Gloryfikacja codzienności
Agnieszka Ginko, Aż tyle, Pro Libris, Zielona Góra 2022, 36 s.
Aż tyle to kolejny, trzeci już tomik poetycki w dorobku poetki oraz bajkopisarki Agnieszki Ginko. Na pierwszy rzut oka cechuje go powściągliwość tematyczna i językowa, zarówno w nadanym tomikowi tytule, jak i zawartości poszczególnych utworów. Tomik jest bardzo osobisty. Poetka w formie wierszy przekazuje czytelnikowi swój punkt widzenia świata. Próżno w nich szukać filozoficznych dywagacji targających zazwyczaj duszą poety. Mimo tego książka wciąga nas i zachęca do zanurzenia się w jej lekturę.
Otwierający książkę utwór nosi tytuł aż tyle i tylko tyle. Jego fragment:
[…] tak pomimo wszystko, to jest miłość,
jak ogórek zjadany po plasterku,
podobno kocham, śpię i wtapiam się w poduszkę,
podobno wierzę […]
Poetka zmaga się z lękami, niepewnością, zagubieniem: „…ze światła z i lęku/ piszę w języku
rozbłysku…”.
W kolejnych natomiast utworach zauważamy akcenty dosadnej zmysłowości, np. w wierszu osobiste pranie:
Z włókien, z trzewi, z jąder, z łydek, z mięśni,
z ramion
wystrzeliłeś w górę
jak młode pędy świerku…
Tak więc o przewadze dylematów związanych z codziennością (nad filozoficznymi rozstrzygnięciami) świadczą już choćby tytuły wierszy: koszulka, małej. W wierszu małej poetka jakby skarży się, pisząc:
mama, dzieci
tata w pracy
na innym drzewie,
role obsadzone, pełne…
Można więc podejrzewać, że czegoś jej brakuje, proza życia nie wystarcza. W utworze wiersz urodzinowy dla siebie zauważa: „… wszystkiego dobrego,/ masz pięćdziesiąt lat na karku/ i te swoje przypływy i odpływy…”. „…trudno jest kochać i nie kochać…”, pisze dalej, jakby zwierzając się z życiowych rozterek. Pointuje: „…niby nic, a jest bliskość…” (wiersz podszept).
W zamykającym tomik wierszu bez tytułu poetka chce wierzyć w sens pisania, przelewania na papier swoich emocji: „…nie nie kończymy jeszcze, ciało/ jeszcze urodzimy wiersz o miłości…”.
Podsumowując, trzydzieści trzy utwory składające się na tomik Aż tyle dają obraz poetki, która udowadnia, że warto pisać, że codzienność ujęta poetycko też ma znaczenie.
Co ciekawe, poetka łamie konwenanse stylistyczne, tytuły pisane są małą literą, a po kropce również nie stawia dużych liter.
Myślę więc, że dla czytelników zmęczonych trudniejszą tematyką tomik jest dobrym sposobem na przywołanie zwykłych i zarazem niezwykłych przeżyć literackich. Co do zawartości zbioru, podkreślę raz jeszcze, zawiera on niewielką ilość tekstów. Utwory są monotonne, mało zaskakujące. Rozgoryczenie „ja literackiego” wskazuje na osobisty pesymizm, marazm, brak satysfakcji życiowej. W wierszu pod włos autorka pisze: „…dałam ci wszystko coś i nic/ a z tego nic/ niczego nie było…”.
Jeśli chodzi o szatę graficzną tomiku, Agnieszka Ginko znalazła skromne rozwiązanie, zamieszczając na okładce tylko imię i nazwisko oraz tytuł książki. Również notka biograficzna jest mało czytelna, umieszczona na ciemnym tle.
Reasumując, tomik nie budzi w czytelniku pozytywnych emocji, wręcz przeciwnie – zaraża bowiem brakiem wiary w sens życia, odczuwa się w nim zmęczenie codziennymi obowiązkami i – jak wspomniałam – pesymizmem, wynikającym być może z osobistych doświadczeń autorki.