Ryszard Jasiński
Anyż
(fragment książki Tuplickie opowieści)
To oczywiste. Zaciekawił go staw Gajówka. W jednej części stawu woda miała brązową barwę, w drugiej – seledyn. Przebąkiwano, że w Gajówce można ujrzeć koszmarne dziwadło, kobietę z tuzinem oczu dokoła głowy.
Siadł na pomoście pośród brzóz, olch. Zimorodek przemykał nad liliami. Blade słońce w kształcie krągłej blaszki gasło za kępą trzcin. Bylejaki blask kładł się na powykręcanej osice.
Lilie zasłaniały zieleń wody. Beznamiętnie patrzył na kąpiące się gągoły. Klangor gasł na łąkach.
Marzył mu się anyż. Nabędę hektar ugoru. Obsieję anyżem. Będę warzyć anyżową herbatę, będę ssać anyżowe dropsy, będę gryźć batonik z anyżowym nadzieniem. Będę wić wianki z anyżu. Będę mieć anyżkowy zapach. Zamienię się w anyż. Będę rosnąć wokoło Gajówki. Marzy mi się anyż.
Z tyłu i z boku, na wylot kumkanie podnosiło pomost. Zasłuchał się, dłonią tarł powieki, gdyż naprzeciw pomostu, na drugim brzegu stawu, dziewczyna w przeźroczystej sukni wyszła z trzcin. Patrząc zdumiewająco turkusowymi oczyma, wsiadła do łódki z papieru. Odpychała wodę rękoma, zniknęła za cyplem porośniętym rachitycznymi olchami, przepłynęła na tę część Gajówki, gdzie brązowa woda. Suche gałązki drapały ospałe obłoki.
Kumaki ucichły. Odfrunęły gągoły. Dzięcioł przestał osłuchiwać zmurszałą olchę.
Zza cypla wypłynęła łódka z kartki papieru. Była to kartka, którą w ósmej klasie wyrwał z zeszytu w linie i na której napisał „Wodę umieścili poniżej nędzy”. Ta sama łódka, którą puścił w sudeckim strumyku. Na burcie spostrzegł skrawek słowa „ędzy”. Dziewczyna wtykała lilie we włosy. Z zeszłorocznych jaskrów wiła powrósło. Wtem za jej plecami pojawiły się bieszczadzkie pagórki, lesiste jary, gderliwy strumyk, wokół grabów kępy przylaszczek.
– Follow me now – nęciła dziewczyna.
– Tu mi dobrze.
– Przyjdę więc do ciebie, ale to nie jest sprawiedliwe, żebyś odpoczywał, podczas gdy się męczę.
Ocknął się wysoko nad Gajówką. Pomostu strzegły witki szorstkich jeżyn, wśród brzóz sterczały dęby. Nasypem w kształcie sierpa chłop prowadził bułanka. Na peron czwarty w Tuplicach wjeżdżał pociąg z Forstu. Na kominie szlifierni klekotały bociany. Łuk Mużakowa połyskiwał setkami wielobarwnych stawów. Łabędzie sfrunęły na staw nr 3 (Tartaczny).
– Patrz, spójrz! – Śmiała się dziewczyna. – Widzisz staw Gajówka? Fruniemy nad nim, kapeluszem powitaj nas leżących na pomoście.
– Dziewczyno, lepiej zobacz, która godzina. Muszę wracać do roboty.
– Nie noszę czasu.
– Powiedz w przybliżeniu.
– Sierpień albo kwadrans po wrześniu. Popływamy? Skoczmy do Gajówki, do wody!
– Tam w dole nie ma żadnej wody.
Na ugorze opodal stawu Gajówka rósł anyż. Owoce nieco przypominały kminek. Może jednak był to koper z wyglądu podobny do anyżku.