Hanna Łotocka Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/hanna-lotocka/ Lubuskie Czasopismo Literackie Pro Libris Fri, 30 Jun 2023 13:04:39 +0000 pl-PL hourly 1 https://prolibris.net.pl/wp-content/uploads/2022/09/cropped-ProLibris2-32x32.png Hanna Łotocka Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/hanna-lotocka/ 32 32 Przegląd twórczości uczniów Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Zielonej Górze https://prolibris.net.pl/prezentacja-uczniowie/ Thu, 29 Jun 2023 16:03:06 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=9729 Prezentacja

The post Przegląd twórczości uczniów Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Zielonej Górze appeared first on Pro Libris.

]]>

W konwencję bieżącego numeru „Pro Libris” wspierającego młodych, często debiutujących artystów udatnie wpisuje się twórczość uczniów Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Zielonej Górze. Okazją do zapoznania się z efektami ich działań był przegląd twórczości uczniów zielonogórskiego Plastyka. 4 kwietnia 2023 roku – już tradycyjnie – w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Cypriana Norwida w Zielonej Górze otwarto wystawę wybranych prac dyplomowych uczniów szkoły artystycznej pt. DYPLOMY 2023. Wystawa prac dyplomowych uczniów Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Zielonej Górze. Osobami sprawczymi, dzięki którym powstała wystawa, byli: kuratorzy Tomasz Kasa (architekt wnętrz) i Agata Augustyniak (artystka, malarka) oraz Dorota Komar-Zmyślony (artystka, nauczycielka rysunku i malarstwa) i Maria Wawrzyniak (projektowanie graficzne). Na wernisażu zaprezentowano grafiki, plakaty, zdjęcia oraz filmy i animacje wykonane przez dyplomantów kończących edukację w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Zielonej Górze. Prace uzdolnionej młodzieży można było oglądać do 7 maja 2023 roku.

By zatrzymać w kadrze pamięci juwenilne dzieła sztuki, postanowiliśmy w – z konieczności – ograniczonej ilości zaprezentować je czytelnikom „Pro Libris”. Na kartach pisma zamieszczamy różnorodne tematycznie i formalnie prace kilkorga autorów. Młodzi artyści posiadają wielotorowe uzdolnienia i pasje. Tak piszą o sobie:

Aleksandra Białogłowy

Mam 17 lat i mieszkam w Zielonej Górze, pasjonuje mnie malarstwo. Interesuję się rozwojem duchowym, książkami, sportem, grami. W wolnym czasie słucham muzyki rockowej.

Aleksandra Dżymuło

Jestem uczennicą zielonogórskiego Plastyka. Pasjonuję się sztuką. Od najmłodszych lat wykazywałam duże zainteresowanie nią. Będąc w szkole artystycznej, rozwijam umiejętności oraz pasje. Fascynuje mnie zarówno architektura, jak i rzeźba. Poznawanie nowych technik rzeźby i tworzenie prac sprawia mi ogromną radość i daje satysfakcję.

Maja Hawrylczak

Uczę się w Liceum Plastycznym w Zielonej Górze. Tworzę tak naprawdę, od kiedy pamiętam. Staram się inspirować wszystkim dookoła i jednocześnie tworzyć coś swojego. Planuję pokazać coś więcej swoją twórczością, ale wiem, że to wymaga czasu, który poświęcę oczywiście na rozwój.

Julia Piotrowiak

Jestem uczennicą czwartej klasy PLSP w Zielonej Górze. Malarstwo jest dla mnie przede wszystkim relaksacją, metodą wyrażenia tego, w jaki sposób widzę świat, co przeważnie trudno przychodzi mi słowami. Interesuję się także miniaturową architekturą oraz lalkarstwem, lubię zajmować się nimi w wolnym od szkoły czasie.

Wiktoria Małgorzata Słomka

Mam 17 lat i pochodzę z malowniczego miasta Wolsztyn. Od najmłodszych lat uwielbiam malować, rysować. Od szkoły podstawowej stawiałem drobne kroki w kierunku artystycznym, uczestnicząc w różnych konkursach plastycznych, zdobywając nagrody i wyróżnienia. Jednak rysunek i malarstwo w każdej postaci to niejedyne moje zamiłowania. Od małego dziecka interesuję się uprawą ciekawych i rzadkich roślin. Obecnie jestem uczniem drugiej klasy w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Zielonej Górze.

Julia Kowalska

Niedawno skończyłam 18 lat, od urodzenia mieszkam w Zielonej Górze. Za najbliższy mi okres w sztuce uważam impresjonizm i ekspresjonizm. Malując i fotografując, próbuję oddać emocje, skupiając się przede wszystkim na świetle i barwie. Marzę, by w przyszłości, dzięki warsztatowi, móc z łatwością odtwarzać mój nastrój na płótnie.

Adrian Lewkowicz

Mam 17 lat i pochodzę z malowniczego miasta Wolsztyn. Od najmłodszych lat uwielbiam malować, rysować. Od szkoły podstawowej stawiałem drobne kroki w kierunku artystycznym, uczestnicząc w różnych konkursach plastycznych, zdobywając nagrody i wyróżnienia. Jednak rysunek i malarstwo w każdej postaci to niejedyne moje zamiłowania. Od małego dziecka interesuję się uprawą ciekawych i rzadkich roślin. Obecnie jestem uczniem drugiej klasy w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Zielonej Górze.

Hanna Łotocka

Niedługo kończę 18 lat. Mieszkam w Świdnicy koło Zielonej Góry. Pasjonuję się sztuką i muzyką. Są to najbliższe mi rzeczy. Gram na pianinie od 10 lat. Marzę, aby móc dalej rozwijać się artystycznie.

Małgorzata Żmuda

Mam 16 lat i jestem w drugiej klasie Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Zielonej Górze. Jestem pasjonatką wszechobecnej sztuki, a także muzyki. Poszerzam moje artystyczne horyzonty z każdym dziełem, bo jestem zwolenniczką tego, że człowiek cały czas się uczy. Moje prace odznaczają się szeroką pulą kolorów, gdyż uwielbiam bawić się nimi podczas malowania – a takie wychodzą mi najlepiej. Nie tylko w malarstwie, ale także w grafice komputerowej – moje prace zostały wysłane na konkursy i wzięły udział w wystawach. Rysowanie jest dla mnie odpoczynkiem, a oglądanie sztuki – nauką. Sztuka jest moją ucieczką od realiów oraz źródłem rozrywki, gdy nuda przytłacza. Drugim moim wielkim zainteresowaniem jest śpiew, który szlifuję od przedszkola. Mam na koncie liczne osiągnięcia solowe: finalista wojewódzkich Lubuskich Konfrontacji Artystycznych w Zielonej Górze, finalista wojewódzkiego Festiwalu Piosenki Pro Arte. Należę do chóru „Gaudeamus”, z którym dwukrotnie zdobyłam tytuł laureata powiatowego przeglądu chórów dziecięcych i młodzieżowych. Oprócz tego występuję wolontariacko na licznych imprezach. Zaśpiewałam m.in. podczas spotkania zorganizowanego przez Polskie Stowarzyszenie Diabetyków w Zielonej Górze. Moim celem jest stałe doskonalenie warsztatu. Muzyczny i artystyczny świat niewiele dzieli, więc poszukuję balansu pomiędzy nimi – aby rozwijać się, udzielać i czerpać radość z każdego z nich.

Pamela Woźniak

Mam 17 lat i mieszkam w Zielonej Górze. Chodzę tutaj do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych. Uwielbiam prace manualne, odnajduję się w wielu dziedzinach artystycznych, jednak skupiam się przede wszystkim na rysunku i malarstwie. Tworzyłam od zawsze, odkąd pamiętam, wiedziałam, w którym kierunku idę. Nie zastanawiałam się też nigdy nad wyborem szkoły. Teraz marzę o studiach na ASP. Chciałabym się dalej uczyć i rozwijać oraz osiągać coraz więcej sukcesów.

The post Przegląd twórczości uczniów Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Zielonej Górze appeared first on Pro Libris.

]]>
Rycerz i Bestia https://prolibris.net.pl/rycerz-i-bestia/ Wed, 28 Jun 2023 17:29:16 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=9423 Joanna Kuczak

The post Rycerz i Bestia appeared first on Pro Libris.

]]>

Joanna Kuczak

Rycerz i Bestia

Bestia. Najstraszniejszy stwór, jakiego widziały ludzkie oczy. Koszmar chroniący ruin zamku, w którym w najwyższej komnacie najwyższej wieży mieszka księżniczka. Najpiękniejsza istota chodząca po ziemi. A przynajmniej tak o niej mówią rozmarzeni rycerze, próbujący od lat wyzwolić biedaczkę z łap upiornej mary.

Pewnego dnia przychodzi rycerz. Przychodzi nie po to, by uwolnić księżniczkę. Przychodzi do Bestii. Mówi, że go inspiruje. Przedstawia się z imienia. Bestia jest zdezorientowana. Bo co powinna zrobić z takim osobnikiem? Nie zabija rycerza. Zastrasza go i odchodzi. Rycerz niezrażony pojawia się kolejnego dnia. Bestia znów próbuje go zbyć. Nic z tego. Rycerz znajduje miejsce, gdzie może usiąść i zaczyna mówić. Wie, że Bestia go obserwuje. Próbuje ją pytać o motywacje jej działań. Gdy odpowiada mu cisza, zaczyna opowiadać o swoich podróżach.

I kolejnego dnia – o swoich doświadczeniach.

I kolejnego dnia – o swojej przeszłości.

Dawno temu był największym tchórzem, jakiego widział świat. Nie wkładał w nic więcej energii, niż było konieczne. Bardzo łatwo się poddawał. Słyszał już wtedy o księżniczce w zamku chronionej przez Bestię. Wtedy się z tego naigrywał, ale cała sytuacja go intrygowała. Nawet przyszedł raz pod ruiny. Przecież nie może być to takie trudne.

Wtedy nie wszedł nawet do zamku.

Krzyki go przeraziły.

Potem w tawernie słyszał nieraz o Bestii. Nie o księżniczce. O Bestii, która była celem. Księżniczka stała się legendą. Mitem. Rycerze wzięli sobie za punkt honoru pokonanie Bestii. I coraz więcej historii krążyło wokół niej. Oczywiście, że o księżniczce rycerze też marzyli. Wychodziło z nich to dopiero późno w nocy.

Któregoś dnia zaciekawiony rycerz zaczaił się przy zamku. Potrafił chować się i skradać jak niejeden złodziej. Życie tchórza nie poszło na marne. Obserwował zamek przez kilka dni. Dzień i noc. Pewnego dnia zauważył wyłaniającego się z zamku stwora. Już sam widok potwora zmroził mu krew w żyłach. Chciał przestać na niego patrzeć, ale było w nim coś hipnotyzującego. Domyślił się, że to właśnie musiała być Bestia. Obserwował ją, nawet się nie poruszając. Starał się wprowadzić swój organizm w stan niemalże całkowitej hibernacji.

Bestia zbliżyła się do fosy okalającej zamek. Zniżyła się i dotknęła swoją kończyną wody. Albo rycerzowi się zdawało, albo przeszedł ją dreszcz. Bestia patrzyła przez chwilę na taflę. Potem wzięła kilka wdechów i zaczęła powoli wchodzić do wody. Była cała spięta. Jak Bestia może być spięta? Dlaczego rycerz tak dobrze odczytywał jej emocje. W ogóle czy Bestia może mieć emocje? Był zahipnotyzowany.

Bestia na chwilę całkiem zniknęła pod wodą, po czym gwałtownie się wynurzyła, prychając i kaszląc. Wyszła z wody i zniknęła w zamku. Rycerz był schowany w krzakach jeszcze przez długi czas. Jak zaczarowany wpatrywał się w miejsce, gdzie zniknęła Bestia.

Od tego momentu rycerz jeszcze wprawniej obserwował zamek. Wiedział już, że Bestia ma swój rytm dnia. Z rana jej cień przechadzał się po murach zamku albo pojawiała się ona tu i ówdzie w oknach. Około południa zawsze przebywała w głównym holu. Była to ulubiona pora śmiałków, próbujących uwolnić księżniczkę. Zwykle potem Bestia sprzątała bałagan przez nich zrobiony. Chyba że kogoś zabijała. Teraz wiedział, że zdarzało się to niezwykle rzadko. Prawie nigdy. Tylko gdy nie było innego wyjścia. Potem zawsze szła na oczyszczającą kąpiel do rzeki. Jakby chciała się obmyć z okropieństwa tego czynu. Od kiedy rycerz zaczął ją obserwować, zrobiła tak jedynie dwa razy. Popołudniami się nie pojawiała. Dopiero pod wieczór można było ją zauważyć na murach. Późnymi wieczorami siedziała na jednym z balkonów i patrzyła w niebo rozgwieżdżone i ciemne. Wtapiała się w nie. Rycerz zrozumiał, że ona także ma uczucia. Że potrafi przeżywać. Że czuje. Zorientował się, że zaczął patrzeć na nią jak na człowieka. Pozostawało mu tylko pytanie. Dlaczego? Dlaczego od tylu lat chroni księżniczkę? I co musi czuć? Nie znajdował odpowiedzi na te pytania. Ale zaczął podziwiać jej wytrwałość i zaangażowanie. Całkowite poświęcenie i lojalność. Zdał sobie sprawę, że to jest właśnie to, czego jemu samemu brakuje.

W którymś momencie postanowił wyjechać. Spróbować zaangażować się w coś całym sercem. Spędził kilka lat, poszukując celu. Podróżował po odległych krainach. Ratował damy w opałach. Ochraniał bezbronne wioski. Walczył ze smokami. Ale wciąż mu czegoś brakowało. Teraz powrócił. Dowiedział się, że Bestii wciąż nikt nie pokonał. Postanowił więc odnaleźć odpowiedzi na pytania, które chodziły za nim przez te kilka lat.

Cisza.

Rycerz westchnął i uśmiechnął się. Wstał. Wtedy stanął przed nim cień Bestii. Potem z cienia wynurzyła się sama Bestia w pełnej okazałości. Dopiero teraz mógł jej się przyjrzeć.

– Mogę cię zabić tu i teraz – odezwał się niski przeszywający głos. Wywołał ciarki na jego plecach, odbijając się w głowie.

– Wiem o tym, ale nie zrobisz tego. – Rycerz patrzył prosto na nią. – Nie zabijesz mnie bez powodu.

Przez chwilę stali, wpatrując się w siebie.

– Jestem Percival – powiedział po chwili rycerz, skłaniając się delikatnie. – Myślę, że wypada przedstawić się raz jeszcze. – Spojrzał ponownie na Bestię. – A jak powinienem mówić na ciebie?

Bestia poruszyła się nieznacznie, słysząc to pytanie. Przez chwilę wyglądała tak, jakby miała uciec. Ale po kilku długich sekundach rycerz usłyszał głos, którego nigdy wcześniej nie słyszał. Był delikatny i melodyjny. Odbijał się echem w ruinach zamku. Wydawało mu się, jakby ktoś ze studni szepnął:

– Bella.

Gdy Bestia tylko wypowiedziała te słowa, owiała ją bryza świeżości. Jak dawno nie mówiła swojego imienia? Jak dawno pozbawiała się człowieczeństwa?

Rycerz trwał zszokowany, w miarę jak kolejne litery jej imienia grawerowały się w jego pamięci, jak widział jej oczy i delikatny uśmiech. Zobaczył jej drobny nos i opadające ramiona. Oddychała głęboko.

Nie wiedział, co widzi. Ale jednego był pewien. Instynkt go nie zawiódł. Miał rację. Bestia miała w sobie namiastkę człowieczeństwa.

Szkic twarzy krzyczącej postaci.

The post Rycerz i Bestia appeared first on Pro Libris.

]]>
Deformator https://prolibris.net.pl/piotr-gulewski/ Wed, 28 Jun 2023 17:12:41 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=9394 Piotr Gulewski

The post Deformator appeared first on Pro Libris.

]]>

Piotr Gulewski

Deformator

– I to wszystko na dziś – oznajmił Juzo, właściciel warsztatu, dokręcając ostatnią śrubkę na protezie ramienia klienta. – Proszę poleżeć jeszcze moment, żeby skończyła się kalibracja z układem nerwowym.

Pacjent podziękował uprzejmie. Nie była to jego pierwsza wizyta, ale Juzo wolał zawsze przypominać. Zwłaszcza odkąd mechaniczne modyfikacje ciała stały się popularne. Świadomi tego, że co by się im nie stało, zawsze będzie można to naprawić, ludzie zaczęli stawać się coraz bardziej lekkomyślni.

– Gdyby czegoś pan potrzebował, będę na zewnątrz. – Skinął głową w kierunku balkonu i odszedł.

Znalazłszy się na świeżym powietrzu, Juzo zapalił papierosa i oparłszy się o balustradę, spojrzał na ulicę. Obserwowanie przechodniów relaksowało go. Szukał wśród nich posiadaczy protez i innych zewnętrznych implantów. Jeszcze rok temu dostrzegał pojedyncze przypadki, lecz teraz, gdzie jego oczy by się nie zatrzymały, tam kogoś znajdował. Nawet jeśli te osoby nie były klientami jego warsztatu, Juzo odczuwał dumę. Technologia zdążyła już pomóc tak wielu… W tym jemu samemu. Dwadzieścia lat temu Juzo stracił w wypadku prawą nogę i dopiero przy pomocy mechanicznej protezy, którą sobie samodzielnie skonstruował, stanął w końcu na obu nogach, przy okazji odkrywając życiową pasję. Niespodziewana okoliczność wybiła go jednak szybko ze wspomnień.

Po przeciwnej stronie ulicy stała dwójka młodych ludzi ubranych w białe uniformy – chłopak i dziewczyna. Musieli być rodzeństwem, bo oboje mieli identyczne, krótkie bladoblond włosy i wydatne kości policzkowe. Dwójka rozpaczliwie próbowała zdobyć uwagę tłumu, wpychając wręcz na siłę ulotki. Cokolwiek reklamowali, skoro nikogo to nie obchodziło, Juzo stwierdził, że jego również nie powinno.

*

Minęły dwa tygodnie. Tego dnia Juzo miał umówioną wizytę pewnej kobiety, która potrzebowała implantu skóry twarzy. Było to dość niecodzienne zamówienie, po którym spodziewał się u pacjentki oparzeń czy innych widocznych obrażeń, lecz takowych wcale nie miała. Okazała się młoda i atrakcyjna, bez żadnych ściśle medycznych powodów do operacji. Juzo zapytał ją, dlaczego zgłosiła się do niego. Odparła:

– Wtedy nigdy nie przestanę być piękna.

Klient to klient. Wie, co dla niego najlepsze. Juzo przekonywał się przez całą operację. Mimo to, kiedy podał kobiecie lusterko, by mogła przyjrzeć się końcowym efektom, nie potrafił podzielić jej euforii. Zafascynowana swoim nowym wyglądem pacjentka nawet nie dostrzegła grymasu wątpliwości, jaki pojawił się na twarzy mistrza warsztatu. Pożegnawszy ją, Juzo udał się na balkon zapalić.

– Czy aby na pewno było to konieczne? – mruknął, przypatrując się obłokom wydmuchanego dymu.

Na drodze, tym razem trochę dalej od warsztatu, znowu stało rodzeństwo agitatorów. Ostatnio często tu bywali. Od czasu do czasu pojedyncza osoba nawet się zatrzymała, by ich chwilę posłuchać.

– Syn tamtego faceta musi być ich rówieśnikiem – zauważył.

W wypadku, w którym w młodości Juzo stracił nogę, uczestniczył drugi samochód. Jego kierowca zginął na miejscu. Dziecko jadące z tyłu miało więcej szczęścia. Juzo marzył, żeby odnaleźć i zadośćuczynić sierocie, lecz to było niemożliwe. Nikt nie podałby mu potrzebnych danych. Zwłaszcza, że nie był pewny, czy to był w ogóle chłopiec.

*

Miesiąc później. Juzo wciąż z trudem przyzwyczajał się do tego, że przez niedawno wprowadzone zarządzenia jego warsztat przemianowano na klinikę, a on sam zyskał tytuł doktora. „Ustawa antydyskryminacyjna”, bo tak nazywało się nowe prawo, sprawiła, że przychodnia Juzo wypełniła się po brzegi pacjentami, którzy nie byli ani trochę podobni do jego poprzedniej klienteli. Ich ciała miały w sobie już tyle metalu, że momentami zapominało się, że wciąż są ludźmi.

– Mimo wszystko, w środku nadal jesteśmy tacy sami. – Juzo westchnął, przykucając na balkonie.

Nie miał nawet nastroju na oglądanie przechodniów. Po prostu zamknął oczy i myślał. Zarówno o tym, co jest, jak i o tym, co było. Miał wtedy 18 lat. Wracał późną nocą pijany z imprezy. Prawo jazdy posiadał od paru tygodni, ale brawura wzięła górę. W pewnej chwili przysnął z nogą na gazie. Zniosło go w lewo. W najgorszym możliwym momencie. Prosto na czołówkę z nadjeżdżającym pojazdem. Prosto do życia pełnego wyrzutów, w którym nigdy nie znajdzie odkupienia, niezależnie ilu ludziom pomoże.

W tym czasie naprzeciw kliniki kilku policjantów, z których każdy miał wszystkie kończyny mechaniczne, rozganiało grupę gapiów, a jasnowłose rodzeństwo wymykało się w boczną uliczkę.

*

Kolejne tygodnie mijały. Juzo jakoś odnalazł się w fali drastycznych zmian, jakie wstrząsnęły społeczeństwem. Ludzie bez protez byli już mniejszością. Najwidoczniej tak musiało być. Wszystkie głosy wątpliwości, jakie przewijały się wokół, zdawały się zanikać. Wbrew obawom, które gdzieniegdzie się wcześniej pojawiały, posiadacze mechanicznych udoskonaleń wcale nie stawali się obywatelami pierwszej kategorii. Aż pewnego dnia Juzo stracił tego pewność…

Od samego poranka w poczekalni kliniki panowało nadzwyczajne poruszenie. Pacjenci w małych grupkach zażarcie dyskutowali o czymś półgłosem. Juzo nie potrafił stwierdzić, o co dokładnie chodziło, więc z ciekawości wyłonił się ze swojego gabinetu. Kiedy jednak został dostrzeżony, wszystkie rozmowy nagle wygasły. Zapanowała nienaturalna głucha cisza.

– Czy coś się stało? – spytał.

Nie otrzymał jakiejkolwiek odpowiedzi. Jedynie pogardliwe spojrzenia wbiły się w niego na moment, jakby popełnił niewybaczalne wykroczenie. Wobec tego wzruszył niepewnie ramionami i oświadczył:

– Następny, proszę.

To zdarzenie nie dawało Juzo spokoju. Gdy tylko nastał czas przerwy, zamknąwszy za sobą klinikę, udał się do pobliskiego sklepu kupić gazetę. Liczył, że naprowadzi go to na trop wcześniejszego zamieszania i miał rację. Już na pierwszej stronie znalazł się krzykliwy nagłówek: „Partia Postępu zakańcza ucisk syntetycznych”. Syntetycznymi nazywano obecnie osoby, u których ilość mechanicznych implantów w ciele przekraczała 50 procent. Mieli od teraz zyskać wiele przywilejów kosztem „organicznych”. Między innymi priorytet w kolejkach do lekarzy, osobną komunikację miejską, prawo do utworzenia przestrzeni z zakazem wstępu dla organicznych, a także sporo innych.

– To ktoś ich uciskał? – W zdziwieniu odłożył gazetę na półkę.

Wracając do siebie, Juzo zastał przed budynkiem sporej wielkości tłum. Nie byli to jednak pacjenci czekający na jego powrót. Przebiwszy się przez gąszcz ludzi, Juzo zobaczył, że zebrali się oni, by obejrzeć jego zdewastowaną klinikę. Wszystkie przednie szyby były rozbite, drzwi frontowe wyłamane, a nad całością górowało złowieszcze graffiti, które przedstawiało w połowie metaliczną czaszkę ze świecącym czerwienią okiem.

*

Uprzątnięcie zniszczeń zajęło Juzo cały wieczór. Musiał zająć się wszystkim osobiście, bo żadna firma remontowa nie była dostępna w tak krótkim czasie, a na domiar złego policja uznała jego zgłoszenie za mało istotne. Zamalował dzieło wandali, jakoś naprawił drzwi i zamówił nowe szyby. Szyby… Przeklęte szyby. Gdyby nie one, mógłby już jutro otworzyć się jak zwykle, a tak czekał go zastój. Wciąż rozmyślając o tym, jak jego krzywda została zlekceważona, Juzo położył się spać.

Obudził go dźwięk tłuczonego szkła. W pierwszej chwili Juzo uznał go za część snu, ale trzaskający szum, który potem nastąpił, zaniepokoił go. Zerwał się gwałtownie i zamarł. Jego mieszkanie płonęło. Zanim zdążył się ruszyć, kolejna zapalona butelka wleciała przez wybite okno i wybuchła tuż przy jego łóżku. W panice strzepnął z siebie kołdrę, która zajęła się ogniem. Dobiegły go okrzyki z zewnątrz, gdzie zebrały się nieprzebrane masy zamaskowanych ludzi. Z krzykiem rzucił się ku drzwiom.

Juzo musiał uciekać. Mieszkał na piętrze swojej kliniki, ale było z niej inne wyjście niż front, przed którym czekali napastnicy. Jeśli udałoby mu się do niego dotrzeć, będzie w stanie zawiadomić odpowiednie służby. Może tym razem posłuchają… Nie dane mu było jednak spełnić tego zamiaru.

Kiedy Juzo był już w połowie schodów, poczuł nagłe uderzenie w tył głowy. Poleciał do przodu i upadł boleśnie twarzą o podłogę. Jego ciało zdrętwiało. Metaliczny posmak wypełnił jego usta. Choć słyszał wszystko jak przez taflę wody, przebił się do niego stukot czyichś obcasów. Wkrótce został uniesiony do pozycji siedzącej.

– Witaj, deformatorze – przywitał go kobiecy głos.

W jej właścicielce Juzo rozpoznał agitującą w okolicy dziewczynę. Oprócz zwykłego białego stroju miała na sobie krwiście czerwoną pelerynę i trzymała w ręku okazałej wielkości młotek. Osobą, która trzymała Juzo, musiał być jej brat.

– Nie mogliśmy doczekać się spotkania z tobą. W końcu, po tych wszystkich latach… Dlatego właśnie wybraliśmy ciebie za pierwszy cel.

– Kim jesteście?! Czego chcecie? – Juzo zapytał nieprzytomnie.

Dziewczyna zaśmiała się. Emanowała niewyobrażalnym fanatyzmem.

– Oczyścić ten świat z plugastwa, jakim ty i tobie podobni go wypełniliście. By sprawić, że człowiek odzyska swoje człowieczeństwo i przestanie być mechaniczną karykaturą. A oprócz tego… – Zamachnęła się młotkiem. Cios był na tyle potężny, że proteza Juzo roztrzaskała się, a on zawył z bólu.

– Pomścić ojca, którego nam odebrałeś. Na naszych oczach – dokończył chłopak.

Gdy lina zaciskała się na jego szyi, Juzo pogodził się z losem. Demony przeszłości nareszcie go dogoniły. Zawiśnie w imię rewolucji, zapomniany przez większość, zapamiętany wyłącznie jako „deformator” przez tych, którzy nie mogli pogodzić się ze zmianami.

Szkic oka

The post Deformator appeared first on Pro Libris.

]]>