Czech, Rus i Lech, czyli opowieść o trudnej wyprawie i miłości braterskiej

Anna Cicha

Czech, Rus i Lech,
czyli opowieść o trudnej wyprawie
i miłości braterskiej

(fragment)

Szykował się kolejny upalny dzień. Na dworze było już zupełnie jasno i niezmiernie gorąco. Mimo że bracia zdecydowali się na przejażdżkę konną, droga do wioski zajęła im trochę czasu.

Mijali pozbawione zieloności tereny: bujne niegdyś trawy, krzewy i dumnie prezentujące się drzewa, zastąpiła szara i rachityczna roślinność. Gdy książęta wraz ze służbą dotarli już na miejsce, zsiedli z koni i zostawili je na uboczu.

Kiedy zadania zostały rozdzielone, każdy z członków pochodu ruszył w stronę innego domu. Lech już wcześniej wybrał ten stojący nieco z boku, ten, który był z niemal każdej strony otoczony przez brzozy.

„Tam z pewnością muszą mieszkać kobiety”*, pomyślał Lech, zachichotał i zapukał do drzwi. Najwyraźniej się nie mylił, ponieważ otworzyła mu młodziutka dziewczyna. Na oko był od niej niewiele starszy. Gdy tylko jej się przedstawił, cofnęła się o krok i ukłoniła.

– Nigdy chyba nie miałem przyjemności zjawić się w tak pięknym domu – odezwał się Lech, wchodząc głębiej do środka. – Jak wam na imię?

– Mojmira, jestem Mojmira – odparła dziewczyna i obdarzyła Lecha najpiękniejszym, najdelikatniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widział.

Dziewczyna była wysoka, miała ciemne długie lekko kręcone włosy, do tego ubrana była w jasną zwiewną sukienkę. Wyglądała w niej zupełnie jak jakieś bóstwo.

– W czym wam pomóc? – spytał usłużnie Lech i uśmiechnął się.

– Matula jest chora, potrzebowałabym…

– Co dzieje się mamie? – spytał Lech, przerywając dziewczynie. Mojmira wskazała łóżko.

– Dzień dobry! – przywitał się Lech.

– Nie odpowie wam – powiedziała dziewczyna. – Zupełnie straciła siły i nie ma apetytu. Książę uśmiechnął się gorzko.

– Próbowaliście ziół? Przyniosłem wiele rodzajów. Pomagają na różne dolegliwości – przerwał na chwilę, po czym dodał: – Kiedy ja byłem chory, pomógł mi na przykład…

– Próbowałam – odparła dziewczyna. – I dalej będę próbować. Mam zaufaną zielarkę w sąsiedztwie, ona ustaliła już plan kuracji.

Lech kiwnął głową.

– A więc ziół masz pod dostatkiem. W takim razie przydałaby ci się pewnie pomoc w domu? – Ni to powiedział, ni to spytał książę.

– O, tak, bardzo!

Po tej krótkiej rozmowie Lech od razu przystąpił do działania. Najpierw wraz z Mojmirą wyczyścili cały dom. Następnie wyszli na zewnątrz i Lech przyniósł parę wiader wody ze studni, żeby dziewczyna miała czym umyć siebie i matkę. Mojmira w tym czasie wyrywała na podwórku zwiędłe rośliny. Po jakimś czasie Lech się do niej przyłączył. Wzięli grabie, własnoręcznie wykonane przez ojca dziewczyny i spulchniali ziemię. Lech był zdania, że to sprawi, że nasiona wreszcie zakiełkują. W pewnym momencie Mojmira, chcąc przerzucić liście, zamachnęła się i zgarnęła trochę ziemi. Nim się zorientowała, ta poleciała w stronę Lecha i ubrudziła go.

Młodzieniec spojrzał na nią, roześmiał się, po czym również obrzucił ją suchymi grudkami.

Po chwili zapomnieli o pracy i zaczęli się bawić, zupełnie jak małe dzieci. Biegali wokół domu. Mojmira wymachiwała grabiami, Lech posypywał ją ziemią. Ich oczy się śmiały. Trwało to dłuższą chwilę.

Gdy już przestali się wygłupiać, padli wykończeni na ziemię. Odwrócili twarze do siebie, uśmiechnęli się, po czym wybuchnęli śmiechem.

– Dawno się tak dobrze nie bawiłem – wyznał Lech. – W pałacu mamy surowe reguły, które określają, jak powinniśmy się zachowywać. Co wypada książętom, a co nie i tak dalej. Zupełnie jakby wszyscy nagle zapomnieli, że też jesteśmy ludźmi.

– Ja też nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak miło spędziłam czas.

Znów na chwilę wybuchnęli śmiechem. Gdy się uspokoili, Mojmira rzekła:

– Patrzcie, jak późno, już po górowaniu słońca. Gdy spędza się czas, z kimś tak wyjątkowym, nie czuć upływu dnia.

Lech poderwał się nagle.

– Co się stało? – spytała dziewczyna. – Coś nie tak?

– Muszę iść pomóc też innym mieszkańcom. Obiecałem Czechowi, że przejmę dziś jego obowiązki. – Zasmucił się Lech. – Znowu zawiodę jego zaufanie! – jęknął.

Chcąc jakoś pocieszyć mężczyznę, Mojmira powiedziała:

– Nie martwcie się, na pewno zdążycie ze wszystkim na czas.

– Nie mów tak do mnie – odparł Lech.

Mojmira spojrzała na niego zdziwiona.

– Chcę żebyś zwracała się do mnie po prostu Lech – powiedział, jednak po chwili się zawahał: – Oczywiście… w razie gdybyśmy się jeszcze spotkali.

Mojmira uśmiechnęła się szczerze.

– Będę pamiętać!

Lech pomógł jeszcze tylko uprzątnąć podwórko po zabawie. Gdy zamierzał się oddalić, usłyszał głos Mojmiry:

– Poczekaj, jesteś cały w suchych liściach!

Dziewczyna zbliżyła się do niego i otrzepała go. Jej dotyk był miły. Lech objął ją delikatnie, a zarazem krótko. Dziewczyna odwzajemniła uścisk.

– Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy – rzekł Lech. I oddalił się, nie oglądając się więcej za siebie.


* Brzoza w religii Słowian symbolizowała kobietę, delikatność i zdrowie.

Spis treści