Henryk Warszawski
Byłeś mi Bratem
W jednym z wierszy Mieczysław J. Warszawski jakby kalendarzowo przewidział swoją majową śmierć: „Dobrze byłoby umrzeć/ W maju…”. I tak się stało. 2 maja 2015 roku poeta zmarł w zielonogórskim hospicjum. Pożegnał się z Poezją, Domem rodzinnym, Oknem w poetyckim pokoju, kultową wiejską Gruszą. Z Odrzańskiem.
Właśnie mija dziesiąta rocznica śmierci Mietka, który całe życie spędził w Laskach Odrzańskich. Tu mieszkał i tu tworzył. W dekadę kresu życia poety postanowiłem poczynić podsumowanie – jak dzisiaj jest wspominany, czytany, odbierany? Myślę, że pogodnie. Zarówno w rodzinie, jak i w kręgach lubuskiej kultury. Wszak ma swoją ławeczkę na Skwerze Poetów przy Bibliotece Norwida, tablicę pamiątkową w rodzinnej wsi, zaistniał w licznych wspomnieniach, antologiach, wierszach wokół Gościa samego siebie. Dzięki Robertowi Rudiakowi ukazała się też filmowa płyta pod takim właśnie tytułem. Z kolei zielonogórski reportażysta, redaktor Cezary Galek, zrealizował wzruszającą audycję o zielonogórskim bardzie.
Byliśmy sobie bratersko bardzo podobni: urodzinowym sierpniem nad Odrą, imieninowym styczniem, barwą przeżywania chwili. Jego poetycka twórczość – począwszy od debiutanckiego wiersza Krzyż („Nadodrze” 1967) po wiersz Treść (w pośmiertnym Nic ponad – Rdzenne) – jest mi emocjonalnie bliska. Zaczytany w jego poezje jestem do dzisiaj. Cenne jest dla mnie, że we wszystkich książkach zamieszczał osobistą dedykację. Ponadto posiadam około stu listów pisanych ręką Mieczysława na mój adres w Gelsenkirchen.
Artysta i poeta zarazem, Władysław Klępka, stworzył oryginalne Epitafium dla Mieczysława J. Warszawskiego, dzieło z czerpanego papieru. Pełne tajemniczości, oddające twórczą treść poezji Mieczysława, przekornej niezgody w zmaganiu się z życiem. Ale także dojrzałą refleksję i spełnienie wyraża to Epitafium, Klępkową poruszoną ciszą. Epitafium wzbogaca moje mieszkanie, zdominowane Mietkowymi książkami na regałach.
Wieś Laski Odrzańskie, Dom rodzinny, Matka Anastazja, Odra – to tematyczna biografia jego twórczości. Te poranne wygnania, codzienna podróż pociągiem, będąc gościem samego siebie, we własnej skórze, na przekór żywiołom, w czterech ścianach bezdomności – aż po pośmiertne NIC PONAD.