
Cięcia i przecięcia
Krzysztof Fedorowicz, Zimowe cięcie winorośli, Pro Libris – Wydawnictwo WiMBP im. Cypriana Norwida w Zielonej Górze, Zielona Góra 2024, 54 s.
Krzysztof Fedorowicz w tomie Zimowe cięcie winorośli jawi się jako poeta winiarz oraz pilny obserwator nadodrzańskich widoków, lasów i losów, malarstwa i biografii. Przekracza jednak ramy okolicy najbliższej. Współczuje i towarzyszy Ukraińcom walecznie przeciwstawiającym się rosyjskiej inwazji. Jest z Białorusinami prześladowanymi przez reżim Łukaszenki. Z empatią patrzy na granicę polsko-białoruską, inspirując się filmem w reżyserii Agnieszki Holland Zielona granica. Wyprawia się do Grecji i Włoch. Z troską przeżywa obecność zwierząt, kontempluje żywotność i zjawiskowość przyrody. W Elegii, która przypomina liryk Jarosława Iwaszkiewicza Rzeczy z Muzyki wieczorem, śmierć łani ujmuje w kategoriach ludzkich. Geograficzne osadzenie punktu widzenia daje poecie asumpt do podążania ku wielu miejscom, istotom żywym i umarłym. Fedorowicz „dokumentuje” przeżywane chwile, integralnie uczestniczące w przemianach dnia i historii, światła i ciemności. Wychwytuje „pauzy metafizyczne”, odsłania prześwity, moment wieczny jak tu: „Wrona przecina/ ciszę/ coraz odleglejszą/ ujadanie psa jak błyskawica/ przyszyta do zdjęcia profilowego” (Świat). Bohaterami wierszy są osoby i zwierzęta, a zwłaszcza ukochany pies, wokół którego jakby kręci się kraina egzystencji poety.
Krajobrazy liryczne odznaczają się plastycznością i dynamiką. Podmiot widzący nie tylko przedstawia kształty, kolory, relacje przestrzenne, ale także drobne zdarzenia. Na powierzchnię wierszy wychodzą podszyte refleksyjnością krajobrazy w ruchu – tak bym określił sposób kreowania tego, co widzialne w tomie Zimowe cięcie winorośli: „czas rozpływa się/ jak powolna rzeka/ zahacza o korony sosen/ przez otwartą bramę/ wpada na podwórko sąsiada/ gania od skarpy do altany/ wchodzi do komórki/ którą sąsiad rygluje/ pytając czy mam smycz”. W inwokacyjnym liryku Rzeka, z którego pochodzi cytowana strofoida, dokładnie wyróżnia się specyfika kreowania wizji przez Fedorowicza. Jego lekko surrealizujące liryki powstają z przenikania się bytów i obiektów, ledwo uchwytnych sytuacji i zachodzących błysków oraz objawów istnienia. Poeta warstwę wizualną wzbogaca jeszcze w jeden sposób: swobodnie zbliża i łączy punkty z różnych przestrzeni i czasów. Technologia komunikowania się uczyniła nas mieszkańcami „globalnej wioski”, a to spowodowało, że „blisko” i „daleko” przestaje być oczywistą parą antonimów. Dzięki powszechnej komunikacji ta opozycja robi się przebrzmiała. Odległość fizyczna nie może służyć jako usprawiedliwienie obojętności wobec rozgrywającego się zła. Motywację do wspomnianego łączenia rozmaitych punktów stanowi
także wrażliwość etyczna. Powinno być tak, że to, co nam wewnętrznie bliższe, powinno być też bardziej wartościowe.
Opowieści rodzinne, przyjacielskie, snute z personalnej perspektywy nadają dziejom i współczesnym wypadkom wymiar człowieczy. Tytułowy wiersz tomu Zimowe cięcie winorośli urzeczywistnia wyzbytą nienawiści potrzebę mówienia o ludobójstwie, jakim była rzeź Polaków na Wołyniu (na jej temat w 2016 roku wyszedł rozliczeniowy i gorzki tom Alicji Bykowskiej-Salczyńskiej Cno). W światoobraz poezji Fedorowicza przeniknęło doświadczenie wielomilionowej migracji jako skutek drugiej wojny światowej. Przesunięto granice państw, a dzieci wygnańców urodziły się i wzrosły z dala od gniazd swoich przodków. Ale czy warto wstydzić się, że: „Pedałujemy nad rzekę,/ która po tej już nie ostatniej/ wojnie przeszła/ w polskie ręce”?
Cięcie, czy szerzej: uprawa winorośli mieni się wieloznacznością. Jest zabiegiem pielęgnacyjnym, czynnością rytualną, symbolem kultury śródziemnomorskiej, która umożliwia skomunikowanie się czy porozumienie chociażby współczesnych winiarzy ze starożytnymi Grekami. Cięcie winorośli użycza kulturowego kontekstu w myśleniu o toczącej się od 24 lutego 2022 wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Poeta dąży do uniknięcia publicystycznych ujęć tej tragedii, która wydaje się nie mieć końca, poprzez konstruowanie swoistych analogii pomiędzy broniącymi się przed Rosją Ukraińcami a Grekami odpierającymi atak Persji. W wierszu Parnassos nieważne jest, czy chodzi o pochodzących z dawno minionych wieków obrońców i agresorów czy ukraińskich żołnierzy walczących z Rosjanami: „na parnassos/ dogania nas wieść/ o śmierci/ tysięcy żołnierzy// gdy uciekali z oblężonego miasta/ dopadły ich drony/ jak włócznie persów// pięciu bez nóg bez oczu/ zostało w szpitalu/ czekając na ewakuację/ uzbrojeni w powerbanki/ rozmawiali z bliskimi// Persowie/ tych bez nóg bez oczu/ zabili z automatu”. Tu i tam, kiedyś i teraz tragedia karmi się krwią, bólem, śmiercią konkretnych osób. Oddawanie życia za wspólnotę nie przeszło do historii, lecz odnawia się realnie. Nieludzkość ludzi wciąż jakby nieoczekiwanie powraca.
W obu wojnach przyroda jako świadek historii zachowuje nieprzejednaną obojętność. Fedorowicz, idąc śladami Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta, zapisał poetycko własne przemyślenia historiozoficzne. Co więcej, w zmienności i wielowymiarowości krajobrazów, potoku zdarzeń, jak w wierszu Łazy nad Odrą odkrywa prazasadę: świat wszędzie i o każdej porze toczy się podobnie lub tak samo, dlatego stwierdza: „nie ma znaczenia/ którą pójdziesz drogą”. Wszyscy zmierzamy do łączącego nas centrum. A nie jest nim tylko śmierć. Ostatecznie nie determinuje nas obszar, z którego pochodzimy? Trwamy wśród zmienności zglobalizowanego.
Wiersze z Zimowego cięcia winorośli próbują przebić powierzchnię estetycznego pozoru. Ich bohater wypatruje tego, co niewidzialne. Poeta pozwala sobie na ironię i pewną dozę humoru, mówiąc: „krajobraz za oknem niby zawsze ten sam”, ale dostrzega dokonujące się w nim zmiany i ścieżki prowadzące na szerokie gościńce różnych przestrzeni. Fedorowicz jest poetą krajobrazu i, wydaje się, że gdyby mógł, pisałby nie tyle za pomocą słów, ile obrazów; wypowiada się poprzez to, co widzi, ale też ogniskuje sprawy szerokiego świata.
Do lektury tomu przystąpiłem z myślą, że Zimowe cięcie winorośli będzie zielonogórskie, lubuskie, ale też ponadregionalne. Nie zawiodłem się. Poeta bowiem, odwołując się do regionalnych tradycji winiarstwa, archeologicznych i poukrywanych złóż minionych form istnienia widzi lokalność w wymiarze innych krajów i historii. Kraina Fedorowicza jest otwarta w tym sensie, że nie separuje się, nie reprodukuje „sztucznych” mitów w zamkniętej osobności. Wiersze Fedorowicza jawnie wpisują się w kulturę śródziemnomorską, w której jest miejsce na sprawy polskie, ukraińskie, białoruskie, greckie czy włoskie.
Trud poety doceniam, bo przełamywanie granic oznacza przekraczanie obojętności wobec rzeki ludzkich i nieludzkich spraw. Tę zasadę dobitnie eksponuje zamykający tom wyznanie i wezwanie Feu: „Świat jest ogniem/ […]/ to znaczy nie zna pojęcia linii frontu/ jest ze świata który jest tylko teraz/ nocą w lesie sosnowym niedaleko Odry”. Fedorowicz pisze wiersze ze świadomością, że poezja jest bezbronna wobec dążeń do dominacji i rozjuszonej przemocy. Łagodność krajobrazów zaprasza do praktykowania wspólnoty kontemplacyjnej, sprzeciwiając się stosowaniu agresji, żądzy spowodowanej przez upieranie się co do niepodważalności słuszności takich czy innych poglądów, znaczeń, roszczeń.
Zbigniew Chojnowski