Joanna Wawryk Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/joanna-wawryk/ Lubuskie Czasopismo Literackie Pro Libris Fri, 05 Apr 2024 12:03:05 +0000 pl-PL hourly 1 https://prolibris.net.pl/wp-content/uploads/2022/09/cropped-ProLibris2-32x32.png Joanna Wawryk Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/joanna-wawryk/ 32 32 Szesnaście wierszy Janusza Koniusza https://prolibris.net.pl/szesnascie-wierszy-janusza-koniusza/ Fri, 22 Mar 2024 12:06:11 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=12480 Joanna Wawryk

The post Szesnaście wierszy Janusza Koniusza appeared first on Pro Libris.

]]>

Joanna Wawryk

Szesnaście wierszy Janusza Koniusza

Biały zeszycik

Gładki, szesnastokartkowy, formatu A5, z tekturową okładką. Dostałam ten zeszycik od Janusza Koniusza w 2014 roku, niedługo po opublikowaniu w oficynie Pro Libris zbioru Na własne podobieństwo. Był to ostatni tomik za życia poety, zgodny z jego wolą i wiem, że autor był z niego zadowolony. Mimo to wciąż przemyśliwał te już opublikowane teksty. A i te z dopiero wydanego zbioru były w dużym stopniu powtórzeniem poezji, którą wierni czytelnicy mieli okazję poznać z poprzednich tomów, niekiedy w zmienionych nieco wersjach. Koniusz wciąż zmagał się z materią poetycką, nie uznawał sprawy za zakończoną. Przy okazji pracy nad zbiorem rozmawialiśmy o perfekcyjnym dążeniu do idealnej wersji wiersza (napisałam też o tym w posłowiu Księga powrotu) i pytałam, czy jest tekst, który uznaje za najlepszy, a przynajmniej ostateczny, czyli taki, w którym już nic by nie zmienił. Nie było. Dziś myślę, że nie mogło być innej odpowiedzi. Dzieło dokonane to koniec. Niech więc zostanie wiersz jako postulat – projekt, który można realizować do końca życia. Niedługo później dostałam biały zeszycik z rękopisami. Na pierwszej stronie pod dedykacją poeta zamieścił postscriptum.

Koniusz stwierdził, że najlepszego wiersza jeszcze nie napisał, po czym wszystkie kartki wypełnił utworami: szesnaście tekstów, po jednym na stronie, ostatni zajął trzecią stronę okładki. Wówczas, według poety, ten zestaw wierszy był najlepszy. Do białego zeszyciku (upieram się przy tym zdrobnieniu nie tylko ze względu na objętość; skoro Koniusz pisał „wierszyki”, to musi być „zeszycik”) autor przepisał utwory: O sobie, Nic nie było, Pięciowers, Stworzenie świata, W rzeczy samej, Podgląd, Po wyjściu z arki, Kamień, Bez tytułu, Pokrewieństwo, Dzwony, Zamysł opisu, Dowód, Powrót do embrionu, Ty, Akt zgonu. Wszystkie teksty znane już z Na własne podobieństwo, jakby wyciąg z tego tomu.
Zestaw szesnastu rękopisów potwierdził, na jakiej zasadzie Koniusz selekcjonował wówczas swoje teksty. Znów muszę wrócić do wydanego w 2014 tomu. W roboczej wersji autor przygotował więcej wierszy, niż można było opublikować ze względu na ustalenia wydawnicze, nad którymi czuwała Ewa Mielczarek. Trzeba było z niektórych zrezygnować. Koniusz zostawił te składające się na uniwersalną opowieść o człowieku. To, co prywatne, musiało być ukryte pod płaszczem uniwersaliów. Chodziło nie tylko o ułożenie wierszy w cykle, ale i skomponowanie ich tak, by tworzyły nadrzędną narrację. Do tego – ilustracje z Liber chronicarum Hartmanna Schedla. Koniuszowi zależało, by poszczególne cykle miały oprawę graficzną. W mailu do mnie pisał, by je oddzielić „może jakąś grafiką z kolekcji Biblioteki, żeby nie płacić plastykowi”. Pomysł wykorzystania grafik będących w zasobach Biblioteki Norwida zrodził się z finansowej oszczędności, ale do użycia drzeworytów z XV-wiecznego inkunabułu od początku byłyśmy – Ewa Mielczarek i ja – przekonane i pomysł spodobał się poecie. Kronika świata, odzwierciedlająca ówczesne wyobrażenia mistyczno-historyczne, od stworzenia świata, po treści staro- i nowotestamentowe, do opisu Sądu Ostatecznego oraz wiersze Koniusza układające się w analogiczny ciąg, zaczynając od pytań o początek świata, po przetwarzanie wątków starożytnych, judeochrześcijańskich, aż do pytań o kres – obraz i słowo wyjątkowo współgrały. Drzeworyty z dzieła Schedla w swoisty sposób pasowały do współczesnej poezji, która wyrasta z XX-wiecznego kryzysu światopoglądowego, tak charakterystycznego dla poetów z tej samej generacji pokoleniowej co Koniusz, a domagającej się konfrontacji z tym, co tkwi u podstaw naszej formacji kulturowej.
Stąd taka właśnie zasada selekcji wierszy – znaczenie w poezji ma to, co ponadjednostkowe. W białym zeszyciku na mniejszej próbie tekstów nastąpiło powtórzenie znanej już kompozycji: ułożenie tekstów tematycznie, od pytających o początek do zawierających refleksję nad końcem i wpisanie siebie w ten porządek. Pomiędzy punktem wyjścia i punktem dojścia znalazły się utwory podejmujące pytanie o kondycję współczesnego człowieka, szukającego wsparcia i zarazem rozliczającego rozległą tradycję, w tym Antyku i Biblii. Jeśli do tego dołożyć kilkanaście wcześniejszych tomików, to widać nieustanne układanie księgi powrotu, wciąż na własne podobieństwo. To, co osobiste, zostaje włączone w nieuchronną powtarzalność. 

Chodzi wciąż o te same Wielkie Pytania, na które kiedyś miało odpowiadać chociażby dzieło Schedla. A współcześnie? Szesnaście wierszy z białego zeszyciku, ten jeszcze bardziej zawężony wybór, potwierdza, że poezja nie ma być poligonem prywatnych utyskiwań. Los jednostkowy, z jednej strony, jest więc uniwersalny, ale z drugiej – to, co indywidualne, jest niepowtarzalne. Do rzeki Heraklita Koniusz dołożył swój kamyczek, pisząc: „Nigdy się nie powtórzysz/ jak stworzenie świata” (Ty). Czyli wciąż to samo, a „Nic dwa razy” – powtarzając za Szymborską.
Tekst Ty zamyka Na własne podobieństwo. W białym zeszyciku ten wiersz znalazł się na ostatniej stronie. Już na okładce, jakby nie starczyło miejsca, Koniusz napisał Akt zgonu.

Akt zgonu
In memoriam

Janusz Koniusz zmarł w 2017 roku.
Jeszcze w tym samym roku ukazały się Wiersze ostatnie, dzięki pomocy córki Donaty Wolskiej i staraniom Eugeniusza Kurzawy, redaktora pośmiertnego tomu. Znów znajdzie w nim czytelnik teksty, które (także w innych odmianach) pojawiły się we wcześniejszych zbiorach. Wiadomo, że w ostatnich latach Koniusz pracował nad nowym materiałem, ale i wracał do dawnych utworów, być może w planowanym zbiorze znalazłyby się one obok nowszych tekstów. Nie zdążył zrealizować planu wydawniczego. Eugeniusz Kurzawa w Nocie edytorskiej pisze o 67 tekstach wyciągniętych z komputera Koniusza. Ostatnie, nad którymi pracował, zostały opatrzone w zbiorze datą 2016. Mowa o zespole 29 tekstów, wśród nich – Zapomnienie, zaczynające się od słów: „Coraz mniej tych/ którzy mogą zaświadczyć/ że ja/ to ja”.

Janusz Koniusz

W ostatnich wierszach Koniusza szczególną uwagę zwracają te wersy, w których wyczuwa się bolesne zmaganie ze starością, słabością ciała, widmem nadchodzącej śmierci. Jest to ten zakres prywatnych doświadczeń, których autor nie chciał pokazywać innym. Szczególnym pod tym względem jest wiersz W szpitalu.
Między innymi ten utwór zwrócił uwagę badaczek lubuskiej literatury.
Na antologię, w której ukazałyby się wiersze poety, nie trzeba bowiem czekać do 2045 roku. W 2023 roku w oficynie Pro Libris ukazał się ważny tom Znów wystawimy twarz do słońca. Antologia poezji lubuskiej 2007-2022, opracowany przez Małgorzatę Mikołajczak i Mirosławę Szott. Redaktorki otworzyły wybór poezji tekstami Koniusza. Na początek – Akt zgonu. Następnie trzy wiersze z tych ostatnich: Ciężar, *** „Niepoczęty…”, W szpitalu. W dziale Roczniki najstarsze znalazły się jeszcze wiersze Ireneusza Krzysztofa Szmidta, Henryka Szylkina, Anny Tokarskiej, Janusza Werstlera. Wszyscy odeszli. Reszta (miejsca w antologii) należy do innych, do młodszych. To oni przejęli pałeczkę w poetyckiej sztafecie i jest to już bieg indywidualny i w różnych kierunkach.
Obecność tekstów Koniusza w antologii świadczy również o pamięci. Są i inne jej formy.
W życiu kulturalno-społecznym Ziemi Lubuskiej Koniusz przez dekady był ważną postacią. Zawsze mile widziany gość w WiMBP im. Cypriana Norwida, z inicjatywy dyrektora dra Andrzeja Bucka stał się patronem Sali (dawnej Dębowej). W 2021 roku przed budynkiem głównym biblioteki powstał Skwer Poetów z ławeczkami lubuskich twórców, w tym Janusza Koniusza. Od 2019 Zarząd Oddziału Związku Literatów Polskich w Zielonej Górze przyznaje nagrodę kulturalną – Laur im. Janusza Koniusza, a w 2021 – dzięki oddziałowi ZLP – na elewacji kamienicy przy alei Niepodległości 35, w której przez lata mieszkał i tworzył poeta, zamieszczono poświęconą mu tablicę pamiątkową. O samym pomyśle pisał Robert Rudiak w posłowiu do Wierszy ostatnich, wymieniając także projekt ulicy imienia poety i jego pomnika. Z kolei przy okazji uroczystego odsłonięcia tablicy Eugeniusz Kurzawa mówił, że marzy o muzeum literackim Koniusza. Oby powstało.
Tak literaci i instytucje pamiętają o Honorowym Obywatelu Zielonej Góry.

Jeden wiersz

Rok 2024. Koniusz skończyłby 90 lat. Byłaby to okazja do jubileuszowej książki.
Od kilku lat dorobek poety jest sprawą zamkniętą. Pozostawione wiersze są jak opuszczone mieszkanie – właściciel nigdy do nich nie wejdzie, żadnego elementu nie przestawi, mogą już tylko gościć czytelników, chwilowych lokatorów.
Kilka razy słyszałam, jak Koniusz mówił o Władysławie Bełzie – że wystarczył jeden utwór, by zapewnić autorowi miejsce w historii literatury polskiej i pamięci pokoleń, bo przecież wszyscy znają wiersz zaczynający się od słów: „Kto ty jesteś? Polak mały…”. Katechizm polskiego dziecka sprawił, że autor „nie zginie pod ścianą straceń literatury”. A Koniusz? Mówiąc o Bełzie, mówił o sobie to, że chciałby, by jego poezja przetrwała, nie została zapomniana. Choćby jeden wiersz.
Oto pole do indywidualnej lektury, prywatnego odbioru tekstu.
Jest taki jeden wiersz Koniusza, który do mnie wraca, sam się domaga przemyśliwania.

Zamysł opisu to wiersz o śmierci górników w kopalni. Ta wizja już jest, a mimo to tytuł wskazuje na czynność projektowaną, coś, co poeta zamierza dopiero zrobić: „Opisać śmierć dwunastu górników w katedrze kopalni”. Powtarzający się bezokolicznik „opisać” wiąże się z próbą przedstawienia szczegółów śmierci już dokonanej – o górnikach mowa w czasie przeszłym: umarł, modlił się, zapadł się, wykrwawił się itd. Poeta takim ujęciem pokazuje, że nawet śmierć zbiorowa nie jest wspólna. Każdy górnik został przedstawiony osobno, bowiem każdy pozostaje sam wobec ostateczności, która przychodzi z zaskoczenia, bez możliwości przygotowania się nań, przerywając mozół codzienności. Śmierć to przejście z porządku profanum do sacrum. Nasycenie opisu elementami religijnymi tak właśnie każe odczytywać całość. Górników jest dwunastu – jak dwunastu apostołów. Kopalniany stempel ma kształt krzyża, lampa jest jak monstrancja, kilof jak pastorał itd. Na akt dokonującego się przemienienia wskazują ostatnie dwa wersy: „Opisać ciałem krwią/ żywą hostią słowa opisać”. Spiętrzenie symboli odsyła do tego nadrzędnego – katedry. Dlatego można ten utwór nazwać „katedralnym”. Chociaż nie jest to wiersz-ekfraza, to elementy ekfrazy zawiera. Szczegóły opisu kolejnych umierających, czyli przedmioty, które stają się świętymi insygniami śmierci, w całościowym planie budują obraz kopalni-katedry. Przestrzeń ciemna, podziemna, wręcz głębinowa zostaje podwyższona, otwiera się na sacrum.
Obraz katedry można też odnieść do bogatej tradycji kulturowej. W przypadku XX- i XXI-wiecznych polskich pisarzy topos ten często służył opowiedzeniu o kryzysie wartości i najbardziej żywotnych problemach w kontekście tego, co do tej pory budowało tożsamość i określało przynależność kulturową. Szczegółowo pisze o tym Małgorzata Czermińska w monografii Gotyk i pisarze. Topika opisu katedry, omawiając także katedralne wiersze Juliana Przybosia, mistrza Koniusza. Autor awangardowego Notre-Dame po wojennej hekatombie polemizował z pierwszą wizją katedry; podmiot mówiący w Notre-Dame po latach, „Poróżniony ze sobą/ z dawnym światem”, jest już poza katedrą, obserwuje ją z dystansu. O wierszach katedralnych Przybosia dużo napisano, interpretując je między innymi jako cykl autotematyczny (Roman Zeler). Zamysł opisu Koniusza też można odczytywać jako tekst autotematyczny, w którym autor realizuje Przybosiowy postulat precyzji słowa. U Przybosia wątek katedralny ewoluował. Koniusz trwał przy swoim Zamyśle opisu.
W jego dorobku to jedyny taki wiersz. Ileż razy musiał się nad nim pochylić z zamysłem opisu, ile razy przerabiał poszczególne wersy, wymieniał słowa, strofy łączył w spójny opis? Ile razy oczami duszy („oczami duszy” – banalny poetyzm, ale nie mam innego określenia) przechodził od jednego umarłego do drugiego. Odbiorca, podążając za słowem poety, też musi kierować swój wzrok od pierwszego do drugiego, od drugiego do trzeciego i tak dalej w tej wyliczance śmierci. Wiedząc, jak pracował autor, myślę jeszcze o samym utrudzeniu poety, który nie może wyjść z tej kopalni, zmienić perspektywy, który ciągle przebywa ze swoimi umarłymi w podziemnym korytarzu. W rozważaniach istotny jest również kontekst biograficzny. Koniusz pochodził z rodziny górniczej. W kopalni zginął jego ojciec.
Zamysł opisu… Wraca do mnie ten wiersz, gdy życie pisze takie scenariusze, które można by nazwać sytuacjami conradowskimi, stawiającymi człowieka – jak to określił Jan Józef Szczepański – Przed Nieznanym Trybunałem; wrócił w 2018 roku, gdy świat patrzył na tragedię w Tajlandii – dwunastu chłopców zostało uwięzionych wraz ze swym nauczycielem w zalanej wodą jaskini; wrócił, gdy było już prawie wiadomo, że Tomasz Mackiewicz zginął pod Nanga Parbat, a to „prawie” dawało jeszcze jakąś nadzieję; wrócił jeszcze w kilku innych sytuacjach, już nie conradowskich, których nie wymienię. Zamysł opisu jest próbą nadania znaczeń temu, co najbardziej przeraża. I tylko w wyobraźni odbiorcy tych dwunastu zmarłych górników może się nałożyć na dwunastu braci, którzy zapragnęli zbadać mur od marzeń strony w Leśmianowskiej Dziewczynie. Niezmiennie chodzi o szukanie sensu. Sensu śmierci. Sensu choćby jednego wiersza.

The post Szesnaście wierszy Janusza Koniusza appeared first on Pro Libris.

]]>
Mity z kobiecej perspektywy (wokół Ziarna granatu) https://prolibris.net.pl/zarino-granatu/ Wed, 17 Jan 2024 07:49:09 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=11502 Joanna Wawryk

The post Mity z kobiecej perspektywy (wokół Ziarna granatu) appeared first on Pro Libris.

]]>

Joanna Wawryk

Mity
z kobiecej perspektywy

(wokół Ziarna granatu)

Hellada – ojczyzna demokracji i retoryki – w szeregu mitycznych przykładów dała wzorzec zarówno deprecjonowania i uciszania słów kobiet, jak i strachu przed kobieco brzmiącym głosem, bo ten może zwodzić na manowce (syreni śpiew) albo wieszczyć fatalny los (Pytia, Kasandra). W opracowaniach historycznych dotyczących miejsca i roli kobiet w starożytnej Grecji klaruje się dosyć jednoznaczny, choć niejednorodny (każda polis miała swoją specyfikę) obraz, jednakże mity zawierają też przykłady zachowań, które również z dzisiejszej perspektywy pozwalają się intepretować jako akty heroicznej niezgody na zastany porządek, wyznaczony przez żądnych władzy i popędliwych bogów i herosów.

We współczesnych tekstach kultury mity wciąż są atrakcyjnym źródłem inspiracji, coraz więcej utworów opowiada na nowo tradycyjne opowieści. Znamienne, że po trwającym kilka dekad trendzie na hollywoodzkie superprodukcje o starożytnych bohaterach historycznych i mitycznych (np. Spartakus, Troja, Gladiator, 300) i sparodiowaniu tej pompatycznej konwencji (np. 12 prac Asteriksa, Kleopatro, do dzieła) powstają liczne teksty pisane przez kobiety, prezentujące świat starożytny z perspektywy bohaterek. 

Wydawniczy sukces powieści fantasy osadzonych w świecie mitologii greckiej Madeline Miller (Pieśń o Achillesie, Kirke, Galatea) inspiruje także inne autorki do eksplorowania mitów. Jennifer Saint po pozytywnie przyjętej Ariadnie napisała ElektręAtalantę. W ostatnim czasie ukazała się też powieść polskiej pisarki Magdy Knedler – Pani Labiryntu. Na wiele języków są tłumaczone książki Natalie Haynes, autorki Children of Jocasta. W polskiej edycji ukazała się jej powieść prezentująca wojnę trojańską z perspektywy kobiet – Tysiąc okrętów oraz publikacja Puszka Pandory. Kobiety w mitologii greckiej.

W nurt feministycznego odczytania mitów wpisuje się również zbiór Ziarno granatu. Mitologia według kobiet, którego pomysłodawcą i redaktorem jest Paweł Goźliński (Wydawnictwo Agora, Warszawa 2022). Publikacja zawiera kilkanaście tekstów napisanych przez: Katarzynę Boni, Elżbietę Cherezińską, Julię Fiedorczuk, Agnieszkę Jelonek, Renatę Lis, Weronikę Murek, Grażynę Plebanek, Joannę Rudniańską, Barbarę Sadurską, Dominikę Słowik, Aleksandrę Zbroję, Aleksandrę Zielińską. Zbiór opatrzyła wstępem Zyta Rudzka. Książka jest dopracowana pod względem edytorskim, uatrakcyjniają ją ilustracje Izy Dudzik utrzymane w barwach pomarańczu, granatu i fioletu. Przedstawienia bohaterek są nowoczesne, a zarazem symboliczne, łącząc elementy tradycyjne (jak atrybuty danej postaci) z tymi, które oddają charakter bohaterki z konkretnego tekstu. Publikacja jest również dostępna w formie audiobooka, w który zaangażowały się cenione aktorki. Pod wieloma względami jest to projekt bardzo kobiecy. Mocno wpisuje się w retelling wyrosły na gruncie postmodernizmu i krytykę feministyczną, przy czym polska literatura ma tu też swoje tradycje. Przy okazji tej lektury warto sięgnąć po Kapłanki, amazonki i czarownice Jadwigi Żylińskiej, która już u schyłku lat 60. ubiegłego wieku połączyła bohaterki mitów w całościową wizję, dając Opowieść z końca neolitu i epoki brązu 6500-1150 lat p.n.e., do której kluczem jest kult Wielkiej Bogini, przenikający do mitów. Autorka napisała własne wersje historii o Pazyfae, Medei, Ifigenii i innych charakternych kobietach, doprowadzając narrację do „Zmierzchu” – ewoluuje świat, wraz z nim wierzenia, to jest ten moment, gdy samo istnienie Amazonek zostaje zanegowane, a dawne kapłanki zapomniały już, kim były: „Prześladowane i ścigane, uwierzyły, że moce, jakimi władają, są niedobre i wiodą ludzi do zguby”[1]. Opowiadania Żylińskiej pokazują moc kobiet. Współczesne autorki w Ziarnie granatu stają się w pewnym sensie kontynuatorkami XX-wiecznej pisarki. Grażyna Plebanek, która napisała tekst o Pazyfae, nie kryje swojego długu wdzięczności i szacunku wobec Żylińskiej[2].

Autorki Ziarna granatu nie reprezentują jednego pokolenia, mają różne doświadczenia literackie, a stopień wierności/przetworzenia tradycyjnej historii jest rozmaity. Dla komfortu czytelników w publikacji zamieszczono też informacje o bohaterkach z wersji tradycyjnych. Krótki opis postaci jest jak hasło słownikowe: konkretny i beznamiętny. Ale „prawda mitu” nie dotyczy przecież tego, co racjonalne, wskazuje na sferę żądz, emocji i uczuć – to one napędzają mitycznych bohaterów, to one napędzają… nas w naszym/każdym tu i teraz. Zyta Rudzka we Wstępie do tomu stwierdza: „Mity greckie odsłaniają współczesną barbarię. Antyczna agresja i mityczna obojętność wobec mordowanych, maltretowanych, wypędzonych – to świat dzisiejszy”[3]. Pisarka wskazuje na przejmującą aktualność mitów, które przedstawiają mroczną naturę człowieka, a zarazem bogactwo doświadczeń. Przekazy starogreckie interpretowane pod kątem losu kobiet to niejednokrotnie zapis przemocy i traumy. Ziarno granatu pokazuje, że w reinterpretacji mitu nie chodzi o samą intertekstualną grę z czytelnikiem czy powetowanie krzywd poprzez kreowanie bohaterek podobnych do Xeny – serialowej wojowniczej księżniczki, która w kusym, skórzanym przyodziewku walczyła rów nie skutecznie, co Herkules z bliźniaczego serialu… Chodzi o ukazanie wspólnoty losu i przykładów, które są buntem wobec świata i narzuconych w nim reguł. 

Okładka książki przedstawiająca rozkrojony owoc granatu.

Rudzka samo pisanie definiuje jako „ruch oporu przeciwko śmierci, cierpieniu, obojętności świata” (s. 27). Do twórczego „ruchu oporu” przystąpiło kilkanaście autorek, oddając głos tym bohaterkom mitologii, które nie poddają się i walczą, a których los w innych wersjach mitu – być może – zdawał się już rozmytą odbitką opowieści. Pisarstwo kobiece ma tu więc taką wartość, jakiej domagała się pół wieku temu Hélène Cixous w eseju Śmiech Meduzy: „Pisać, by wreszcie móc przejąć inicjatywę w swojej sprawie […]”[4].

A jak wygląda reinterpretacja konkretnej postaci przez konkretną autorkę? Poniżej przegląd. Jeden z najbardziej znanych mitów greckich – o Demeter i Korze – prze-pisała Elżbieta Cherezińska. Znałaś tylko Korę to opowieść o wędrówce matki w poszukiwaniu córki porwanej przez Hadesa. W przejmujący sposób zostaje opisana determinacja Demeter. Bogini odrzuca misterne insygnia i w szarym płaszczu wieśniaczki wyrusza w drogę, jej rozpacz jest tak silna, że świat zamiera w żałobie: „To była wstrząsająca podróż, bo Demeter-matka doświadczała siebie wyłącznie jako źródła życia. Teraz, wraz z utratą córki, obumierała” (s. 61). Bogini jest przede wszystkim matką, która nie spocznie, póki nie dowie się, co spotkało jej córkę. Kora również nie jest bierną bohaterką. Gdy rozpoznaje swój los w podziemiach, przerażenie zamienia się w fascynację i chęć sięgnięcia po władzę nad światem zmarłych. Tę metamorfozę autorka ukazała, wykorzystując dwa imiona, pod jakimi jest znana córka Demeter – od Kory (nieświadomej, pełnej lęku dziewczyny) do Persefony, która w mroku dostrzega piękno, a gdy wchodzi do wnętrza granatu, czuje pulsujące życie. Przemiana, będąca przeznaczeniem bohaterki, dzieje się poza Demeter, stąd tytuł: Znałaś tylko Korę. Gdy córka wraca z podziemi, jako Persefona stoi przed matką jak równa jej: oko w oko, twarzą w twarz. Panowanie światem zmarłych to jej wybór i zarazem bunt przeciw matce, tożsamy z obraniem własnej drogi. Kompromisowe rozwiązanie, zgodnie z którym Kora będzie spędzać kilka miesięcy w królestwie śmierci, resztę zaś z matką, zostaje przyjęte. Mit, który miał tłumaczyć następstwo pór roku, w ujęciu Cherezińskiej nie traci tego sensu. To, co w ziemi, wzejdzie na powierzchnię; to, co zamarło, odrodzi się; w ziarnie jest życie. I jeszcze: „Bunt to życie” (s. 59).

Drugi tekst – Widzę cię Julii Fiedorczuk – dotyczy Echo, nimfy lasów i źródeł, skazanej na powtarzanie ostatnich sylab słów wypowiedzianych przez innych. Z pierwszoosobowej narracji wyłania się historia bohaterki, której zabrano głos, a potem ciało, bo bez możliwości artykułowania własnych słów nie miała szansy, by się obronić. Mit o Echo w nowym odczytaniu jest aktem niezgody na odbieranie kobietom możliwości decydowania o sobie, także w kwestii własnej cielesności (na marginesie: najnowsza literatura przynosi szereg tekstów – pisanych przez kobiety – które analogicznej krytyce poddają baśń o Małej Syrence). Utwór Widzę cię można odczytać jako historię/herstorię o skrajnym zniewoleniu. Już w latach 70. ubiegłego wieku Cixous, we wspomnianym wcześniej tekście, domagała się, by ciało kobiety było słyszalne, odtabuizowane: „Kobieta bez ciała, niemowa, niewidoma, nie może walczyć. Obrócono ją w sługę bojownika, jego cień. Trzeba zabić ten pozór kobiety, który nie pozwala oddychać rzeczywiście żyjącej. Wpisać tchnienie w nią całą”[5]. „Ciało – pisze w tym samym duchu Fiedorczuk – które nie może siebie opowiedzieć, jest ciałem zupełnie bezbronnym, wydanym na łaskę i niełaskę cudzych znaczeń” (s. 81-82). Pytanie: kto jest temu winien? Nie Echo. W przypadku tradycyjnego tekstu – bogowie, którzy są gorsi od ludzi. Ale ci mitologiczni bogowie, którzy mieli być wieczni, przeminęli, tj. wiara w nich wygasła. Świata, którego reguły miały wyjaśniać historie o nich, już nie ma. Została opowieść. I są jej  e c h a  w nowych opowieściach… Echo – ta, która w micie straciła prawo do własnych słów – w utworze Fiedorczuk sama opowiada swoją historię i domaga się wysłuchania: „I tylko dalej słychać lament. Niesie się przez las, odbija od górskich zboczy i wąwozów  niemożliwy do uciszenia, wszechogarniający. Ten lament to ja, ja, ja. To moja z bólu wy wiedziona pieśń. Posłuchajcie” (s. 87). Opowieść więc wraca do swego początku.

Kolejna pisarka – Renata Lis – wybrała Artemidę. W tekście Srebrzysta wykorzystała wiele mitologicznych opowieści związanych z tą boginią. Seria mikrohistorii wskazuje na nierówności płciowe, zaczynając od tego, że Artemida jest zupełnie inaczej traktowana, nawet przez rodzinę, niż jej bliźniaczy brat Apollo, w którego cieniu żyje. Jest krwawą boginią, skłonną do przemocy, ale sama też jej wielokrotnie doświadczyła. Zresztą w świecie mitów brutalny los jest udziałem bogiń, nimf i śmiertelników, nikt tu nie ma monopolu na bezpieczne i szczęśliwe życie, ale zdecydowanie częściej to kobiece postaci są prześladowane, krzywdzone: Britomartis, Dafne, Ifigenia… Lis pokazuje metamorfozę Artemidy, która rozumie, że nie chce mieć nic wspólnego z innymi bogami i boginiami i opuszcza patologiczną rodzinę. Jest boginią lasów i gór, opiekunką dzieci, dorastających dziewcząt, pomaga kobietom w połogu i dokonuje aborcji, czuwa nad zwierzętami. Roztacza opiekę nad tymi, którym grozi przemoc albo już są ofiarami agresji ze strony mężczyzn. Solidaryzuje się z ofiarami: „Odnawiała cielesną i duchową integralność w imieniu wszystkich razem i każdej z osobna, zmywając szlam gwałtów i naruszeń, do jakich codziennie dochodzi na świecie” (s. 106).

Męski świat, w którym kobiece bohaterki ciągle doświadczają przemocy, przedstawia też Aleksandra Zbroja. W tekście Nie wracaj autorka opowiada na nowo mit o Orfeuszu i Eurydyce. Najbardziej znany wątek z dziejów tej pary dotyczy wyprawy Orfeusza do podziemia po zmarłą Eurydykę. Poecie nie udaje się wyprowadzić ukochanej z królestwa zmarłych i można tę historię odczytywać jako opowieść o wielkiej miłości i tęsknocie przekraczającej śmierć o tyle, że uczucie trwa, ale nie pokonuje śmierci (był tylko jeden warunek: Orfeusz, wychodząc ze świata zmarłych, nie mógł się obejrzeć, a jednak to zrobił). Autorka Nie wracaj, przedstawiając ten mit z perspektywy Eurydyki, pokazuje, co znaczy  k o c h a ć  z a  b a r d z o. Z niemej Eurydyki czyni prawdziwą autorkę Orfeuszowych pieśni. Orfeusz traktuje żonę jak własność, w swoim zachowaniu nie widzi żadnych nadużyć, bo takie są reguły patriarchalnego świata. W tym utworze znów wybrzmiewa wątek odebrania kobietom głosu: „Czy któraś z was przemówiła na agorze? Orchestrze? Sympozjonie? To może chociaż dowcip na miejskim targu?” (s. 113). To, co kobiece, jest tłamszone, uciszane.

Autorka przywołuje jeszcze historię Filomeli – dziewczyny, której król Tereusz uciął język, by nie opowiedziała nikomu, że ją zgwałcił (nie mniej okrutny los spotkał Lawinię, córkę Tytusa Andronikusa, z dramatu Szekspira). W opowieści Zbroi bohaterka uzyskuje sprawczość: stworzone przez nią pieśni mają moc, a przede wszystkim to Eurydyka decyduje o zakończeniu historii jej i Orfeusza. Sama – w wieczności śmierci odnajduje ukojenie. Nie wracaj to słowa (do) Eurydyki. W przypadku tego utworu uwagę zwraca warstwa leksykalna. Eurydyka opowiada ironicznie, kpiąco – mit ulega trawestacji głosem jego bohaterki. Do podniosłej historii nie ma już powrotu, decorum zostało z pasją i nerwem przełamane.

Z formą eksperymentuje też Agnieszka Jelonek – autorka tekstu o Medei: Dzikuska, czyli jak Grecy wynaleźli barbarzyństwo, w którym to kobieta  k o c h a  z b y t  m o c n o. Losy Medei przedstawia zgodnie z przekazem mitycznym, przy czym niektóre miejsca tekstu opatruje przypisami, wyznaczającymi alternatywną ścieżkę interpretacyjną: „Tę historię można czytać na dwa sposoby: albo jako mit, albo jako projekt filmu złożony w stacji telewizyjnej, która musi mieć na uwadze oglądalność. Wtedy ważne są uwagi producentki (uw. prod.) umieszczone jako przypisy” (s. 133). Tekst główny prezentuje losy Medei, która dopuszcza się zdrady i zbrodni, by pomóc Jazonowi. Motywuje nią miłość, namiętność, ostatecznie – odrzucenie przez męża. Jazon niczego nie dostrzega, bo nie liczy się z żoną. Otrucie dzieci przez Medeę ma być aktem zemsty, w okrucieństwie dorównującym zbrodniom, jakich dopuszczali się mężczyźni (w tekstach starożytnych jest więcej przykładów kobiet zabijających za pomocą trucizny, ale akurat w tragedii Eurypidesa Medea posłużyła się mieczem – jak mężczyzna). I tak rozkręca się spirala okrucieństwa, bo teraz zrozpaczony Jazon jest żądny zemsty: „Wyrżnąć wszystkie dzikuski! Całe to bydło!” (s. 157). Gdyby oczekiwać od tej opowieści tego, o czym mowa w przypisach, wymagałaby ona korekt pod kątem zakładanych preferencji współczesnego odbiorcy, co można odebrać jako komentarz do komercjalizacji i koniunkturalnego traktowania sztuki. A więc: krew menstruacyjna jest tabu, trzeba uważać na skojarzenia polityczne i homoerotyczne, bohaterka musi być bardziej kobieca, mniej roszczeniowa, pożądane są efekty specjalne, niepożądane problemy psychiczne itd. Historia opowiedziana zgodnie z „uwagami producentki” byłaby łagodną, poprawną politycznie wersją – jako taka zostaje tylko w sferze potencjału, bo tragiczna historia Medei nadal fascynuje, obezwładniając odbiorców grozą finalnego czynu. 

Siłę rażenia tragedii Eurypidesa, wciąż wystawianej na światowych deskach teatralnych, przybliża Natalie Haynes, analizując m.in. poszczególne kwestie bohaterki i reakcję chóru. Medea nie jest szalona, działa świadomie, mimo to staje się ofiarą własnej psychiki. „Mimo wszystkich czarodziejskich mocy – pisze Haynes – jest kobietą w kryzysie, wyładowującą się na tych, którzy ją skrzywdzili”[6]. Znamienne, że po historię Medei sięgają współczesne powieściopisarki: Christa Wolf (Medea), Ludmiła Ulicka (Medea i jej dzieci), Magda Knedler (w 2024 roku ma ukazać się Medea z Wyspy Wisielców).

Bohaterką następnej opowieści zamieszczonej w Ziarnie granatu jest Pazyfae. W mitologii greckiej znana przede wszystkim jako królowa Krety, żona Minosa, matka Ariadny i Minotaura. W opowieściach, których sednem jest kreteński labirynt, to inni bohaterowie są o wiele bardziej eksponowani. W ujęciu Grażyny Plebanek Pazefae nie jest zabawką bogów ani bierną kobietą. To silna bogini, wzbudzająca strach i pożądanie Minosa – uległego króla, który słucha podszeptów złośliwego Dedala. W tej wersji królowa nie rodzi potwora, pół byka, pół człowieka, lecz Austeriona, syna Taurosa. Autorka odwołuje się do kultu Wielkiej Matki, którego artefakty mogą być jeszcze ukryte na Krecie: „Posążki, które archeologowie wydobywają z ziemi Starej Europy, wydają się mówić, że cykl nawraca. I że odwiecznym prawem życia, śmierci i zmartwychwstania odejdą i potomkowie Achajów. Znów nastanie jedność w Wielkiej Macierzy” (s. 182). Pretekstem dla takiego ujęcia jest Pazyfae z wymienionego już zbioru Żylińskiej.

Kolejna autorka, Katarzyna Boni, w opowiadaniu pt. Zabawka bogów ukazała Gorgonę, która wzbudza przerażenie, zgodnie z mitologicznym przekazem, ale i jest ofiarą – wykorzystywana przez bogów, przez nich stała się potworem. Tekst tworzy seria symbolicznych scen: stara kobieta na wybrzeżu, Gorgona na pustyni i dziewczyna, która w odurzeniu zostaje przyprowadzona do pierwszej wymienionej. Los kobiecych bohaterek łączy doświadczenie gwałtu, to jest miejsce wspólne ich mniej lub bardziej uświadomionych wspomnień i traum. Przemoc nie ma końca: „Proszę, niech dziś dadzą nam wszystkim spokój. Obyśmy wszystkie mogły spać. Ale bogowie byli spragnieni rozrywki. Przez labirynt wąwozów poprowadzili nowych bohaterów” (s. 196). W mitologii greckiej historia Gorgony to część historii Perseusza. Głowa z wężowymi włosami, straszna nawet po dekapitacji Meduzy, stała się jego atrybutem. Boni kończy swoją opowieść śmiechem bohaterki, która nadstawiając Perseuszowi białą szyję, mówi mu, że i tak nigdy nie przestanie się jej bać. Taki obraz koresponduje z interpretacją Meduzy przez Mary Beard, która uważa, że jest to „mit modelowy, w którym po nieuprawnionych kobiecych rządach gwałtownie zostaje przywrócona męska dominacja”[7]. Innymi słowy – w feministycznym ujęciu historia Meduzy wyraża (męski) strach przed (kobiecą) władzą, co obecnie potwierdzają np. zdarzające się w sferze publicznej przedstawienia polityczek z głową Meduzy.

Mary Beard w cytowanym wyżej manifeście Kobieta i władza, szukając w pierwszych przekazach literackich naszego kręgu kulturowego przypadku, gdy kobiecie odmawia się publicznego zabierania głosu, wskazuje na Penelopę. Za dwadzieścia lat opierania się zalotnikom Penelopa stała się na wieki wzorem wiernej żony (nb. od Odysa nikt analogicznej wierności nie wymagał), a gdy mąż wrócił do swojej Itaki, młody Telemach, czując się panem domu, odesłał matkę do krosien i kądzieli, bo „Słowo do mężów należy”[8]. Taki los, taka kanwa. Czy Penelopa powinna być dziś pożądanym wzorem dla kobiety? Można trochę przekornie zapytać, ileż takich współczesnych „Penelop” wymaga wsparcia, by wyjść z matni wiecznego czekania w nadziei, że jakiś  o n  w końcu wróci…

Historia Odysa i Penelopy, a także innych kobiet, z którymi miał styczność bohater spod Troi, uzyskała ciekawą reinterpretację w tekście Barbary Sadurskiej, Świat, który wymyśliłam dla Odysa. Autorka przedstawia, jak Odys traktował Eurykleję, Penelopę i Kirke z perspektywy służącej, biorącej udział w przygotowaniach do jego pogrzebu. Pomysł, by zamknąć Odysa w pośmiertnym milczeniu, a głos oddać bezimiennej kobiecie i to stojącej nisko w hierarchii społecznej, jest znaczącym zabiegiem. W tym ujęciu Odys nie jest już wielkim bohaterem ani nawet dobrym żeglarzem, lecz złym ojcem i mężem, źle traktującym innych, agresywnym, porywczym, niecierpliwym. Widać to na przykładzie Euryklei, kochającej go starej piastunki, której gardło ściska tak mocno, że ma ona problemy z mówieniem. Penelopa i Kirke nie kochają go, lecz muszą go słuchać. Wierna żona zostaje przedstawiona jako mądra, dobra królowa, jej rządy były sprawiedliwe, ale skończyły się wraz z powrotem Odysa. Kirke zaś spełniała zachcianki Odysa, by uniknąć gorszego losu. Odys nikogo nie szanował. To nie o nim powinny powstawać pieśni. W tej wersji to kobiety są heroiczne.

Następny tekst Tylko ja ocaleję, aby wam o tym donieść Aleksandry Zielińskiej to historia Kasandry – wieszczki i królewny trojańskiej. W pierwszoosobowej narracji przywołany zostaje ciąg zdarzeń, które mają wymiar przepowiedni. Kasandra w i e, co się stanie i nie potrafi temu zapobiec. Opowiada o upadku Troi i że fala przemocy dotknie przede wszystkim kobiety, bo – jak sama stwierdza – na wielkich wojnach one cierpią najbardziej. Dramat Kasandry polega na tym, że nie może zmienić przyszłości, staje się za to depozytariuszką pamięci. Dramatem zaś wszystkich Trojan jest to, że Kasandry nie słuchają inni. Bo odrzuciła Apolla, który tak się zemścił? Bo prawda jest dramatyczna? Bo Kasandra jest kobietą? Tekst Zielińskiej ze względu na feministyczne ujęcie koresponduje z utworem Christy Wolf Kassandra z 1983 roku.

Rapsodia na temat Joanny Rudniańskiej – to najobszerniejsze dzieło w Ziarnie granatu jest poświęcone Jokaście, bohaterce starogreckich tekstów, w których jej perspektywa nie była dość eksponowana[9]. W Rapsodii…, zaczynając od tytułu, jest dużo gry znaczeniami i intertekstualnych odniesień (Rapsodia/rapsodia: „tkana muzyka – rodzaj pieśni wywodzącej się z antycznej Grecji; nawiązanie do Rhapsody in Blue Gershwina; imię suki przewijającej się przez utwór – to znakomicie poprowadzony lejtomotyw). Utwór składa się z trzech części – wariacji na temat bohaterki, której życie powtarza mityczny wzorzec: dramat, w którym Lajos ginie przez Edypa, a Jokasta i Edyp stają się kochankami, nie wiedząc o swoim pokrewieństwie. Scenariusz życia Jokasty aktualizuje się w trzech odsłonach, każda dzieje się w przyszłości. W pierwszej – Zabij Prosiaczka – Jo jest wybranką zaburzonego artysty reżysera Lajosa Śmiecha (ileż ironii w tym nazwisku), który wykorzystuje ją seksualnie, gdy jest jeszcze nieletnia, i traktuje jako swój projekt, tworzywo artystyczne, z którym może eksperymentować. Patologiczne zachowania Lajosa nazywane sztuką albo chęcią pomocy zakompleksionej dziewczynie nie znajdują potępienia społecznego (w Polsce, w której trwa kult Maryi, a porządku strzegą Słudzy Maryi). Jo dopiero po śmierci Lajosa zdaje sobie sprawę ze skali nadużyć. Przeklina zmarłego, wchodzi w relację z synem.

W drugiej części – 9 Months Performance – tłem historii jest bardziej zradykalizowana religijnie Polska (w opozycji do Europy, która wróciła do antycznych korzeni i czci Pallas Atenę). Tym razem to Jo jest awangardową artystką. Zgadza się urodzić dziecko parze gejów – Kronosowi i Lajosowi. Bycie surogatką traktuje jak projekt artystyczny. Portret psychologiczny bohaterki pogłębiają odniesienia do jej przeszłości: dzieciństwa spędzonego w Zakładzie oraz skrajnie przemocowej zaaranżowanej sytuacji, która też miała być aktem sztuki. I znów ten sam kościec fabularny: Lajos – Edyp – Jokasta.

W trzeciej części – Genu nie wydłubiesz – wizja świata jest jeszcze bardziej dystopijna i może się kojarzyć z prozą Margaret Atwood. Młoda Jokasta decyduje się sprzedać komórkę jajową w Klinice Naprotechnologii, a okoliczności sprawiają, że występuje u niej później PTSD. Lajos jest nauczycielem i manipulatorem, którego planem jest posiadanie wielu dzieci powstałych w wyniku sztucznego zapłodnienia (autorka sama przyznała, że zainspirowała ją w tym wątku książka reporterska Kamila Bałuka Wszystkie dzieci Louisa).

W każdej części powtarza się mityczny schemat fabularny – czy to fatum, na miarę greckiej tragedii, a może zło rodzi zło, bo jest akceptowane albo tabuizowane społecznie? Pewien klucz interpretacyjny stanowi oryginalne nawiązanie do Incepcji, filmu z 2010 roku w reżyserii Christophera Nolana. Jakasta Rudniańskiej nie może skończyć tak jak w tragedii greckiej. Jest składową odwiecznych snów ludzkości. Znamienne słowa wypowiada elektroniczna sekretarka Hekate (tak!): „Świat nas śni na wiele sposobów, wciąż od nowa i wciąż teatry wystawiają te same stare tragedie. Kilka tragedii, a ludzi miliony, płacząc i śmiejąc się, odgrywają te same role, zmieniają się tylko kostiumy i dekoracje” (s. 321-322).

Kolejny tekst jest osadzony we współczesnych realiach. W Od piątej do siódmej Weronika Murek nawiązuje do Ifigenii, córki Agamemnona, którą ten w czasie wojny trojańskiej zgodził się poświęcić, by przebłagać gniew Artemidy; Ifigenia myślała, że idzie na zaręczyny z Achillesem, nie wiedziała, że ma być ofiarą. Bohaterka opowiadania Murek – I. – też jest ofiarą, a ze względu na upośledzenie intelektualne, nie jest w stanie skutecznie przeciwstawić się wykorzystywaniu jej w celach seksualnych ani poprosić o pomoc kogoś z zewnątrz. Opiekunką i krzywdzicielką jest przede wszystkim siostra E. (w mitologii – Elektra). Opowieść snuta z perspektywy I. pokazuje jej dramatyczne położenie. Kluczem do tego tekstu wydaje się „ofiara” – niewinna, niezasłużona, nieświadoma, „ofiara”, na którą absolutnie nie powinno być społecznego przyzwolenia, „ofiara”, której nie ma prawa żądać ani rodzina, ani nikt inny.

W ostatnim utworze z omawianego zbioru znów pojawia się postać Kory. Letniczka Dominiki Słowik nie jest przepisaniem mitu, to opowiadanie osadzone we współczesnych realiach. Zimą do domu Lidki, samotnie mieszkającej starszej kobiety, puka dziewczyna. Nie wiadomo, skąd przybyła i kim jest. Ma na imię Kora. Może to uciekająca panna młoda, poszukiwana przez zrozpaczoną matkę? Dziewczyna ma owoc granatu. Sadzi ziarna i pestki. Zdaje się też nic nie ważyć. Najpierw wygląda na ciężarną, ale z czasem jej brzuch staje się płaski. Letniczka odchodzi, gdy nastaje odwilż. Imię, charakterystyczny owoc, zajęcia związane z wegetacją roślin zgadzają się z bohaterką mitu. W opowiadaniu są również elementy odwracające tradycyjny mit: Kora zimą trafia nie do podziemi, lecz na wyżyny i nie do męża, lecz do starej kobiety, ponadto – nikt jej nie zmusza, idzie sama, to jej wybór, jej wolność. W porównaniu z innymi opowiadaniami ta narracja jest spokojniejsza, bezprzemocowa. Obraz, w którym młoda kobieta przychodzi do starej, by przezimować, czyli po wsparcie i schronienie – jakże archetypowy – jest znakomitym zamknięciem Ziarna granatu.

*

Współczesne autorki piszą nowy rozdział w recepcji mitologicznych historii. Oddają głos kobietom. To herstorie, często pełne przemocy, którą trzeba nazwać bez eufemizmów. W mitach, gdy bohaterka ucieka przed mężczyzną (np. Eurydyka przed myśliwym), zwykle nie może zdać się na łaskę bogów albo ich gniew przychodzi poniewczasie, albo to oni sami są agresorami. Już fakt posiadania atrakcyjnego ciała bywa problemem. Bohaterki znajdują ratunek w świecie natury, na nieboskłonie, w ciele zwierzęcia – czyli muszą przyjąć inną postać, nie kobiet. Dafne zmienia się w drzewo, by nie dopadł jej Apollo; nimfę Britomartis miesiącami ściga Minos, a ona woli rzucić się do morza niż stać się ofiarą gwałtu. Cóż to za świat, z którego trzeba zniknąć – ukryć swoją kobiecość, by być bezpieczną… Losy mitycznych kobiet naznaczone są krzywdą i rozpaczą, ale też siłą, którą może przekazać kobieta kobiecie. Ten przewijający się wątek kobiecego wsparcia, siostrzeństwa, jest szczególnie ważny. Ale przecież literatura feministyczna nie musi być tylko dla kobiet.

Ziarno granatu może być ciekawą propozycją dla czytelnika, który – zakładam – został wychowany na wybranych tekstach z Mitologii Jana Parandowskiego, zawierającej wersje zbeletryzowane, adresowane do dzieci i młodzieży sto lat temu (tak, dokładnie w 2024 pierwsze wydanie Mitologii skończy sto lat!), a zarazem jest konsumentem kultury masowej, tak chętnie sięgającej po stare opowieści. Mity okazują się wciąż atrakcyjnym tworzywem i – co ważniejsze – domagają się nowego odczytania, by właśnie u korzeni rozpoznać los i kondycję człowieka i odnieść tę wiedzę do współczesności. W przypadku Ziarna granatu zmiana optyki, uwypuklenie emocji, dopowiedzenie motywacji to nie kosmetyczne zmiany w stosunku do wersji tradycyjnej, ale autorskie odczytania historii, które są u fundamentu naszej cywilizacji. Nowe odsłony mitu są niekiedy krytycznym osądem. Tylko właściwie co podlega tu krytyce? Mit, który dał pewne wzorce, czy świat dzisiejszy, któremu należą się już inne? Ujmując problem najszerzej: w stwierdzeniu, że coś jest „uniwersalne” albo „ponadczasowe”, kryje się pewna pułapka akceptacji skostniałego modelu i niemożliwości odmiany. Czyżby naprawdę tylko dekoracje miały się zmieniać przy odgrywaniu wciąż tych samych ról? Otóż nie. Uwspółcześnienie mitu może podziałać na odbiorcę jak katalizator. Ziarno granatu to wielogłos autorek poddających rewizji klasyczne teksty kultury, by wskazać na krzywdzące stereotypy, ale też na siłę samej opowieści. Przejęcie opowieści to przejęcie inicjatywy, opowiedzenie historii na nowo to ukierunkowanie jej na przyszłość. W tym sensie mit nigdy nie przestał być drogowskazem.

Rzeźba sylwetki ludzkiej

  1. J. Żylińska, Kapłanki, amazonki i czarownice. Opowieść z końca neolitu i epoki brązu 6500-1150 lat p.n.e., Warszawa 1978, s. 238.
  2. Zob. https://www.grazynaplebanek.pl/wywiady/18 [dostęp: 5 grudnia 2023].
  3. Z. Rudzka, Wstęp, [do:] Ziarno granatu. Mitologia według kobiet, Warszawa 2022, s. 25. Kolejne cytaty z tego zbioru podaję ze wskazaniem na numer strony.
  4. H. Cixous, Śmiech Meduzy, przeł. A. Nasiłowska, „Teksty Drugie” 1993, s. 152.
  5. Tamże.
  6. N. Haynes, Puszka Pandory. Kobiety w mitologii greckiej, przeł. A. Szling, Warszawa 2023, s. 313.
  7. M. Beard, Kobiety i władza. Manifest, przeł. E. Hornowska, Poznań 2018, s. 89.
  8. Cyt. za: tamże, s. 16.
  9. O tym pominięciu, „niedoszacowaniu” uwagi pisze Natalie Haynes – dz. cyt., rozdz. Jokasta, s. 49-73.

The post Mity z kobiecej perspektywy (wokół Ziarna granatu) appeared first on Pro Libris.

]]>
Publikacje zbiorowe studentów dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Zielonogórskiego https://prolibris.net.pl/wawryk-uz/ Tue, 27 Jun 2023 17:57:36 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=9160 Joanna Wawryk

The post Publikacje zbiorowe studentów dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Zielonogórskiego appeared first on Pro Libris.

]]>

Joanna Wawryk

Publikacje zbiorowe studentów
dziennikarstwa i komunikacji społecznej
Uniwersytetu Zielonogórskiego

Od trzech lat (akademickich) na Uniwersytecie Zielonogórskim studenci dziennikarstwa i komunikacji społecznej (diks), na zajęciach z twórczego pisania, a od 2022 także kultury wypowiedzi dziennikarskiej i stylistyki dziennikarskiej, prowadzonych przez prof. UZ dr hab. Monikę Kaczor, piszą książki. Wyrażenie „piszą książki” jest tu oczywiście dużym skrótem, bowiem każdorazowo jest to proces skomplikowany i wykraczający poza ramy realizowanego przedmiotu, niekończący się wraz z uzyskaniem zaliczenia.

Okładka książki. Przedstawia zdjęcie, na którym twarz chłopaka i dziewczyny przedzielona jest na pół murem. Na górze jest tytuł "Piętnaście czarnych sukienek", na dole wymienieni są autorzy.

Do tej pory w ramach zajęć powstały trzy książki literackie: Piętnaście czarnych sukienek, W lustrze snów i 29 podejrzanych, a także – jedna pozycja językoznawcza: Leksykon lubuskiej kreatywności nazewniczej. Prof. M. Kaczor to spiritus movens przedsięwzięcia. Czuwająca nad harmonogramem, oceniająca na bieżąco postęp prac, udowadnia, że powstanie wieloautorskiej książki w tak krótkim czasie jest możliwe. W te projekty są zaangażowani też inni pracownicy Instytutu Filologii Polskiej UZ. Prace redakcyjne i promocyjne mocno wspiera prof. UZ dr hab. Radosław Sztyber, który był także recenzentem W lustrze snów. Opinię wydawniczą Piętnastu czarnych sukienek napisała prof. dr hab. Marta Ruszczyńska, która podpowiedziała studentom też kilka rozwiązań. Recenzentką Leksykonu lubuskiej kreatywności nazewniczej była dr Kaja Rostkowska-Biszczanik. Z ciekawością podjęłam się napisania recenzji wydawniczej 29 podejrzanych, która to rzecz ukaże się w drugiej połowie 2023 roku. Wszystkie książki powstają przy życzliwej współpracy z Oficyną Wydawniczą Uniwersytetu Zielonogórskiego. Autorką okładek do tych czterech studenckich publikacji (jak również monografii M. Kaczor Siedem grzechów głównych w dyskusjach publicznych) jest Joanna Nawlicka, obecnie studentka trzeciego roku diks.

Zaczęło się od Piętnastu czarnych sukienek, napisanych przez studentów diks w roku akademickim 2020/2021. Autorami są: Anna Błaszczak, Aleksander Buchowiecki, Sara Gaweł, Roksana Gotfryd, Kamila Grygorczuk, Klara Kiraga, Weronika Kopania, Bartosz Kuc, Małgorzata Kuna, Eryk Malinowski, Natalia Matuszczak, Joanna Nawlicka, Justyna Sieradzka, Daria Żytyńska. Czternaście osób pisało równocześnie swoje rozdziały, później dopracowano powiązania między nimi. Na marginesie, który wydaje się tu kluczowy: świat przedstawiony, cechujący się multikulturowością i używaniem aplikacji, wyrósł zbiorowym wysiłkiem studentów pierwszego roku w warunkach pandemicznych. Grupa pracowała zdalnie, miała szansę zobaczyć się na żywo dopiero po napisaniu całości. Pomysł, aby opublikować książkę też nie był odgórny. Gdy efekt przerósł oczekiwania, prof. M. Kaczor podjęła starania, by wydać ponaddwustustronicowy zbiorczy tekst.

Studenci stworzyli powieść w konwencji kryminalnej, osadzając akcję w „mieście miłości” – Paryżu. Nie zabrakło też wątków obyczajowych i miłosnych. Na te aspekty zwróciła uwagę recenzentka, pisząc: „Autorki i autorzy skupiają się przede wszystkim na stronie obyczajowej kryminalnych historii, bardzo z życia wziętych, gdyż takich zbrodni pod każdą szerokością geograficzną nie brakuje. Oddaje to już sam tytuł zbioru, skupiający się na »czarnych sukienkach«, gdyż jest to swoisty dress code randkowych spotkań. Paradoksalnie wieczorowa sukienka staje się w rezultacie sukienką żałobną”[1]. Kim jest morderca kobiet i czy uda się go ująć? Odpowiedź zostawiam czytelnikowi.

Piętnaście czarnych sukienek wyszło drukiem w 2021 i w tym samym roku prof. M. Kaczor zaangażowała kolejny pierwszy rok „dziennikarki” do pisania wspólnej książki. Tego zadania podjęli się: Jakub Antkowiak, Weronika Baran, Oliwia Białota, Magdalena Bogiel, Kornelia Branowicz, Anna Buczak, Izabela Budokowska, Julia Gradziuk, Julia Gwóźdź, Paulina Hajduk, Natalia Hardel, Magdalena Jagiełło, Piotr Jagiełło,

Julia Kolendrowicz, Kornelia Kluwak, Martyna Kobierska, Maciej Lehmann, Julia Lepak, Weronika Łuczak, Klaudia Mazurek, Wiktoria Nemochód, Paulina Prusinowska, Szymon Olenderkiewicz, Beata Roszak, Martyna Sulima, Katarzyna Waszkowiak, Filip Wielemberg, Kamil Zając. We Wstępie do wydanego w 2022 roku W lustrze snów prowadząca zajęcia z twórczego pisania tak scharakteryzowała projekt: „Aby przygotować tę publikację, studenci zmagali się z niezależnymi ćwiczeniami, pomocnymi w rozpoznawaniu własnego warsztatu pisarskiego i uświadomieniu sobie potencjału w tym zakresie, a także uzmysławiali sobie zdolności pozwalające rozwijać kreowane przez siebie sylwetki bohaterów, otaczającą ich przestrzeń oraz perypetie, jakie stały się ich udziałem. W ten sposób również odkrywali aspekty procesu opowiadania, reguły, determinujące akt pisania i umożliwiające budowanie wyjątkowej relacji autor–historia. Wyzwalali swoją kreatywność, by kierować twórczość na oryginalne ścieżki pracy nad tekstem”[2]. Można podejrzewać, że przed analogicznymi wyzwaniami stanęli studenci zarówno wcześniejszego, jak i następnego rocznika, realizując swój projekt pod opieką prof. Kaczor.

Obraz przedstawia leżącą kobietę. Na górze jest napis " W lustrze snów"

W przypadku historii zawartej w drugiej publikacji również kluczowy do interpretacji jest tytuł. I to też zwróciło uwagę recenzenta. Sen i lustro stały się punktem wyjścia rozważań zawartych we Wstępie do książki. Większość zamieszczonych w tomie opowiadań dotyczy historii Rozalii, ale nie w tym prof. R. Sztyber widzi największy ich atut: „To cenne świadectwo, niepozbawione otwartości, szczere. […] Ciąg opowiadań wyraża tęsknotę za bliskością, przyjaźnią, miłością, wzajemnym zrozumieniem, szacunkiem, dobrem. To marzenie o takim, a nie innym wyobrażeniem o człowieczeństwie. O tym jest ta książka”[2].

Również dla mnie, przy recenzji ostatniej z literackich książek, tytuł – 29 podejrzanych – był wskazówką czy raczej już na wstępie sprofilował oczekiwania. Od pierwszych stron wiadomo, że zginęła studentka Laura Przybylska, a osoby z jej grupy będą przesłuchiwane. Kolejne rozdziały pisane przez innych autorów koncentrują się wokół zeznań i pozwalają na próbę rekonstrukcji zdarzeń sprzed śmierci dziewczyny. Czy klucz gatunkowy – kryminał – to jedyny sposób odczytania tekstu? To pytanie postawiłam w posłowiu zatytułowanym 29 (nie)winnych. Nie zdradzę okołokryminalnych elementów fabuły, ale i w tym wypadku cały zestaw tekstów zdaje się dużo mówić o współczesnym pokoleniu. Co ciekawe – są też w tej publikacji tropy zielonogórskie, a autorzy użyczają swoim bohaterom własnych imion i nazwisk. Co jeszcze dali z siebie postaciom? Historię Laury opowiadają: Milena Algert, Natalia Fagasińska, Weronika Gaczyńska, Oliwia Gałka, Weronika Gryglewska, Justyna Kiwka, Agata Kolasa, Natalia Kolbusz, Amelia Konrad, Natalia Kosmowska, Natalia Kolbusz, Alina Melnychuk, Weronika Lenart, Khrystina Mashtalir, Wiktoria Morawska, Magda Mucharzewska, Mikołaj Podbereski, Izabela Polańska, Karolina Rentel, Tymoteusz Tronowicz, Anastazja Urban, Julia Urbańska, Kacper Waśkowiak, Miłosz Weryszko, Aleksandra Więcławska, Oliwia Wolska, Weronika Wieloch, Tomasz Zamojski, Maria Zagórska, Sara Zatryb.

Grafika przedstawia okładkę książki. Znajduje się na niej 29 postaci z niewyraźnymi twarzami, które siedzą w auli. Nad nimi jest napis "29 PODEJRZANYCH".

Powyższe trzy książki tworzą nieformalną serię. Powstawały w ramach tych samych ćwiczeń w kolejnych trzech latach, ale efekt zależał od kreatywności poszczególnych osób oraz tego, na ile wpasowały się w nadrzędną narrację wynikającą ze wspólnych ustaleń. Warto czytać te teksty ze świadomością genezy, a czas pokaże, czy wśród zestawu autorów są nazwiska przyszłych literatów. Wymienione tu projekty studenckie to z jednej strony wynik zajęciowego „przymusu”, z drugiej – duża szansa, tym bardziej że efektem jest publikacja przechodząca przez profesjonalny proces wydawniczy.

Z kolei szansą na pierwsze szlify naukowe jest Leksykon lubuskiej kreatywności nazewniczej, powstały również jako pokłosie zajęć, tym razem z kultury wypowiedzi dziennikarskiej. Autorami są studenci drugiego roku diks (w roku akademickim 2022/2023), czyli grupa, która rok wcześniej pisała W lustrze snów. W tym wypadku zadanie nie było już literackie, lecz językoznawcze, a polegało
na przeanalizowaniu nazw własnych funkcjonujących w lubuskiej przestrzeni. W recenzji tomu dr Kaja Rostkowska-Biszczanik Biszczanik stwierdziła: „Leksykon lubuskiej kreatywności nazewniczej winien dotrzeć nie tylko do Lubuszan, ale i poza wojewódzkie granice jako inspiracja dla studentów, by krytycznie

 i świadomie przyglądać się funkcjonowaniu języka w różnych obszarach komunikacji.

W końcu każda mapa pomaga w lepszej orientacji w przestrzeni, a czasami nawet pomaga znaleźć skarb. Może jest nim polszczyzna?”[3]. Recenzentka podkreśliła krytyczny i uważny ogląd skomercjalizowanej rzeczywistości przez młodych badaczy. Tytuł – pomyślany jako wydawnictwo ciągłe – to flagowa inicjatywa Zakładu Dziennikarstwa i Nauk o Mediach działającego w Instytucie Filologii Polskiej UZ. Oznacza to, że kolejne roczniki mają szansę kontynuować tworzenie leksykonu w ramach zajęć z kultury wypowiedzi dziennikarskiej.

Jeszcze w tym roku został opublikowany pod auspicjami „Roczników Naukowych UZ. Filologia Polska” almanach Ukraina w rok po… Wypełniają go teksty powstałe na zajęciach ze stylistyki dziennikarskiej, realizowanych z pierwszym rokiem diks (tj. grupa odpowiedzialna za 29 podejrzanych). Tym razem studenci przeprowadzili wywiady z osobami z Ukrainy rok po wybuchu wojny, również – ze swoimi rówieśnikami, którzy podjęli studia w Polsce. Obywatele Ukrainy opowiadają o życiu sprzed i po 24 lutego 2022 roku, także o tym, jak obecnie radzą sobie w Polsce. Studenci zmierzyli się z konkretnym gatunkiem prasowym, jakim jest wywiad, ale przede wszystkim z ciężarem opowiadanych historii. Odczytanie zbioru tekstów jako świadectwa czasu i jednostkowych losów na tle trwającej w Ukrainie wojny wydaje się szczególnie istotne (autorzy wywiadów razem ze swoimi respondentami wypełniali oświadczenie potwierdzające, że materiał jest autentyczny). Przygotowaniem almanachu (projekt, redakcja, korekta, skład i łamanie) zajęli się Monika Kaczor i Radosław Sztyber, a jest on dostępny na stronie internetowej „Roczników”[4].

Prof. M. Kaczor angażuje studentów do wspólnej pracy, która powinna być cennym doświadczeniem dla młodych/przyszłych dziennikarzy, dodatkowo pozwalającym poznać w praktyce, czym jest zarówno sam proces twórczy – literacki, naukowy, dziennikarski – jak i proces wydawniczy: od pomysłu po produkt finalny. A i na tym się nie kończy. Organizowane są promocje, które z kolei wspiera WiMBP im. Cypriana Norwida i Biblioteka Uniwersytetu Zielonogórskiego. Spotkania z autorami Piętnastu czarnych sukienek (22 maja 2022 roku) i później W lustrze snów (13 stycznia 2023 roku) odbyły się w mediatece Góra Mediów, moderowała je Magdalena Faron. Kolejną promocję W lustrze snów (16 grudnia 2022 roku w Bibliotece Uniwersyteckiej UZ) poprowadziła Kaja Rostkowska-Biszczanik. Te spotkania autorskie też pokazują, jaką satysfakcję młodym autorom daje fakt opublikowania swojego tekstu, zaś same książki od momentu ukazania się drukiem żyją własnym życiem w obiegu czytelniczym. I w tym miejscu można by już na indywidualnego odbiorcę scedować ocenę pracy poszczególnych autorów.

*

W niniejszym numerze publikowany jest tekst Weroniki Lenart. Tu – jako samodzielne opowiadanie Droga odkupienia, zaś w 29 podejrzanych – to 27. rozdział.

[1]M. Ruszczyńska, [w:] Piętnaście czarnych sukienek, [praca zbiorowa], Zielona Góra 2021, s. [4] okładki.

[2]M. Kaczor, R. Sztyber, Wstęp, [w:] W lustrze snów, [praca zbiorowa], Zielona Góra 2022, s. 7.

[3]Tamże, s. 9.

[4]K. Rostkowska-Biszczanik, [w:] Leksykon lubuskiej kreatywności nazewniczej, [praca zbiorowa], Zielona Góra 2023, s. [4] okładki.

[5]Zob. http://www.rocznik.ifp.uz.zgora.pl/index.php/fprnuz/almanach.

The post Publikacje zbiorowe studentów dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Zielonogórskiego appeared first on Pro Libris.

]]>
Szkiełko i oko, czucie i wiara – współcześni literaci wobec tradycji Mickiewiczowskiej https://prolibris.net.pl/szkielko-i-oko-czucie-i-wiara-wspolczesni-literaci-wobec-tradycji-mickiewiczowskiej/ Sat, 10 Dec 2022 12:14:53 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=5345 Joanna Wawryk

The post Szkiełko i oko, czucie i wiara – współcześni literaci wobec tradycji Mickiewiczowskiej appeared first on Pro Libris.

]]>

Joanna Wawryk

Szkiełko i oko, czucie i wiara –
współcześni literaci wobec tradycji Mickiewiczowskiej

Z okazji dwusetnej rocznicy wydania Ballad i romansów Biuro Literackie zaprosiło – w ramach piątej edycji konkursu „Wiersze i opowiadania doraźne” – do pisania utworów nawiązujących do dzieł Adama Mickiewicza. Pokłosiem projektu jest almanach Romantyczność 2022. Współczesne ballady i romanse inspirowane twórczością Adama Mickiewicza, w którym znalazły się teksty 38 autorów: Kacpra Bartczaka, Miłosza Biedrzyckiego, Dariusza Bugalskiego, Heleny Burdzińskiej, Aleksandry Byrskiej, Łukasza Cabajewskiego, Jacka Dehnela, Michała Domagalskiego, Janki Harasimowicz, Anauk Herman, Romana Honeta, Kamili Janiak, Aleksandry Kasprzak, Bogusława Kierca, Katarzyny Klein, Adriana Korlackiego, Jakuba Kornhausera, Marii Krzywdy, Jakuba Kurzyńskiego, Natalii Malek, Karola Maliszewskiego, Piotra Matywieckiego, Joanny Mueller, Katarzyny Ożgo, Zofii Pacześnej, Edwarda Pasewicza, Anny Podczaszy, Jakuba Pszoniaka, Natalii Roguz, Bianki Ronaldo, Joanny Roszak, Karoliny Sałdeckiej, Katarzyny Szaulińskiej, Daniela Tamkuna, Macieja Topolskiego, Antoniny Tosiek, Marcina Wilkowskiego i Grzegorza Wróblewskiego. Kolejność tekstów zamieszczonych w antologii wyznaczył Piotr Śliwiński, który w posłowiu zatytułowanym Doświadczenie romantyczności wyjaśnia, że jego celem nie było wartościowanie dzieł. Wielogłos i różnorodność jest w tym wypadku wartością – jak stwierdza Śliwiński o utworach: „wszystkie one, lecz każdy inaczej, nader różnorodnie, robią to, czego nam dzisiaj potrzeba – wychodząc z dyskursu późnej nowoczesności, starają się dotrzeć do ukrytej prawdy, doświadczyć romantyczności w stylu własnego istnienia”[1].

Wymienieni wyżej twórcy nie reprezentują jednego pokolenia. Wśród autorów znaleźli się zarówno literaci i literaturoznawcy z wieloletnim dorobkiem pisarskim, naukowym, jak i młodzi poeci i prozaicy. Romantyczność 2022 siłą rzeczy pokoleniowym manifestem być nie może, niemniej twórcy manifestują tu swój stosunek z jednej strony do Mickiewicza i jego dorobku, tradycji, przeszłości, z drugiej zaś – do współczesności, jej problemów i wyzwań. O czym jest Romantyczność 2022? Można by odpowiedzieć najkrócej – o współczesności. O współczesności, w której romantyczna tradycja wciąż jest żywa, lecz domaga się reinterpretacji i wyjścia poza skostniałe szkolne schematy.

Mickiewicz wielkim poetą był! Ale…

Po każdym utworze zamieszczonym w antologii pojawia się odautorski komentarz. Te wypowiedzi w różnej formie – mniej lub bardziej rozbudowanej – naprowadzają na intencje twórcze, bywa, że odnoszą się też do wcześniejszych doświadczeń autora z twórczością Mickiewicza. Zdecydowanie więcej tu krytyki niż afirmacji. Kilka przykładów. Grzegorz Wróblewski stwierdza: „Nigdy nie byłem pod wrażeniem wszystkich tych zajazdów/podjazdów, zbierania grzybów czy kłusownictwa […]”, ale „[…] Adam Mickiewicz dzielnie walczył m.in. z warszawskimi konserwatystami, z całą tą masą ówczesnych głupków” (s. 6). 

Joanna Mueller przyznaje się do niechęci do poety, ale i do tego, że obezwładniła ją Świteź. Jakub Kurzyński nigdy za Mickiewiczem nie przepadał, ale chciał podjąć z nim dialog. Według Aleksandry Kasprzak „Adam Mickiewicz jest zatęchłym dziadem” (s. 84), widzianym w przedmiotach codziennego użytku; dziadem, którego czuje się wnuczką, stłamszoną „wieszczym bełkotem”.

Gotowy rezerwuar motywów, wątków, cytatów – szkiełko i oko, stepy, kurhan, Maryla itd. – czy to jeszcze coś znaczy, czy to tylko puste znaki? Może – tak po Gombrowiczowsku – Mickiewicz jest formą, od której uciec się jednak nie uda. Innymi słowy – jesteśmy Mickiewiczem podszyci. O tym traktuje utwór Heleny Burdzińskiej, Ballada emigrancka z wpisanym weń kontrastem między polską tożsamością – trudną, skomplikowaną, drażniącą, ale i mocno wrośniętą w człowieka – a zachodnią, kosmopolityczną i neutralną. Doświadczenia polskości z perspektywy emigrantki dotyczy też odautorski komentarz. Burdzińska pisze: „Gdy myśli się o Polsce poza nią, nie da się uniknąć tego, który z jednej strony właściwie wymyślił polskość tak, jak ją rozumiemy, ale z drugiej strony jest także archetypicznym polskim emigrantem” (s. 70).

Mimo różnych indywidualnych perypetii z percepcją Mickiewicza dawniej, dziś – z perspektywy czasu – autor Romantyczności odczytywany na nowo jawi się jako… klasyk (tak!), wobec którego trzeba się zbuntować, by się do niego zbliżyć i odkryć coś dla siebie na nowo. Potrzebne są nowe konteksty, stąd otwierający antologię utwór Grzegorza Wróblewskiego Ścieżka kwiatów, czyli przenosimy naszego wieszcza, Adama Mickiewicza, do miasta Kioto, w czasy bliżej nieokreślone.

Wobec przeszłości i teraźniejszości

Formuła konkursowa, która tkwi u genezy zbioru, nienarzucająca niczego poza inspiracją twórczością Mickiewicza i objętością tekstu, sprawiła, że utwory są różne pod względem nie tylko treści, ale i formy, opierają się na własnych zasadach, korzystają z rozmaitych poetyk. Pisanie ballad jak Mickiewicz byłoby absurdalne – tę myśl następująco rozwija Karol Maliszewski:

Skończyła się epoka piętrowo rytmizowanych wynurzeń. To pierwszy koniec. Skończył się świat bezpośrednich i prostych odniesień duchowych i religijnych związanych z określonym etosem, a to właśnie na niezachwianej wierze w jego żywotność oparte są Mickiewiczowskie ballady. To drugi koniec. Zestarzały się też foremki stroficzno-stychiczne, już dawno nienadążające za nowoczesną poetyką błysku i skrótu. Inaczej mówiąc, takie niesamowite narracje i historie grozy przeniosły się na inny grunt literacki – nikt ich monotonnie i katarynkowo w wierszach nie opowiada. To trzeci koniec. (s. 108)

Romantyczny paradygmat jest nieaktualny, niemniej odniesienie się do niego stanowi tutaj punkt wyjścia. Użyta w podtytule zbioru formuła „współczesne ballady i romanse” przywołuje określoną tradycję gatunkową, do której autorzy podchodzą swobodnie. Ballady to przecież nie tylko Mickiewicz, ale to jemu gatunek zawdzięcza swój etap heroiczny, drugim odnowicielem gatunku był Bolesław Leśmian (ballady filozoficzne). Zwłaszcza w Młodej Polsce i Dwudziestoleciu wielu poetów podjęło próby aktualizowania gatunku (Leopold Staff, Jan Kasprowicz czy Bronisława Ostrowska), później do tradycji balladowej odwoływali się m.in. Czesław Miłosz (Ballada), Władysław Broniewski (Ballady i romanse), Miron Białoszewski (Ballada o zejściu do sklepu), Rafał Wojaczek (Ballada bezbożna), Tadeusz Nowak (Pieśń o Balladach i romansach), coraz swobodniej podchodząc do wyznaczników ballady literackiej, takich jak synkretyzm elementów lirycznych, epickich i dramatycznych, wyraźnie zarysowana fabuła, tajemniczość, subiektywność narracji, partie dialogowe. W aspekcie genologicznym zebrane w antologii teksty w większości również nie wpisują się w definicję ballady literackiej, pozostają w jej polu gatunkowym; bynajmniej nie chodzi tu o wskrzeszenie czy naśladownictwo formy, lecz świadome wykorzystanie Mickiewiczowskiej tradycji balladowej – w szeregu tekstów, od poezji lirycznej poprzez balladowe trawestacje do form prozatorskich.

Celem niniejszych rozważań, powstałych na marginesie lektury almanachu, nie jest analiza każdego z utworów, jednak kilka problemów i tematów przewija się przez zbiór i to m.in. one sprawiają, że literatura staje się świadectwem czasów.

Karusia – Ryfka – Bucza

Współczesny widz, oglądając setki medialnych obrazów, w których gwałt, przemoc i śmierć są pokazywane bez tabu, być może szybko o nich zapomni, nie zachowa w pamięci imienia i twarzy dziecka, o którego dramacie przed chwilą usłyszał. Literatura natomiast potrafi przechować i przekazać dalej pytania i zagadki, których nośnikiem jest poruszający obraz. W Mickiewiczowskiej Romantyczności najbardziej nośnym obrazem wydaje się dziewczyna pogrążona w rozpaczy. Przedstawiona sytuacja wymaga od wszystkich widzów zajęcia stanowiska. W balladzie – uznanej za programową – dramat Karusi zostaje potraktowany… instrumentalnie o tyle, że staje się pretekstem do naprowadzenia na szereg opozycji, które będą się odnosić do sporu klasyków z romantykami. Nie będzie istotne, czy dzieweczka kogoś w końcu posłuchała i czy udało się jej pomóc – z perspektywy manifestu nie o wyjście z rozpaczy chodzi, lecz wskazanie na jej charakter. Władysław Broniewski, pisząc swoje Ballady i romanse pod wpływem II wojny światowej, zaktualizował scenę – naga, ruda Ryfka biegnie po gruzach miasta, szuka rodziców, a inni różnie reagują na dramat dziecka. Na świadków rozpaczliwej sceny autor powołał ludzi i niebo, porównując los żydowskiego dziecka z cierpieniem Jezusa. Trzecią odsłonę tego dramatu przynosi zamieszczony w Romantyczności 2022 wiersz Jakuba Pszoniaka, zatytułowany R. Tu już bohaterka nie biegnie – nie żyje: w gruzach leży Ryfka „dziewięćdziesięcioletnie dziecko”. Centralna część utworu (dwie zwrotki) składa się z ciągu ukraińskich imion, po którym następuje ostatnia strofa – tworząca klamrę kompozycyjną z pierwszą. Znane frazy ulegają aktualizacji, gdyż zostają wykorzystane, by powiedzieć o zbrodni wojennej w Buczy:

Słuchaj, dzieweczko! Ona nie słucha,

Dzień głuchy, noc głucha, czarnokrucza,

Nie ma miasta, nie ma żywego ducha,

W gruzach leży nieme dziecko,

Naga wiosennoletnia Bucza.

(s. 41)

Pszoniak mówi o wojnie w Ukrainie, odnosząc się do Broniewskiego, który pierwej posłużył się frazą Mickiewiczowską. Autor zwraca również uwagę na istotność ciągłości tradycji, potrzebę zakorzenienia w kulturze, wszak „Nie jest przypadkiem, że najeźdźca prócz ludzi stara się zabić język, sztukę i historię” (s. 42).

W zbiorze jest więcej utworów odnoszących się do rosyjskiej agresji. Joanna Mueller pisze o lekturze Świtezi: „czytałam, nie mogąc odwrócić szkiełka i oka od doniesień z Buczy, Mariupola i innych miast walczącej Ukrainy, gdzie nie zdarzył się – a przynajmniej zdarzył się »nie każdej« – świteziański cud” (s. 17). Mueller swój utwór lobelie: bellum dedykowała „tym z rzezi, nie świtezi”. Geneza Sikor Natalii Malek też jest związana z aktualną sytuacją (modraszki – ze względu na barwę upierzenia – stały się symbolem walczącej Ukrainy). Tematem tekstu Jakiż to chłopiec Edwarda Pasewicza są ukraińscy chłopcy „z ranami postrzałowymi i bez ran postrzałowych” (s. 43), żywi i martwi, młodzi, pełni życia i równocześnie żyjący w cieniu śmierci.

W utworze przy tobie nie ma żywego ducha Katarzyna Szaulińska podejmuje dialog z tradycją Mickiewiczowską, a także z antykiem. Poetka przywołuje Antygonę, Orfeusza, Persefonę, by ogłosić kapitulację poezji wobec rzeczywistości – cóż bowiem znaczy układanie rymów, gdy ludzie umierają? Ostatnie zdanie: „[…] patrzaj w serce i serię z kałacha puszczaj tam właśnie / wróg łka ze strachu” (s. 51) ma dramatyczną genezę – Szaulińska w medialnych przekazach widziała Kirę Rudyk, ukraińską deputowaną, która uczy się obsługi broni, oraz relację Ukrainki, która zabiła człowieka i teraz sama potrzebuje pomocy.

Do obecnej sytuacji politycznej odnosi się Łukasz Cabajewski w Balladzie o tym że przecież mogło być zupełnie inaczej, a także Karolina Sałdecka w Obrazku, w który wpisany jest kontrast między rozpaczliwym położeniem ludzi doświadczających wojny a znieczulicą i brakiem reakcji ze strony decydentów kościelnych.

Literaci – w ogóle artyści – bardzo szybko zareagowali na wojnę w Ukrainie. Sztuka została zaangażowana, by dać świadectwo prawdzie. Nie przestaje tracić na aktualności zdanie Mieczysława Jastruna: „Poezja, aby była sobą, musi dialog toczyć z prawdą”, które Jan Błoński uzupełnił uwagą: „poeta, aby był sobą, musi toczyć swobodny dialog z dziejami i społeczeństwem”[2]. Wielkim tematem literatury nie przestaje być wolność – we wszystkich jej aspektach.

Kim jest dziewczyna i dlaczego nie słucha

Współczesna Karusia ma twarz ukraińskiej dziewczyny i równocześnie jest kobietą o wielu twarzach. Przewijający się w utworach z almanachu obraz dziewczyny naprowadza na znaczenia archetypiczne i symboliczne, które też nie tracą na aktualności. Indywidualną i zarazem uniwersalną opowieść o nieszczęśliwej kobiecie zawarła Kamila Janiak w królowej wodzie. Autorka – jak sama przyznała w komentarzu – wykorzystała historię realnej osoby, dokładając fikcję i fantastykę. Podobnie jak u Mickiewicza (a wcześniej w balladach ludowych i później w balladach Leśmiana) następuje powiązanie postaci kobiecej z naturą, zwłaszcza z żywiołem wody. To archetypiczne połączenie wykorzystała też Aleksandra Byrska w Fali i dziewczynie. Centralne położenie dziewczyny w kręgu elementów symbolicznych (jak woda, księżyc, ziemia, sowa, krew, ziarno, zwierzęta, wiatr) ma wymiar rytuału. Aktualizuje się w ten sposób archetyp dzikiej kobiety – czującej silną więź z naturą, która daje jej siłę. Autorka postrzega Mickiewiczowskie ballady z perspektywy wpisanego w nie kobiecego doświadczenia. W bohaterkach romantycznych utworów widzi kobiety skrzywdzone przez patriarchat: „to ogrom prawdziwego kobiecego cierpienia, przysłoniętego tylko lekko baśniową atmosferą – bo jedynie tam, w baśniach, bohaterki mogły liczyć na zemstę i sprawiedliwość” (s. 56).

Mówienie o sprawach związanych z kobietą/kobiecością stało się jedną z ważniejszych dominant tematycznych zbioru. Współczucie dla losu kobiet obecne w balladach domaga się reinterpretacji. Patriarchalny model relacji jawi się w nich jako nienaruszalny. Na przykład w Rybce natura lub inna nie-ludzka siła sprawcza wymierza sprawiedliwość, mszcząc skrzywdzoną bohaterkę, bo na ludzki sąd nie mogłaby liczyć, choć to ona jest ofiarą (jako uwiedziona i porzucona z dzieckiem).

Z dzisiejszej perspektywy nowego odczytania wymaga To lubię. Maryla – bohaterka tej ballady – zostaje uduszona przez adoratora, któremu wcześniej powiedziała „Idź sobie”. Za pychę i pogardę dla innych Maryla pośmiertnie trafia do czyśćca, czyli – to jej wina! Anouk Herman w girlhood odnosi się do tej właśnie ballady. Doświadczenie kobiecości zostaje pokazane jako ciągła czujność i ponoszenie konsekwencji tego, jak oceniana przez innych jest czyjaś cielesność:

muszę codziennie myć twarz i spluwać przez ramię

bo ci wszyscy chłopcy którym odmówiłam

są gotowi zabić i gotowi przekląć

a to brzemię jest ciężkie jak berlińskie techno

(s. 52)

Odautorski komentarz zdradza przyczyny podjęcia takiego tematu: „Zawsze bardzo żałowałom Maryli i czułom silny, wewnętrzny sprzeciw wobec jej losu, więc napisałom ten wiersz dla niej [wiersz jest dedykowany „maryli w.” – dop. J.W.]. Chciałobym, żeby wiedziała, że nie zasłużyła na to, co ją spotkało” (s. 53). Utwór girlhood nie tylko na nowo odkrywa To lubię, ale i wpisuje się we współczesny dyskurs nad płciowością, cielesnością i niewspółmiernymi konsekwencjami odrzucenia czy nieodwzajemnienia niechcianego zainteresowania.

Janka Harasimowicz w Adam Mickiewicz czytał wiersze Feridy Duraković również porusza problem krzywdy kobiet. W tym tekście wraca temat wojny, kiedy to gwałt i przemoc nabiera wymiaru masowej zbrodni. Utwór wieńczy obraz zbiorowej śmierci:

Wśród pól rosną brzemiennych

Pod niebem rozdartej krainy

W tle żagiew krwawa, jak na rysunkach dzieci

Wydarte serce ciemności – pulsuje czarny atrament

Leżą senne, nieme dziewczyny.

(s. 87)

Odniesienia do obrazu ze Świtezi łączą się z innymi literackimi i historycznymi kontekstami. Autorka już w tytule odnosi się do poetki, która była świadkiem wojny i ludobójstwa w Bośni i Hercegowinie. Ponadto podjęta problematyka koresponduje z ważną publikacją – Nasze ciała, ich pole bitwy. Co wojna robi kobietom Christiny Lamb.

Gry z Mickiewiczem

W poszczególnych utworach składających się na Romantyczność 2022 autorzy rozmaicie przetwarzają balladowy materiał, który okazuje się nadal literacko inspirujący. Rękawiczka stała się pre-tekstem Czarnego piątku Zofii Pacześnej, zaś Rybka Nowej rybki Jakuba Kornhausera. Tradycja i teraźniejszość są tworzywem literackim w utworze Adriana Korlackiego, to miasteczko!, gdzie romantyczna tajemniczość i mistycyzm zostają odniesione do obrazu Nowej Huty. Maciej Topolski – autor Tak – zwraca uwagę na to, co szokowało pierwszych odbiorców Mickiewiczowskich ballad, a dziś już chyba niknie w szkolnych interpretacjach – „pornograficzność” Romantyczności. Mickiewicz zaznaczył cielesny aspekt pieszczot Karusi z utraconym chłopakiem, który dopowiedział teraz Topolski, pisząc śmiały erotyk: „Dla szkiełka, / dla oka, dla liczb to drżenie, do ust usta i inne otwory / w ciele. / Jak zarzynane cielę, tak jęcz. Tak kochaj mnie / dzisiaj, tak” (s. 45).

Kolejnym pomysłem jest połączenie świata realnego z wirtualnym w tekście Jakuba Kurzyńskiego <bukiet róż>+<świeca>=<bakłażan>+<krople wody>. Celem autora była próba przetłumaczenia Romantyczności na język współczesnych social mediów. XXI-wieczna komunikacja internetowa została porównana do rozmowy z duchami. To już nie romantyczne przenikanie świata realistycznego z fantastycznym/ludowym, lecz współczesny świat, którego częścią jest cyberprzestrzeń.

Próba bilansu

Dwieście lat od wydania Ballad i romansów unieważniło konflikt między szkiełkiem i okiem a czuciem i wiarą. Dostrzegają to literaci, których głosy tworzą Romantyczność 2022. Anna Podczaszy rozstrzyga, czy raczej zawiesza, tę podstawową antynomię z Mickiewiczowskiego manifestu. Nie widzi w tym dramatycznego dylematu ani potrzeby konfrontacji; każdy ma prawo do swojego wyboru, opowiedzenia się za jednym czy drugim, a finał i tak jest niepewny: „Ile zostanie, / ile przepadnie / ze świata cyrkowiska?” (s. 20).

Antonina Tosiek stwierdza: „[…] może »szkiełko i oko« nie są wcale pomnikiem umiłowania empirii i wyższościowej pychy, a wyrazem niemocy? Całość rozbija się o pragnienie identyfikacji: ten tłum, to miasteczko, ta wspólnota cierpiących. Równie trudno jest »spojrzeć«, jak i »odwrócić wzrok«. Co nami powoduje, że patrzymy?” (s. 30). To pytanie nie traci na aktualności.

Odrzucona zostaje z kolei „chrześcijańska ekonomia”, która w opinii Marcina Wilkowskiego (Siedem złych duchów robi miejsce dla dziesięciu złych duchów) jawi się jako niesprawiedliwa, gdyż balladowy Bóg (w To lubię) był po stronie gwałtu i przemocy. Współczesne teksty dalekie są od prezentowania świata, w którym kara za winy byłaby pewnikiem, a przysięga – świętością.

Nie zostaje odrzucony związek człowieka z naturą, lecz i on ulega reinterpretacji. Wierszem zaangażowanym, wyważonym w tonie, który jednak należałoby odbierać jako ostrzeżenie, jest flara Joanny Roszak. „Nic co leśne nie jest nam obce” – deklaruje poetka, wskazując na wspólnotę człowieka z naturą, ale – uwaga! – niebo, ziemia i wody są „bez pokrycia”, czyli – jako niemające potwierdzenia – są w stanie zaniku, zagrożenia – innymi słowy, nie ma pewności, że będą. Zamykające utwór wersy odnoszą się do przeszłości i czasu teraźniejszego: „we wszystkim był cały świat / we wszystkim jest cały świat” (s. 31), ale – można by dopowiedzieć – czy we wszystkim będzie cały świat? Czy przyszłość jest bezpieczna? Poetka pisze: „Aktualizują się Mickiewiczowskie ballady, gdy rozmyślamy dziś o deficycie drzew i wody, także o rozpylonej intensywności poezji. Intensywność versus wytrzebione lasy, mętne jeziora. Już nie głucho i ciemno, ale za jasno i za gwarno wszędzie. Autostrady zamiast puszcz. Komunały zamiast tajemnicy” (s. 32). Ekokrytyczne odczytanie twórczości Mickiewicza pojawia się jeszcze w tekście Natalii Roguz, Do Mięśniowo. Takie motywy jak: ksiądz Robak, polowanie, charty, kurhany zostały połączone z anatomią śmierci – opisem skurczu mięśni. Tematem utworu jest akt umierania zwierzęcia. „Chciałam – pisze Roguz – oddać w wierszu, na ile to możliwe, głos zwierzętom – w chwili rozstrzygnięcia, niemal zza grobu” (s. 79).

„Współczesne ballady i romanse” są więc też o powinnościach – wobec drugiego człowieka, wobec świata, wobec zwierzęcia; wobec „tu” i „teraz”, ale także wobec przeszłości. Pytanie o tradycję i stosunek do niej zawsze w jakimś stopniu jest kierunkowskazem na przyszłość. Chodzi też o pamięć i pielęgnowanie jej, o powinności żywych wobec zmarłych, o przekazywanie prawdy o przeszłości (m.in. o tym piszą Maria Krzywda w Podarunku M. i Michał Domagalski w Rutce).

Nie jest możliwe wyłuskanie z prezentowanego tu zbioru jednej sentencji na miarę „Miej serce i patrzaj w serce!”. Romantyczność 2022 pokazuje bezsilność literatury wobec aktualnych spraw, ale i jej zaangażowanie. Nie ma tu jednej narracji, nie ma jednej opowieści, lecz wielogłos, różnorodność, mozaika poglądów i stanowisk. Tylko tak można mówić o współczesności, gdy nastąpiła multiplikacja szkiełek i każdy ma swój punkt widzenia. W pewnym zawieszeniu pozostaje kwestia wiary, a czucie przechodzi w postawę czułości i empatii.


[1]    Romantyczność 2022. Współczesne ballady i romanse inspirowane twórczością Adama Mickiewicza, Biuro Literackie, Kołobrzeg 2022, s. 115. Przy kolejnych cytatach z almanachu w nawiasie podaję numer strony.

[2]    J. Błoński, Poeci i inni. Mieczysław Jastrun, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-8/artykul/poeci-i-inni-mieczyslaw-jastrun [dostęp: 7.11.2022].

The post Szkiełko i oko, czucie i wiara – współcześni literaci wobec tradycji Mickiewiczowskiej appeared first on Pro Libris.

]]>