Roman Krzywotulski Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/roman-krzywotulski/ Lubuskie Czasopismo Literackie Pro Libris Tue, 20 May 2025 11:35:42 +0000 pl-PL hourly 1 https://prolibris.net.pl/wp-content/uploads/2022/09/cropped-ProLibris2-32x32.png Roman Krzywotulski Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/roman-krzywotulski/ 32 32 Wiersze [*** „rozważnie pedałując…”, *** „nie płacz…”] https://prolibris.net.pl/wiersze-rozwaznie-pedalujac-nie-placz/ Tue, 20 May 2025 11:31:40 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=15775 Roman Krzywotulski

The post Wiersze [*** „rozważnie pedałując…”, *** „nie płacz…”] appeared first on Pro Libris.

]]>

Roman Krzywotulski

 

***

rozważnie pedałując
od marketu do marketu
liczy metry
w poszukiwaniu chleba za złotówkę
na kierownicy dwie pomarszczone reklamówki
pełne skarbów
odkrytych w kontenerach na śmieci
kwitnące ziemniaki i cebula
nadgryzione jabłka i pomidory
kuszą nozdrza bukietem zapachów
szczęśliwy dzień
kiedy z kosza na śmieci w parku
wyławia nadpalonego papierosa

 

 

 

 

 

 

***

nie płacz
nikt nie wiedział
nie słyszał
nikt nie myślał
zgodnie z procedurami
o wschodzie słońca
przez otwarte drzwi
nie było oddechu
nie było
i
serce
nie patrz
na oczy utkwione
w rozświetlony sufit
zmarszczone motylki
na spoconej pościeli

 

 

 

The post Wiersze [*** „rozważnie pedałując…”, *** „nie płacz…”] appeared first on Pro Libris.

]]>
Ulotność i niepowtarzalność (Roman Krzywotulski, Raz dwa trzy znikasz ty) https://prolibris.net.pl/ulotnosc-i-niepowtarzalnosc-roman-krzywotulski-raz-dwa-trzy-znikasz-ty/ Wed, 03 Apr 2024 11:18:25 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=12775 Gabriela Matkowska

The post Ulotność i niepowtarzalność (Roman Krzywotulski, Raz dwa trzy znikasz ty) appeared first on Pro Libris.

]]>

Ulotność i niepowtarzalność

Roman Krzywotulski, Raz dwa trzy znikasz ty, Wydawnictwo Pro Libris, Zielona Góra 2023, 88 s.

Refleksje na temat przemijalności niezaprzeczalnie towarzyszą każdemu, kto w pewnym momencie życia zdołał zauważyć kruchość egzystencji. Bowiem pomimo różnic, każdy z nas prędzej czy później dociera w ten sam punkt, stając twarzą w twarz z tym, co nieuniknione. Zanim jednak do tego spotkania dojdzie, wszyscy musimy przeżyć na ziemskim padole to, co zostało nam zapisane przez los. I są to scenariusze różnorodne, a wielość sposobów radzenia sobie z nieubłaganie mijającym czasem staje się dla artystów źródłem inspiracji oraz sposobem na przeprowadzenie autoterapii, ułatwiającej pogodzenie się z efemerycznością doczesności. Tomik Raz dwa trzy znikasz ty opowiada właśnie o tym zjawisku – o tytułowym znikaniu, stając się w swym wydźwięku zarówno nostalgiczną podróżą przez to, co było, jak i pretekstem do rozważań dotyczących tego, co dopiero nadejdzie, a na co – zdaje się – nigdy nie można być w pełni przygotowanym.

Tomik Romana Krzywotulskiego podzielony jest na trzy podobne tematycznie, lecz emocjonalnie odmienne części. A chociaż każda z nich w tym samym stopniu porusza zagadnienie przemijania, zawarte w nich wiersze niosą za sobą poczucie odkrywania zupełnie nowego sposobu mówienia o pojęciu czasu – nawet jeśli czytelnik tak naprawdę zna ich puentę jeszcze przed lekturą, poznawszy wyłącznie tematykę zbioru. Mimo to autor skutecznie przyciąga naszą uwagę poprzez zastosowanie rozmaitych środków stylistycznych, a wykorzystawszy między innymi epifory, jak i anafory, tworzy lakoniczne, acz barwne quasi-zabawy literackie. Toteż dzięki nim, w plastyczny sposób ukazuje zmienność, przemijanie, a także nieuchronne (oraz niewątpliwie bolesne) zmierzanie ku kresowi życia („wiatr szumi/ drzewa szumią/ fale szumią / ludzie szumią/ czas porusza się/ bezszelestnie”).

Przedstawianie zmian za pomocą procesów zachodzących w przyrodzie („kwiaty więdną/ ryby więdną/ przyjaciele więdną/ ja więdnę/ on kwitnie”) skutecznie współgra z zamieszczonymi w tomiku fotografiami, wykonanymi przez Leszka Mądzika. Dzięki nim, podczas próby interpretacji, dostrzec można, że ulotność i niepowtarzalność okazują się być pierwiastkami spajającymi świat pozornie nieożywiony ze światem ludzkim. Jednocześnie to połączenie pozwala zupełnie inaczej odczytać naszą egzystencję – tak naprawdę niewiele odmienną od tej zwierzęcej… A już na pewno będącą w takim samym stopniu zależną od kaprysów fizjologii („mrówka sypie piasek/ dziecko sypie piasek/ słoń sypie piasek/ grabarz sypie piasek/ wiatr sypie piasek […]”) i skłonną do mimowolnego zostania pokrytą metaforyczną patyną czasu (s. 84).

Nie jest to jednak tomik z, jak mogłoby się wydawać, nihilistycznym wydźwiękiem. Pomimo – choć raczej płytkiej – możliwości odczytania go jako desperackiej próby pogodzenia się ze stanowczością bogini Ananke, Raz dwa trzy znikasz ty posiada w sobie dziecięcą radość, słusznie przewidywaną w wyliczankowej części tytułu. Niektóre z wierszy są melancholijnym powrotem do lat młodości; swego rodzaju pocztówką, przenoszącą do czasów, gdy wiele spraw wydawało się błahymi i mało istotnymi („po lekcjach kopałem piłkę/ grałem w palanta/ rozjeżdżałem rowerem chrabąszcze/ miałem trzynaście lat”). Roman Krzywotulski umiejętnie łączy smutek niewykorzystanego w pełni czasu z uśmiechem nostalgii, malującym się na twarzy po przypomnieniu sobie, że – delikatnie parafrazując słowa Márqueza – „nie należy się smucić, że coś się skończyło, a należy cieszyć, że to się wydarzyło”.

Żarski poeta stara się ostrzec przed mentalnym letargiem, coraz to częstszym we współczesnym, przepełnionym technologią świecie („na pasach dla pieszych/ z koszykiem w markecie/ na spacerze z córką/ pocałunkach ukochanego/ czule obejmujesz/ tors iPhone’a”). Wiersze niejednokrotnie zachęcają do doceniania chwil 

obecnych, a także do niezaprzątania głowy rozważaniami co-by-było-gdyby… („uśmiechaj z wdziękiem/ nie gub pantofelka/ nie myśl o kolejnym balu”). Jest to myśl ważna i niewątpliwie potrzebna w świecie przytłaczającym wyścigami szczurów oraz nieustannym gloryfikowaniem wszelkiego rodzaju konsumpcjonistycznych fast foodów bądź fast fashion. Umiejętność zatrzymania się, złapania oddechu i spojrzenia na otaczający świat bez potrzeby ukarania siebie za marnowanie czasu jest bowiem kluczowa w dokonaniu satysfakcjonującej percepcji życia („przed Biedronką prowadzę dyskusje/ chodzę na długie spacery/ mówię dużo/ kocham”).

Dostrzeżenie analogii do biografii autora (m.in. otwierający tomik cytat oraz późniejsze „po wspinaczce na czwarte piętro/ kiedy pochłaniałem wiersze Herberta […]”) pozwala czytelnikowi jednoznacznie osądzić, że poznając podmiot liryczny, jednocześnie spotyka jego twórcę. Tym samym całokształt sprawia wrażenie, jakoby osoba mówiąca zaprosiła nas na przyjacielskie spotkanie: „chodź, napijemy się herbaty i powspominamy dawne czasy”. Zachęceni, nawet nie dostrzegamy, gdy przyjemnie nostalgiczna rozmowa o przygodach z młodości przechodzi w filozoficzne rozważania na temat nadciągającego kresu. Jednak nie przeszkadza nam to. Przecież doskonale wiemy, że mamy na to czas.

Gabriela Matkowska

The post Ulotność i niepowtarzalność (Roman Krzywotulski, Raz dwa trzy znikasz ty) appeared first on Pro Libris.

]]>
Wiersze [***wchodzą ostrożnie…, ***wysupłać kapryśne metafory…] https://prolibris.net.pl/wiersze-wchodza-ostroznie-wysuplac-kaprysne-metafory/ Mon, 18 Mar 2024 13:52:28 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=12292 Roman Krzywotulski

The post Wiersze [***wchodzą ostrożnie…, ***wysupłać kapryśne metafory…] appeared first on Pro Libris.

]]>

Roman Krzywotulski

 

***

wchodzą ostrożnie
wdychają cztery strony
aromatów pracowni
pożądliwy język
usta szeroko otwarte
gapią się na moje
waleczne piersi
ramiona i miecz
gotowy do ciosu
ognisty smok okala
moje włosy
wnikam w ich nieśmiałe oczy
zawstydzoną głowę
mój mężczyzna
filuternie uśmiecha się
opowiada stare dowcipy
tańczy pędzlem
po parkiecie obrazów
muska moje policzki
zasłonięty ramą brzuch
i muskularne uda
turyści umykają w pośpiechu
do swoich domów
w nocy otwierają marzenia
na kolorowe łąki
nasycone tańczącymi aniołami
na kobiety kochane i niekochane

 

***

Ewie

wysupłać kapryśne metafory
przecedzić rzęsisty deszcz i błyskawicę
lupą sprawdzić strumień myśl
ile przecinków i pytań
mnożę i odejmuję
rozkapryszone słowa skaczą
po kartkach monitora kłócą się
tulą w namiętnych pocałunkach
lub gryząc moje ciepłe oczy
ulatują w chmurę
inne niepostrzeżenie zeskakują
na blat biurka
napinam bicepsy wyobraźni
i jednym oddechem
porządkuję lingwistyczny bałagan
ekran monitora
pokornie promieniuje wierszem
jeszcze tylko maszyny drukarskie

wieczorem pod parasolem
uśmiechniętego księżyca
przekraczam na rowerze
metę domu
za którą czeka z utęsknieniem
wyrozumiały fotel
otoczony drzemiącymi wieżowcami
powieści i tomów poezji
kuszącymi podróżami w nieznane

The post Wiersze [***wchodzą ostrożnie…, ***wysupłać kapryśne metafory…] appeared first on Pro Libris.

]]>
Wiersze [*** może kiedy…, *** biegałem…] https://prolibris.net.pl/krzywotulski-wiersze-2/ Mon, 13 Nov 2023 12:54:02 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=10437 Roman Krzywotulski

The post Wiersze [*** może kiedy…, *** biegałem…] appeared first on Pro Libris.

]]>

Roman Krzywotulski

 

* * *

 

może kiedy pierwszy pocałunek

nierówny oddech

po wspinaczce na czwarte piętro

kiedy pochłaniałem wiersze Herberta

kiedy rodzice odeszli

włosy na brodzie i głowie

zakwitły bielą

może nad filiżanką kawy

w bistro na Kazimierzu

albo po przebudzeniu

kiedy oczy błądzą po zmarszczkach sufitu

poczułem ramiona czasu

 

 

* * *

 

biegałem za świetlistymi warkoczykami

uśmiechałem do namolnych ciotek

humorzastych nauczycielek

w czasie lekcji matematyki

czytałem zakazane powieści

po lekcjach kopałem piłkę

grałem w palanta

rozjeżdżałem rowerem chrabąszcze

miałem trzynaście lat

The post Wiersze [*** może kiedy…, *** biegałem…] appeared first on Pro Libris.

]]>
Wiersze mądre, zaangażowane i dociekliwe https://prolibris.net.pl/wiersze-madre-zaangazowane-i-dociekliwe/ Sun, 11 Dec 2022 12:40:24 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=5821 Marek Pankowski

The post Wiersze mądre, zaangażowane i dociekliwe appeared first on Pro Libris.

]]>

Wiersze mądre, zaangażowane i dociekliwe

Roman Krzywotulski, Po tamtej stronie granicy, Pro Libris, Zielona Góra 2022, 68 s.

Trafił do mnie tomik poezji prostej, oszczędnej w słowach, wzruszającej i przenoszącej w czasy dzieciństwa dzisiejszych siedemdziesięciolatków. Kojarzy mi się z koncepcją produktów IKEA, pozornie surowych, bliskich naturze, niezwykle przydatnych i przyjaznych użytkownikom. Mistrzowski warsztat poety nie potrzebuje wymyślnych ozdobników i udziwnień dla osiągnięcia uczuć tkliwości i rozrzewnienia, odkrycia męczących lęków, powrotu do rodzinnych mitów. Po tamtej stronie granicy to tytuł zbioru wierszy i jednocześnie jednej z trzech części tego wydawnictwa, obok Oddechów i kończących go Zbliżeń.

Dydykowany Ani tomik otwiera czuły wiersz dla muzy autora, pełen zachwytu i troski. Oddech jest elementem wyraźnie powtarzającym się w dwóch pierwszych rozdziałach zbioru. Dum spiro, spero to rzymska sentencja utożsamiająca oddychanie z życiem. Oddech jest najłatwiej rozpoznawalnym przejawem życia, sygnalizującym też nadchodzące zagrożenia zdrowia. Autor z niepokojem śledzi oddechy ukochanej, zatroskany jej stanem zdrowia w dobie zarazy.

Tytułowe granice w drugiej części zbioru traktowane są szeroko, nie tylko jako linia rozdzielenia terytoriów państwowych, ale i stref kulturowych, okresów życia człowieka, systemów wartości. Poeta wraca często do przeszłości wspomnieniami dotyczącymi rodziny i rodzinnych mitów, życia na obczyźnie, repatriacji i losów w Polsce, na „Ziemiach Odzyskanych”. Czułym punktem rodzinnego przekazu okazują się przeżycia wojenne bukowińskiej polonii, po zagarnięciu rumuńskich terenów przez ZSRR. To relacje obserwatora zdarzeń, zsyłek na Syberię i klimatu tamtych czasów, szoku kulturowego w obcowaniu z najeźdźcą, bez epatowania jednak grozą sytuacji.

Szczególnie bliskie są mi wspomnienia z dzieciństwa, obrazy bezpiecznego domu z zapachami ulubionych potraw, zabaw w odprawianie mszy świętych dla dziadków. Prawdziwie przedstawione zostały rytuały mszy trydenckich, nieznane młodszym, posoborowym pokoleniom, z łacińskimi modlitwami i tajemniczymi zachowaniami kapłanów odwróconych przy ołtarzu plecami do wiernych. Te zabawy, pełne symbolicznych gestów są zupełnie obce dzisiejszym dzieciom poszukującym tajemnic i magii w innych obszarach kultury. Wszystkim tym wspomnieniom towarzyszy tęsknota za tym, co było i nie wróci więcej.

Są też wiersze odnoszące się do współczesności, zaangażowane, mądre, dosadne i dociekliwe. To protesty wobec nietolerancji i przemocy, piękny i przejmujący wiersz o marszu kobiet, przestroga przed ułudą i zagubieniem wśród codzienności. Niezwykle aktualny jest wiersz o dzieciach w piwnicznych schronach, często nieświadomych grozy sytuacji.

W drugiej części tomiku wiersze Oddechy oswajają lęk przed utratą najbliższych w czasie zarazy, przed samotnością i bolesną tęsknotą. Zaskakuje poetycka diagnoza schorzenia, opis objawów godny medyka. To uruchomiona nadspostrzegawczość w sytuacji zagrożenia i umiejętność lakonicznego wpisania ich w obraz stanu chorego. Rozczula opiekuńczość wobec niecierpliwej chorej, towarzyszenie jej w chorobie. Porównanie koncentratora tlenu do lokomotywy kojarzy się z bajką dla dzieci na dobranoc. Otoczenie chorej staje się sceną ze spektaklu, ale nie dajmy się zwieść. To tylko oswajanie lęku, z którym trudno sobie poradzić, kiedy trzeba być wsparciem i tryskać optymizmem. Następne wiersze to już radość ozdrowieńca, powrót do życia pełnego oddechu, wspólnych spacerów. Tę część tomiku kończy wiersz Kiedy Cię spotkałem, pełen namiętności, świadomości wspólnej drogi i optymizmu.

Trzecia część utworów Zbliżenia to wiersze dedykowane przyjaciołom i wnuczce, zakończone modlitwą o mądrość i pokój. Wiersze bardzo osobiste, serdeczne, dotykające zapewne wspólnych projektów i przedsięwzięć. Dla wnuczki Matyldy ma autor szczególnie piękny wiersz, napisany w konwencji lekcji szkolnej z rolą Matyldy jako nauczycielki i autora jako pilnego ucznia wsłuchującego się w słowa nauczycielki, ukochanej nauczycielki.

Tomik wierszy kończy modlitwa o dar mądrości i pokoju, będąca uwspółcześnioną wersją modlitwy z biblijnej Księgi Mądrości: „Choćby zresztą był ktoś doskonały między ludźmi, jeśli braknie mu mądrości od Ciebie – za nic będzie poczytany”.

Wyśpiewywał mistrz Jerzy Stuhr:

Śpiewać każdy może

Trochę lepiej lub trochę gorzej

Ale nie o to chodzi

Jak co komu wychodzi

Czasem człowiek musi

Inaczej się udusi.

Podobnie pisać wiersze każdy może, ale nie każdy jest poetą. Niewątpliwie Roman Krzywotulski, autor Po tamtej stronie granicy jest poetą. Poetą wysmakowanym, świadomym wartości swego przekazu. Teksty trafiają do odbiorcy, jakby były osobiście tylko jemu dedykowane, wzruszając pokłady zapomnianych przeżyć, ukrywanych lęków, tłumionych potrzeb ekspresji, emocji. Dzięki za darowane chwile refleksji w szaleństwie pędzącego świata.

 

Marek Pankowski

The post Wiersze mądre, zaangażowane i dociekliwe appeared first on Pro Libris.

]]>
Wiersze [W porze kobiety, W porze człowieka] https://prolibris.net.pl/krzywotulski-wiersze/ Wed, 07 Dec 2022 15:54:01 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=5011 Roman Krzywotulski

The post Wiersze [W porze kobiety, W porze człowieka] appeared first on Pro Libris.

]]>

Roman Krzywotulsk

 

 

W porze kobiety

 

w porze kobiety

drżą pomarszczone dęby

ogień strachliwie przykuca w niszy kominka

woda pradawna matka

otula czule wszystkie pisklęta

na ziemi i niebie

 

w porze kobiety

mężczyźni i chłopcy w pośpiechu wyjeżdżają na bezludne wyspy

tam napinają łuki i karabiny

strzelają do wyimaginowanych wrogów

za tarczą ognisk wieczorami

piją egzotyczne soki

wzdychają i dyskutują

o absolutnej władzy i zakopanych wrogach

w końcu zasypiają w wilgotnych mundurach

śnią pocałunki i gorące piersi kobiet

 

w porze kobiety

w mrocznych celach

zakonnicy strachliwie mruczą błagalne modlitwy

ptaki niebieskie tkliwie muskają warkocze

w gniazdach składają zaczarowane jaja marzeń i odlatują

w porze kobiety

zza słońc księżyców i figlarnych chmur

zerka z ciekawością rozczulony stwórca

uśmiecha się

wysyła strzały nadziei

 

 

W porze człowieka

 

w porze człowieka

zagubione pszczoły ukrywają się w murach omszałych ruin

planety przymykają powieki

niczym tresowane zwierzęta

obracają posłusznie brzuchy i ramiona

w stronę gwiazd

oddychają pyłem kosmicznym

później wirują nasycone światłem

wypatrują ciebie wśród betonowych blokowisk

placów zabaw i trawników

 

nie ma ciebie

w lasach pustynnych

przestworzach i głębinach oceanów

zniknąłeś w wysypisku odpadów

zauroczony własną potęgą

 

w porze człowieka

pogubiłeś maski bliskich i znajomych

mieliłeś czułe pocztówki z fotografiami cudów świata

sercami złamanymi z tęsknoty

dotykałeś w rozbiegu ekranów komputera i smartfonów

chciałeś przemnożyć piksele chwil przez świergot ptaków

chciałeś utrwalić je i zapamiętać

w roztworze dźwięków i barw rozpuściłeś marzenia

 

w porze człowieka

podglądasz własne stopy i trzęsące się dłonie

widzisz ubrania tańczące w starych wypolerowanych szafach

opustoszałe zagracone pokoje

zapadają się w sekundy pamięci

czasem niedokarmiany pies i gołębie

wyciągają szyje w stronę nieba bez słońca

 

w porze człowieka

dotykasz krzyży i kamieni na grobach

nie wołają o pomoc

zapadają się przy miłosnych trelach słowików

zbutwiałych liściach

 

w porze człowieka

chciałeś być bogiem

na rondzie pomyliłeś się

wybrałeś mglistą drogę

The post Wiersze [W porze kobiety, W porze człowieka] appeared first on Pro Libris.

]]>