Marta Ruszczyńska Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/marta-ruszczynska/ Lubuskie Czasopismo Literackie Pro Libris Fri, 05 Apr 2024 11:54:43 +0000 pl-PL hourly 1 https://prolibris.net.pl/wp-content/uploads/2022/09/cropped-ProLibris2-32x32.png Marta Ruszczyńska Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/marta-ruszczynska/ 32 32 Powieść kryminalna Marty Ruszczyńskiej Diabeł i panna https://prolibris.net.pl/powiesc-kryminalna-marty-ruszczynskiej-diabel-i-panna/ Thu, 28 Mar 2024 07:19:41 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=12529 Michalina Majkowska

The post Powieść kryminalna Marty Ruszczyńskiej Diabeł i panna appeared first on Pro Libris.

]]>

Michalina Majkowska

Powieść kryminalna Marty Ruszczyńskiej
Diabeł i panna

Diabeł i panna to współczesna powieść kryminalna wydana niedawno przez Towarzystwo Miłośników Zielonej Góry Winnica. Autorką jest Marta Ruszczyńska – wykładowczyni literatury na Uniwersytecie Zielonogórskim. Już sam tytuł zaciekawia czytelnika i stawia przed nim pytanie o tytułowe postacie. Przywodzi na myśl Mistrza i Małgorzatę – powieść, której tytuł także odwołuje się do treści dzieła. Lektura książki pozwala interpretować diabła jako symbol mrocznej historii Kolbergu i tajemniczego stowarzyszenia odpowiedzialnego za porwanie bohaterki. Natomiast zaplątaną w to wszystko panną jest właśnie zaginiona postać.
Tytuł książki znakomicie zapowiada fabułę utworu. Jak wcześniej wspomniałam, reprezentuje ona epikę, a ściślej powieść kryminalną, w której bieg czasu został odwrócony. Punktem wyjścia jest zaginięcie, a tok narracji jest dedukcyjny. Zagadka stanowi tutaj kluczową oś fabuły[1]. Ponadto zdarzenia fabularne rozwijają się w kierunku jakiegoś określonego celu, który wyznacza samo jego zawiązanie (dokonanie przestępstwa), a kresem akcji jest ujęcie przestępcy czy jak w tym przypadku odnalezienie postaci. Mamy tutaj do czynienia z powieścią sensacyjną, gdzie głównym elementem i siłą napędową dla treści jest konflikt jakichś przeciwstawnych dążeń[2].
Książka rozpoczyna się podróżą głównej bohaterki Joanny nad morze. Kobieta w średnim wieku, wykładowczyni uniwersytecka, ma tam się spotkać ze swoją przyjaciółką Elżbietą. Pierwszoplanowa postać jest bardzo bliska współczesnym odbiorcom. Autorka wykreowała ją, czerpiąc z własnych doświadczeń. Joanna prowadzi również pierwszoosobową narrację, więc perspektywa powieści została zawężona do jej pozycji nadawczej. Narrator jest tu określony i znajduje się jak gdyby wewnątrz przedstawionego świata. Do wypowiedzi bohaterki-narratorki często przenikają kolokwializmy, utrwalone związki wyrazowe czy znane powszechnie zwroty, a nawet lekkie przekleństwa. Pośrednio charakteryzują ją także rozważania egzystencjalne – monologi wewnętrzne, pozwalające na uporządkowanie emocji i zdarzeń, a odbiorcy umożliwiające poznanie bohaterki. Jej wypowiedzi zawierają także liczne nawiązania kulturowe z dziedziny architektury, muzyki czy filmu. Wszystko to sprawia, że bezpośrednio towarzyszymy głównej postaci w jej przygodach i detektywistycznych działaniach, jak również w miłosnych uniesieniach. Zabieg ten skraca dystans pomiędzy czytelnikiem a narratorem, dzięki czemu powstaje wrażenie, że opowieść relacjonowana jest przez współczesną, znaną nam osobę.
Fabuła opiera się na quasi-sądach. Fikcyjna opowieść została osnuta na wydarzeniach historycznych i osadzona w realnych miejscach. Akcja zawiązuje się w momencie, gdy główna postać zauważa, że jej przyjaciółka dociera do Kołobrzegu, następnie w tajemniczych okolicznościach opuszcza hotel i już do niego nie wraca. Tak właśnie zaczyna się kryminalna przygoda, w której odbiorca także bierze udział. Mamy wrażenie, że tydzień po tygodniu wraz z Joanną niepokoimy się o życie przyjaciółki, choć czas narracji jest przeszły. Z początku kobieta idzie na policję, zwraca się też do detektywa, ale nie mogąc bezczynnie czekać na rezultaty, sama podejmuje działanie i zbiera poszlaki. Wielokrotnie podróżuje do Kołobrzegu w poszukiwaniu nowych śladów. To właśnie wartki bieg zdarzeń, szybkie zawiązanie akcji i dynamika działań głównej bohaterki sprawiają, że lektura jest tak interesująca. Ponadto autorka raczej nie skupia się na nieistotnych i nic niewnoszących wątkach. Nie wprowadza niepotrzebnych bohaterów. Wszystko ma pewien zamysł. Nawet postać detektywa nie jest przypadkowa. Z racji jego tatuażu sokoła maltańskiego można domniemać, iż jest on członkiem tajemniczego stowarzyszenia i osobą, która celowo wprowadza chaos w pracy samozwańczej detektywki.
W książce nie brakuje motywów rozbudowujących powieść. Dla kryminalnego wątku kluczowe jest tło historyczne. Okazuje się, że bohaterka prowadziła badania nad historią przedwojennego Kołobrzegu i odkryła stowarzyszenie posttemplariuszy, a nawet mapę skarbów i to właśnie ona stała się przyczyną jej kłopotów. Jednak o tym dowiadujemy się oczywiście na końcu powieści. Rozwiązaniem akcji jest opowieść odnalezionej, relacjonowana w jej perspektywie narracją pierwszoosobową, co jest ciekawym zabiegiem. Zdarzenia historyczne budują fabułę tego utworu, stanowią tło dla pierwszoplanowego wątku. Główna bohaterka najpierw sama, później z Adamem (znajomym Elżbiety z Wrocławia), poszukuje prawdy i poznaje zapomnianą historię. Ich odkrycia pokazują czytelnikowi zapoznany obraz miasta sprzed wojny. Miejsca, które już nigdy nie powróci, zostało bezpowrotnie zniszczone i odmienione po roku 1945. Kołobrzeg, będący niegdyś wspaniałą i piękną miejscowością, ale też fortem, obronną twierdzą pełną tajemnic, teraz jest kojarzony przede wszystkim z nadmorskim kurortem. Konfrontacja dzisiejszego Kołobrzegu i Kolbergu ilustruje transformacje, jakie zaszły. Natomiast nadmorska sceneria, statyczne krajobrazy opisywane przez narratora tworzą znakomity nastrój dla tejże historii.
Warto powrócić do postaci Adama – znajomego zaginionej. Jest on bibliotekarzem pracującym we wrocławskim Ossolineum. Jego zawód, jak i umiejętności dedukcji okazują się bardzo przydatne w czasie poszukiwań, ponieważ to właśnie dzięki nim dostanie się do skrytki Elżbiety i dotarcie do jej listu oraz dokumentów historycznych staje się łatwiejsze. Ponadto mężczyzna cechuje się realistycznym podejściem do życia i stoickim spokojem. Charakterystyczne dla tej postaci jest też podejście do feminizmu, do którego odnosi się sceptycznie i lekko żartobliwie – w ten sposób Adam reprezentuje przestarzałe myślenie i niechęć społeczeństwa, a szczególnie jego starszych przedstawicieli, do feminatywów. Postać Adama została w dużej mierze scharakteryzowana przez jego wypowiedzi. Jest on przeciwieństwem Joanny – bohaterki bardzo emocjonalnej, reagującej uczuciowo, która przedwcześnie wyciąga wnioski i równie szybko wpada w kłopoty; ale także kobiety silnej i walczącej o swoje racje, a tym samym znającej własną wartość. Mężczyzna stawia na chłodną kalkulację i wielokrotnie potrzebuje czasu na zastanowienie. Nie znaczy to jednak, że którakolwiek z postaw jest zła. Dzięki temu tworzą mistrzowski duet i uwalniają przyjaciółkę. Są niczym Sherlock Holmes i doktor Watson. Ich współpraca nie zbliża ich jednak na tyle, aby zrodziło się pomiędzy nimi miłosne uczucie, które pojawia się w jednym ze snów Joanny.
Sny i mistyczne motywy także odgrywają istotną rolę w tej lekturze. Główna bohaterka wielokrotnie śni o rzeczach mających dać jej wskazówkę. Kobieta silnie wierzy w znaczenie sennych marzeń, które według niej są lustrem psychiki, ale także fundamentalnym elementem labiryntu, w którym błądzi. Także Elżbieta wierzyła w moc ezoteryki i sił nadprzyrodzonych, co potwierdza zakończenie utworu – na końcu powieści mamy wrażenie, że kobieta wstąpiła w krąg współczesnych templariuszy. Również irracjonalne zdarzenia, np. zauważenie przez główną postać Sabine – dziewczynki zaginionej przed wojną – kierującej się w stronę katedry, rozbudowuje płaszczyznę powieści. Podobnie spotkanie z sobowtórem Elżbiety, który informuje Joannę o rychłym rozwiązaniu zagadki, jest ciekawym motywem metafizycznym. Przeplatanie się zdarzeń realnych z tymi z pogranicza snu oddziałuje na odbiór utworu. Buduje to zagadkę, potęguje tajemnicę, która w kryminałach jest tak niezmiernie pożądana. Podobną funkcję pełnią nawiązania do egzekucji czarownic czy mistycznych zainteresowań nazistów.
Oczywiście w powieści kryminalnej, jaką jest Diabeł i panna, nie może zabraknąć policji i detektywa, o których wspominałam wcześniej. Oprócz głównej bohaterki, która wchodzi w taką rolę, wyłania się osoba detektywa Marka, który jest w zasadzie postacią epizodyczną. Pojawia się na początku poszukiwań i nie odkrywa zbyt wiele, ale zdobywa istotną informację, że widziano, jak Elżbieta płynie na Bornholm. Nie jest on jednoznaczną figurą. Z jednej strony ustalenia detektywa są prawdziwe, ale z drugiej musimy pamiętać, że on także ma wyżej wspomniany tajemniczy tatuaż. Wątek tego bohatera pozostawiony jest odbiorcy do własnej interpretacji. Podobnie jak zakończenie, które zostawia czytelnika z pytaniem, czy to na pewno koniec i czy nie wydarzyło się coś więcej, o czym Elżbieta nie chciała mówić. Natomiast policję reprezentuje tutaj aspirant Bukacki. Mężczyzna jest bardzo sceptyczny wobec tropów Joanny. W swojej dedukcji daje się wyprzedzać bohaterce i często nie bierze na poważnie jej poszlak. Jest zaangażowany w sprawę zaginionej, ale na początku podchodzi do całej kwestii z dystansem. Dopiero z czasem zaczyna współpracować z główną bohaterką i czerpać z jej teorii. Ku zdziwieniu czytelnika to właśnie jego dotyczy epizod miłosny. Joanna całuje się z policjantem w samochodzie, po czym ucieka. Ta sytuacja nie zostaje ani skomentowana przez narratora, ani rozwinięta. Być może na bohaterkę zadziałał urok policjanta? Ten wątek, uważam, pojawił się niepotrzebnie. Tak naprawdę nie wniósł nic nowego do akcji, a jako wątek poboczny został zbyt słabo rozbudowany. W mojej opinii to jedyny niepotrzebny element utworu.
Książka już bez tego jest przebogata i znaleźć w niej można wiele współczesnych odwołań. Przykładem są liczne odniesienia do znanych tekstów kultury, np. do Fausta Goethego, utworów Wagnera czy nawet filmów, takich jak Pulp Fiction. Główna bohaterka często zaznacza, że czuje się, jak gdyby była postacią z powieści sensacyjnych i kryminalnych. Towarzyszą jej liczne perypetie, które celowo wprowadzone, zmieniają kierunek akcji, hamują jej rozwój i piętrzą trudności. Ma to na celu przykuć uwagę czytelnika i zaskoczyć go ostatecznym rozwiązaniem[3]. Liczne odniesienia do kanonicznych dzieł sprawiają, że świadomość odbiorcy jest ciągle aktywna, ponieważ może on odnajdować coraz to inne konteksty interpretacyjne. Zresztą już samo nasycenie akcji nie pozwala na nudę. Bohaterowie stale odkrywają coś nowego, aż do znalezienia skrytki Elżbiety w Ossolineum, co jest punktem kulminacyjnym powieści. Nadaje on odpowiedni kierunek poszukiwaniom, a raczej daje odpowiedź na pytanie o sposób odnalezienia i odzyskania kobiety. Dzięki temu postacie wracają do Kołobrzegu, a akcja zmierza ku rozwiązaniu. Tam anonimowi przestępcy żądają od Joanny wymiany mapy skarbów za przyjaciółkę i faktycznie tak się dzieje. Dzięki temu Elżbieta powraca do przyjaciół, ale jej tajemniczy tatuaż podsuwa czytelnikowi myśl, iż nie wszystko wróciło do normy. Jest to świetny zabieg stylistyczny i dobitne zaznaczenie zakończenia akcji. Główna bohaterka osiąga upragniony cel[4].
Na koniec chciałabym jeszcze powrócić do pierwszego wrażenia, jakie wywarła na mnie szata graficzna, znakomicie współgrająca z powieścią. Prawie stykające się dłonie na okładce kojarzą się ze znanym freskiem Michała Anioła Stworzenie Adama. Dodatkowo jedna z rąk jest delikatna i kobieca, z tatuażem ptaka. Natomiast druga męska i wręcz diabelska. Jasne i ciemne kolory ciała także są symboliczne. Nawiązuje to do dobra i zła, które nigdy nie przestaje ze sobą walczyć, a zatem do tytułu i oczywiście do opowiedzianej historii. Warto zauważyć, że drugi plan na okładce wypełnia morze i dokładnie tak samo jest w przypadku tła akcji utworu.
Podsumowując, książka wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jest to kryminał z wciągającą opowieścią, idealny do zabrania ze sobą w podróż czy do czytania w domowym zaciszu. Jego fabuła zaciekawia od pierwszych stron, a chęć poznania prawdy zaspokojona zostaje dopiero przy rozwiązaniu zagadki. Warto polecić powieść Marty Ruszczyńskiej każdemu, kto chce poznać fascynującą historię.

 


[1]  Por. B. Chrząstowska, S. Wysłouch, Poetyka stosowana, Warszawa 1978, s. 418.

[2]  Por. M. Głowiński, A. Okopień-Sławińska, J. Sławiński, Zarys teorii literatury, Warszawa 1975, s. 369.

[3]  Tamże, s. 370.

[4]  Tamże, s. 369.

 

Okładka książki "Diabeł i panna"

The post Powieść kryminalna Marty Ruszczyńskiej Diabeł i panna appeared first on Pro Libris.

]]>
Detektywka i tajemnice Kołobrzegu (Marta Ruszczyńska, Diabeł i panna) https://prolibris.net.pl/mikolajczak-ruszczynska/ Wed, 15 Nov 2023 11:31:05 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=10716 Małgorzata Mikołajczak

The post Detektywka i tajemnice Kołobrzegu (Marta Ruszczyńska, Diabeł i panna) appeared first on Pro Libris.

]]>
Obrazek przedstawia napis Recenzje i omówienia

Detektywka i tajemnice Kołobrzegu

Marta Ruszczyńska, Diabeł i panna, Towarzystwo Miłośników Zielonej Góry „Winnica”, Zielona Góra 2023, 543 s.

Któż nie zna Kołobrzegu, słynnej nadmorskiej miejscowości? A któż go zna? – należałoby zapytać po lekturze debiutanckiego kryminału Marty Ruszczyńskiej. Kto zgłębił przeszłość, która osadziła się w przykrytych turystycznym werniksem warstwach przedwojennego Kolberga? Kto dotarł do jego mrocznych historii, biorących początek jeszcze w średniowieczu? Niewątpliwie dla czytelnika powieści Diabeł i panna nadbałtyckie miasto nigdy nie będzie już tylko wakacyjnym kurortem. Można również przypuszczać, że każdy, kto po przeczytaniu książki odwiedzi to miejsce, skieruje swe kroki do kołobrzeskiej katedry, by obejrzeć – a jeśli już widział, to aby zobaczyć raz jeszcze – znajdujący się tam obraz Cnotliwa niewiasta, ten wizerunek stanowi bowiem klucz do kryminalnej opowieści.

Malowidło temprą na desce, wykonane w 1494 roku przez nieznanego artystę, przedstawia młodą zgrabną kobietę w różowej sukni, której towarzyszą zagadkowe alegoryczne atrybuty: klucze umieszczone przy uszach, kłódka na ustach, broszka mająca kształt gołębia, wąż oplatający talię. W prawej ręce trzyma ona krzyż i wieniec, w lewej wrzeciono i dzbanek, a przy jej nodze znajduje się sokół. Najbardziej kontrowersyjnym elementem tego konterfektu są jednak stopy dziewczyny, mające kształt końskich kopyt. Bohaterka powieści, która jest równocześnie narratorką i porte-parole autorki, porównuje je do koturnów, jakie noszą dziś młode dziewczyny, zauważa jednak, że w średniowieczu takich butów nie noszono.

Fundatorem obrazu był Ivan von Coztenbach, rycerz zakonu krzyżackiego i można założyć, że widniejący na nim wizerunek niewiasty, na współczesnym odbiorcy „robiący nieco dziwne, a nawet przerażające wrażenie” (s. 365), odpowiadał jego mizoginicznym poglądom. Miał przestrzegać przed grzechem ciekawości i plotkarstwem. Dlatego końskie kopyta mogły oznaczać zachętę do deptania zła i grzechu, mogły też – z drugiej strony – symbolizować szatana, którym, jak w tamtych czasach uważano, była poszyta niewiasta. Nasuwały bowiem skojarzenia z diabłem, którego przedstawiano w ludzkiej postaci, ale z ukrytymi zwierzęcymi atrybutami, takimi jak rogi, kurza stopa czy właśnie kopyto. „W procesach o czary kobiety, którym stawiano podobne zarzuty, często oskarżano i piętnowano za rzekome kontakty z diabłem, a dowodem na to miały być jakieś cechy zwierzęce obwinionych, jak zdeformowane stopy, piętna oraz inne defekty urody” (s. 118) – czytamy w powieści.

Obraz, znajdujący się w kołobrzeskiej katedrze, próbowała odtworzyć w swoim szkicowniku Sabine Dickmann – dziewczynka, która w tajemniczych okolicznościach zaginęła w Kołobrzegu w maju 1937 roku. O tym wydarzeniu i o historii trwającego osiem lat śledztwa, prowadzonego przez matkę dziewczynki, dowiadujemy się z materiałów archiwalnych, które zamówiła u kołobrzeskiego antykwariusza zaginiona przyjaciółka narratorki, Elżbieta. Dlaczego Sabine zainteresował średniowieczny obraz? Czy zawierał ukrytą symbolikę, którą wykorzystywali w swojej działalności członkowie nazistowskiej grupy Neotemplum, do której prawdopodobnie należał ojciec dziewczynki? A przede wszystkim: co łączy tamto wydarzenie z przeszłości ze zniknięciem przyjaciółki? Ostatni raz widziano Elżbietę w dniu jej przyjazdu do Kołobrzegu, a główna bohaterka, która cieszyła się na wspólny pobyt w nadmorskim kurorcie, nawet nie zdążyła się z nią spotkać. Dlatego zgłasza sprawę na policję i równocześnie zaczyna prowadzić własne śledztwo, któremu towarzyszy seria nieoczekiwanych przygód.

Tytuł Diabeł i panna można interpretować na wiele sposobów. Pierwsze skojarzenie odsyła do wspomnianego obrazu z kołobrzeskiej katedry. Zawarty tam wizerunek, parokrotnie przywoływany, jest leitmotivem powieści i zarazem zapowiada jej zaskakujące zakończenie. Z obrazem łączy się też rozwijany tu wątek feministyczny. Patriarchalna wymowa malowidła stanowi punkt wyjścia do refleksji na temat losu kobiet, które w czasach wyżej wspomnianego Ivana von Coztenbacha oskarżano o czary i palono na stosie. Historia męskiej obawy przed kobietą powtarza się dzisiaj, przekonuje autorka, dlatego obraz z XV wieku „nagle i dość przewrotnie odsłania swoją kulturową aktualność w naszych czasach” (s. 541). O tej aktualności zaświadcza między innymi relacja między bohaterką a prowadzącym śledztwo policjantem, Adrianem Bukackim, który jako stróż porządku reprezentuje porządek patriarchalny i z lekceważeniem odnosi się do pomysłów Joanny.

Imię, które Marta Ruszczyńska nadaje głównej postaci, pojawia się, wolno przypuszczać, nieprzypadkowo. Jest aluzją do bohaterki powieści Joanny Chmielewskiej – powieściopisarki, która stworzyła w polskiej literaturze kryminalnej wyrazistą postać samodzielnej, niezależnej kobiety detektyw. W Posłowiu autorka powie o Chmielewskiej, że w okresie królowania powieści milicyjnej na nowo zdefiniowała powieść kryminalną

Okłądka ksiażki Diabeł i Panna. Przedstawia dwie wyciągnięte w swoją stronę dłonie, któe stykają się palcami wskazująćymi. Dłoń diabła wychodzi z lewego dolnego roku, dłoń panny z prawego górnego.

i „dzięki ironii tchnęła w nią nowego ducha”. Odświeżyła też język polskiego kryminału, zabarwiając go solidną dawką humoru, o czym przypomina bohaterka Diabła i panny, klnąca ulubionym cytatem z Chmielewskiej: „O kurcze pieczone w odwłok uparcie kopane”.

A innym prototypem „detektywa w spódnicy”, parokrotnie przywoływanym w powieści, jest postać Jane Marple, będąca wzorem także dla Chmielewskiej. Bohaterka kryminałów Agathy Christie, inteligentna i wścibska, pomimo wieku sprawna i odważna, rozwiązała mnóstwo zagadek kryminalnych, z którymi nie potrafili sobie poradzić zawodowi detektywi. I również w jej ślady idzie główna bohaterka, która na podstawie podsłuchanej rozmowy, przypadkowego spotkania, a przede wszystkim intuicji i logicznego kojarzenia faktów wyciąga bardzo interesujące wnioski – przez aspiranta Bukackiego traktowane jako „wymysły wariatki sfrustrowanej po stracie przyjaciółki, która ubzdurała sobie, że jest jakąś panną Marple”. Bez wątpienia detektywkę, która zgłębia „diabelską” zagadkę, sporo łączy z „panną detektyw” stworzoną przez Christie – i również w tym kontekście można odczytywać tytuł.

Kreacja Joanny Barskiej nawiązuje do różnych, nie tylko kobiecych, wzorców, a jednym z ważniejszych odniesień jest tu postać inspektora Maigret, którym kierowały niezawodna intuicja i przekonanie, podzielane również przez bohaterkę, żeby nie rezygnować desperacko ze śledztwa, jeśli coś nie idzie tak, jak powinno i żeby cierpliwie, i spokojnie czekać. Powieściowa Joanna, bohaterka i narratorka w jednej osobie, to jednak w pierwszym rzędzie alter ego autorki: literaturoznawczyni specjalizującej się w literaturze XIX wieku i prowadzącej badania nad powieścią kryminalną. Marta Ruszczyńska nie zaciera tropów autobiograficznych, przeciwnie: z powieści dowiadujemy się na przykład, że bohaterka musi na jakiś czas zawiesić detektywistyczną działalność i „uregulować dydaktyczne zaległości, przepytać studentów oraz zamknąć egzaminami rok akademicki” (s. 254) i że przerwy w śledztwie wypełnia czytaniem „kilku kryminałów, w tym powieści wciąż trzymającego czytelnika w napięciu, i wcale niestarzejącego się Georges’a Simenona” (s. 233). Wiedza literaturoznawcza i towarzysząca jej świadomość metagatunkowa tworzą ramę sytuacyjną, która niejako bierze w nawias to, co się wydarza w planie fabularnym. Joanna patrzy zatem na siebie jak na bohaterkę thrillera, która – przybywając do hotelu o wdzięcznej nazwie Arkadia – znalazła się w miejscu, przypominającym „Czerwoną oberżę” z powieści Balzaka; wydarzenia, w których uczestniczy, nasuwają jej skojarzenia z bohaterami i sytuacjami znanymi z literatury i filmu. Znajdziemy tu np. odniesienia do Psychozy Hitchcocka, filmu Frantic Romana Polańskiego, powieści dla młodzieży, jaką jest Pan Samochodzik i templariusze, powieści milicyjnej Plan wilka Tadeusza Starosteckiego czy autorów, bez których trudno byłoby dziś myśleć o powieści kryminalnej: Stiega Larssona, Umberto Eco, Dana Browna, innych.

Dlatego główna bohaterka zjawia się w podwójnej roli: detektywki, prowadzącej śledztwo i znawczyni kryminału, prowadzącej opowieść na temat jego odmian i struktury, kierunków rozwojowych gatunku, wypierania powieści kryminalnej przez reportaż, roli kulinariów w literaturze tego typu itp. I trzeba przyznać, że w obu tych wcieleniach jest równie atrakcyjna, a splatające się wątki – kryminalny i nadbudowany nad nim metakryminalny – na równi wciągają czytelnika. Lekturę powieści można z powodzeniem polecić nie tylko miłośnikom detektywistycznych zagadek, ale też tym, których frapuje literacka kuchnia. Zainteresowani pisarskim warsztatem znajdą tu wiele cennych wskazówek, a także… przepis na nowoczesną powieść kryminalną.

Znajomość reguł, jakimi rządzi się literatura kryminalna, przejawia się też w refleksji autotematycznej – w Posłowiu Ruszczyńska określa swą powieść mianem w quasi-kryminału, w którym dochodzi do mieszania się gatunków i łączenia narracji eseistycznej, obyczajowej i sensacyjno-kryminalnej „Czytelnik nie powinien też zapominać – pisze – że jest to kryminał ironiczny, a ironia i nostalgia to dwa wektory rządzące światem tej powieści” (s. 541). Oprócz ironii, dodajmy, klimat powieści tworzy łagodny humor, najczęściej przywoływany, by zaznaczyć dystans do kryminalnego wątku, jak np. w zdaniu: „Następnego dnia obudziłam się dość późno i, jak skonstatowałam, nikt mnie nie zamordował” (s. 102). A innym jeszcze sposobem dystansowania się wobec detektywistycznej akcji jest budowanie narracji za pomocą zdań typu: „Dzień od rana sączył się dość leniwie jak kawa w moim starym i pamiętającym lepsze czasy ekspresie marki Bosch” (s. 227).

W ten sposób do rozwiązania zagadki zbliżamy się niespiesznie, powoli, a po drodze, zanim wszystko się wyjaśni, zostajemy wciągnięci w inne opowieści – nie tylko o literaturze, ale też o typach labiryntu, stylu romańskim, budowie katedr, krajobrazie nadmorskiego miasta, templariuszach, procesach o czary itd. Najciekawsza jest tu jednak opowieść o Kołobrzegu – mieście, które za fasadą turystycznego kurortu skrywa nieznany podziemny świat pełen tajemnic. Tworząc jego wizerunek, Ruszczyńska nawiązuje do modnego w XIX wieku gatunku powieściowego, jakim był romans tajemnic i książki Tajemnice Paryża Eugeniusza Sue. Każde miasto – pisze – posiada swoje tajemnice, a szczególnie takie jak Kołobrzeg. „Dawny Kołobrzeg legł w gruzach podczas marcowej ofensywy, a miasto, jakie znamy, powstało na nowo, jak zresztą wiele takich miast w powojennej Polsce, zwłaszcza tu, na zachodzie, na ziemiach, które po wielu wiekach wróciły do Polski. Tylko że to było już zupełnie inne miasto, a szczątki tamtego przedwojennego pruskiego Kolbergu z nazistowską historią można już jedynie znaleźć na fasadach niektórych zabytków, w murach katedry oraz starych budynków z czerwonej cegły. No i jeszcze w antykwariacie, gdzie trochę pamiątek się zachowało, a były to książki, zdjęcia, obrazy oraz litografie z tamtych lat” (s. 52-53). Ale nie tylko o tego typu tajemniczość chodzi. Kołobrzeg jest również miastem na poły realnym, na poły widmowym, na co wpływa nadmorska aura. Bałtyk, zauważa pisarka, oddziałuje magnetycznie i inaczej niż ciepłe morza południowej Europy, ma w sobie „coś urzekająco tajemniczego i jednocześnie mrocznego” (s. 42). To odczucie wzmacniają sny, towarzyszące bohaterce – senne imaginacje, które odrealniają rzeczywistość, zaburzają orientację.

W swojej opowieści o Kołobrzegu pisarka sięga do początków miejscowości, która zaistniała już w VII wieku jako osada słowiańska, jednak interesują ją głównie losy nazistowskiego Kolbergu. Przedwojenna i wojenna historia jest kanwą fabuły, osnutej wokół dziejów mistyczno-okultystycznej nazistowskiej organizacji o charakterze masońskim, która działała w mieście. Zakon Nowych Templariuszy, inaczej Neotemplum miał dziedziczyć tradycję różokrzyżowców i przechowywać tajemnice zakonu templariuszy. Znaczącą rolę odgrywa w tej historii, ale też w całej powieści, Bornholm, traktowany przez członków Neotemplum jako mityczna wyspa Thule. To tutaj tajne stowarzyszenie starało się ukryć dokumenty dotyczące swojej działalności i prowadzić poszukiwania skarbu templariuszy. Czy tak było? Czy istniała nazistowska grupa tworząca Nowy Zakon Templariuszy i czy jej istnienie miało związek ze zniknięciem małej Sabine, a po latach – przyjaciółki Elżbiety? „Może to moja wyobraźnia powołała do życia wszystkie te postacie należące już do porządku przeszłości. W końcu każde miasto to przestrzeń zamieszkiwana i kształtowana przez żywych i umarłych, a ja tylko ten świat ożywiałam” (s. 530) – zastanawia się Marta Ruszczyńska i oczywiście ma rację. Nawet jednak jeśli wszystko, o czym czytamy w powieści, jest tylko tworem wyobraźni, to niewątpliwie takiej, która fascynuje i każe zaglądać za fasadę nadmorskiego miasta. Na nowo odkryć miejsce – do tego właśnie zachęca autorka.

Diabeł i panna to niezwykła opowieść o mieście i zarazem nostalgiczny, ironiczny i erudycyjny kryminał, w którym znajdziemy wszystko to, co gwarantuje ciekawą lekturę, czyli – jak z humorem podsumowuje swe dzieło pisarka – „Bornholm, freski, templariusze, archiwa, naziści z Neotemplum w Kolbergu, zbrodnia z przeszłości, obraz Cnotliwa niewiasta, a na dokładkę czarownice palone hurtowo na stosach” (s. 283). Książkę warto jednak polecić nie tylko ze względu na sensacyjne wątki, które zgrabnie splatają się w kryminalną fabułę. Oprócz nich pojawia się tu coś, czego dotąd nie było w kryminale lubuskim: metanarracja zawierająca solidną porcję wiedzy kulturoznawczej i historycznoliterackiej. Co istotne, w tej metanarracji, snutej przez profesorkę Uniwersytetu Zielonogórskiego, nie ma nic z akademickiego wykładu, a około kryminalne rozważania, mające dygresyjny charakter, okazują się niekiedy ciekawsze niż zagadka zniknięcia Elżbiety. Tym wreszcie, co wyróżnia Diabła i pannę, jest kreacja bohaterki, a w jej osobie – pierwszej lubuskiej detektywki, nazwanej przez autorkę „przewrażliwioną starą wariatką, która naczytała się kryminałów i postanowiła zabawić się w detektywa w spódnicy” (s. 25). Miejmy nadzieję, że ta zabawa to dopiero początek przygód Joanny Barskiej, bo debiutancka powieść Marty Ruszczyńskiej to książka, która nie tylko dostarcza dobrej rozrywki, ale też budzi apetyt na ciąg dalszy.

 

Małgorzata Mikołajczak

The post Detektywka i tajemnice Kołobrzegu (Marta Ruszczyńska, Diabeł i panna) appeared first on Pro Libris.

]]>