnym warunkom atmosferycznym wzrastają tu rośliny, z ziemi „wyrastają” kamieniste wzgórza. Uosobiona Ziemia-rodzicielka, płodna, gdyż zsyłająca człowiekowi tak wiele dóbr, otula ziemię delikatną warstwą kurzu, widoczną w promieniach letniego słońca. Ta część wiersza (idąc tropem, by wydzielić w utworze trzy zróżnicowane pod kątem merytorycznym segmenty) bez wątpienia ma charakter pochwalny i budzi w czytelniku bliskie skojarzenia z ideą franciszkanizmu.

Część druga, daleka od wcześniejszej nieco idyllicznej, akcentuje inne oblicze człowieka. Przedstawiciel Homo sapiens nie jest już tylko szczęśliwym, wdzięcznym, pomnażającym dary Stwórcy stworzeniem – jawi się także jako czynnik degradujący Ziemię. W jaki sposób? Stawia „głupawe domki” i „nadęte domiszcza”, zapominając o ludzkim przywileju miłości, zrozumienia oraz empatii. Użyte epitety sytuują człowieka w niezbyt korzystnym świetle. Jakże przeciwnie jawi się tu jego wizerunek w stosunku do tego, który zaprezentował Czesław Miłosz w wierszu Dar.

Podmiot liryczny jest częścią większej zbiorowości (ojczyzny, narodu), włącza siebie w to grono, używając pierwszej osoby liczby mnogiej. Jednocześnie dokonuje czegoś na kształt spowiedzi, wskazując na swego rodzaju przewinienia społeczeństwa względem Ziemi. Mowa nie tylko o bełkocie (niedostatecznym wykorzystaniu rozumu przez człowieka, być może mętnej, pijackiej mowie), lecz także o grzeszności cielesnej, którą konotują „ciasne łoża”. Rzeźba młodych chłopców przywodzi na myśl ponadczasowy topos człowieka artysty (mitologicznego Prometeusza, stwarzającego człowieka z gliny). Co ciekawe, podmiot liryczny wyłamuje się z grona ludzi uczonych, pozostaje niejako zdystansowany. Świadczą o tym słowa: „ciebie stroją uczeni, mianując pogody” – pierwsza osoba liczby mnogiej zostaje zastąpiona osobą trzecią.

Wieńczące wiersz dwa wersy końcowe stanowią kwintesencję utworu. W nich bowiem zawiera się wyczekiwana puenta – i to jakże zaskakująca! Summa summarum, Ziemia czyni z człowieka „stadion dla biedronki”. Na tym etapie, podczas pierwszego spotkania z tekstem Dowgielewicz, czytelnik może czuć się zdezorientowany. Cóż to bowiem ma znaczyć: człowiek stadionem dla biedronki. Czy to żart? Koncept poetki robi wrażenie i mimo żartobliwego wydźwięku, po przemyśleniu wzbudza raczej smutek. Człowiekowi przeznaczony jest nieuchronny los, gdyż – jak głosi Księga Rodzaju Starego Testamentu – „jesteś prochem i w proch się obrócisz” (Rdz 3, 19)[1]. Od wieków wykorzystywany topos vanitas, umiłowany zwłaszcza przez twórców romantycznych oraz barokowych, zostaje przez polską poetkę wyeksploatowany, otwierając tym samym nieskończenie wiele nawiązań.

Na zakończenie trzeba również wspomnieć o tropie interpretacyjnym, który narzuca pierwszy wers. Trudno nie powiązać tych słów z niełatwym do zidentyfikowania gatunkowego filozoficznym tekstem Antoine’a de Saint-Exupéry’ego pt. Ziemia, planeta ludzi. W pięknym, widzianym oczami bohatera poetyckiego Dowgielewicz świecie Ziemia – pasmo traw, świerków i Karpat – jest tą, której bohaterowie powiastki filozoficznej szukają. „Czuliśmy się zagubieni w przestrzeni międzyplanetarnej, wśród stu niedostępnych planet szukaliśmy jedynej planety prawdziwej, naszej planety, jedynej, gdzie były bliskie nam krajobrazy, przyjazne domy, kochani ludzie”[2]. Szukali planety, tej ojczyzny ludzi, tego dziedzictwa zwierząt, o którym pisała Dowgielewicz.


[1]  Księga Rodzaju, [w:] Pismo Święte Nowego i Starego Testamentu, Gliwice 2002, s. 9.
[2]  A. de Saint- Exupéry, Ziemia, planeta ludzi, przeł. W. i Z. Bieńkowscy, Wrocław 1996, s. 17.