Adam Bagiński i jego twórczość

Iwona Peryt-Gierasimczuk

Adam Bagiński i jego twórczość

 

Adam Bagiński urodził się 25 lutego 1940 roku. W latach 1961-1966 studiował na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w rodzinnym Toruniu. W 1967 roku przyjechał do Zielonej Góry, gdzie mieszka i tworzy do dziś.

„Malowanie jest dla mnie formą wypowiedzi wynikającej z potrzeby psychicznej. Przywołuję w pamięci sytuacje związane z przeżytym miejscem i pejzażem. W nawiązaniu do tych wspomnień i przeżyć powstają kompozycje o zróżnicowanym natężeniu emocjonalnym” – tak mówi o swojej twórczości współczesny impresjonista, co świat obserwuje i – od lat w tym samym atelier – zapamiętane kadry na płótnie i papierze zapisuje…

A postać jego wpisała się w mój pejzaż miasta, bowiem niejednokrotnie z okien Galerii Pro Arte widziałam, jak kroczy tym samym traktem do pracowni, z przewieszonym przez ramię ekwipunkiem malarza…

Adam. Znamy się ponad cztery dekady. Widziałam jego wystawy. Popełniłam recenzje kilku z nich. Naturalnym jest zatem fakt, że śledzę jego dalsze artystyczne poczynania, w których niezmienne od lat są dwie fascynacje: Joseph Mallord William Turner – malarz światła, dynamiki i… skrótu myślowego oraz malarstwo Japonii, bo – tak wykoncypowałam – jak twórczość Bagińskiego, wyróżnia się unikalnym połączeniem tradycyjnych technik i estetyki z wpływami różnych epok i kultur. Charakterystyczne są dla nich: subtelność kompozycji, minimalizm i bogactwo symbolik oraz głęboki związek z naturą i duchowością.

Adam Bagiński od zawsze inspirowany naturą, skupia się na tym, co niejednoznaczne, widziane jakby przez mgłę, ujęte w malarskim sfumato.

Dawno odszedł od realistycznych pejzaży, a jednak odległa w czasie pasja pojawia się w jego pracach niczym skamieniała pamiątka, kiedy wśród feerii chmur, traw i barw wyłania się kontur unoszonych w powietrzu, dobrze nam znanych budowli.

Artysta doświadcza świata, podgląda Naturę. Zapamiętuje jej barwy, zapach i smak. Z nabożeństwem kontestuje jej tajemnice, pochyla się nad potęgą żywiołów. I pozostaje w zachwycie i niepokoju.

Bez wątpienia do opisania jego twórczości godne zapożyczenia są słowa Johna Ruskina. Wprawdzie mówił o twórczości Turnera, ale podobieństwa w postrzeganiu i rozumieniu niech znajdą usprawiedliwienie: „…objawia mu się milczenie i wolność otaczającej go Natury, otwiera się przed nim jej wspaniałość. […] W końcu piękno. Odnalezione tu, pośród samotnych dolin! Nie wśród ludzi”.

Bagiński pragnie dosięgnąć ideału. W swojej długiej wędrówce, od skrupulatnego ujęcia pejzażu dotarł do jego poetyckiej ewokacji. Wielokrotne powroty w te same miejsca pozwalają zrozumieć, jak daleką przebył drogę. Doskonale opanował technikę. Z pietyzmem oddaje topografię, ale też nastrój miejsca. Jego krajobrazy rozmywają się w fantazyjnych zawirowaniach. Tylko oko zdolne wyróżniać kształty potrafi zinterpretować zamaszyste połacie barw z tych samych od lat źródeł, jako formacje przestrzenne dopełnione powietrzem i światłem.

Patrząc na obrazy, gdzie obserwację przyćmiewa emocja i siła wyobraźni, nie jest trudno zrozumieć, że wobec wielkości natury człowiek jawi się jako istota bezbronna, zdana na jej łaskę. Zdaje się wówczas, jakoby po wielekroć Adam z Williamem każdy dukt pędzla omówili.

Bagiński rozumie, że bogactwo i tajemna moc natury wymaga niekonwencjonalnych środków malarskich. Kompozycje opiera na figurach geometrycznych, rozkołysanych w niespokojnych splotach pętli i krzywizn. Kolor i światło działają samodzielnie, niezależnie od formy i tematu obrazu. Służą raczej zróżnicowaniu, nie zaś połączeniu elementów kompozycji. Choć odległy od akademizmu, skupia się na symbolice barw i wyznaje zaczerpnięty zapewne z renesansowych źródeł pogląd o substancjalnej naturze światła i barwy.

Coraz głębiej zaciera kształty widzianego świata, dając się ponieść wyobraźni. Jego obrazy, malowane zamaszyście dla siebie, są radością dla oka. Akwarele składają się czasem zaledwie z paru pociągnięć pędzla, które wydobywają orientem rozumiany sens białego tła. Półprzezroczyste widoki pełne niedomówień stanowią ukłon w stronę japońskich pejzażystów. W ich kompozycjach dominuje subtelność i prostota, które przejawiają się w minimalistycznych formach i delikatnych liniach. Te cechy mają swoje korzenie w buddyjskich i zenistycznych wartościach, które podkreślają harmonię, ciszę i kontemplację.

Bagiński za swego rodzaju wzorzec niejednoznaczny z naśladownictwem przyjmuje kolorystykę japońskiego malarstwa, które często bazuje na naturalnych barwach, odzwierciedlających zmieniające się pory roku i różnorodność przyrody.

Pochyla się nad sposobem użycia symboliki w japońskim malarstwie, świadomy, że każdy element kompozycji ma swoje głębokie znaczenie. Stanowi nie tylko motyw dekoracyjny. Jest nośnikiem kulturowych i duchowych treści. Jak chce artysta, ta bogata symbolika sprawia, że obrazy są nie tylko estetycznym doznaniem, ale również głębokim przekazem filozoficznym i emocjonalnym. Jak w malarstwie Katsushiki Hokusai, gdzie subtelnie, w nowatorskim ujęciu, dynamiczne linie spotykają się z kontrastującymi kolorami. Tak jawi się esencja wrażliwości i estetyki wspólna z pozoru odległym kulturom.

W obrazach olejnych Bagiński skupia się na „położeniu farby z gestu” i zróżnicowaniu materii malarskiej, co daje im ruchliwą i dynamiczną formę.

I zawsze – jak mówi – „chodzi o uchwycenie syntezy miejsca, w którym przebywa. W przyrodzie poszukuje uniwersalnego rytmu i zmienności w czasoprzestrzeni. Malując pejzaże, myśli o człowieku integralnie związanym z naturą, zależnym od niej. Niewidoczny, najczęściej obecny w domyśle, zawsze jest przyczyną poszukiwania przeżyć uniwersalnych”.

Rzecz w tym, abyśmy przyjęli zaproszenie artysty i z widza stali się rozmówcą zaangażowanym w dyskurs nad ludzką kondycją.