Cywilizacja i kultura. Czy literatura jest wytworem kultury, czy literatura tworzy kulturę? Co niszczy co?

Maria Jolanta Fraszewska

 

Cywilizacja i kultura. Czy literatura jest wytworem kultury, czy literatura tworzy kulturę? Co niszczy co?

 

Siedziałem na brzegu
Łowiąc ryby, z jałową równiną poza mną,
Kiedyż na ziemiach moich zaprowadzę ład?
Most Londyński wali się wali się wali
[…] O jaskółko jaskółko […]
Te fragmenty wsparłem o moje ruiny
Dobrze, niech będzie tak. Hieronim znów szalony.
[…] Pokój ponad wszelkie pojęcie1.

 

1.

Odkrycia i wynalazki ułatwiające ludziom życie powodują zachwyt i pewne zachłyśnięcie się nowoczesnością, gdyż każde z pokoleń przeżywa coś takiego, co jest dla nich zaskoczeniem, przełomem, novum. Żyjąc w danym czasie, trudno jest zauważyć, jak ważna ze względu na kierunek dalszego życia jest dostrzegalna zmiana, jakie skutki przyniesie w przyszłości. Kolejne pokolenia społeczności żyją w owych „skutkach”. Oddalając się, nie zawsze jednak można dotrzeć do przyczyn tego, co istnieje obecnie. Jeśli już człowiek dotrze do przeszłości, odkryje, zinterpretuje, to nadaje temu spostrzeżeniu nazwę. Człowiek stwarza pojęcia, terminologię, definicje. Zachowanie takie ułatwia poruszanie się w teraźniejszości, rozszerza jego przestrzeń.

Termin kultura, jak podaje Władysław Tatarkiewicz, wywodzi się z rolnictwa, cywilizacja – z administracji.

Profesor Philip Bagby³[2] wprowadza określenie cywilizacji jako czegoś większego, zawierającego w sobie bardziej złożone kultury. Cywilizacja to kultura życia miejskiego. Cechą miast jest to, że większość mieszkańców nie trudni się rolnictwem. Cywilizacje służą do opisu życia w miastach, a kultura – na wsi. Powstanie miast zbiega się w czasie z pojawieniem się nowego systemu wartości i nowych instytucji, a więc nowej kultury.

„Zrozumiałe, że miasto różni się od wsi nie rozmiarem, lecz tym, że ma duszę”[3]. Kultura w pojęciu Oswalda Spenglera oznaczała wzrost, dynamiczny rozwój, realizacje możliwości, natomiast cywilizacja była synonimem obumierania, schyłku. „Człowiek odczuwa wielki sens życia w wyniku walki natury wewnętrznej przeciwko naturze zewnętrznej. Człowiek stał się twórcą swojej taktyki życiowej. Jest ona jego wielkością i jego przeznaczeniem”.

Człowiek tworzy kulturę i cywilizację. Ma świadomość przenoszenia życia, trwania, poszukuje formy, buduje „przetrwalniki”, i z reguły stara się zabezpieczyć na jak najdłuższe istnienie, zabezpieczyć przed atakiem z zewnątrz. Stworzył więc miasto.

Zniszczenie miasta jest równoznaczne z regresem do Chaosu[4]. Człowiek wówczas ucieka w irracjonalizm, magię. W pierwszych kulturach człowiek charakteryzuje się naiwnością, nie wierzy, nie wie, że zło pochodzi od człowieka. Buduje fortyfikacje, zabezpieczając się przed demonami, złymi mocami, nie zdając sobie sprawy, że tego demona nosi w środku siebie. Ciemność niszczy ład, następuje powrót do chaosu. Ale też wszelka budowa i wszelkie zainaugurowanie nowej siedziby są poniekąd równoznaczne z nowym początkiem, z nowym życiem.

„Pomimo triumfów naukowej techniki, współczesny świat nadal zawdzięcza swój koloryt sztuce, muzyce i poezji, a swoje hasła czerpie z historii i literatury. Ludzie chętniej zrezygnują z nauki niż ze śpiewu, tańca i opowieści; dla osiągnięcia emocjonalnych i intelektualnych satysfakcji wystarcza pędzel i sztalugi albo czytana w kącie książka“, tak pisze Rene Dubois w książce Pochwała różnorodności.

Tworzymy świat, żyjąc w nim. Kreujemy własną kulturę, przymierzając różnego rodzaju „sukienki”. Ta pasuje, a tę warto lepiej dopasować, a tę przerobić.

Ernst Cassirer w Eseju o człowieku następująco definiuje kulturę: „kulturę jako całość można nazwać procesem postępującego samowyzwalania się człowieka. Język, sztuka, religia, nauka są różnymi fazami tego procesu”. Proces samowyzwalania się człowieka polega na wielorakiej i zróżnicowanej twórczości, aktywne siły człowieka konstruują z przypadkowej rzeczywistości rzeczywistość sensowną – ludzką. Człowiek wyzwala się w oparciu o swoją duchowość, tworzy odpowiednie narzędzia, znaki, gesty, symbole i posługuje się nimi. Dążenia ludzi określają istotę człowieczeństwa i granice istnienia świata kultury. Z ginącą świadomością zamiera, niszczeje kultura. Część jej pozostaje w postaci zarchiwizowanej w różnych formach. Piśmiennictwo jest jedną z tych form. Literatura zamknięta w słowach staje się otwarta dla człowieka w momencie, gdy on sięgnie po nią. Dwie połowy, on – człowiek i ona – literatura, w jednym spoiwie uruchamia całość.

Wola życia w ostatecznym rozrachunku tworzy społeczeństwa, pokoleniowość, która jest nośnikiem kultury poprzez jej wartości, przetrwalniki.

Tworzenie, odtwarzanie, ekspresja czy interpretacja jest odkrywaniem rzeczywistości wciąż na nowo.

2.

Współcześnie definiuje się cywilizację w skojarzeniu z historią. Pozwala to powiązać wydarzenia w wewnętrzną całość. Cywilizacja ma też przekazywać treści uniwersalne, także służyć opisowi indywidualnych zachowań mniejszych zbiorowości. Władysław Tatarkiewicz podaje: „cywilizacja jest wytworem ludzi posiadających kulturę, ale jest też glebą, na której wytwarza się dalsza kultura”[5].

Józef Bańka[6] natomiast zwraca uwagę na dwa sposoby wartościowania cywilizacji i kultury: anglo-francuski i niemiecki. Pierwszy stawia wyżej cywilizację, wiążąc ją z postępem i osiągnięciami Zachodu, drugi wynosi kulturę ponad cywilizację. Profesor przedstawia własną teorię relatywizmu, gdzie cywilizacja jest pochodną kultury i ma tendencję wykraczania poza jej obręb. Recentywizm (teraźniejszy) jest synonimem bycia-teraz-tutaj i sprowadza się do odnoszenia wszystkich problemów indywidualnej i zbiorowej egzystencji człowieka do teraźniejszości. Czas historyczny, jako główny nośnik życia cywilizacji, zostaje w tej koncepcji wyparty przez czas antropologiczny, czas poszczególnych ludzi i wielkich zbiorowości.

Bagby wykazał, iż „cywilizacje są naczelnymi zjawiskami na obszarze dziejów i że najpewniejsza droga do zrozumienia opisywanych przez historyków zdarzeń jest empiryczna analiza regularności kulturowych”. Odkrył regularności – zasadę sąsiedztwa geograficznego, współczesności trwania. Pewne człony naczelnych dziewięciu cywilizacji przenikają się, jedne czerpią z drugich myśli, wartości, wzory zachowań. „Bliźniactwo” cywilizacji polega na ogólnym charakterze i stopniu rozwoju, nie dotyczy kultury w stopniu bezpośrednim.

Kultura według Bagby’ego jest wynikiem ludzkich zachowań. Czynnikiem, który można by wyodrębnić jako zmienną wciąż pojawiającą się w dziejach, jest rozwój, usprawnienie życia ludzkiego.

W dzisiejszych czasach innowacyjność staje się miarą rozwoju, tempa biegu życia społeczno-technologicznego. Owo tempo jest tak szybkie, iż zdawać by się mogło, że tracimy z oczu sam sens biegu. Po prostu biegnij, bez sensu, ale biegnj – do przodu, bo szybkość zamaskuje potencjalne błędy wykonawcze i rozumowe. Uwierz, że ktoś pomyślał za ciebie, ty nie myśl, ty biegnij i gnaj. I co się wydarza? Czy zauważamy, że wpadliśmy w sidła myślenia totalitarnego?

A więc: łapiemy się na słowo wędkę: rozwój. Jednak nie zastanawiamy się nad sensem znaczeniowym ani nad skutkami decyzyjnymi, w których istnieje NASZE TERAZ. Pęd, czyli szybkość stała się w świecie współczesnym walorem i wartością niematerialną, ależ nie – duchową. A hasłem napędowym modne słowo: rozwój. A przecież moda jest związana z czymś przemijającym i chwilowym, formą sposobu bycia, zwyczaju związanego z tradycją szczególnego zachowania, czyli przyodziewku, przybrania się, ubrania, odziania. Mówimy: ta sukienka stała się już niemodna… Tak właśnie żyjąc współcześnie, wykreowaliśmy modę na materializm i materialność jako wartość do szybkiego zburzenia. Bowiem jeśli zechcielibyśmy spojrzeć na obecny wytwór pod kątem dystansu czasowego, bo przecież przyszłość niezadługo stanie się teraźniejszością, w której my zdążymy jeszcze trochę pożyć, a na pewno żyć w niej będą nasze dzieci, to nasuwa się pytanie: do czego potrzebna jest ludzka wyobraźnia?

W tym kontekście interesującą zdaje się być koncepcja falowości Alvina Tofflera. Według niej, obecnie żyjemy na progu tzw. trzeciej fali cywilizacji przemysłowej. Pierwsza fala miała miejsce ok. 8000 r. p.n.e. do około 1650-1750 roku. Druga fala, przypadająca na okres 1650-1750, osiągnęła szczyt w Stanach Zjednoczonych około 1955 roku, w momencie przewagi „białych kołnierzyków” nad „niebieskimi kołnierzykami”. Bardziej złożony podział pracy potrzebował wielu bardziej wyspecjalizowanych rodzajów przestrzeni – nowa architektura – biurowce, remizy, domy towarowe itp. Powstałej masowej produkcji odpowiadać musi masowy obieg informacji, którym stare kanały nie mogły podołać. Ponownie umiera stare, rodzi się nowe. Widoczna jest klęska całego industrialnego sposobu myślenia. Powstaje zalążek świata jutra. Podstawowym surowcem trzeciej fali będzie informacja połączona z wyobraźnią.

Co się właśnie obecnie dzieje. Toffler wyrokuje: „nastąpi dalsza depersonalizacja stosunków międzyludzkich (indi-video-system komunikacji niemasowej) pociągnie on za sobą zmiany w systemie znaczeniowym uczuć, systemie pracy człowieka, powstanie nowa profesja – manager informacji”. Dom nabierze nowego znaczenia, nastąpi rozwój „prosumpcji”, zmiana korporacji w organizację kompleksową, zaistnieje wielość celów zasadniczych, dążność społeczeństwa do odmasowienia – dekoncentracja i zróżnicowanie, nastąpi też rozszerzenie elit. Wykreuje się nowy typ człowieka; prosument, człowiek typu zrób dla siebie. A zmiany prowadzą do praktopii czyli nie wyimaginowanej utopii.

Spengler obawiał się o przyszłość istnienia człowieka. „Lecz tragedią naszych czasów jest, że pozbawione więzów myślenie ludzkie nie jest już zdolne ogarnąć swych własnych konsekwencji”[7].

Toffler interpretuje tę niewiadomą konieczność z innej perspektywy – z perspektywy trwałości życia. Zgadza się, że obecnie odczuwamy chaos. Odczucie to wywołuje poczucie samotności, utraty poczucia struktury i sensu życia, musi więc odbudować się wspólnota, gdyż i pęd do zachowania życia jest naturalną skłonnością człowieka. Czynnikami, które zakłócają dotychczasowy sposób widzenia świata przez większość z nas, jest ogólnie: „klęska całego industrialnego sposobu myślenia”[8].

Toffler przenosi nas poza standaryzacje, synchronizacje, centralizacje, koncentracje energii, pieniędzy i władzy i tworzy własny, odmienny światopogląd, na swój sposób traktuje czas i zasady przyczynowości.

Bowiem światem przede wszystkim rządzi globalizacja.

3. Społeczeństwo ponowoczesne

„Pokażę ci strach w garstce popiołu”[9].

Powyższym cytatem Elżbieta Hałas podnosi problem etosu chrześcijańskiego w społeczeństwie ponowoczesnym[10].

Nie żyjemy teraz, żyjemy w wyobrażeniach przyszłości. Jaka ona będzie, nikt nie jest w stanie przewidzieć.

Zauważamy obecnie relatywizm ideałów i wartości, zmieniają się obyczaje i style życia. Paradoksalnie zagraża nam wolność. Wytwarzamy chaos informacyjny i nie potrafimy się w nim poruszać. A więc etos nowoczesnego społeczeństwa jest „zagrożony przez kryzys cywilizacyjny”[11]. Sformalizowana religia nie stanowi „konkurencji we współzawodnictwie wartości”. Kulturze zawsze towarzyszyła religia, a obecnie nastąpiła sekularyzacja życia. To w rodzinie przekazywane są wzory wiary i zachowań. Byłoby to daleko idącą spekulacją myślową, iż pewnego rodzaju izolacja rodziny pełni funkcję pozytywną (powyżej: wizja Tofflera odrodzenia wspólnoty). Ludzie dokonują wyborów.

W rozmowie z Jarosławem Naliwajko[12] Zygmunt Bauman charakteryzuje kulturę ponowoczesną w jej największych zagrożeniach i nadziejach, proponując najpierw odpowiedź na pytanie.

Po pierwsze: W jakim świecie żyjemy? Po drugie: Jakie strategie życiowe są skłonni wybierać ludzie w tym świecie zanurzeni? Właściwie należałoby o tych kwestiach rozprawiać w stylu muzyki Wagnera, w której melodie nie mają początku ani końca, a motywy uparcie z wypraw na boku powracają i lekce sobie ważą wszelkie granice… Jeden z moich mistrzów, Theodor Adorno, skarżył się na liniowość języka: lepszy byłby do opisu rzeczywistości nie istniejący niestety język kolisty. Co tu powiem będzie więc uproszczeniem, jak wszystkie próby naprostowania tego, co zawiłe“.

Już Z. Freud twierdził, że dzięki cywilizacji coś się zyskuje, ale też coś się traci. Cywilizacja nastawiona jest na zapewnienie bezpieczeństwa kosztem ograniczenia wolności. Teraz ludzie czują się zbyt wyzwoleni, by nie buntować się przeciwko cierpieniu.

Wartością, która panuje ponad wszystkie inne, jest wolność i ona przynosi najwięcej cierpienia. Zgryzoty i cierpienia ludzi ponowoczesnych są dolegliwościami ludzi skazanych na wolność[13].

Każda decyzja związana jest z ponoszeniem ryzyka. Staliśmy się wędrowcami z musu. Bowiem:

Wszystko jest coraz bardziej płynne i tymczasowe – miejsca pracy i posady, instytucje, które je niegdyś gwarantowały, zapotrzebowanie na kwalifikacje zawodowe i umiejętności, wiedza potrzebna do ich posiadania, reguły, jakie w życiu popłacają i czyny, jakie szkodę przynoszą, ubezpieczenia zbiorowe, na wypadek, gdy poślizgnie się noga… Nawet przeszłość nie jest dziś bezpieczna – co się niegdyś za cnotę poczytywało, uznane jest za wadę, winy za zalety, zasługa za grzech… Trzeba mocno zęby zaciskać, by trwać przy raz obranej drodze, by traktować życie jako jedną wytrwałą pielgrzymkę do obranego celu, by trasę pielgrzymki zawczasu nakreślić i jej się trzymać. Wielu ludzi nie stać na to. Kusi, by żyć chwilą, nie myśląc zbytnio o przyszłości i nie rozważając następstw dzisiejszych czynów; wszak i tak nie da się ich przewidzieć. A jest ta pokusa podszeptem nie diabła, ale rozumu: człowiek rozsądny nie zawraca sobie głowy tym, na co i tak wpływu nie ma. Żyć chwilą to tyle, co spodziewać się natychmiastowej satysfakcji i tylko nią mierzyć walory wszystkiego, co się czyni…[14]

W tym kontekście książka w ręku czytelnika nabiera dodatkowego znaczenia. Może być wyrazem, i z pewnością jest wyrazem, wyboru dokonanego przez człowieka. Z jednej strony, czytając, wchodzimy do nieznanego i tajemniczego świata. Lektura wchłania nas bez reszty, pozostawiając świat daleko poza granicami naszego „ja“. A z drugiej strony, zyskuje się wolność, wolność od świata, od jego problemów. Jednocześnie kształtuje się nasze „ja“, niezniszczalnego mola książkowego.

Zastawiony stół. Różnego rodzaju kieliszki do wina oraz wódki. Niektóre są przewrócone. O tacę, na której stoją, leży oparty nóż

[1].    T.S. Eliot., Ziemia jałowa, Kraków 1989, s. 33.

[2]    P. Bagby, Kultura i historia, Warszawa 1958, s. 226-280.

[3]    O. Spengler, Historia, kultura, polityka, Warszawa 1990, s. 240.

[4]    M. Eliade, Sacrum, mit, historia, Warszawa 1970, s. 81-83.

[5]    W. Tatarkiewicz, O filozofii i sztuce, Warszawa 1986, s. 150.

[6]    Encyklopedia socjologii, t. 1, s. 103.

[7]    O. Spengler, dz. cyt., s. 76.

[8]    A. Toffler A., Trzecia fala, s. 558.

[9]    T.S. Eliot, dz. cyt., s. 8.

[10]  E. Hałas, Symbole w interakcji, Warszawa 2001, s. 231.

[11]  Tamże, s. 232.

[12]  Z. Bauman, To, co najważniejsze, nie zostało jeszcze powiedziane, „Przegląd Powszechny“ nr 1/1999, s. 34.

[13]  Tenże, Ponowoczesność jako źródło cierpień, Wydawnictwa 2000, s. 367.

[14]  Z. Bauman, To, co najważniejsze…, s. 38-39.